Cześć wszystkim
: 22 kwietnia 2024, o 21:44
Dobre pół roku szarpałam się sama ze sobą, czy tu napisać. W końcu się odważyłam, chociaż w dalszym ciągu mam wątpliwości po co to robię i dlaczego marnuje czyjś czas?
Nie mam diagnozy. Nie byłam u specjalisty. Jedynie na co się odważyłam, to wizyta u rodzinnego, który po wykonanych badaniach, polecił mi udać się do lekarza medycyny alternatywnej.
Wstydzę się powiedzieć komukolwiek o tym, jak strasznie się się czuję. Codziennie, z niecierpliwością, wypatruję zachodzącego słońca, ponieważ to znak, że pora iść spać. Noc przynosi mi ulgę.
Gdybyście na mnie spojrzeli, żadne z Was nie powiedziałby, że coś mi dolega. Oczywiście, często dokucza mi ból karku lub głowy, mam problemy zoladkowo jelitowe, ale "taka moja uroda". Po za tym jestem skoncentrowana maksymalnie na pracy, zaangażowana, wulkan energii, a do tego wiecznie żartująca - najczęściej z samej siebie. A potem wracam do domu, siadam na kanapie i odliczam godziny by iść spać lub studiuję sufitologię.
Kiedyś ktoś się mnie zapytał, jak widzę swoją przyszłość i jakie mam marzenia. Wtedy mnie wcięło, bo nie potrafiłam udzielić żadnej sensownej odpowiedzi.
Nie wiem czy mam kryzys, czy mam jakieś początki depresji. I nawet nie wiem po cholerę tutaj piszę, zamiast pójść do psychiatry lub pogadać z psychologiem.
Wstyd mi przed wszystkimi: rodzicami, partnerem, przyjaciółmi,.nawet przed osobami, które w moim życiu nie odgrywają zbyt dużej roli. Boję się, że zostanę wyśmiana, nierozumiana, okrzyknięta czubkiem, wykluczona - choć i tak wszelkie kontakty społeczne ograniczyłam do minimum.
Pozdrawiam.
Nie mam diagnozy. Nie byłam u specjalisty. Jedynie na co się odważyłam, to wizyta u rodzinnego, który po wykonanych badaniach, polecił mi udać się do lekarza medycyny alternatywnej.
Wstydzę się powiedzieć komukolwiek o tym, jak strasznie się się czuję. Codziennie, z niecierpliwością, wypatruję zachodzącego słońca, ponieważ to znak, że pora iść spać. Noc przynosi mi ulgę.
Gdybyście na mnie spojrzeli, żadne z Was nie powiedziałby, że coś mi dolega. Oczywiście, często dokucza mi ból karku lub głowy, mam problemy zoladkowo jelitowe, ale "taka moja uroda". Po za tym jestem skoncentrowana maksymalnie na pracy, zaangażowana, wulkan energii, a do tego wiecznie żartująca - najczęściej z samej siebie. A potem wracam do domu, siadam na kanapie i odliczam godziny by iść spać lub studiuję sufitologię.
Kiedyś ktoś się mnie zapytał, jak widzę swoją przyszłość i jakie mam marzenia. Wtedy mnie wcięło, bo nie potrafiłam udzielić żadnej sensownej odpowiedzi.
Nie wiem czy mam kryzys, czy mam jakieś początki depresji. I nawet nie wiem po cholerę tutaj piszę, zamiast pójść do psychiatry lub pogadać z psychologiem.
Wstyd mi przed wszystkimi: rodzicami, partnerem, przyjaciółmi,.nawet przed osobami, które w moim życiu nie odgrywają zbyt dużej roli. Boję się, że zostanę wyśmiana, nierozumiana, okrzyknięta czubkiem, wykluczona - choć i tak wszelkie kontakty społeczne ograniczyłam do minimum.
Pozdrawiam.