I znowu mnie dopadło
: 4 kwietnia 2023, o 17:59
Witam wszystkich
Ja tez mimowoli naleze do klubu : -)
Zaczelo sie to ok. 2012 roku, na poczatku jakies potykanie sie serca.
Oczywiscie samp pojechałem do szpitala z reką na sercu a druga na kierownicy.
Badania zrobione, wszystko w porzadku.
Pare tygodni pozniej znowu serce, pierwsza mysl " to napewno zawal.
Telefon do kumpla, jedziemy do lekarza.
Lekarz zmierzyl cisnienie, bylo 210 na 120 i arytmia no to do szpitala.
Po tygodniu w szpitalu nic nie stwierdzono, cisnienie w normie.
No ale zaczelo sie chdzenie po lekarzach, glownie kardiolog.
Kardiolog powiedzial ze wszystko w porzadku i wydruckwal mi list.
Powiedzial ze jak znowu cos mi sie bedzie dzialo to ma sobie przeczytac " nic mi niema" !
Ale dobrze sie nie czulem
Lato 2013 wyjazd nad morze do polski , na tydzien.
Niestety na 3 dzien powrot do domu kolo Wroclawia.
Nad morzem koło południa nagle znowu jekies kolatania, potykania serca i oczywiscie tel. do lekarza i odjazd .
Po paru godzinach dotarlismy do domu, lekarz prawie rowno z nami przyjechal.
Stwierdzil troche podwyższone ciśnienie i dal mi do zrozumienia ze powinienem zglosic sie najlepiej do grupy samopomocy bo to nerwica.
Oczywiscie przyjalem to z przymrozeniem oka bo jak on o tak moze wiedziec co mi jest.
Na drugi dzien wrocilismy spowrotem do niemiec (bo tu mieszkam ) i znowu sie zaczelo latanie po lekarzach.
Dodatkowo doszly inner rozne objawy jak n.p. bole plecow, klatki piersiowej, brzucha , wątroby , pocenie rąk i stóp, ataki paniki i oczywiscie zeby nie bylo nudno to oczywiscie potykanie sie serca i skoki cisnienia.
Ciaglo to sie tak dalej a ja wciaz szukalem przyczyn i mialem nadzieje ze lekarze wreszcie cos znajda.
Badania nie byly najgorsze, gorsze bylo czekanie na wyniki ktore wszystkie byly bardzo dobre.
Jedyne co to co znalezono to mały guz na tarczycy (dwa lata temu mial ponad 2 cm srednicy ).
Rok 2013/2014 wyjazd na swieta do polski, nie chcialem tzn. chcialem i to jeszcze ja jechac ale sami rozumiecie, jak czlowiek taki "chory" to nie idzie, ale znowu na jakies swieta zostawac samemu w domu to tez nie fajnie.
Jakos sie zmobilizowalem i pojechalem jednak ; -)
To bylo 25.12.2013 , jechalo sie fajnie jakby nigdy nic .Przed granica kolo Bautzen na stacji jeszcze cos zjedlismy , zapalili papierosa i dalej w droge.
Do granicy bylo jeszcze jakies 50km które szybko minęły, jakies 20km za granica juz w polsce musialem sie zatrzymac bo nagle cos mi sie zaczelo dziac. Wysiadłem z samochodu i nagle zrobilem sie blady jak sciana, caly sie trzeslem, myslalem że zejde ze to juz koniec.
Powiedzialem wtedy mojej jeszcze zonie zeby mnie zawiozla spowrotem za granice tzn. do niemiec a ja zadzwonie po pogotowie a ona miech dalej do polski jedzie.
Niestety to jej sie wogole nie spodobalo, wiec zapakowala mnie na miejsce pasazera i pojechalismy dalej.
Przez nastepne trzy dni bylem jak roslina ktora tylko pije wode, mierzy cisnienie (bylo na pozomie ok 170 na 110 i nie schodzilo mimio tabletek).
Lekarz mial przyjechac ale od tego czasu jak poznal mowa kobiete to juz nie byl tak zaangazowany, dlatego nic mi nie pozostalo jak moja jeszcze wtedy żone ublagac zeby wrócić do niemiec co tez sie udalo i 29.12.2013 z rana wyjechalismy, tzn. ona kierowala bo ja nadal roslinka.
Przez te 3 dni ani jednego papierosa nie ruszyłem a to juz cos znaczy.
No nic, wrócilismy , ja to przezylem (ledwo bo ledwo ale jednak ; -)
Juz 2 Stycznia zmowu u lekarza i znowu maraton.......
U rodzinnego to 3-4 razy w tygodniu bylem, mialem uczucie ze nie chca mnie tam juz widziec ale tak mi to dali jakos odczuć, a ze taki bystry bylem to zaczalem tam dzwonic
Mineło troche czasu który wykorzystalem oczywiscie na rożne rodzaje badań które jak zawsze nie przyniosły zadnych negatywnych wynikow.
Wiec ciagle miezenie pulsu na szyji (tez prawie siniaki mialem;-) )
Mierzenie cisnienia, skanowanie ciała caly dzien itd. itp.
W roku 2015 latem bylem na rehabilitacji (coś ala sanatorium) ,w sierpniu wrocilem po 5 tygodniach ale tak szczerze mowiac prawie nic to nie dalo, owszem tam bylo super ale tylko tam, jak sie potem wraca do normalnego zycia to dopiero mozna to porownac.
Co do potykania sie serce to przez przypadek odkrylem cos bardzo przydatnego.
Miamowicie, jak bylem u stomatologa ( nie nawidzę dentystów! ) po wizycie nie bylo potykania caly dzien.
Po nastepnej wizycie to samo?
Jak bylem tam 3 raz to zapytalem czy w tym znieczuleniu jest cos specjalnego bo po każdej wizycie mam dzien do dwoch spokoj.
Ale niestety nic tam takiego nie bylo co moglo by wyeleminowac to potykanie.
Ale doszlem do tego ze jak siedzialem na fotelu a on zaczynal wiercic to mialem spiety brzuch i ramiona, jak przestal to sie rozluznialem itd....
To wlasciwie byla nieswiadomie relaksacja Jackobsona.
Jak zdalem sobie z tago sprawe to zaczalem trenowac miesnie brzucha (brzuszki) i efekt byl zajefajny. ; -)
Pozniej w 2016 zaczalem chodzic na silownie 7 razy w tygodniu id 5-7 rano.
Po miesiacu wszystko minelo, czulem sie jak mlody (41 letni) bòg.
I tak wyszedlem z tego gów...a
ale niestety nie swiadomie.
Niestety jeszcze w 2016 odeszlem od zony, musialem sie przeprowadzic pozniej mialem jeszcze parę dołujacych zdażeń i skutkiem był powrót objaw.
Z tym że serce mi wlasciwie juz nie dawalo w kosc ale za to inne zeczy takie jak bole plecow, karku glowy, zgaga, problemy z trawieniem itd.
Na poczatku 2020 bylem u takiego lekarza kreglarza.
Nastawil mi kark, szyje tak ze po paru dniach wyladowalem w szpitalu z cisnieniem 230 na 150, (tak dobrze czytacie) i strasznym bolem karku.
Najpierw fizjoterapia pomogla ale od tego czasu bałem sie mierzyc cisnienie aż do momentu jak (brałem już ze 3 tygodnie tabletki na nadciśnienie i jakis tydzien Escitalopram ) sie znowu tak dziwnie czułem i jakoś się przełamałem i jednak zmierzyłem .....
Miałem niecałe 100 na 60 !
Momentalnie lepiej się poczułem i zaraz kawkę sobie walnąłem
Od tego czasu juz nie mialem problemu z mierzeniem a i wyniki byly super a mierzylem chyba przez 2 miesiace dziennie.
w 2020 latem mialem operacje naszyji, cisnienie super 110 na 70 .
W czerwcu 2021 znowu problem z karkiem i znowu lęk i oczywiscie cisnienie wysokie.
Znowu karetka do szpitala , w szpitalu nie umieli zbić tego ciśnienia (nie bylo az takie wysokie jak w 2020) na koniec podali mi nawet nitro to myslalem ze odjade ale tez prawie nic to nie dalo az w koncu polozylem sie i zrelaksowalem to samo opadlo. Od tego czasu borykalem sie znowu z tym karkiem.
W lipcu 2021 urodzila mi sie córeczka , we wrzesniu przeprowadzka do innego tzn. mojego miasta 260km a w listopadzie znowu spowrotem 260km do tamtego miasta ale mieszkanie okazalo sie biotopem z grzybkami i w styczniu znowu przeprowadzka.
Tak ze na brak stresu nażekać nie moglem.
To mi dalo popalic i znowu cialo napiete, o karku juz nie wspomnę.
We wrzesniu 2022 poszedlem do nowego lekarza z tym karkiem no i przy okazji mi zmierzula cisnienie tym elektrycznym aparatem a z moja przeszloscia i syndromem bialego fartucha mozna sie domyslec jaki wynik byl, oczywiscie wysoki 180 na 110 ,w dodatku nie mialem zaplaconego parkingu, ta jedna siostra co mi miala jeszcze raz zmierzyc cisnienie mnie wku....la dlaczego nie szczypawkowany ,zle mnie na tej lezance polozyla i do tego wszystkiego jeszcze tel mi sie spieprzyl i nie mogłem zadzwonic do domu i dać znać ze musze do szpitala, i jak sie tu nie zdenerwowac.
Wreszcie pojechalem do domu, pozniej znajomy zawiózł mnie do tego szpitala ktory po paru godzinach znowu opuscilem.
Jeszcze we wrzesniu mialem 24h mierzenie cisnienia i powiedziano mi ze nie mam brac tabletek.
W pazdzierniku jeszcze raz 24 h mierzenie i mam jednak brac tabletki? ???????
Bralem mala dawke na poczatku, pozniej bylem jeszcze osteopaty i na fizjoterapii.
Od pewnego czasu problemu z karkiem niema i mniejwiecej od tego czasu jestem caly czas spiacy, zmeczony, zimne rece i stopy, zawroty glowy, takrze moga to byc objawy nerwicy.
Wiem ze najprosciej byloby zmierzyc cisnienie i po problemie bo wtedy bym wiedzial czy takie niskie i dlatego te objawy czy za duze z tym ze przy dużym nie mialem wlasciwie żadnych objawów.
Juz niewiem jak to z tym mierzeniem ogarnąc, niby to nic takiego ale dla mnie nie do wykonania, bardziej się tago boje niż dentysty.
Sorry jak są jakieś błedy, ale 33 lata mieszkam za zachodnia granica.
Jak ktos to w calosci przeczytal i nie zasnal to szacun i wielkie dzięki.
Moze ktos ma sposob na przelamanie lodu z tym cisnieniomierzem. (to jest naprawde moja pieta Achillesa) Dopuki tego nie zostawie za soba to nie umie dalej dzialac.
Ja tez mimowoli naleze do klubu : -)
Zaczelo sie to ok. 2012 roku, na poczatku jakies potykanie sie serca.
Oczywiscie samp pojechałem do szpitala z reką na sercu a druga na kierownicy.
Badania zrobione, wszystko w porzadku.
Pare tygodni pozniej znowu serce, pierwsza mysl " to napewno zawal.
Telefon do kumpla, jedziemy do lekarza.
Lekarz zmierzyl cisnienie, bylo 210 na 120 i arytmia no to do szpitala.
Po tygodniu w szpitalu nic nie stwierdzono, cisnienie w normie.
No ale zaczelo sie chdzenie po lekarzach, glownie kardiolog.
Kardiolog powiedzial ze wszystko w porzadku i wydruckwal mi list.
Powiedzial ze jak znowu cos mi sie bedzie dzialo to ma sobie przeczytac " nic mi niema" !
Ale dobrze sie nie czulem
Lato 2013 wyjazd nad morze do polski , na tydzien.
Niestety na 3 dzien powrot do domu kolo Wroclawia.
Nad morzem koło południa nagle znowu jekies kolatania, potykania serca i oczywiscie tel. do lekarza i odjazd .
Po paru godzinach dotarlismy do domu, lekarz prawie rowno z nami przyjechal.
Stwierdzil troche podwyższone ciśnienie i dal mi do zrozumienia ze powinienem zglosic sie najlepiej do grupy samopomocy bo to nerwica.
Oczywiscie przyjalem to z przymrozeniem oka bo jak on o tak moze wiedziec co mi jest.
Na drugi dzien wrocilismy spowrotem do niemiec (bo tu mieszkam ) i znowu sie zaczelo latanie po lekarzach.
Dodatkowo doszly inner rozne objawy jak n.p. bole plecow, klatki piersiowej, brzucha , wątroby , pocenie rąk i stóp, ataki paniki i oczywiscie zeby nie bylo nudno to oczywiscie potykanie sie serca i skoki cisnienia.
Ciaglo to sie tak dalej a ja wciaz szukalem przyczyn i mialem nadzieje ze lekarze wreszcie cos znajda.
Badania nie byly najgorsze, gorsze bylo czekanie na wyniki ktore wszystkie byly bardzo dobre.
Jedyne co to co znalezono to mały guz na tarczycy (dwa lata temu mial ponad 2 cm srednicy ).
Rok 2013/2014 wyjazd na swieta do polski, nie chcialem tzn. chcialem i to jeszcze ja jechac ale sami rozumiecie, jak czlowiek taki "chory" to nie idzie, ale znowu na jakies swieta zostawac samemu w domu to tez nie fajnie.
Jakos sie zmobilizowalem i pojechalem jednak ; -)
To bylo 25.12.2013 , jechalo sie fajnie jakby nigdy nic .Przed granica kolo Bautzen na stacji jeszcze cos zjedlismy , zapalili papierosa i dalej w droge.
Do granicy bylo jeszcze jakies 50km które szybko minęły, jakies 20km za granica juz w polsce musialem sie zatrzymac bo nagle cos mi sie zaczelo dziac. Wysiadłem z samochodu i nagle zrobilem sie blady jak sciana, caly sie trzeslem, myslalem że zejde ze to juz koniec.
Powiedzialem wtedy mojej jeszcze zonie zeby mnie zawiozla spowrotem za granice tzn. do niemiec a ja zadzwonie po pogotowie a ona miech dalej do polski jedzie.
Niestety to jej sie wogole nie spodobalo, wiec zapakowala mnie na miejsce pasazera i pojechalismy dalej.
Przez nastepne trzy dni bylem jak roslina ktora tylko pije wode, mierzy cisnienie (bylo na pozomie ok 170 na 110 i nie schodzilo mimio tabletek).
Lekarz mial przyjechac ale od tego czasu jak poznal mowa kobiete to juz nie byl tak zaangazowany, dlatego nic mi nie pozostalo jak moja jeszcze wtedy żone ublagac zeby wrócić do niemiec co tez sie udalo i 29.12.2013 z rana wyjechalismy, tzn. ona kierowala bo ja nadal roslinka.
Przez te 3 dni ani jednego papierosa nie ruszyłem a to juz cos znaczy.
No nic, wrócilismy , ja to przezylem (ledwo bo ledwo ale jednak ; -)
Juz 2 Stycznia zmowu u lekarza i znowu maraton.......
U rodzinnego to 3-4 razy w tygodniu bylem, mialem uczucie ze nie chca mnie tam juz widziec ale tak mi to dali jakos odczuć, a ze taki bystry bylem to zaczalem tam dzwonic

Mineło troche czasu który wykorzystalem oczywiscie na rożne rodzaje badań które jak zawsze nie przyniosły zadnych negatywnych wynikow.
Wiec ciagle miezenie pulsu na szyji (tez prawie siniaki mialem;-) )
Mierzenie cisnienia, skanowanie ciała caly dzien itd. itp.
W roku 2015 latem bylem na rehabilitacji (coś ala sanatorium) ,w sierpniu wrocilem po 5 tygodniach ale tak szczerze mowiac prawie nic to nie dalo, owszem tam bylo super ale tylko tam, jak sie potem wraca do normalnego zycia to dopiero mozna to porownac.
Co do potykania sie serce to przez przypadek odkrylem cos bardzo przydatnego.
Miamowicie, jak bylem u stomatologa ( nie nawidzę dentystów! ) po wizycie nie bylo potykania caly dzien.
Po nastepnej wizycie to samo?
Jak bylem tam 3 raz to zapytalem czy w tym znieczuleniu jest cos specjalnego bo po każdej wizycie mam dzien do dwoch spokoj.
Ale niestety nic tam takiego nie bylo co moglo by wyeleminowac to potykanie.
Ale doszlem do tego ze jak siedzialem na fotelu a on zaczynal wiercic to mialem spiety brzuch i ramiona, jak przestal to sie rozluznialem itd....
To wlasciwie byla nieswiadomie relaksacja Jackobsona.
Jak zdalem sobie z tago sprawe to zaczalem trenowac miesnie brzucha (brzuszki) i efekt byl zajefajny. ; -)
Pozniej w 2016 zaczalem chodzic na silownie 7 razy w tygodniu id 5-7 rano.
Po miesiacu wszystko minelo, czulem sie jak mlody (41 letni) bòg.
I tak wyszedlem z tego gów...a

ale niestety nie swiadomie.

Niestety jeszcze w 2016 odeszlem od zony, musialem sie przeprowadzic pozniej mialem jeszcze parę dołujacych zdażeń i skutkiem był powrót objaw.
Z tym że serce mi wlasciwie juz nie dawalo w kosc ale za to inne zeczy takie jak bole plecow, karku glowy, zgaga, problemy z trawieniem itd.
Na poczatku 2020 bylem u takiego lekarza kreglarza.
Nastawil mi kark, szyje tak ze po paru dniach wyladowalem w szpitalu z cisnieniem 230 na 150, (tak dobrze czytacie) i strasznym bolem karku.
Najpierw fizjoterapia pomogla ale od tego czasu bałem sie mierzyc cisnienie aż do momentu jak (brałem już ze 3 tygodnie tabletki na nadciśnienie i jakis tydzien Escitalopram ) sie znowu tak dziwnie czułem i jakoś się przełamałem i jednak zmierzyłem .....
Miałem niecałe 100 na 60 !
Momentalnie lepiej się poczułem i zaraz kawkę sobie walnąłem

Od tego czasu juz nie mialem problemu z mierzeniem a i wyniki byly super a mierzylem chyba przez 2 miesiace dziennie.
w 2020 latem mialem operacje naszyji, cisnienie super 110 na 70 .
W czerwcu 2021 znowu problem z karkiem i znowu lęk i oczywiscie cisnienie wysokie.
Znowu karetka do szpitala , w szpitalu nie umieli zbić tego ciśnienia (nie bylo az takie wysokie jak w 2020) na koniec podali mi nawet nitro to myslalem ze odjade ale tez prawie nic to nie dalo az w koncu polozylem sie i zrelaksowalem to samo opadlo. Od tego czasu borykalem sie znowu z tym karkiem.
W lipcu 2021 urodzila mi sie córeczka , we wrzesniu przeprowadzka do innego tzn. mojego miasta 260km a w listopadzie znowu spowrotem 260km do tamtego miasta ale mieszkanie okazalo sie biotopem z grzybkami i w styczniu znowu przeprowadzka.
Tak ze na brak stresu nażekać nie moglem.
To mi dalo popalic i znowu cialo napiete, o karku juz nie wspomnę.
We wrzesniu 2022 poszedlem do nowego lekarza z tym karkiem no i przy okazji mi zmierzula cisnienie tym elektrycznym aparatem a z moja przeszloscia i syndromem bialego fartucha mozna sie domyslec jaki wynik byl, oczywiscie wysoki 180 na 110 ,w dodatku nie mialem zaplaconego parkingu, ta jedna siostra co mi miala jeszcze raz zmierzyc cisnienie mnie wku....la dlaczego nie szczypawkowany ,zle mnie na tej lezance polozyla i do tego wszystkiego jeszcze tel mi sie spieprzyl i nie mogłem zadzwonic do domu i dać znać ze musze do szpitala, i jak sie tu nie zdenerwowac.
Wreszcie pojechalem do domu, pozniej znajomy zawiózł mnie do tego szpitala ktory po paru godzinach znowu opuscilem.
Jeszcze we wrzesniu mialem 24h mierzenie cisnienia i powiedziano mi ze nie mam brac tabletek.
W pazdzierniku jeszcze raz 24 h mierzenie i mam jednak brac tabletki? ???????
Bralem mala dawke na poczatku, pozniej bylem jeszcze osteopaty i na fizjoterapii.
Od pewnego czasu problemu z karkiem niema i mniejwiecej od tego czasu jestem caly czas spiacy, zmeczony, zimne rece i stopy, zawroty glowy, takrze moga to byc objawy nerwicy.
Wiem ze najprosciej byloby zmierzyc cisnienie i po problemie bo wtedy bym wiedzial czy takie niskie i dlatego te objawy czy za duze z tym ze przy dużym nie mialem wlasciwie żadnych objawów.
Juz niewiem jak to z tym mierzeniem ogarnąc, niby to nic takiego ale dla mnie nie do wykonania, bardziej się tago boje niż dentysty.
Sorry jak są jakieś błedy, ale 33 lata mieszkam za zachodnia granica.
Jak ktos to w calosci przeczytal i nie zasnal to szacun i wielkie dzięki.
Moze ktos ma sposob na przelamanie lodu z tym cisnieniomierzem. (to jest naprawde moja pieta Achillesa) Dopuki tego nie zostawie za soba to nie umie dalej dzialac.
