Strona 1 z 1

Witam wszystkich!

: 2 lipca 2022, o 09:40
autor: Zumba
Cześć.
Jestem nowym członkiem forum. To chyba pierwsza moja rejestracja na jakiekolwiek forum w życiu nie licząc tych zawodowych😊cieszę się że mogę tu być, odkrycie forum i filmiki dotyczące odburzania wzbudziły we mnie sporą dawkę nadziei. Nerwica odbiła mi 8 lat temu, stosy badań, niezliczone wizyty na sor, pochłonęła mnie totalnie ta menda. Trafiłam do psychiatry i dość skutecznie pozbylam się większości objawów a napady paniki zdarzały się sporadycznie i nie miały aż tak dużej mocy. W czasie leczenia (seroxat w różnych dawkach) próbowałam raz odstawić, ale wszystko wróciło ze wzmożoną siłą i szybciutko wróciłam na maksymalne dawki. Teraz od 1 maja jestem już zupełnie czysta z Ssri. Jazdy zaczęły się ponad dwa tygodnie temu. Poszło wszystko na raz, napady paniki, objawy stresu wolnopłynąceg, nie jestem wstanie jeść, czuje się okropnie ale postanowiłam, że jednak stawie temu wkoncu czoła. Nie chce być na lekach cale Zycie, czuje że jak nie zrobię tego teraz to już nigdy. Staram się stosować do wszystkiego co może mi przynieść korzyść, po upadkach umiem racjonalnie przyznać gdzie popełniłam błąd, z reguły jest taki że wydaje mi się, że akceptuje to co się dzieje jednocześnie nakrecajac się że nie przechodzi a przecież "akceptuje". Za miesiąc lecimy samolotem na wakacje...na ten moment jawi mi się to jak koniec świata...nie wiem jak to ogarnę. Druga sprawa jest praca, bardzo ciężko mi w niej wytrwać, raz już uciekłam z niej tzn zwolnilam się do domu pod jakimś głupim pretekstem. Po wyjściu z pracy oczywiście jeszcze gorzej napad w aucie potworny, później wyrzuty sumienia że znowu sama sobie to zrobiłam... Druga porażka w robocie w czwartek, kiedy byłam na granicy znowu obłędu, wysiedzialam ale zrobiłam cyrk, 2 godziny na telefonie z bliskimi i to gdybanie dam radę, nie dam rady, niby zdrowa ale jak to możliwe że organizm to wytrzyma...przyszedl weekend, wolne dni więc nastawiona jestem na totalny relaks i oddech od tego syfu, a tu bęc budzę się rano i już wolnoplynie podskakujac raz po raz ta cholera. Miałam parę spraw do załatwienia, udało się wszystko, były lęki, były napady ale lekkie, jeden z niedowierzaniem że może jednak jestem chora i w ten upał nie dam rady. Wieczór za to cudowny, nadzieja maksymalna, chęć do działania. Dziś rano się budzę i znowu dół. Jak to jest? Jak to możliwe? Nie mam się czego bać, mogę wypocząć, nie ma presji a mnie wali! Postanowiłam jechać z córką zaraz do galerii po buty, wszystko się w głowie zmienia momentalnie bo jest wyzwanie, dam mu radę, zmierzę się z tym. Oczywiście objawy są ale umiem sobie to wyjaśnić (boję się być tam w sklepie, sama z dzieckiem, muszę stawić temu czoła). Czy będę kiedyś umiała wypocząć?

Re: Witam wszystkich!

: 26 października 2022, o 18:07
autor: basia123
Zumba pisze:
2 lipca 2022, o 09:40
Cześć.
Jestem nowym członkiem forum. To chyba pierwsza moja rejestracja na jakiekolwiek forum w życiu nie licząc tych zawodowych😊cieszę się że mogę tu być, odkrycie forum i filmiki dotyczące odburzania wzbudziły we mnie sporą dawkę nadziei. Nerwica odbiła mi 8 lat temu, stosy badań, niezliczone wizyty na sor, pochłonęła mnie totalnie ta menda. Trafiłam do psychiatry i dość skutecznie pozbylam się większości objawów a napady paniki zdarzały się sporadycznie i nie miały aż tak dużej mocy. W czasie leczenia (seroxat w różnych dawkach) próbowałam raz odstawić, ale wszystko wróciło ze wzmożoną siłą i szybciutko wróciłam na maksymalne dawki. Teraz od 1 maja jestem już zupełnie czysta z Ssri. Jazdy zaczęły się ponad dwa tygodnie temu. Poszło wszystko na raz, napady paniki, objawy stresu wolnopłynąceg, nie jestem wstanie jeść, czuje się okropnie ale postanowiłam, że jednak stawie temu wkoncu czoła. Nie chce być na lekach cale Zycie, czuje że jak nie zrobię tego teraz to już nigdy. Staram się stosować do wszystkiego co może mi przynieść korzyść, po upadkach umiem racjonalnie przyznać gdzie popełniłam błąd, z reguły jest taki że wydaje mi się, że akceptuje to co się dzieje jednocześnie nakrecajac się że nie przechodzi a przecież "akceptuje". Za miesiąc lecimy samolotem na wakacje...na ten moment jawi mi się to jak koniec świata...nie wiem jak to ogarnę. Druga sprawa jest praca, bardzo ciężko mi w niej wytrwać, raz już uciekłam z niej tzn zwolnilam się do domu pod jakimś głupim pretekstem. Po wyjściu z pracy oczywiście jeszcze gorzej napad w aucie potworny, później wyrzuty sumienia że znowu sama sobie to zrobiłam... Druga porażka w robocie w czwartek, kiedy byłam na granicy znowu obłędu, wysiedzialam ale zrobiłam cyrk, 2 godziny na telefonie z bliskimi i to gdybanie dam radę, nie dam rady, niby zdrowa ale jak to możliwe że organizm to wytrzyma...przyszedl weekend, wolne dni więc nastawiona jestem na totalny relaks i oddech od tego syfu, a tu bęc budzę się rano i już wolnoplynie podskakujac raz po raz ta cholera. Miałam parę spraw do załatwienia, udało się wszystko, były lęki, były napady ale lekkie, jeden z niedowierzaniem że może jednak jestem chora i w ten upał nie dam rady. Wieczór za to cudowny, nadzieja maksymalna, chęć do działania. Dziś rano się budzę i znowu dół. Jak to jest? Jak to możliwe? Nie mam się czego bać, mogę wypocząć, nie ma presji a mnie wali! Postanowiłam jechać z córką zaraz do galerii po buty, wszystko się w głowie zmienia momentalnie bo jest wyzwanie, dam mu radę, zmierzę się z tym. Oczywiście objawy są ale umiem sobie to wyjaśnić (boję się być tam w sklepie, sama z dzieckiem, muszę stawić temu czoła). Czy będę kiedyś umiała wypocząć?
Zumba właśnie przeczytałam twój stary post, o rany mam dokladnie to samo. Z tym że w nowj pracy jestem od 1 września i udało mi się natazie przetrwac bez dnia wolnego. Jejku u mnie wygląda tak samo.... jeden dzień fajny, 2 dni objawów od rana, tydzień nawet ok, potem tydzień objawy nie do zniesienia. Też tak mam jak już piątek po pracy to cieszę się że weekend i odpoczne, a tu bęc... nic z tego bo w sobotę somaty dają w kość. I właściwie niecwiem czemu bo mam wrażenie że jestem zrelajsiwana i nie czuję lęku. I wtedy znowu myśli...że jednak jestem chora I taki tam....

Re: Witam wszystkich!

: 26 października 2022, o 18:51
autor: Zumba
basia123 pisze:
26 października 2022, o 18:07
Zumba pisze:
2 lipca 2022, o 09:40
Cześć.
Jestem nowym członkiem forum. To chyba pierwsza moja rejestracja na jakiekolwiek forum w życiu nie licząc tych zawodowych😊cieszę się że mogę tu być, odkrycie forum i filmiki dotyczące odburzania wzbudziły we mnie sporą dawkę nadziei. Nerwica odbiła mi 8 lat temu, stosy badań, niezliczone wizyty na sor, pochłonęła mnie totalnie ta menda. Trafiłam do psychiatry i dość skutecznie pozbylam się większości objawów a napady paniki zdarzały się sporadycznie i nie miały aż tak dużej mocy. W czasie leczenia (seroxat w różnych dawkach) próbowałam raz odstawić, ale wszystko wróciło ze wzmożoną siłą i szybciutko wróciłam na maksymalne dawki. Teraz od 1 maja jestem już zupełnie czysta z Ssri. Jazdy zaczęły się ponad dwa tygodnie temu. Poszło wszystko na raz, napady paniki, objawy stresu wolnopłynąceg, nie jestem wstanie jeść, czuje się okropnie ale postanowiłam, że jednak stawie temu wkoncu czoła. Nie chce być na lekach cale Zycie, czuje że jak nie zrobię tego teraz to już nigdy. Staram się stosować do wszystkiego co może mi przynieść korzyść, po upadkach umiem racjonalnie przyznać gdzie popełniłam błąd, z reguły jest taki że wydaje mi się, że akceptuje to co się dzieje jednocześnie nakrecajac się że nie przechodzi a przecież "akceptuje". Za miesiąc lecimy samolotem na wakacje...na ten moment jawi mi się to jak koniec świata...nie wiem jak to ogarnę. Druga sprawa jest praca, bardzo ciężko mi w niej wytrwać, raz już uciekłam z niej tzn zwolnilam się do domu pod jakimś głupim pretekstem. Po wyjściu z pracy oczywiście jeszcze gorzej napad w aucie potworny, później wyrzuty sumienia że znowu sama sobie to zrobiłam... Druga porażka w robocie w czwartek, kiedy byłam na granicy znowu obłędu, wysiedzialam ale zrobiłam cyrk, 2 godziny na telefonie z bliskimi i to gdybanie dam radę, nie dam rady, niby zdrowa ale jak to możliwe że organizm to wytrzyma...przyszedl weekend, wolne dni więc nastawiona jestem na totalny relaks i oddech od tego syfu, a tu bęc budzę się rano i już wolnoplynie podskakujac raz po raz ta cholera. Miałam parę spraw do załatwienia, udało się wszystko, były lęki, były napady ale lekkie, jeden z niedowierzaniem że może jednak jestem chora i w ten upał nie dam rady. Wieczór za to cudowny, nadzieja maksymalna, chęć do działania. Dziś rano się budzę i znowu dół. Jak to jest? Jak to możliwe? Nie mam się czego bać, mogę wypocząć, nie ma presji a mnie wali! Postanowiłam jechać z córką zaraz do galerii po buty, wszystko się w głowie zmienia momentalnie bo jest wyzwanie, dam mu radę, zmierzę się z tym. Oczywiście objawy są ale umiem sobie to wyjaśnić (boję się być tam w sklepie, sama z dzieckiem, muszę stawić temu czoła). Czy będę kiedyś umiała wypocząć?
Zumba właśnie przeczytałam twój stary post, o rany mam dokladnie to samo. Z tym że w nowj pracy jestem od 1 września i udało mi się natazie przetrwac bez dnia wolnego. Jejku u mnie wygląda tak samo.... jeden dzień fajny, 2 dni objawów od rana, tydzień nawet ok, potem tydzień objawy nie do zniesienia. Też tak mam jak już piątek po pracy to cieszę się że weekend i odpoczne, a tu bęc... nic z tego bo w sobotę somaty dają w kość. I właściwie niecwiem czemu bo mam wrażenie że jestem zrelajsiwana i nie czuję lęku. I wtedy znowu myśli...że jednak jestem chora I taki tam....
Gratuluję, dla mnie to mega wyczyn bo ja od czerwca nie miałam miesiąca z kombinowaniem w robocie, z reguły to jest jeden dzień ale jak wytrzymam cały miesiąc to chyba się upiję 😁 co też będzie wyzwaniem bo boję się pić 🤪 teraz jak to sobie analizuje to wydaje mi się że napad czasem przychodzi po czasie, czyli jak jest np tydzień na pełnych obrotach ze stresem ale realizacja wszystkiego według planu to w następnym przyjdzie napad żeby to napięcie rozregulowac. Fajnie że to odnalazłas, teraz widzę że jednak jakiś tam postęp jest, wtedy lęk wolnoplynący był 24h teraz nie jest aż tak, są godziny A nawet czasem dni spokoju, takiego normalnego z normalnym myśleniem.

Re: Witam wszystkich!

: 26 października 2022, o 19:35
autor: basia123
Zumba pisze:
26 października 2022, o 18:51
basia123 pisze:
26 października 2022, o 18:07
Zumba pisze:
2 lipca 2022, o 09:40
Cześć.
Jestem nowym członkiem forum. To chyba pierwsza moja rejestracja na jakiekolwiek forum w życiu nie licząc tych zawodowych😊cieszę się że mogę tu być, odkrycie forum i filmiki dotyczące odburzania wzbudziły we mnie sporą dawkę nadziei. Nerwica odbiła mi 8 lat temu, stosy badań, niezliczone wizyty na sor, pochłonęła mnie totalnie ta menda. Trafiłam do psychiatry i dość skutecznie pozbylam się większości objawów a napady paniki zdarzały się sporadycznie i nie miały aż tak dużej mocy. W czasie leczenia (seroxat w różnych dawkach) próbowałam raz odstawić, ale wszystko wróciło ze wzmożoną siłą i szybciutko wróciłam na maksymalne dawki. Teraz od 1 maja jestem już zupełnie czysta z Ssri. Jazdy zaczęły się ponad dwa tygodnie temu. Poszło wszystko na raz, napady paniki, objawy stresu wolnopłynąceg, nie jestem wstanie jeść, czuje się okropnie ale postanowiłam, że jednak stawie temu wkoncu czoła. Nie chce być na lekach cale Zycie, czuje że jak nie zrobię tego teraz to już nigdy. Staram się stosować do wszystkiego co może mi przynieść korzyść, po upadkach umiem racjonalnie przyznać gdzie popełniłam błąd, z reguły jest taki że wydaje mi się, że akceptuje to co się dzieje jednocześnie nakrecajac się że nie przechodzi a przecież "akceptuje". Za miesiąc lecimy samolotem na wakacje...na ten moment jawi mi się to jak koniec świata...nie wiem jak to ogarnę. Druga sprawa jest praca, bardzo ciężko mi w niej wytrwać, raz już uciekłam z niej tzn zwolnilam się do domu pod jakimś głupim pretekstem. Po wyjściu z pracy oczywiście jeszcze gorzej napad w aucie potworny, później wyrzuty sumienia że znowu sama sobie to zrobiłam... Druga porażka w robocie w czwartek, kiedy byłam na granicy znowu obłędu, wysiedzialam ale zrobiłam cyrk, 2 godziny na telefonie z bliskimi i to gdybanie dam radę, nie dam rady, niby zdrowa ale jak to możliwe że organizm to wytrzyma...przyszedl weekend, wolne dni więc nastawiona jestem na totalny relaks i oddech od tego syfu, a tu bęc budzę się rano i już wolnoplynie podskakujac raz po raz ta cholera. Miałam parę spraw do załatwienia, udało się wszystko, były lęki, były napady ale lekkie, jeden z niedowierzaniem że może jednak jestem chora i w ten upał nie dam rady. Wieczór za to cudowny, nadzieja maksymalna, chęć do działania. Dziś rano się budzę i znowu dół. Jak to jest? Jak to możliwe? Nie mam się czego bać, mogę wypocząć, nie ma presji a mnie wali! Postanowiłam jechać z córką zaraz do galerii po buty, wszystko się w głowie zmienia momentalnie bo jest wyzwanie, dam mu radę, zmierzę się z tym. Oczywiście objawy są ale umiem sobie to wyjaśnić (boję się być tam w sklepie, sama z dzieckiem, muszę stawić temu czoła). Czy będę kiedyś umiała wypocząć?
Zumba właśnie przeczytałam twój stary post, o rany mam dokladnie to samo. Z tym że w nowj pracy jestem od 1 września i udało mi się natazie przetrwac bez dnia wolnego. Jejku u mnie wygląda tak samo.... jeden dzień fajny, 2 dni objawów od rana, tydzień nawet ok, potem tydzień objawy nie do zniesienia. Też tak mam jak już piątek po pracy to cieszę się że weekend i odpoczne, a tu bęc... nic z tego bo w sobotę somaty dają w kość. I właściwie niecwiem czemu bo mam wrażenie że jestem zrelajsiwana i nie czuję lęku. I wtedy znowu myśli...że jednak jestem chora I taki tam....
Gratuluję, dla mnie to mega wyczyn bo ja od czerwca nie miałam miesiąca z kombinowaniem w robocie, z reguły to jest jeden dzień ale jak wytrzymam cały miesiąc to chyba się upiję 😁 co też będzie wyzwaniem bo boję się pić 🤪 teraz jak to sobie analizuje to wydaje mi się że napad czasem przychodzi po czasie, czyli jak jest np tydzień na pełnych obrotach ze stresem ale realizacja wszystkiego według planu to w następnym przyjdzie napad żeby to napięcie rozregulowac. Fajnie że to odnalazłas, teraz widzę że jednak jakiś tam postęp jest, wtedy lęk wolnoplynący był 24h teraz nie jest aż tak, są godziny A nawet czasem dni spokoju, takiego normalnego z normalnym myśleniem.
O rany ja też nie piję, bo się boję 🤪 chociaż ostatnio były 2 weekendy kiedy wkoncu wypiłam sobie wino. A był też taki moment że kawy nie piłam, bo się bałam 🙈 teraz tak sobie myślę czy ja jakiś postęp zrobiłam.... Bo miałam wrażenie że nie. Ale jeszcze w marcu nie było opcji żebym sama w domu mogla zostać, pamiętam że dzwoniłam do męża żeby wracał szybko z pracy bo.sie źle czuje, nawet kąpiel była straszna, bralsm prysznic w kilka sekund bo bałam Sue że padnę. A o wyjściu do sklepu, jakimkolwiek wyjściu nie było mowy. Jejku pamiętam jak córka miała zakończenie roku szkolnego i trzeba było tam wystać godzinę.....koszmar. A teraz.....Teraz wychodze do sklepów, do znajomych, czy do galerii itp. No i wróciłam do pracy.... co jest dla mnie dużym wyzwaniem😁😁😁 Nawet zostałam tydzień w nowym domu (przeprowadziliśmy sie) sama z dxuecmi, bo mąż miał wyjazd służbowy.
No mysle ze i tak nieźle tobie idzie, odstawiłaś leki, a to napewni nie jest łatwe. I byłaś na wakacjach!!!!!! Tu ogromny szacun.....naprawdę....👏👏👏

Re: Witam wszystkich!

: 26 października 2022, o 20:49
autor: Zumba
basia123 pisze:
26 października 2022, o 19:35
Zumba pisze:
26 października 2022, o 18:51
basia123 pisze:
26 października 2022, o 18:07


Zumba właśnie przeczytałam twój stary post, o rany mam dokladnie to samo. Z tym że w nowj pracy jestem od 1 września i udało mi się natazie przetrwac bez dnia wolnego. Jejku u mnie wygląda tak samo.... jeden dzień fajny, 2 dni objawów od rana, tydzień nawet ok, potem tydzień objawy nie do zniesienia. Też tak mam jak już piątek po pracy to cieszę się że weekend i odpoczne, a tu bęc... nic z tego bo w sobotę somaty dają w kość. I właściwie niecwiem czemu bo mam wrażenie że jestem zrelajsiwana i nie czuję lęku. I wtedy znowu myśli...że jednak jestem chora I taki tam....
Gratuluję, dla mnie to mega wyczyn bo ja od czerwca nie miałam miesiąca z kombinowaniem w robocie, z reguły to jest jeden dzień ale jak wytrzymam cały miesiąc to chyba się upiję 😁 co też będzie wyzwaniem bo boję się pić 🤪 teraz jak to sobie analizuje to wydaje mi się że napad czasem przychodzi po czasie, czyli jak jest np tydzień na pełnych obrotach ze stresem ale realizacja wszystkiego według planu to w następnym przyjdzie napad żeby to napięcie rozregulowac. Fajnie że to odnalazłas, teraz widzę że jednak jakiś tam postęp jest, wtedy lęk wolnoplynący był 24h teraz nie jest aż tak, są godziny A nawet czasem dni spokoju, takiego normalnego z normalnym myśleniem.
O rany ja też nie piję, bo się boję 🤪 chociaż ostatnio były 2 weekendy kiedy wkoncu wypiłam sobie wino. A był też taki moment że kawy nie piłam, bo się bałam 🙈 teraz tak sobie myślę czy ja jakiś postęp zrobiłam.... Bo miałam wrażenie że nie. Ale jeszcze w marcu nie było opcji żebym sama w domu mogla zostać, pamiętam że dzwoniłam do męża żeby wracał szybko z pracy bo.sie źle czuje, nawet kąpiel była straszna, bralsm prysznic w kilka sekund bo bałam Sue że padnę. A o wyjściu do sklepu, jakimkolwiek wyjściu nie było mowy. Jejku pamiętam jak córka miała zakończenie roku szkolnego i trzeba było tam wystać godzinę.....koszmar. A teraz.....Teraz wychodze do sklepów, do znajomych, czy do galerii itp. No i wróciłam do pracy.... co jest dla mnie dużym wyzwaniem😁😁😁 Nawet zostałam tydzień w nowym domu (przeprowadziliśmy sie) sama z dxuecmi, bo mąż miał wyjazd służbowy.
No mysle ze i tak nieźle tobie idzie, odstawiłaś leki, a to napewni nie jest łatwe. I byłaś na wakacjach!!!!!! Tu ogromny szacun.....naprawdę....👏👏👏
Ja z kawą to samo😂 A uwielbiam kawę generalnie, teraz już piję 😁 szkoda na rzucenie iqosa mnie nie wzielo🥵 robimy postępy, tylko jak porównamy właśnie miesiące a nie dzień do dnia. Wtedy widać to dokładnie. Dla mnie wejście do sklepu obok domu i stanie w kolejce było horrorem, teraz nawet tego nie analizuje. Poszerzyłam strefę komfortu napewno, najgorsze są sytuacje w których czuje presję że muszę wysiedziec konkretny czas, parę godzin i być w formie, żeby na zewnątrz nikt nie widział
No i dzieciaki...bardzo się staram żeby nie były świadkiem jakiejś mojej schizy albo jak z mężem o tym rozmawiamy żeby nie słyszały.

Re: Witam wszystkich!

: 27 października 2022, o 09:23
autor: basia123
Zumba pisze:
26 października 2022, o 20:49
basia123 pisze:
26 października 2022, o 19:35
Zumba pisze:
26 października 2022, o 18:51


Gratuluję, dla mnie to mega wyczyn bo ja od czerwca nie miałam miesiąca z kombinowaniem w robocie, z reguły to jest jeden dzień ale jak wytrzymam cały miesiąc to chyba się upiję 😁 co też będzie wyzwaniem bo boję się pić 🤪 teraz jak to sobie analizuje to wydaje mi się że napad czasem przychodzi po czasie, czyli jak jest np tydzień na pełnych obrotach ze stresem ale realizacja wszystkiego według planu to w następnym przyjdzie napad żeby to napięcie rozregulowac. Fajnie że to odnalazłas, teraz widzę że jednak jakiś tam postęp jest, wtedy lęk wolnoplynący był 24h teraz nie jest aż tak, są godziny A nawet czasem dni spokoju, takiego normalnego z normalnym myśleniem.
O rany ja też nie piję, bo się boję 🤪 chociaż ostatnio były 2 weekendy kiedy wkoncu wypiłam sobie wino. A był też taki moment że kawy nie piłam, bo się bałam 🙈 teraz tak sobie myślę czy ja jakiś postęp zrobiłam.... Bo miałam wrażenie że nie. Ale jeszcze w marcu nie było opcji żebym sama w domu mogla zostać, pamiętam że dzwoniłam do męża żeby wracał szybko z pracy bo.sie źle czuje, nawet kąpiel była straszna, bralsm prysznic w kilka sekund bo bałam Sue że padnę. A o wyjściu do sklepu, jakimkolwiek wyjściu nie było mowy. Jejku pamiętam jak córka miała zakończenie roku szkolnego i trzeba było tam wystać godzinę.....koszmar. A teraz.....Teraz wychodze do sklepów, do znajomych, czy do galerii itp. No i wróciłam do pracy.... co jest dla mnie dużym wyzwaniem😁😁😁 Nawet zostałam tydzień w nowym domu (przeprowadziliśmy sie) sama z dxuecmi, bo mąż miał wyjazd służbowy.
No mysle ze i tak nieźle tobie idzie, odstawiłaś leki, a to napewni nie jest łatwe. I byłaś na wakacjach!!!!!! Tu ogromny szacun.....naprawdę....👏👏👏
Ja z kawą to samo😂 A uwielbiam kawę generalnie, teraz już piję 😁 szkoda na rzucenie iqosa mnie nie wzielo🥵 robimy postępy, tylko jak porównamy właśnie miesiące a nie dzień do dnia. Wtedy widać to dokładnie. Dla mnie wejście do sklepu obok domu i stanie w kolejce było horrorem, teraz nawet tego nie analizuje. Poszerzyłam strefę komfortu napewno, najgorsze są sytuacje w których czuje presję że muszę wysiedziec konkretny czas, parę godzin i być w formie, żeby na zewnątrz nikt nie widział
No i dzieciaki...bardzo się staram żeby nie były świadkiem jakiejś mojej schizy albo jak z mężem o tym rozmawiamy żeby nie słyszały.
No cóż trzeba walczyć, ja dzus walczę w pracy. Niestety znowu walczę... 🤯🤯🤯 jak przetrwam jutro to się upiję🤣🤣. Zastanawiam się czy h czuje lęk....I chyba ciągle wolnoplynący. Wolalabym chyba napad paniki raz na jakiś czas niż taki lęk wolnoplynacy. Myślisz że nic się nie dzieje a jednak jest ciągle napięcie. Powodzenia dziś w pracy 😁

Re: Witam wszystkich!

: 27 października 2022, o 11:33
autor: Zumba
basia123 pisze:
27 października 2022, o 09:23
Zumba pisze:
26 października 2022, o 20:49
basia123 pisze:
26 października 2022, o 19:35


O rany ja też nie piję, bo się boję 🤪 chociaż ostatnio były 2 weekendy kiedy wkoncu wypiłam sobie wino. A był też taki moment że kawy nie piłam, bo się bałam 🙈 teraz tak sobie myślę czy ja jakiś postęp zrobiłam.... Bo miałam wrażenie że nie. Ale jeszcze w marcu nie było opcji żebym sama w domu mogla zostać, pamiętam że dzwoniłam do męża żeby wracał szybko z pracy bo.sie źle czuje, nawet kąpiel była straszna, bralsm prysznic w kilka sekund bo bałam Sue że padnę. A o wyjściu do sklepu, jakimkolwiek wyjściu nie było mowy. Jejku pamiętam jak córka miała zakończenie roku szkolnego i trzeba było tam wystać godzinę.....koszmar. A teraz.....Teraz wychodze do sklepów, do znajomych, czy do galerii itp. No i wróciłam do pracy.... co jest dla mnie dużym wyzwaniem😁😁😁 Nawet zostałam tydzień w nowym domu (przeprowadziliśmy sie) sama z dxuecmi, bo mąż miał wyjazd służbowy.
No mysle ze i tak nieźle tobie idzie, odstawiłaś leki, a to napewni nie jest łatwe. I byłaś na wakacjach!!!!!! Tu ogromny szacun.....naprawdę....👏👏👏
Ja z kawą to samo😂 A uwielbiam kawę generalnie, teraz już piję 😁 szkoda na rzucenie iqosa mnie nie wzielo🥵 robimy postępy, tylko jak porównamy właśnie miesiące a nie dzień do dnia. Wtedy widać to dokładnie. Dla mnie wejście do sklepu obok domu i stanie w kolejce było horrorem, teraz nawet tego nie analizuje. Poszerzyłam strefę komfortu napewno, najgorsze są sytuacje w których czuje presję że muszę wysiedziec konkretny czas, parę godzin i być w formie, żeby na zewnątrz nikt nie widział
No i dzieciaki...bardzo się staram żeby nie były świadkiem jakiejś mojej schizy albo jak z mężem o tym rozmawiamy żeby nie słyszały.
No cóż trzeba walczyć, ja dzus walczę w pracy. Niestety znowu walczę... 🤯🤯🤯 jak przetrwam jutro to się upiję🤣🤣. Zastanawiam się czy h czuje lęk....I chyba ciągle wolnoplynący. Wolalabym chyba napad paniki raz na jakiś czas niż taki lęk wolnoplynacy. Myślisz że nic się nie dzieje a jednak jest ciągle napięcie. Powodzenia dziś w pracy 😁
Dzięki i wzajemnie ! Też nienawidzę tego lęku wolnoplynacego bo to takie czekanie czy będzie gorzej walnie zaraz mocniej, nigdy się nie skończy itd.

Re: Witam wszystkich!

: 27 października 2022, o 11:38
autor: basia123
Zumba pisze:
27 października 2022, o 11:33
basia123 pisze:
27 października 2022, o 09:23
Zumba pisze:
26 października 2022, o 20:49


Ja z kawą to samo😂 A uwielbiam kawę generalnie, teraz już piję 😁 szkoda na rzucenie iqosa mnie nie wzielo🥵 robimy postępy, tylko jak porównamy właśnie miesiące a nie dzień do dnia. Wtedy widać to dokładnie. Dla mnie wejście do sklepu obok domu i stanie w kolejce było horrorem, teraz nawet tego nie analizuje. Poszerzyłam strefę komfortu napewno, najgorsze są sytuacje w których czuje presję że muszę wysiedziec konkretny czas, parę godzin i być w formie, żeby na zewnątrz nikt nie widział
No i dzieciaki...bardzo się staram żeby nie były świadkiem jakiejś mojej schizy albo jak z mężem o tym rozmawiamy żeby nie słyszały.
No cóż trzeba walczyć, ja dzus walczę w pracy. Niestety znowu walczę... 🤯🤯🤯 jak przetrwam jutro to się upiję🤣🤣. Zastanawiam się czy h czuje lęk....I chyba ciągle wolnoplynący. Wolalabym chyba napad paniki raz na jakiś czas niż taki lęk wolnoplynacy. Myślisz że nic się nie dzieje a jednak jest ciągle napięcie. Powodzenia dziś w pracy 😁
Dzięki i wzajemnie ! Też nienawidzę tego lęku wolnoplynacego bo to takie czekanie czy będzie gorzej walnie zaraz mocniej, nigdy się nie skończy itd.
Dokladnie .....czekanie 😱