Bo wierzę, że ktoś mnie w końcu wysłucha.
: 23 maja 2015, o 12:50
Witajcie znerwicowani,
na forum jestem nowa, postanowiłam bowiem w końcu się z kimś podzielić swoimi problemami, z kimś kto mnie wysłucha, nie uzna za paranoiczkę i nie będzie lekceważył czegoś, co utrudnia mi życie. Mam 23 lata, moje problemy z nerwicą zaczęły się 2 lata temu, kiedy to przecholowałam na imprezie, później szybkie bicie serca, atak paniki, karetka, relanium pomogło oczywiście na ten moment. Następnie kołatania serca, uderzenia gorąca, przelewanie się czegoś za mostkiem - uważałam, że umieram. Wizyty u lekarza, kardiolodzy, ekg, echo serca i inne - wyniki oczywiście ok - diagnoza - to z nerwów, musi się pani trochę uspokoić i przestać stresować. Od tamtej pory odstawiłam wszelkie używki, nawet kawy nie pijam, bądź rzadko. Niestety tamto wydarzenie bardzo odcisnęło się na mojej psychice, codziennie wstawałam z myślą o kołataniu, o tym, czy nic mi się nie stanie, bałam się zasypiać sama... od jakiegoś roku dolegliwości ze strony serca zamieniły się miejscami, choć nie zupełnie ustąpiły z zawrotami głowy. Schemat oczywiście podobny... nauka do egzaminów, mniej snu, zakręciło mi się pewnego dnia trochę w głowie ( nie zemdlałam ani wtedy ani nigdy ) i od tej pory to stało się moim utrapieniem. A co jeśli zemdleję, jeśli znów zakręci mi się w głowie... to straszne od tego czasu zawroty mam prawie codziennie, medycznego wytłumaczenia oczywiście nie ma... kilka dni temu, kiedy totalnie o tym nie myślałam, pogoda była piękna, spacerowałam z moim chłopakiem, spędziliśmy wspaniały dzień, wracając do domu zdałam sobie sprawę, że nie kręci mi się w głowie. Łzy napłynęły mi do oczu, to było wspaniałe uczucie... przypomniało mi się jak wyglądało moje życie przed nerwicą... niestety trwało to tylko chwilę... myśli ciągle wracają wraz z zawrotami... nie ma już we mnie tej energii, którą miałam kiedyś... mam 23 lata a czuję się jak emerytka, wszystkiego się boję, to co kiedyś sprawiało mi radość teraz wzbudza strach... tak boję się o swoje zdrowie i życie, że aż mnie to przerasta... rodzina twierdzi, że przesadzam - bo przesadzam, dla każdego normalnego człowieka, który nie wie co to borykanie się z nerwicą to jest przesada... ale jak sobie radzić kiedy nie ma wsparcia od najbliższych....
Pozdrawiam wszystkich walczących
na forum jestem nowa, postanowiłam bowiem w końcu się z kimś podzielić swoimi problemami, z kimś kto mnie wysłucha, nie uzna za paranoiczkę i nie będzie lekceważył czegoś, co utrudnia mi życie. Mam 23 lata, moje problemy z nerwicą zaczęły się 2 lata temu, kiedy to przecholowałam na imprezie, później szybkie bicie serca, atak paniki, karetka, relanium pomogło oczywiście na ten moment. Następnie kołatania serca, uderzenia gorąca, przelewanie się czegoś za mostkiem - uważałam, że umieram. Wizyty u lekarza, kardiolodzy, ekg, echo serca i inne - wyniki oczywiście ok - diagnoza - to z nerwów, musi się pani trochę uspokoić i przestać stresować. Od tamtej pory odstawiłam wszelkie używki, nawet kawy nie pijam, bądź rzadko. Niestety tamto wydarzenie bardzo odcisnęło się na mojej psychice, codziennie wstawałam z myślą o kołataniu, o tym, czy nic mi się nie stanie, bałam się zasypiać sama... od jakiegoś roku dolegliwości ze strony serca zamieniły się miejscami, choć nie zupełnie ustąpiły z zawrotami głowy. Schemat oczywiście podobny... nauka do egzaminów, mniej snu, zakręciło mi się pewnego dnia trochę w głowie ( nie zemdlałam ani wtedy ani nigdy ) i od tej pory to stało się moim utrapieniem. A co jeśli zemdleję, jeśli znów zakręci mi się w głowie... to straszne od tego czasu zawroty mam prawie codziennie, medycznego wytłumaczenia oczywiście nie ma... kilka dni temu, kiedy totalnie o tym nie myślałam, pogoda była piękna, spacerowałam z moim chłopakiem, spędziliśmy wspaniały dzień, wracając do domu zdałam sobie sprawę, że nie kręci mi się w głowie. Łzy napłynęły mi do oczu, to było wspaniałe uczucie... przypomniało mi się jak wyglądało moje życie przed nerwicą... niestety trwało to tylko chwilę... myśli ciągle wracają wraz z zawrotami... nie ma już we mnie tej energii, którą miałam kiedyś... mam 23 lata a czuję się jak emerytka, wszystkiego się boję, to co kiedyś sprawiało mi radość teraz wzbudza strach... tak boję się o swoje zdrowie i życie, że aż mnie to przerasta... rodzina twierdzi, że przesadzam - bo przesadzam, dla każdego normalnego człowieka, który nie wie co to borykanie się z nerwicą to jest przesada... ale jak sobie radzić kiedy nie ma wsparcia od najbliższych....
Pozdrawiam wszystkich walczących
