Witam wszystkich!
: 2 lipca 2022, o 09:40
Cześć.
Jestem nowym członkiem forum. To chyba pierwsza moja rejestracja na jakiekolwiek forum w życiu nie licząc tych zawodowych
cieszę się że mogę tu być, odkrycie forum i filmiki dotyczące odburzania wzbudziły we mnie sporą dawkę nadziei. Nerwica odbiła mi 8 lat temu, stosy badań, niezliczone wizyty na sor, pochłonęła mnie totalnie ta menda. Trafiłam do psychiatry i dość skutecznie pozbylam się większości objawów a napady paniki zdarzały się sporadycznie i nie miały aż tak dużej mocy. W czasie leczenia (seroxat w różnych dawkach) próbowałam raz odstawić, ale wszystko wróciło ze wzmożoną siłą i szybciutko wróciłam na maksymalne dawki. Teraz od 1 maja jestem już zupełnie czysta z Ssri. Jazdy zaczęły się ponad dwa tygodnie temu. Poszło wszystko na raz, napady paniki, objawy stresu wolnopłynąceg, nie jestem wstanie jeść, czuje się okropnie ale postanowiłam, że jednak stawie temu wkoncu czoła. Nie chce być na lekach cale Zycie, czuje że jak nie zrobię tego teraz to już nigdy. Staram się stosować do wszystkiego co może mi przynieść korzyść, po upadkach umiem racjonalnie przyznać gdzie popełniłam błąd, z reguły jest taki że wydaje mi się, że akceptuje to co się dzieje jednocześnie nakrecajac się że nie przechodzi a przecież "akceptuje". Za miesiąc lecimy samolotem na wakacje...na ten moment jawi mi się to jak koniec świata...nie wiem jak to ogarnę. Druga sprawa jest praca, bardzo ciężko mi w niej wytrwać, raz już uciekłam z niej tzn zwolnilam się do domu pod jakimś głupim pretekstem. Po wyjściu z pracy oczywiście jeszcze gorzej napad w aucie potworny, później wyrzuty sumienia że znowu sama sobie to zrobiłam... Druga porażka w robocie w czwartek, kiedy byłam na granicy znowu obłędu, wysiedzialam ale zrobiłam cyrk, 2 godziny na telefonie z bliskimi i to gdybanie dam radę, nie dam rady, niby zdrowa ale jak to możliwe że organizm to wytrzyma...przyszedl weekend, wolne dni więc nastawiona jestem na totalny relaks i oddech od tego syfu, a tu bęc budzę się rano i już wolnoplynie podskakujac raz po raz ta cholera. Miałam parę spraw do załatwienia, udało się wszystko, były lęki, były napady ale lekkie, jeden z niedowierzaniem że może jednak jestem chora i w ten upał nie dam rady. Wieczór za to cudowny, nadzieja maksymalna, chęć do działania. Dziś rano się budzę i znowu dół. Jak to jest? Jak to możliwe? Nie mam się czego bać, mogę wypocząć, nie ma presji a mnie wali! Postanowiłam jechać z córką zaraz do galerii po buty, wszystko się w głowie zmienia momentalnie bo jest wyzwanie, dam mu radę, zmierzę się z tym. Oczywiście objawy są ale umiem sobie to wyjaśnić (boję się być tam w sklepie, sama z dzieckiem, muszę stawić temu czoła). Czy będę kiedyś umiała wypocząć?
Jestem nowym członkiem forum. To chyba pierwsza moja rejestracja na jakiekolwiek forum w życiu nie licząc tych zawodowych