Cześć wszystkim
: 13 sierpnia 2014, o 15:54
Witam wszystkich.
Dłuuugo się zbierałam, żeby coś napisać. Studiowałam forum i wszystkie wątki myśląc, że jeśli będę się stosować do rad i wskazówek, to uda mi się skutecznie podjąć walkę. Przeliczyłam się i jak widać jednak tu jestem. Potrzebuję indywidualnych rad, napisanych przez kogoś znającego się 'na rzeczy' dla mnie. Po prostu ktoś musi mi przemówić do rozsądku, dlatego też zgłaszam się tu do was po pomoc. Moim problemem jest nerwica lękowa z objawami depersonalizacji. Udało mi się przezwyciężyć derealizację, która też męczyła mnie niemiłosiernie, ale mam ją z głowy. Pozostała silna depersonalizacja. Wszystko zaczęło się we wrześniu 2013 roku. Otóż poszłam sama do szkoły ponadgimnazjalnej w obcym mieście, bez mojego chłopaka, z którym byłam w klasie i bez przyjaciół, którzy poszli do szkół do innych miast. Wrzesień-Grudzień to był chyba najgorszy okres w moim życiu. Byłam wystraszona, samotna, zamknięta w sobie i potrzebująca kogoś wspierającego mnie obok. Na samą myśl o tych miesiącach przechodzą mnie ciarki. Na przełomie grudnia i stycznia wszystko się jakoś poukładało, znalazłam nowych znajomych i otworzyłam się na ludzi. Widziałam wtedy drobne zmiany w postrzeganiu świata, ale nie zwracałam na to uwagi i żyłam swoim życiem. Punkt zwrotny, kulminacyjny, czy jak go tam nazwiecie nastąpił, kiedy zapaliłam trawkę i przesadziłam. To było okropne, pamiętam brak świadomości i ciągłe powtarzanie znajomych 'ogarniasz?; ale nic nie powiesz?; co Ci jest?; jesteś blada'.
[Do tego doszedł paskudny rozwód rodziców, tata był w moim ukochanym pokoju, wyrzucił mnie z niego i nie potrafiłam się pogodzić z nowym pokojem, wiem, to głupie, przeżywać tak zmianę pokoju. Ale to była trauma. Teraz wszystko się uspokoiło, wróciłam do MOJEGO pokoju, tata się 'uspokoił' ale d/d nadal jest ze mną.] I od tamtej pory (gdy zapaliłam trawkę) masakra, wydawało mi się, że tracę świadomość, że zapomnę drogi do domu, nie poznawałam rodziny, chłopaka. Nie czułam do nich nic i myślałam, że zapomnę o samej sobie. Nie potrafiłam przypomnieć sobie co się działo poprzedniego dnia, wszystko było dziwne i nieswoje. Potem zaczęłam szukać info o chorobach psychicznych, moja babcia była chora i myślałam, że mam to po niej, ale trafiłam na forum i zrozumiałam co mi jest. Teraz próbuje z tym walczyć, ale nie potrafię się z tym pogodzić, że to mam, że jestem cieniem siebie. Kiedyś byłam pełna życia i energii, a teraz ledwo funkcjonuje. Całe dnie TV albo laptop, internet. Nie potrafię sobie uświadomić, że mogę z tego wyjść. Potrzebuję się wygadać, a wiem, że rozmowa o tym nasila objawy, więc stwierdziłam, że napiszę. Dużo tego i chaotycznie napisane, ale chciałam przekazać wszystko jak najlepiej.

