Radek pozdrawia!
: 5 marca 2023, o 18:53
Dzień dobry,
nazywam się Radek i trafiłem tutaj bo szukam nadzieji.
W skrócie to prawdopodobnie mam depresję lub stany depresyjne + w związku z tym dorobiłem sobie jakieś 2 miesiące temu uzależnienie od marihuany (miało pomóc w depresji ale w końcu przesadziłem z dawkowaniem i wylądowałem w szpitalu). W chwili pisania tego posta jestem dokładnie drugi tydzień po odstawieniu i jest trudno. Może nie tak trudno jak tydzień temu, gdy miałem dreszcze i chciałem aby mnie ktoś zabił, ale nadal - bardzo trudno. Chyba najgorsze jest to, że wedle niektórych źródeł powinienem już się czuć znacznie lepiej i obawiam się, że jest ze mną jednak coś nie tak. Dodatkowo męczy mnie poczucie bezsensu życia, bezsensu robienia czegokolwiek - najbardziej w wieczornych godzinach. Czy będzie lepiej? Czy to mija w końcu i człowiek znowu z ochotą idzie prosto przez życie? A może trzeba temu dodatkowo pomóc (sam czas nie wystarczy), tylko jak? Od 2 miesięcy chodzę do psychoterapeutki, ale na razie efektem jest to, że jestem totalnie rozbity i nie wiem już kim jestem. Nie wiem, które części mnie chciałbym zostawić, a które wywalić, albo jak poskładać się z powrotem w coś co może funkcjonować.
Tak zawsze jest jak człowiek na serio zacznie w siebie zaglądać i to co zobaczy niekoniecznie mu się spodoba? Trochę się boję tego jak bardzo będę musiał się zmienić, jak mocno wyjść z comfort zone. W sumie gdyby nie dzieci i pragnienie aby ich nie zawieść to jedyne co mi daje siłę aby rano podnieść zadek z łóżka.
EDIT: jestem tutaj nowy i jeżeli ktoś może mnie pokierować co się na forum mi przyda to będę niezmiernie wdzięczny!
nazywam się Radek i trafiłem tutaj bo szukam nadzieji.
W skrócie to prawdopodobnie mam depresję lub stany depresyjne + w związku z tym dorobiłem sobie jakieś 2 miesiące temu uzależnienie od marihuany (miało pomóc w depresji ale w końcu przesadziłem z dawkowaniem i wylądowałem w szpitalu). W chwili pisania tego posta jestem dokładnie drugi tydzień po odstawieniu i jest trudno. Może nie tak trudno jak tydzień temu, gdy miałem dreszcze i chciałem aby mnie ktoś zabił, ale nadal - bardzo trudno. Chyba najgorsze jest to, że wedle niektórych źródeł powinienem już się czuć znacznie lepiej i obawiam się, że jest ze mną jednak coś nie tak. Dodatkowo męczy mnie poczucie bezsensu życia, bezsensu robienia czegokolwiek - najbardziej w wieczornych godzinach. Czy będzie lepiej? Czy to mija w końcu i człowiek znowu z ochotą idzie prosto przez życie? A może trzeba temu dodatkowo pomóc (sam czas nie wystarczy), tylko jak? Od 2 miesięcy chodzę do psychoterapeutki, ale na razie efektem jest to, że jestem totalnie rozbity i nie wiem już kim jestem. Nie wiem, które części mnie chciałbym zostawić, a które wywalić, albo jak poskładać się z powrotem w coś co może funkcjonować.
Tak zawsze jest jak człowiek na serio zacznie w siebie zaglądać i to co zobaczy niekoniecznie mu się spodoba? Trochę się boję tego jak bardzo będę musiał się zmienić, jak mocno wyjść z comfort zone. W sumie gdyby nie dzieci i pragnienie aby ich nie zawieść to jedyne co mi daje siłę aby rano podnieść zadek z łóżka.
EDIT: jestem tutaj nowy i jeżeli ktoś może mnie pokierować co się na forum mi przyda to będę niezmiernie wdzięczny!