Krzysztof, miło mi :D
: 19 lipca 2023, o 11:18
Witajcie! Mam na imię Krzysztof, mam 27 lat, moją największą pasją jest sport, a w szczególności piłka nożna. Wiadomo, jak to u nerwicowca, jak jest gorzej to w ogóle nie mam ani pasji, ani nic ciekawego się w moim życiu nigdy nie działo i nie dzieje (
) ale tak po prawdzie, to jestem farciarzem i dużo dobrego mnie spotkało w życiu, począwszy od ścieżki zawodowej, która pozwala mi już od kilku ładncyh lat łączyć to co kocham, czyli sport z tym czego wszyscy potrzebujemy czyli źródłem dochodu.
Nie każdy nawet niezaburzony posiada szczęście kierunkować się w tym, co sprawia mu/jej frajdę, więc jestem wdzięczny jednocześnie losowi, ludziom którzy stanęli na mojej drodze, ale przede wszystkim sobie, bo nawet najlepszy terapeuta nic by nie urzeźbił, gdyby nie było materiału 
Nerwicę lękową zdiagnozowano u mnie nieco ponad 5 lat temu, natomiast jej objawów doszukuję się już w dzieciństwie i wczesnej młodości, gdy jeszcze jako nastolatek trenując Piłkę Ręczną podczas różnych wyjazdów czy to na turnieje czy obozy sportowe odczuwałem ogromny dyskomfort z dala od domu i swojej "bezpiecznej przestrzeni". Było mi to jednak trochę tłumaczone jako moja nadwrażliwość, tęsknota za domem, o ile grono osób, które o tym wiedziały było dość wąskie, bo starałem się (moze i błędnie) z tym nie uzewnętrzniać, tak nikt poza jedną Panią pielęgniarką na obozie sportowym nie zasugerował mi nawet sięgnięcia po jakąś pomoc natury mentalnej, nad czym po części swego czasu ubolewałem, ale jednocześnie uczę się akceptować, że na to, co kiedyś już i tak nie mamy wpływu i trzeba przejść z tym do porządku dziennego.
Po diagnozie 5 lat temu zacząłem (teraz uważam, że niestety, ale też wiem, że wówczas po prostu nie potrafiłem sobie z tym poradzić bez) farmakoterapię, a leki działały dobrze, pozwalały mi normalnie fukncjonować, poza epizodami stany lękowe były bardzo rzadkie i zdecydowanie "do wytrzymania". Problem zaczynał się jednak podczas prób "schodzenia" z leków, oczywiście kontrolowanego z lekarzem. Pierwsza próba zbiegła się w czasie z rozstaniem, do czego zresztą moje rozchwianie emocjonalne wynikające z zaprzestania brania leków się przyczyniło i choć była to bardzo krótka znajomość, to wówczas no niestety kompletnie mnie rozregulowało. Na szczęście jednak udało nam się z doktorem wrócić na właściwe tory, ale nie obyło się bez czasowego powrotu do leków. Czasowego, bowiem po roku od pierwszej próby podjęliśmy się drugiej, która trwa do teraz, a więc już prawie pół roku nie biorę leków. Niestety jednak ostatnie kilka tygodni (miesiąc z hakiem) są sporo trudniejsze, ale dzięki temu trafiłem na materiały Wiktora i Divina i jest to dla mnie swego rodzaju rezurekcja w tematach leczenia mojego zaburzenia
Nie uważam, że wszystko co robiłem do tej pory robiłem źle, absolutnie! Może z perspektywy czasu spróbowałbym nie sięgać tak szybko po leki, ale też moja odporność na tak traumatyczne przeżycie była praktycznie zerowa i desperacko potrzebowałem kogoś, lub czegoś co trochę mi ulży. Jednak formy mojej terapii bardzo pomogły w wielu aspektach i położyły swego rodzaju podwaliny pod to, co próbuję teraz wprowadzać na podstawie materiałów od Chłopaków, którym, jeśli by jakimś zrządzeniem losu ten mój post przeczytali z serca dziękuję za ich wkład i powołanie!
Zapraszam do kontaktu, do wymiany doświadczeń czy poglądów na różne tematy, niekoniecznie nawet związane z zaburzeniem, no bo przecież nie mamy po co ciągle się fiksować tylko na punkcie naszych objawów czy gorszego samopoczucia i jest to święta prawda, że nie jesteśmy zaburzeniem, a zaburzenie nie jest nami. Napisz, podziel się swoją pasją, zainteresowaniami, a jak jeszcze gdzieś po drodze się spotkamy ze wspólnymi to już w ogóle bajka. Albo po prostu to przeczytaj i się kurde uśmiechnij, nawet na siłę, bo nie jesteś sam/sama i jedziemy z tym koksem

Pozdrawiam wszystkich!



Nerwicę lękową zdiagnozowano u mnie nieco ponad 5 lat temu, natomiast jej objawów doszukuję się już w dzieciństwie i wczesnej młodości, gdy jeszcze jako nastolatek trenując Piłkę Ręczną podczas różnych wyjazdów czy to na turnieje czy obozy sportowe odczuwałem ogromny dyskomfort z dala od domu i swojej "bezpiecznej przestrzeni". Było mi to jednak trochę tłumaczone jako moja nadwrażliwość, tęsknota za domem, o ile grono osób, które o tym wiedziały było dość wąskie, bo starałem się (moze i błędnie) z tym nie uzewnętrzniać, tak nikt poza jedną Panią pielęgniarką na obozie sportowym nie zasugerował mi nawet sięgnięcia po jakąś pomoc natury mentalnej, nad czym po części swego czasu ubolewałem, ale jednocześnie uczę się akceptować, że na to, co kiedyś już i tak nie mamy wpływu i trzeba przejść z tym do porządku dziennego.
Po diagnozie 5 lat temu zacząłem (teraz uważam, że niestety, ale też wiem, że wówczas po prostu nie potrafiłem sobie z tym poradzić bez) farmakoterapię, a leki działały dobrze, pozwalały mi normalnie fukncjonować, poza epizodami stany lękowe były bardzo rzadkie i zdecydowanie "do wytrzymania". Problem zaczynał się jednak podczas prób "schodzenia" z leków, oczywiście kontrolowanego z lekarzem. Pierwsza próba zbiegła się w czasie z rozstaniem, do czego zresztą moje rozchwianie emocjonalne wynikające z zaprzestania brania leków się przyczyniło i choć była to bardzo krótka znajomość, to wówczas no niestety kompletnie mnie rozregulowało. Na szczęście jednak udało nam się z doktorem wrócić na właściwe tory, ale nie obyło się bez czasowego powrotu do leków. Czasowego, bowiem po roku od pierwszej próby podjęliśmy się drugiej, która trwa do teraz, a więc już prawie pół roku nie biorę leków. Niestety jednak ostatnie kilka tygodni (miesiąc z hakiem) są sporo trudniejsze, ale dzięki temu trafiłem na materiały Wiktora i Divina i jest to dla mnie swego rodzaju rezurekcja w tematach leczenia mojego zaburzenia

Zapraszam do kontaktu, do wymiany doświadczeń czy poglądów na różne tematy, niekoniecznie nawet związane z zaburzeniem, no bo przecież nie mamy po co ciągle się fiksować tylko na punkcie naszych objawów czy gorszego samopoczucia i jest to święta prawda, że nie jesteśmy zaburzeniem, a zaburzenie nie jest nami. Napisz, podziel się swoją pasją, zainteresowaniami, a jak jeszcze gdzieś po drodze się spotkamy ze wspólnymi to już w ogóle bajka. Albo po prostu to przeczytaj i się kurde uśmiechnij, nawet na siłę, bo nie jesteś sam/sama i jedziemy z tym koksem



Pozdrawiam wszystkich!