Strona 1 z 2

Witam

: 7 lipca 2015, o 14:12
autor: podróżna
Mam pytanie, czy fobię społeczną można pokonać? Chciałabym bardzo wierzyć,że tak.
Jeśli chodzi o mnie właściwie przestałam walczyć i wszystko jest dla mnie lękiem.Lęk odbiera mi energię
i umiejętność cieszenia się życiem. Nie mam na nie siły, wiem, brzmi jakbym nad sobą użalała się
i mimo, że to robię, mam nadzieję,że wiecie tylko o czym piszę.
Czy fobię da się pokonać? Coś o mnie? -aktualnie się czołgam.
Pozdrawiam

Witam

: 7 lipca 2015, o 14:39
autor: bart26
Oczywiscie ze sie da . Tylko trzeba sie uorzec w tym ze chce sie to zmienic . Fobia spoleczna to bardzo czesty problem ludzi emocjonalnych . Witamy na forum mysle ze bedziesz zadowolona z tego co tu sie dowiesz . Poczytaj troszke i posluchaj divovica pozdrawiam .

Witam

: 7 lipca 2015, o 17:02
autor: marianna
Witaj podróżna:)
A wychodzisz, mierzysz się z tym lękiem?

Witam

: 7 lipca 2015, o 17:09
autor: Jerry
Pewnie, że można. Albo o własnych siłach, albo z pomocą terapii czy leków, ale to jest wykonalne. Poczytaj historie ludzi tu piszących (zwłaszcza Victora i Divina, którzy bardzo dokładnie opisali swoje zmagania z lękami). To powinno dodać Ci otuchy. No i musisz przełamywać to gówno bo jednak samym czytaniem wszystkiego nie załatwisz :) Twój lęk w Twoich rękach jak mawiał Mefistolękos.

Witam

: 7 lipca 2015, o 21:05
autor: Ciasteczko
Pewnie, że można, jak już napisali to inni. Generalnie we wszystkim można nabrać wprawy- w obcowaniu z innymi ludźmi też! Można się z tym oswoić, ja np. też miałam kiedyś z tym problem, miałam fazę, że ludzie się na mnie w kółko gapią, ba, że prawie wiedzą o czym myślę, że w duchu krytykują mnie jak np. pomylę wyjście z przejścia podziemnego i się cofnę. Myślę, że żeby skutecznie wyjść z tego trzeba popracować nad lękiem przed krytyką, brakiem akceptacji i trochę nad samooceną (żeby nie budować jej poprzez opinie innych, nie szukać u innych w kółko w każdej reakcji i geście potwierdzenia swojej wartości). Oczywiście wiąże się to czasem i pracą nad sobą, ale jest jak najbardziej możliwe. A potem interakcja z ludźmi cieszy i pozwala odkryć nowy fajny aspekt życia. :)

Witam

: 9 lipca 2015, o 11:41
autor: podróżna
bart26,zdadzam się,że trzeba się z tym lękiem mierzyć i że ludzie wrażliwi są na niego częściej narażeni.
Witaj Marianna,próbuję wychodzić z domu,ale kiedy to robię,czuję jakiś paraliż,nie mogę myśleć i zawsze dochodzę do wniosku,że
lepiej byłoby gdybym nie istniała.
Hej Jerry,dzięki za za zagrzewanie do walki:) Mefistolękos ?-nie słyszałam o NIM:)
widzę ciasteczko,że wiesz przez co przechodzę. Właśnie taki etap przechodzę od dawna i ciągle ze zwieszoną głową,bo nie mogę tego cholerstwa pokonać:(

Bardzo dziękuję Wam za przywitanie,już sam fakt,że można się z kimś swoimi odczuciami podzielić dodaje jakoś siły:)
Kiedyś tej siły znajdę więcej i napiszę Wam całą moją historię,ale teraz zamierzam poczytać i porobić notatki,bo życie w ciągłym lęku to dramat,który mnie codziennie zwala z nóg:( Trafiłam na to forum po odsłuchaniu audycji na kanale Victora i Divina właśnie:D

Pozdrawiam

Witam

: 9 lipca 2015, o 11:45
autor: zebulon
Witaj ... kazdy ma podobnie i jednoczesnie inaczej ....

Witam

: 10 lipca 2015, o 14:59
autor: podróżna
Witaj Zebulon:) najważniejsze, że po każdym pierwszym kroku podobno zaczyna się droga..
Właśnie jadę autobusem i cała się trzęsę.Rzuciłam na chwilę lękiem o ścianę,ale skurczybyk mnie dogonił.
Pozdrawiam

Witam

: 10 lipca 2015, o 15:05
autor: Jerry
Nie rzucaj nim tylko grzecznie przywitaj. Ty masz się z nim zaprzyjaźnić, pogodzić i on wtedy stanie się takim niegroźnym króliczkiem i sam ucieknie.

Witam

: 11 lipca 2015, o 12:53
autor: podróżna
Jerry,tak się nie da,ten niegroźny króliczek sprawia,że idąc ulicą patrzę wyłącznie w chodnik,nie rozglądam się i nie na boki,ponad to mam jakiś paraliż,że nie jestem w stanie swobodnie myśleć..NIE POTRAFIĘ tego ani zmienić,ani się z tym pogodzić:( Nic
nie działa..

Witam

: 12 lipca 2015, o 20:18
autor: Jerry
Znam ten paraliż :) Da się przez to przejść, serio. Co Ci złego może zrobić ten strach?

Witam

: 13 lipca 2015, o 23:55
autor: podróżna
Da się przez to przejść i wcale tego strachu nie mieć? Ja próbuję się pozytywnie nakręcać, ignorować lęk, ośmieszać go w myślach, a on jak był, tak jest z tą samą siłą.
Strach mnie ogranicza całkowicie. Robi ze mnie smutne zombie:( buuuuu

Witam

: 14 lipca 2015, o 09:19
autor: Divin
Witaj swrdecznie podróżna :)

Oczywiście że się da i ba... Nawet trzeba bo źycie w lękowych iluzjach to ograniczanie swojego pięknego, unikalnego życia które warto docenić i zrobić z nim to co się chce.

A co do Twojego pytania to nie da się przełamywać bez lęki, bo sama się zastanów, dlaczego nazywa się to "PRZEŁAMYWANIEM" ? Gdybyś komfrontując się z lękiem miała nie odczuwać go to z czym tu walczyć? A no właśnie, to naturalne że gdy człowiek chce zmienić jakikolwiek nawyk/zachowanie/podejście to następuje manifest tego nawyki/zachowania/podejścia. No bo hej, przecieź robisz coś co jest dla Twojego umysłu czymś innym tak? Chcesz robić coś czego dawniej nie robiłaś, emocjonalne nawyki potrafią być naprawdę silne. Szczególnie te lękowe. Gdyby tak nie było, gdyby to było takie proste to mnie osobiście nie chciałoby się robić ani artykułów ani nagrań bo i po co? To zbyt proste na wkładanie w to tyle czasu i pracy. Właśnie na tym opiera się lęk, dlatego tak trudno, bo podświadomość potrzebuje czasu na zmianę nawyku, ale by dać jej ten czas potrzebuje bodźca zmiany, by w ogóle ten proces zacząć. Czyli w Twoim wypadku, fobia społeczna, staraj się po prostu wychodzić bardziej do ludzi, zagadywać o czas, pocztę, cokolwiek, zwiększaj z nimi interakcje, a manifestację lęku przyjmij jako proces zmiany. Bo tym to właśnie jest, naturalna reakcja na zmianę podejścia, nowe działanie itp.

Idąc tą drogą zrozumiesz sedno tych słów: Gdy wciąż robisz to samo, to dostajesz to samo, więc jeśli chcesz mieć inn efekty to musisz też zmienić strategię/działanie. Wiec w tym wypadku, zamiast unikać, konfrontować się.

Powodzenia na szlaku :)

Witam

: 14 lipca 2015, o 09:40
autor: bart26
podróżna pisze:Da się przez to przejść i wcale tego strachu nie mieć? Ja próbuję się pozytywnie nakręcać, ignorować lęk, ośmieszać go w myślach, a on jak był, tak jest z tą samą siłą.
Strach mnie ogranicza całkowicie. Robi ze mnie smutne zombie:( buuuuu

Dodam jeszcze jedna wazna rzecz znajdujac to forum . Dowiadujesz sie co ci jest . Widzisz ze ludzie tu sa z takimi samymi problemami . Swiadomoscia dajesz bodziec do podswiadomosci ze kurde helołł. To tylko nerwica . Sam ten fakt juz jest pierwszym krokiem do odburzenia . Bo dowiedzialas sie co w trawie piszczy . Ale lęk nie jest takim chchlikiem ktory sie obrazi i pojdzie ( przynajmniej na poczatku ). On gdy ty zaczniesz mu sie sprzeciwiac ( wysmiewanie , akceptiwanie , ignorowanie i ogolnie cala ta polityka forumowa ). Bedzie cie smagal batem lęku mocniej i mocniej bedziesz miala jeszcze gorsze dni . Ale sprowadza sie to wszystko do jednego . Do przekroczenia granicy komfortu . Ta granica to twoje uspokajanie , robienie rzeczy ktore umysl ci kaze zrobic bo wtedy nie poczujesz leku , i tak bedzie ale na krotka chwike . Jednym slowem dajac w pysk lekowi ob bedzie oddawal i kwestia odburzenia tkwi w tym kto bedzie mial twardszy pysk . Oczywiscie lek jak by inaczej . Ale walac po tym pysku twoje policzki zaczna sie uodparniac na te ciosy i z czasem lek bedzie slabl . Az zniknie . To dluga droga . Czytaj wiele wiele na forum . Sluchaj divovicow . I nie uzalaj sie nad soba ze ty tak masz itd.

Zobaczysz sama czytaj sobie posty ludzi ktorzy wyszli z tego jest taka zakladka . Jak poszukasz .

Witam

: 15 lipca 2015, o 00:39
autor: podróżna
Hej Divin :) Ja również witam serdecznie.
Doskonale sobie zdaję sprawę,że przełamywanie lęku to proces żmudny.
Poniekąd w nim uczestniczę,ponieważ kiedy rano zamierzam wyjść po bułki do piekarni,lękam się do południa,ostatecznie o piętnastej je sobie przynoszę tak wydygana,że zamiast jeść mogę z nerwów zwymiotować na to późne śniadanie.
Przełamuje się niemal raz w tygodniu do takich heroicznych posunięć i czuję się jak sz..ta,bo nie zawsze tak było.
Owszem,może i byłam wstydliwa,ale generalnie sobie w życiu radziłam. Umiałam się przełamywać i iść do przodu,a nawet umiałam tym się cieszyć.
A teraz wyłażę po te symboliczne pieczywo drżąc jak liść na wietrze i utrzymuję,że to może jest progres. Nie umiem posunąć się ponad to.
Niedotleniona jestem i zamknięta w ciele.



Dzięki Bart26,
zgadzam się z tym,że kto ma miękkie serce musi mieć twardą... policzki
własnie takich słów było mi dzisiaj trzeba :}
Serdecznie pozdrawiam