Strona 1 z 1

Potrzebuję wsparcia.

: 1 grudnia 2015, o 22:43
autor: Rywka
Siema!

Zmagania z nerwicą nie są dla mnie nowością, objawy mam odkąd pamiętam (moja pamięć sięga mniej więcej do okresu, gdy liczyłam sobie 5 wiosen). Zaczęło się od nerwicy natręctw, bardzo standardowej - dotykanie rzeczy, omijanie linii na chodnikach, składanie serwetek miliardy razy - ponieważ dzieci w tym wieku nie są zbyt wyrozumiałe, moje dziwaczne zachowania szybko poskutkowały uznaniem mnie za odmieńca i odrzuceniem przez rówieśników, co z kolei doprowadziło do mojego stoczenia się w dość znaczną fobię społeczną.

Około dziesiątego roku życia wyleczyłam się. Sama. Nie widziałam na oczy żadnego psychoterapeuty, nie wiedziałam, na co jestem chora, sądziłam, że jestem jedyna na świecie, po prostu - dziwna. To była kwestia silnej woli. W chwili, gdy próbowałam wbić sobie nożyczki w gardło, aby uniknąć jakiejś katastrofy wymyślonej przez mój umysł, pomyślałam sobie - dość. Wcale nie chcę robić sobie krzywdy w imię czegoś, w co sama nie wierzę. Zaczęłam ignorować natrętne myśli, aż minęły. Powtarzałam sobie, że nie wierzę.

To był pierwszy okres, gdy uważałam się za osobę zupełnie zdrową. A potem, na przełomie gimnazjum i liceum, przestałam wychodzić z domu. Zaczęłam bać się ludzi. I nienawidzić siebie, głównie ze względu na uświadamianie sobie powoli własnej orientacji psychoseksualnej. No i oczywiście wróciła nerwica, tym razem już w zupełnie ukształtowanej, paskudnej formie - musisz robić sobie krzywdę, bo jak nie, wydarzy się coś złego. Tobie, lub ludziom, na których ci zależy.

Zaczęłam się okaleczać - cięcia, bicia, przypalenia. Wtedy pierwszy raz w życiu trafiłam do psychiatry, później do szpitala psychiatrycznego. To nie był dobry okres w moim życiu. Dawali mi leki, po których czułam się, jak po sporej dawce alkoholu, po czym stwierdzali, że to zaburzenia maniakalne. Dawali leki totalnie otumaniające i stwierdzali, że to depresja. Na wypisie otrzymałam diagnozę - "zaburzenia schizoafektywne". Co?!

Nie wierzyłam, że jakikolwiek psychiatra czy psycholog może mi cokolwiek pomóc. Na moją panią terapeutkę trafiłam w poradni przy młodzieżowym ośrodku socjoterapii. Była pierwszą osobą, która potwierdziła to, co sama już wiedziałam od dawna - że mam poważną nerwicę natręctw. Dużo mi pomogła, spotykałam się z nią do 18 roku życia. Później zaprzestałam terapii, odstawiłam leki (nadal miałam przepisywaną niewielką dawkę neuroleptyków). Po raz drugi w życiu uważałam, że jestem w stu procentach zdrowa.

Ostatnio, bardzo powoli, obserwuję u siebie nawroty objawów. Tych najgorszych, każących mi krzywdzić siebie, lub mówić ludziom przykre rzeczy. Do tego moje natręctwa zazwyczaj celują w najbardziej czułą sferę mojego życia (chyba to typowe), czyli w ludzi, na których mi zależy. Najbardziej na świecie boję się, że stanie im się coś złego, że będą cierpieć lub że ich stracę. Bardzo trudno mi walczyć z tym lękiem. Dodatkowo mam złe doświadczenia z lekarzami i psychologami, nie chcę na nowo próbować szukać dobrego terapeuty, bo obawiam się, że zanim znajdę tego pomocnego, dziesięcioro poprzednich jeszcze bardziej zniszczy mi psychikę. Chce pomóc sobie sama, tak jak to zrobiłam, gdy miałam dziesięć lat. Tylko nie mogę pozbyć się wrażenia, że wtedy byłam odważniejsza.

Dzisiaj mam 21 i jest mi trudniej, dlatego szukam wsparcia. Tak trafiłam właśnie na to forum i nagrania - za które dziękuje, wielki szacun dla autorów.
Dzięki, jeśli przeczytaliście do końca. To dla mnie dużo, że mogłam się tym wszystkim podzielić.

Pozdrawiam, Rywka.

Potrzebuję wsparcia.

: 1 grudnia 2015, o 22:46
autor: schanis22
Witam na forum !

Potrzebuję wsparcia.

: 1 grudnia 2015, o 22:51
autor: svenf
Powodzenia! Mnie też z pierwszego epizodu nerwicy udało się wyjść samej. Za bardzo nie wiem jak;) - może dlatego, że nie widziałam, że to nerwica. Teraz też jest trudniej.

Potrzebuję wsparcia.

: 1 grudnia 2015, o 23:50
autor: marianna
No tak, z tymi natretami morderczymi to jest zawsze problem bo są mocno lękotwórcze
A Tobie brakuje dystansu do samego zjawiska natretnych myśli.
A prawda jest taka że ani zabawy nożyczkami ani rozmyslanie o tresci tych myśli Cię od nich nie uwolni ani w niczym Tobie nie pomoże.
Ta potrzeba spełnienia tych myśli to również jest iluzja lękowa a nie realna Twoja potrzeba czy skłonność.
Masz w sobie chyba duży deficyt akceptacji, miłości dla siebie co tworzy takie napięcie w Tobie i generuje myśli tego typu.
Mam nadzieję że wypowie się ktoś jeszcze w tym wątku a ja polecam Tobie poszperać po forum w dziale
artykuły i nagrania bo admnistratorzy podjęli również taki temat.
Fajnie by było gdybyś na spokojnie poszukała terapii, takiej na której czułabyś się dobrze.
Masz 21 lat, całe życie przed sobą, możesz zrobić z tym porządek, popracować nad sobą bo tak naprawdę
najwiecej zalezy od Ciebie i po prostu możesz z tego wyjść i poczuć się bezpiecznie ze sobą sama
:friend:

Potrzebuję wsparcia.

: 1 grudnia 2015, o 23:59
autor: ciekawy94
Wiesz, napiszę Ci, że mam tyle samo lat, co Ty. I ten sam problem, tylko działa od 5 miesięcy. I myślę, że z tym forum będzie Ci znacznie prościej. Jeżeli coś, to pisz spokojnie , to postaram się pomóc. Wiadomo, wszystko wymaga czasu. Wychodzenie z nerwicy to porażki i sukcesy, w sumie jedna droga. Coraz więcej rad z forum trafia mi do serca, dzięki temu każdy dzień jest inny. Wiara w Siebie też wraca , jest dobrze, a będzie lepiej . Tylko czytaj, słuchaj , a przede wszystkim wdrażaj w życie :)