Witam
: 28 października 2014, o 10:29
To mój pierwszy post tutaj więc stwierdziłam, że wypada się przedstawić... Mam na imię Monika mam 28 lat cudownego męża i wspaniałe dzieci(synek 8 lat i córeczka 8 miesięcy) wszystko byłoby idealnie gdyby nie to, że od 5 miesięcy męczę się z "nerwicą" jak to określiła psychiatra zaburzenia lękowe uogólnione. Nie będę opisywała swoich somatycznych objawów bo jest ich całe mnóstwo. Oczywiście wszystko zaczęło się od nagłego ataku przy którym myślałam, że umieram. Później byłam u lekarza rodzinnego wyniki badania krwi w normie. Więc poszłam do ginekologa bo myślałam, że to zespół napięcia przedmiesiączkowego(moje objawy były nie do zniesienia właśnie w tych okresach) i dostałam tabletki hormonalne po których jeszcze gorzej się czułam więc przestałam je brać i poszłam na swoją pierwszą wizytę u psychiatry.Usłyszałam, że mam nerwicę z depresją (w tą depresję jakoś ciężko mi uwierzyć ponieważ kiedy nerwica mi nie dokucza potrafię normalnie cieszyć się życiem jestem pełna energii...)dostałam tabletki Lafactin oraz propranolol doraźnie podczas ataków. Tych pierwszych jeszcze nie zaczęłam brać boję się poza tym mam nadzieję, że dam rade sama sobie wszystko poukładać, że uda mi się to pokonać. Z atakami miałam naprawdę długi spokój niestety przedwczoraj znowu się przytrafił ale nie panikowałam wzięłam propranolol położyłam się i czekałam aż przejdzie i tak się stało. Zastanawiam się w którym momencie mojej walki z nerwicą jestem czy dam sobie sama z tym radę. Czytając niektóre historie jestem przerażona, że ludzie męczą się z tym latami... Ja mam dni lepsze i gorsze ogólnie moje objawy somatyczne prawie zniknęły albo pojawiają się inne ale już mnie to tak nie przeraża staram się je lekceważyć. Teraz zamiast wyższego pulsu 80-90 mam ok 60. Czasami myślę sobie, że może jak przejdę przez wszystkie objawy i będę dalej je lekceważyła nie dam im się pokonać może to się w końcu skończy jak myślicie? Czy może nie czekać na cud i udać się do psychologa/ psychiatry?