Moja historia z nerwicą
: 22 maja 2020, o 12:20
Moja nerwica zaczęła się 8 lat temu od tego, że często miałam wysoki puls i bóle w klatce piersiowej .Podczas kolejnego ataku poszłam do przychodni ,zrobili mi ekg,wyszło ok. ,serce trochę za mocno biło, pani doktor dała mi leki na obniżenie pulsu skierowanie do kardiologa ,żeby sprawdzić serducho .U kardiologa ekg,echo serca ,wszystko ok lekarz powiedział, że serce jak dzwon.Po tej wizycie nagle jak ręką odjął przeszły wszystkie objawy
.Jakiś czas był spokój, koło roku .Po roku zaczęły się straszne zawroty głowy,znów przychodnia skierowanie do neurologa ,badania ,rezonans magnetyczny głowy, wszystko ok.a w głowie ciagle się kręciło, więc laryngolog badania też ok. Brałam leki na zawroty,w końcu ustapily i znów koło roku spokój. Następny atak nerwicy to było już wszystko klatka piersiowa ,zawroty głowy, nogi jak z waty,problemy z oddychaniem od tych objawów pojawiła się depresja .Lekarka stwierdziła, że to nerwica lekowa ,dała leki ,które no może w 10%pomogły.Mialam przeróżne badania: bolerioza ,tarczyca ,RTG klatki piersiowej ,usg brzucha ,podstawowe krew i mocz parę razy wszystko ok., A ja się męczyłam raz lepiej ,raz gorzej ,ale cały czas .I zaczęło się strasznie od lutego b.r.Wysoki puls 180 przychodnia ekg,skierowanie do szpitala ekg,Kroplówki na obniżenie i wypis do domu ,diagnoza nerwica ,leki na uspokojenie i obniżające ciśnienie (Biorę do tej pory)skierowanie do kardiologa .Po 2 tygodniach męki z plusem i ciśnienie oraz bólach w klatce wizyta prywatna, ekg,echo serca ,holter,wszystko ok. Po tygodniu atak paniki na ulicy ,serce chciało wyskoczyć z piersi ,słabo...,uciekłam do domu to było najstraszniejsze przeżycie w moim życiu .Uspokoiło się, dwa tygodnie siedziałam w domu ,bałam się wychodzić, ale musiałam się przełamać. To był już kwiecień. Dziś biorę leki ,które nie bardzo mi pomagają. Ciągłe objawy:głowa,klatka piersiowa, ręce, nogi jak z waty i drętwienie, ciągłe podenerwowanie i skaczący puls i wiele innych.I oczywiście ciągłe natretne myśli.Ciągle nie mogę uwierzyć, że to tylko nerwica,ciagle myślę,że coś mi się stanie ,zawał,wylew...Muszę z tego wyjść mam 2 cudownych dzieci ,wspaniałego męża mam dla kogo żyć. W Was ostatnia moja nadzieja ,że kiedykolwiek będzie jak dawniej.Nie wiem czy komukolwiek będzie chciało się to czytać, ale musiałam to napisać. Pozdrawiam.