Witam, chciałbym się komuś wygadać.
: 2 maja 2015, o 23:18
Witam,
Tak jak w tytule od jakiegoś czasu mam wielką potrzebę wygadania się komuś. Nie znajomym, nie rodzinie, komuś obcemu (wstydzę się tego wszystkiego) bo chociaż po mnie widać, że mam problemu nie chce by ludzie widzieli jak wielki syf wkradł się do mojego życia.
Nazywam się Wojtek i jestem studentem. Jeżeli miałbym się jakoś scharakteryzować to musiałbym napisać, że jestem naiwnym marzycielem który nie radzi sobie z rzeczywistością. Na początku studiowałem informatykę przez jakiś rok. Na III semestrze zorientowałem się, że ten kierunek jest dla mnie czymś zupełnie obcym i po dość długich przemyśleniach podjąłem decyzje o zmianie na budownictwo. Decyzji tej nie żałuje, ponieważ kierunek sam w sobie jest ciekawy i mimo to że uczą mnie idioci a studia w tym kraju wymagają niesamowitej cierpliwości, (której niestety u mnie brak) mam nadzieje go ukończyć i pracować w zawodzie. Niestety tak się złożyło, że mimo iż byłem jednym z najlepszych studentów na roku z powodu moich załamań nie zaliczyłem kilku kursów i powtarzam rok. W czasie sesji poprawkowej dowiedziałem się, że moja była wyszła za mąż. Sam się sobie dziwiłem, ale strasznie mnie zdołowała ta wiadomość, chyba skrycie myślałem, że może kiedyś uda mi się z nią dogadać i nagle zupełnie z zaskoczenia taka możliwość została zablokowana. Nie umiałem się ogarnąć przez naprawdę długi czas, straciłem przez to sesje poprawkową, zawaliłem egzaminy no ale jakoś się z tym uporałem. Pewnie byłoby mi dużo trudniej gdyby nie pewna dziewczyna. Poznałem ją w momencie gdy, rozstawała się ze swoim chłopakiem. Jakoś jej problemy pomogły mi pogodzić się z moją sytuacją i zapomnieć o tym wszystkim. Studiowałem sobie dalej, ale musiałem się pilnować by zaliczyć wszystko na kolejnym semestrze i tak też robiłem. No ale wracając do tej dziewczyny. Przez długi czas byliśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, rozmawialiśmy praktycznie cały czas. Nie jestem w stanie zliczyć rozmów trwających po 4h i więcej. Odprowadzałem ją do pracy i do domu, no nie było godziny byśmy nie wymienili choć 3 zdań. W pewnym momencie czuć było że zaczyna nas łączyć coś więcej niż tylko przyjaźń, ona była zazdrosna gdy wspominałem o jakiejś dziewczynie/znajomej, ja również czułem się jakoś nieswojo gdy wychodziła na piwo z kolegami. No ale jako, że dopiero co zerwała z chłopakiem uznaliśmy, że będzie fair jeżeli dam jej czas by sobie wszystko uporządkowała. Przez ten czas kontynuowaliśmy znajomość na tym samych zasadach (rozmowy, spotkania), moim zdaniem nieoficjalnie byliśmy parą. Nie przesądzę jeżeli powiem, że był to najlepszy okres mojego krótkiego życia. Mimo, że od lat miałem problemy ze spaniem ( nie wysypiam się od ładnych kilku lat, często nie sypiam w nocy, byłem w szpitalu na badaniach, gdzie stwierdzili że się stresuje) nagle przestało mi to przeszkadzać i często zarywałem noce by się uczyć i robić projekty by w ciągu dnia być dla niej dostępny. Byłem w pełni zaangażowany, ona również, o wszystkim sobie mówiliśmy. No ale okazał się nagle po 5 miesiącach, że inni faceci są zabawniejsi, ciekawsi i chyba przede wszystkim bogatsi bo praktycznie z dnia na dzień stwierdziła, że jest mnie za dużo. Zaczeła odpisywać mi po kilku godzinach, (znajomi w tym czasie z nią rozmawiali normalnie) , przestała dzwonić i się odzywać a gdy przez 2 dni dałem jej faktycznie spokój i nie pisałem, miała pretensje, że coś jest nie tak. Nie mogę sobie chyba zarzucić, że ją nękałem. Zawsze starałem się by czuła się przy mnie swobodnie i gdy dostawałem najmniejszy sygnał że być może przesadzam umiałem się dostosować. W pewnym momencie stwierdziła nagle, że nie interesuje się już moimi problemami, tłumacząc się nadmiarem swoich własnych. Przez całą tą naszą znajomość wydawało mi się że byłem właśnie tą osobą której może się zwierzyć ze swoich problemów. Zawsze byłem dla niej dostępny. Z dnia na dzień stałem się dla niej jakimś obcym frajerem. Kontakt praktycznie został zerwany między nami. Próbowałem kilka razy o tym porozmawiać to mnie zbywała pierdołami, często kłamała na temat tego co robi. Postanowiłem jej powiedzieć co o tym wszystkim sądzę, na spokojnie, to po 2-3 dniach się odezwała z informacją, że nie składała mi żadnych obietnic co jest dla mnie oczywistym kłamstwem. Tak nagle zerwaliśmy znajomość i od 3 tygodni nie potrafię się z tym pogodzić. Pije praktycznie codziennie, zaniedbuje się, nie potrafię wstać z łóżka czy doszukać się choć 1 drobnego pozytywu. Wiem, że to strasznie chaotyczny opis i wiem, że powinienem jakoś ruszyć do przodu ale nie potrafię, utknąłem w pewnym punkcie i nie jestem w stanie ruszyć dalej. W między czasie, okazało się że polityka uczelni nie pozwala mi podejść do 3 terminu egzaminu i mimo starań całej grupy i interwencji u prodziekan jestem rok w plecy na uczelni. Podejrzewam, że dla osoby neutralnej brzmi to jak jakiś lament nastolatki i wybaczcie mi za to ale mam powoli dość i czułem że muszę komuś się wygadać.
Tak jak w tytule od jakiegoś czasu mam wielką potrzebę wygadania się komuś. Nie znajomym, nie rodzinie, komuś obcemu (wstydzę się tego wszystkiego) bo chociaż po mnie widać, że mam problemu nie chce by ludzie widzieli jak wielki syf wkradł się do mojego życia.
Nazywam się Wojtek i jestem studentem. Jeżeli miałbym się jakoś scharakteryzować to musiałbym napisać, że jestem naiwnym marzycielem który nie radzi sobie z rzeczywistością. Na początku studiowałem informatykę przez jakiś rok. Na III semestrze zorientowałem się, że ten kierunek jest dla mnie czymś zupełnie obcym i po dość długich przemyśleniach podjąłem decyzje o zmianie na budownictwo. Decyzji tej nie żałuje, ponieważ kierunek sam w sobie jest ciekawy i mimo to że uczą mnie idioci a studia w tym kraju wymagają niesamowitej cierpliwości, (której niestety u mnie brak) mam nadzieje go ukończyć i pracować w zawodzie. Niestety tak się złożyło, że mimo iż byłem jednym z najlepszych studentów na roku z powodu moich załamań nie zaliczyłem kilku kursów i powtarzam rok. W czasie sesji poprawkowej dowiedziałem się, że moja była wyszła za mąż. Sam się sobie dziwiłem, ale strasznie mnie zdołowała ta wiadomość, chyba skrycie myślałem, że może kiedyś uda mi się z nią dogadać i nagle zupełnie z zaskoczenia taka możliwość została zablokowana. Nie umiałem się ogarnąć przez naprawdę długi czas, straciłem przez to sesje poprawkową, zawaliłem egzaminy no ale jakoś się z tym uporałem. Pewnie byłoby mi dużo trudniej gdyby nie pewna dziewczyna. Poznałem ją w momencie gdy, rozstawała się ze swoim chłopakiem. Jakoś jej problemy pomogły mi pogodzić się z moją sytuacją i zapomnieć o tym wszystkim. Studiowałem sobie dalej, ale musiałem się pilnować by zaliczyć wszystko na kolejnym semestrze i tak też robiłem. No ale wracając do tej dziewczyny. Przez długi czas byliśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, rozmawialiśmy praktycznie cały czas. Nie jestem w stanie zliczyć rozmów trwających po 4h i więcej. Odprowadzałem ją do pracy i do domu, no nie było godziny byśmy nie wymienili choć 3 zdań. W pewnym momencie czuć było że zaczyna nas łączyć coś więcej niż tylko przyjaźń, ona była zazdrosna gdy wspominałem o jakiejś dziewczynie/znajomej, ja również czułem się jakoś nieswojo gdy wychodziła na piwo z kolegami. No ale jako, że dopiero co zerwała z chłopakiem uznaliśmy, że będzie fair jeżeli dam jej czas by sobie wszystko uporządkowała. Przez ten czas kontynuowaliśmy znajomość na tym samych zasadach (rozmowy, spotkania), moim zdaniem nieoficjalnie byliśmy parą. Nie przesądzę jeżeli powiem, że był to najlepszy okres mojego krótkiego życia. Mimo, że od lat miałem problemy ze spaniem ( nie wysypiam się od ładnych kilku lat, często nie sypiam w nocy, byłem w szpitalu na badaniach, gdzie stwierdzili że się stresuje) nagle przestało mi to przeszkadzać i często zarywałem noce by się uczyć i robić projekty by w ciągu dnia być dla niej dostępny. Byłem w pełni zaangażowany, ona również, o wszystkim sobie mówiliśmy. No ale okazał się nagle po 5 miesiącach, że inni faceci są zabawniejsi, ciekawsi i chyba przede wszystkim bogatsi bo praktycznie z dnia na dzień stwierdziła, że jest mnie za dużo. Zaczeła odpisywać mi po kilku godzinach, (znajomi w tym czasie z nią rozmawiali normalnie) , przestała dzwonić i się odzywać a gdy przez 2 dni dałem jej faktycznie spokój i nie pisałem, miała pretensje, że coś jest nie tak. Nie mogę sobie chyba zarzucić, że ją nękałem. Zawsze starałem się by czuła się przy mnie swobodnie i gdy dostawałem najmniejszy sygnał że być może przesadzam umiałem się dostosować. W pewnym momencie stwierdziła nagle, że nie interesuje się już moimi problemami, tłumacząc się nadmiarem swoich własnych. Przez całą tą naszą znajomość wydawało mi się że byłem właśnie tą osobą której może się zwierzyć ze swoich problemów. Zawsze byłem dla niej dostępny. Z dnia na dzień stałem się dla niej jakimś obcym frajerem. Kontakt praktycznie został zerwany między nami. Próbowałem kilka razy o tym porozmawiać to mnie zbywała pierdołami, często kłamała na temat tego co robi. Postanowiłem jej powiedzieć co o tym wszystkim sądzę, na spokojnie, to po 2-3 dniach się odezwała z informacją, że nie składała mi żadnych obietnic co jest dla mnie oczywistym kłamstwem. Tak nagle zerwaliśmy znajomość i od 3 tygodni nie potrafię się z tym pogodzić. Pije praktycznie codziennie, zaniedbuje się, nie potrafię wstać z łóżka czy doszukać się choć 1 drobnego pozytywu. Wiem, że to strasznie chaotyczny opis i wiem, że powinienem jakoś ruszyć do przodu ale nie potrafię, utknąłem w pewnym punkcie i nie jestem w stanie ruszyć dalej. W między czasie, okazało się że polityka uczelni nie pozwala mi podejść do 3 terminu egzaminu i mimo starań całej grupy i interwencji u prodziekan jestem rok w plecy na uczelni. Podejrzewam, że dla osoby neutralnej brzmi to jak jakiś lament nastolatki i wybaczcie mi za to ale mam powoli dość i czułem że muszę komuś się wygadać.