Strona 1 z 1

Nie wiem co mi jest...

: 25 czerwca 2015, o 20:45
autor: jacob
Cześć wszystkim,
czytam te forum od jakiegoś czasu i postanowiłem się zarejestrować i napisać coś o sobie i swoich problemach. Mam 20 lat, i mase zaburzeń, między innymi fobie społeczna, derealizacje i do tego doszła jeszcze deprecha. Jednak najgorsza jak dla mnie jest jakaś niechęć do kontaktów międzyludzkich, wynikająca z obawy przed niezrozumieniem. Mam nadzieje że to forum pomoże mi choć trochę się ogarnąć, bo już nie wiem jak sobie z tym radzić. Może później napisze coś więcej, bo ciężko mi się uzewnętrzniać.
PS. mam nadzieje że odpowiedni dział wybrałem.

Nie wiem co mi jest...

: 25 czerwca 2015, o 21:26
autor: Fine
Witaj,
możesz tutaj swobodnie pisać, postaramy się pomóc ;)
Jakby co, to też się zmagam/zmagałem się z takimi trudnościami, więc może będę mógł coś doradzić.

Nie wiem co mi jest...

: 26 czerwca 2015, o 11:37
autor: evelina25
Cześć Jacob , może ja coś napisze o fobi społecznej bo sama zmagałam się z tym problemem , mi pomogło CBT terapia oraz robienie dziecięcych kroków w kontaktach międzyludzkich , pamiętam jak nie byłam w stanie zrobić zakupów w supermarkecie ,przez lęk rzucałam koszyk i uciekałam ale pewnego razu pomyślałam a zostane nie uciekne zobaczymy co się stanie i wiesz co ... nic sie nie stało normalnie dokończyłam zakupy a poźniej byłam z siebie dumna , przełam ten lęk... oswajaj go pomału to jest jedyne wyjście , co do lęku przed niezrozumieniem to zależy na jakich ludzi trafisz , możesz nie mieć zaburzeń a i tak niektórzy ludzie Cie nie zaakceptuja dlatego otaczaj się tylko tolerancyjnymi znajomymi

Nie wiem co mi jest...

: 26 czerwca 2015, o 18:50
autor: Jerry
Spoko Jacob. Czy można założyć, że kolejne objawy dochodzą dlatego, że ulegasz poprzednim? Masz np. fobie społeczną więc obawiasz się i nie wychodzisz do ludzi. Obawiasz się więc utrzymujesz się w napięciu, a w końcu łapiesz derealkę. Nie wychodzisz do ludzi więc w końcu łapiesz też deprechę. Może tak być? Bo to trochę przypomina schodzenie po schodach do mrocznej, brudnej piwnicy. Dobrze koleżanka Ci radzi - terapia poznawczo-behawioralna, albo przynajmniej książki na ten temat. Będąc w lęku popełniamy cały szereg pomyłek myślowych, np. wyobrażamy sobie, że ktoś o nas myśli coś złego, spodziewamy się katastrofy, źle myślimy o sobie, itd. Jeżeli z tych trzech przykładów coś odnalazłeś w swoim sposobie myślenia to masz nad czym popracować ;) Młody jesteś, dasz radę.

Nie wiem co mi jest...

: 30 czerwca 2015, o 02:55
autor: jacob
Kochani, dzięki wam za odzew i poświęcony czas.
Obiecałem że napiszę coś więcej o sobie, więc muszę się przełamać i to zrobić. Troszkę tego będzie.
Może od początku:
Z lękami społecznymi zmagałem się od kiedy tylko pamiętam, kiedy tylko poszedłem do szkoły podstawowej i zmuszony byłem przebywać wśród ludzi. Miałem oczywiście poczucie że nie pasuje do grupy, ale byłem przekonany że to normalne. Że to fobia społeczna dowiedziałem się dopiero w liceum, w II klasie kiedy mnie dokładnie zdiagnozowali. I w ten sposób zostałem skierowany na terapię behawioralną, więc wiem doskonale na czym ona polega :) . Tylko popełniłem ten błąd i za szybko ją przerwałem. Byłem przekonany że dam sobie rade samemu, bez terapeuty. Być może nie mogłem mu zaufać, nie wiem, wiązało się to pewnie z podświadomym lękiem przed otwarciem się na drugą osobę. W każdym bądź razie chciałem jak najszybciej zakończyć to leczenie, nie mogłem pogodzić się z tym że potrzebuje pomocy, chciałem zrobić po swojemu. Z perspektywy czasu widzę jak duży błąd, tak szybko ją przerywając ( po 1,5 roku), czego teraz trochę żałuje.
Bez większych problemów skończyłem szkołę, zdałem maturę. Potem studia, w innym mieście. Chciałem być normalny , towarzyski, mieć znajomych, dziewczynę, ale ciągłe myślenie o fobii tylko nakręcało lęk. Po jakiś 2 tygodniach od rozpoczęcia studenckiego życia dopadła mnie ta nieszczęsna derealka. Po prostu lęki, nierozwiązane problemy, stresy związane z wchodzeniem w dorosłość mnie przerosły. No i zaczęła się ze mną masakra.
Przez to byłem tak wystraszony, tak przelękniony, że byłem przekonany że wariuję, że nabawiłem się jakiejś schizofrenii. Przestałem odczuwać emocje, ciągle zastanawiałem się co mi jest. Oczywiście jeszcze bardziej odizolowałem się od ludzi, nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Bałem się gdziekolwiek prosić o pomoc, nie wiedziałem z kim o tym porozmawiać. Ciągły stan derealizacji / depersonalizacji doprowadził mnie do kompletnego zaniku zainteresowaniem światem zewnętrznym. Przez to zawaliłem studia na pierwszym semestrze, gdyż nauka była ostatnią rzeczą o której myślałem. Z lęku opuszczałem zajęcia, nie potrafiłem oczywiście nic załatwić. No a depresja to tylko dodatek do tego wszystkiego, wynikający z samotności. Nie miałem już nawet siły wstawać z łóżka, a co dopiero mówić o pracy nad sobą i pokonywaniu ograniczeń społecznych.
Jerry pisze:Czy można założyć, że kolejne objawy dochodzą dlatego, że ulegasz poprzednim? Masz np. fobie społeczną więc obawiasz się i nie wychodzisz do ludzi. Obawiasz się więc utrzymujesz się w napięciu, a w końcu łapiesz derealkę. Nie wychodzisz do ludzi więc w końcu łapiesz też deprechę. Może tak być? Bo to trochę przypomina schodzenie po schodach do mrocznej, brudnej piwnicy.
Dobrze kminisz, to było dokładnie tak jak piszesz. Najpierw fobia, później derealizacja/depersonalizacja, a potem jeszcze do tego wszystkiego doszła depresja. Taka wręcz reakcja łańcuchowa, im dłużej trwa, tym większe spustoszenie sieje i trudniej ją zatrzymać. Tylko teraz powstaje pytanie jak ją przerwać? I odwrócić jej skutki? Bo wszystko zaczęło się od tego cholernego lęku, i jego ciągłego nakręcania.
Aha i jeszcze kwestia tzw. myśli egzystencjonalnych obecnych przy dd. To jest najgorsze. Szczególnie jeśli wcześniej człowiek interesował się takimi sprawami jak psychologia, duchowość, religia czy choćby fizyka. Przy mojej analitycznej i filozoficznej naturze, takie rozkminy doprowadziły mnie do myśli samobójczych. Nie mówiąc o tym że myśli w stylu: Jak to jest że ja myślę? Czy ja to ja? Czym jest dusza człowieka? są stratą czasu, to jeszcze powodują ogromny niepokój. I tutaj terapie poznawczo – behawioralną chyba by nie pomogła. Bo po prostu nie panuje się już nad myślami.
Obecnie nie jest tragicznie, chociaż trochę lipnie. Mam zajęcie, udało mi się znaleźć jakąś prace. Ale relacje międzyludzkie są na tragicznym poziomie, nie mi się w ogóle rozmawiać z ludźmi. Gdyby nie najbliższa rodzina, nie miałbym do kogo otworzyć ust. Boję się że będzie z tym coraz gorzej, jeśli teraz nic z tym nie zrobię. Niby mam jakieś tam plany na przyszłość, ale ogólnie przeraża mnie co będzie dalej. Jak na razie jadę na lekach antydepresyjnych, chociaż nie wiem czy to coś daje, czy sprawia że jeszcze bardziej czuje się jak warzywo bez emocji. Nie mam z kim na ten temat za bardzo pogadać, samotność mi jednak nie służy, dlatego muszę wyżalić się na forum, mam nadzieję że znajdę zrozumienie. Jeśli ktoś by to przeczytał, byłbym ogromnie wdzięczny :D . Jeśli macie jakieś pytania, to śmiało, bo jak na razie trzeba mnie trochę ciągnąć za język. To tyle o mnie jak na razie.

Nie wiem co mi jest...

: 30 czerwca 2015, o 18:07
autor: Jerry
W sumie to dziwne, że biorąc antydepresanty utrzymuje się u Ciebie tyle objawów. Dobrze byłoby pogadać z lekarzem bo być może trzeba zmienić leki (najdalej po kilku tygodniach, powiedzmy 3 miesiącach, powinieneś odczuwać pozytywne efekty ich działania). Tak czy siak - terapia beh poz nie jest złym pomysłem bo uczy radzenia sobie z tymi myślami. Nadając im wartość nie pomagasz sobie :) Czemu masz taki problem z kontaktami międzyludzkimi? Jeżeli jesteś w stanie rozmawiać z bliskimi to co powstrzymuje Cię od rozmów z innymi ludźmi?

Nie wiem co mi jest...

: 30 czerwca 2015, o 18:25
autor: Grześ
A z mojego doświadczenia powiem że WCALE MNIE NIE DZIWI FAKT że OBJAWY przy LEKACH NIE ZNIKAJĄ!!! Leki pomogły mi ustabilizować huśtawkę emocjonalną , moje płakanie bez przyczyny czy obniżony nastrój. Dopiero terapia i to forum (odpowiednie podejście do nerwicy , nastawienie normalnościowe, akceptacja , ignorowanie ) pomogły mi w zmiejszeniu objawów. Jednym leki pomagają bardziej innym mniej. Ja jestem przykładem człowieka któremu leki mało pomogły, a testowałem ich trochę.

Głowa do góry !

Nie wiem co mi jest...

: 30 czerwca 2015, o 22:09
autor: Jerry
Zgadza się (chociaż mi np. pomogły aż za bardzo=), ale może też być tak, że chłopaczyna łyka źle dobrany lek, np. SSRI, a być może lepszy będzie SNRI :) ale najlepsza jest praca nad sobą, forum i psychoterapia :)

Nie wiem co mi jest...

: 19 lipca 2015, o 17:01
autor: jacob
Jerry pisze:Czemu masz taki problem z kontaktami międzyludzkimi? Jeżeli jesteś w stanie rozmawiać z bliskimi to co powstrzymuje Cię od rozmów z innymi ludźmi?
Dobre pytanie,
sam się nad tym zastanawiam i dochodzę do wniosku, że to po prostu brak umiejętności społecznych, spowodowany unikaniem kontaktów. Chwilami myślę że już zapomniałem jak się rozmawia z ludźmi. A i jeszcze dochodzi brak tematów do rozmowy, bo straciłem zainteresowanie czymkolwiek przez te swoje zaburzenia. Wszystko przez to że pozwoliłem aby lęk mną zawładnął.

A co do leków, to od kwietnia łykam Asentre, więc lek z grupy SRRI, chociaż nic mi to nie mówi.

Nie wiem co mi jest...

: 19 lipca 2015, o 21:22
autor: Liv
jacob pisze: Chwilami myślę że już zapomniałem jak się rozmawia z ludźmi.
Przygotuj sobie zestaw pytań startowych:
Co słychać? Co u Ciebie? Masz już plany na wakacje?
A potem po prostu zadawaj pytania pogłębiające temat albo mów o swoim podobnym doświadczeniu :si