Siemka
: 23 stycznia 2015, o 14:10
Z nerwicą lękową zmagam się od nastu lat. Pierwsze ataki paniki miałam jako nastolatka - wtedy nikt tego nie klasyfikował jako nerwicy. Potem przeszło i był spokój. Dzieci, dom, rodzina, praca - nerwica zaczynała wychodzić, ale ponieważ jakoś trzeba było funkcjonować, więc tłumiłam ją lekami uspokajającymi. Do tego stopnia, że gdy uderzyła we mnie silnie i wylądowałam w szpitalu, najpierw trzeba było odtruć organizm od prochów uspokajających. Od tego czasu przyjęłam do wiadomości, że trzeba coś ze sobą zrobić. I zrobiłam. Farmakologia, terapie - podziałało. Przez jakiś czas był spokój. Wszystko układało się fajnie - praca, dzieciaki. I nagle nawrót. Wyłączenie z życia na kilka miesięcy. Praca nad sobą. Już bez farmakologii. Problem i tak siedzi w głowie i trzeba go rozwiązać, przepracować, a leki tylko tłumią objawy. Po tych kilku miesiącach poprawa. Super! Odzyskane życie, plany, marzenia. I kolejny nawrót... No bo chyba za fajnie było... Znowu powtórka z rozrywki, praca, próba wyjścia z tego. Sukces! Udało się. Niestety nie na długo. Bo czymże byłoby życie, gdyby nerwica znowu o sobie nie przypomniała. No i znowu siedzę w domu. A strefa bezpieczeństwa poza domem niebezpiecznie się kurczy. Część planów i marzeń znowu poszła się kochać, bo wymagały wyjścia samemu z domu. A aktualnie jest to problem nie do przeskoczenia, który muszę ogarnąć.
Szczerze mówiąc uszami mi już wychodzą te nawroty. Wzloty i upadki. Do tego reakcje ludzi, do których nie dociera, że to nie moja fanaberia i kaprys i najlepiej to powinnam nikomu o tym nie mówić, bo to wstyd być psychicznym. Tia... najlepiej to zakopać się w piwnicy i w ogóle nie wyłazić na powierzchnię. Głazem niech przywalą to wejście.
Trafiłam na Wasze forum szukając materiałów na swojego świeżo założonego bloga. (tak samo jak nawroty, wyłazi mi już uszami tłumienie tego w sobie, udawanie, że wszystko jest w porządku, obawa, że znajomi, potencjalni pracodawcy nie zaakceptują mojej choroby. No bo jaka to niby choroba. Banie się? Lenistwo i tyle. Blog ma być formą terapii, przełamania wstydu, lęku przed odrzuceniem) W desperacji, po tym jak miałam dzisiaj dotrzeć do lekarza i nie dotarłam, bo moja "ukochana" nerwica postanowiła dać mi popalić, zaraz po wyjściu z domu. Kolejny raz zresztą na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy.
Tak więc trzeba zakasać rękawy i wziąć się do roboty, pozbyć tego paskudztwa.
Wsparcie mile widziane.
Szczerze mówiąc uszami mi już wychodzą te nawroty. Wzloty i upadki. Do tego reakcje ludzi, do których nie dociera, że to nie moja fanaberia i kaprys i najlepiej to powinnam nikomu o tym nie mówić, bo to wstyd być psychicznym. Tia... najlepiej to zakopać się w piwnicy i w ogóle nie wyłazić na powierzchnię. Głazem niech przywalą to wejście.
Trafiłam na Wasze forum szukając materiałów na swojego świeżo założonego bloga. (tak samo jak nawroty, wyłazi mi już uszami tłumienie tego w sobie, udawanie, że wszystko jest w porządku, obawa, że znajomi, potencjalni pracodawcy nie zaakceptują mojej choroby. No bo jaka to niby choroba. Banie się? Lenistwo i tyle. Blog ma być formą terapii, przełamania wstydu, lęku przed odrzuceniem) W desperacji, po tym jak miałam dzisiaj dotrzeć do lekarza i nie dotarłam, bo moja "ukochana" nerwica postanowiła dać mi popalić, zaraz po wyjściu z domu. Kolejny raz zresztą na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy.
Tak więc trzeba zakasać rękawy i wziąć się do roboty, pozbyć tego paskudztwa.
Wsparcie mile widziane.