Witam serdecznie.
: 1 listopada 2014, o 13:47
Witam, moje imię Michał, mam 17 lat, pochodzę z Rybnika (woj. śląskie). Nie wiem czy mogę w poście powitalnym opisać od razu swój problem i dlaczego zdecydowałem się zarejestrować na tym zacnym forum, no ale zaryzykuję.
Otóż mój problem jest dość specyficzny. Jakoś od czerwca tego roku cierpię na derealizację, po paru miesiącach udręki udało mi się to samemu zanalizować na podstawie objawów. Świat jest tak jakby obcy, wszystko jest bez wyrazu,
stany derealizacji są różne, raz bardziej nasilone raz mniej, ale ciągle trwają. Nie ma tak, że ustępują chociażby na sekundę. Są 24h na dobę w mniejszym lub większym stopniu. Najgorsze jest to, że nie wiem co je spowodowało. Tym bardziej że to miało miejsce w okresie wakacyjnym...Byłem u Pani psycholog i miałem dostać skierowanie do psychiatry, ale zrezygnowałem, po czym zreflektowałem się i mam mieć wizytę w grudniu. Stosuję się do wielu zaleceń, ogólnie staram się o tym nie myśleć i to akceptować, ale nie potrafię zrozumieć dlaczego ten stan trwa, skoro nie mam w sobie żadnego lęku i to mnie martwi. Powiem szczerze, że czasem zaczynam tracić nadzieję, czy kiedykolwiek z tego paskudnego stanu się wyleczę, bo to jest paskudny stan, nie czarujmy się. Niby jesteś zobojętniały, ale ta obojętność przytłacza, nie niesie ze sobą żadnych pozytywów, trudno jest cieszyć się życiem. Nie wiem czy macie Państwo dla mnie jakąś radę, mimo to postanowiłem się tu zarejestrować i od czasu do czasu dzielić się z Wami moimi problemami. Pozdrawiam wszystkich serdecznie, a tym którzy nadal mają tak samo jak ja, do czynienia z tym stanem i walczą, życzę rychłego powrotu do zdrowia.
Otóż mój problem jest dość specyficzny. Jakoś od czerwca tego roku cierpię na derealizację, po paru miesiącach udręki udało mi się to samemu zanalizować na podstawie objawów. Świat jest tak jakby obcy, wszystko jest bez wyrazu,
stany derealizacji są różne, raz bardziej nasilone raz mniej, ale ciągle trwają. Nie ma tak, że ustępują chociażby na sekundę. Są 24h na dobę w mniejszym lub większym stopniu. Najgorsze jest to, że nie wiem co je spowodowało. Tym bardziej że to miało miejsce w okresie wakacyjnym...Byłem u Pani psycholog i miałem dostać skierowanie do psychiatry, ale zrezygnowałem, po czym zreflektowałem się i mam mieć wizytę w grudniu. Stosuję się do wielu zaleceń, ogólnie staram się o tym nie myśleć i to akceptować, ale nie potrafię zrozumieć dlaczego ten stan trwa, skoro nie mam w sobie żadnego lęku i to mnie martwi. Powiem szczerze, że czasem zaczynam tracić nadzieję, czy kiedykolwiek z tego paskudnego stanu się wyleczę, bo to jest paskudny stan, nie czarujmy się. Niby jesteś zobojętniały, ale ta obojętność przytłacza, nie niesie ze sobą żadnych pozytywów, trudno jest cieszyć się życiem. Nie wiem czy macie Państwo dla mnie jakąś radę, mimo to postanowiłem się tu zarejestrować i od czasu do czasu dzielić się z Wami moimi problemami. Pozdrawiam wszystkich serdecznie, a tym którzy nadal mają tak samo jak ja, do czynienia z tym stanem i walczą, życzę rychłego powrotu do zdrowia.