Strona 1 z 1
Witajcie
: 7 lutego 2020, o 19:44
autor: Romi
Witam Was serdecznie. Jestem nowym członkiem Waszej załogi

od niespełna dwóch lat męczę się z nerwicą.
Re: Witajcie
: 7 lutego 2020, o 20:10
autor: katarzynka
Witaj na forum, rozgość się

Re: Witajcie
: 7 lutego 2020, o 23:21
autor: Romi
Moja historia z nerwicą zaczęła się około dwóch lat temu. Właściwie od tamtego momentu uznałam że coś się dzieje nie tak. Myślę że wcześniej były różne objawy ale ponieważ żyłam z rodzicami i miałam swoją strefę komfortu czyli swój pokój nie było nerwicy. Często zamykałam się w moim pokoju i było po sprawie. Problemy się zaczęły kiedy wyprowadziłam się z domu. Zaczęły się lęki. Zaczęłam się o wszystko bać. Teraz wiem że ogromny wpływ miała na to moja rodzina. Językiem miłości mojej mamy było robienie wszystkiego za mnie także wyprowadzka to był skok na głęboką wodę. Kiedy życie zaczęło mi.doskwierac mój ojciec zdecydował że nie chce żebym wracała i muszę sobie dać jakoś radę sama. Moja siostra zaczęła tam mieszkać z dziecmi i nie było już dla mnie miejsca. Mimo wszystko ze mama mnie zawsze wyręczała itd rodzina miała mnie za silną kobietę. " Ty zawsze byłaś pyskata,dasz sobie że wszystkim radę, przecież nawet prawo jazdy zrobiłaś". Faktycznie byłam pyskata i "twarda" bo tak byłam niestety nauczona. Takimi emocjami jak złość okazywać wszystko. Nie umiałam płakać. To przecież dla słabych w moim mniemaniu na tamten czas było. Emocje się kumulowały a ja się robiłam coraz bardziej miękka aż się załamałam. Moj rodzinny dom nie należał do udanych. Moja mama z tego co pamiętam zawsze krzyczała na wszystkie dzieci ponieważ ciężko jej było bo gdy mając 4 dzieci ojciec leżał przez prawie całe moje dzieciństwo w pokoju bo miał depresję. Nic z tym nie robił, nie pracował ale też się nie leczył. Mama pracowała i swoje frustrację na nas przelewała. Ojciec miał wszystko gdzieś że względu na swoje trudne dzieciństwo tak sądzę. Gdy byłam nastolatką moja starsza siostra zaczęła chorować na schizofrenię. Rodzice w ogóle jej nie prowadzali.nigdzie ani do psychologa ani psychiatry. Po co ich zdaniem ma brać leki. X razy była w szpitalu. Ja jako 16 latka ja namawiałam na szpital i przekonałam nie rodzice..bo już naprawdę była w strasznym stanie..teraz to pamiętam i aż serce mi.peka jak to sobie przypominam. Następnie druga siostra porzucona z 3. małych dzieci także zachorowała na schizofrenię. Brat żyje w toksycznym związku z żoną która ma obsesję na jego punkcie i żyje pod jej pantoflem i nie może kiwnąć palcem bez jej zgody. Ojciec ciągle jest w depresji i każdemu pokazuje filmiki na YouTube jak wyjść z depresji oglądając buddyjskich mnichow i że chemia w jedzeniu go do tego stanu doprowadzila i cała naszą rodzinę. Na tą chwilę największy mam lęk o to czy nie zachoruje na schizofrenię. Skoro moje dwie siostry są chore to myślę że mogłabym też..i ciągle się tego boje:(((((
Re: Witajcie
: 8 lutego 2020, o 15:03
autor: dankan
Romi pisze: ↑7 lutego 2020, o 23:21
Moja historia z nerwicą zaczęła się około dwóch lat temu. Właściwie od tamtego momentu uznałam że coś się dzieje nie tak. Myślę że wcześniej były różne objawy ale ponieważ żyłam z rodzicami i miałam swoją strefę komfortu czyli swój pokój nie było nerwicy. Często zamykałam się w moim pokoju i było po sprawie. Problemy się zaczęły kiedy wyprowadziłam się z domu. Zaczęły się lęki. Zaczęłam się o wszystko bać. Teraz wiem że ogromny wpływ miała na to moja rodzina. Językiem miłości mojej mamy było robienie wszystkiego za mnie także wyprowadzka to był skok na głęboką wodę. Kiedy życie zaczęło mi.doskwierac mój ojciec zdecydował że nie chce żebym wracała i muszę sobie dać jakoś radę sama. Moja siostra zaczęła tam mieszkać z dziecmi i nie było już dla mnie miejsca. Mimo wszystko ze mama mnie zawsze wyręczała itd rodzina miała mnie za silną kobietę. " Ty zawsze byłaś pyskata,dasz sobie że wszystkim radę, przecież nawet prawo jazdy zrobiłaś". Faktycznie byłam pyskata i "twarda" bo tak byłam niestety nauczona. Takimi emocjami jak złość okazywać wszystko. Nie umiałam płakać. To przecież dla słabych w moim mniemaniu na tamten czas było. Emocje się kumulowały a ja się robiłam coraz bardziej miękka aż się załamałam. Moj rodzinny dom nie należał do udanych. Moja mama z tego co pamiętam zawsze krzyczała na wszystkie dzieci ponieważ ciężko jej było bo gdy mając 4 dzieci ojciec leżał przez prawie całe moje dzieciństwo w pokoju bo miał depresję. Nic z tym nie robił, nie pracował ale też się nie leczył. Mama pracowała i swoje frustrację na nas przelewała. Ojciec miał wszystko gdzieś że względu na swoje trudne dzieciństwo tak sądzę. Gdy byłam nastolatką moja starsza siostra zaczęła chorować na schizofrenię. Rodzice w ogóle jej nie prowadzali.nigdzie ani do psychologa ani psychiatry. Po co ich zdaniem ma brać leki. X razy była w szpitalu. Ja jako 16 latka ja namawiałam na szpital i przekonałam nie rodzice..bo już naprawdę była w strasznym stanie..teraz to pamiętam i aż serce mi.peka jak to sobie przypominam. Następnie druga siostra porzucona z 3. małych dzieci także zachorowała na schizofrenię. Brat żyje w toksycznym związku z żoną która ma obsesję na jego punkcie i żyje pod jej pantoflem i nie może kiwnąć palcem bez jej zgody. Ojciec ciągle jest w depresji i każdemu pokazuje filmiki na YouTube jak wyjść z depresji oglądając buddyjskich mnichow i że chemia w jedzeniu go do tego stanu doprowadzila i cała naszą rodzinę. Na tą chwilę największy mam lęk o to czy nie zachoruje na schizofrenię. Skoro moje dwie siostry są chore to myślę że mogłabym też..i ciągle się tego boje:(((((
Lepiej nie myśleć o tym nad czym nie mamy kontroli ale nie nic nie wskazuje na to żebyś miała mieć schizofrenię. Wiesz co twoje problemy wynikają też na pewno z toksyczności całości rodziny, silnego powiązania z nią. Pewnie trzeba zrobić z tym porządek i tu ci może pomóc w tym terapia. A co do lęków o schizofrenie to polecam materiały forumowe
materia-zaburzenia-kowe-nerwica-depresja-rozwoj.html i dovivicka
odburzanie-wed-divovica.html
Re: Witajcie
: 9 lutego 2020, o 18:22
autor: Romi
Dziękuję za odpowiedź. Jeśli chodzi bo terapię to mam za sobą rok spedzony w gabinecie. Niestety moja psycholog średnio mi pomogła.. więcej mi pomogły filmiki z YouTube niż ona. Nawet przysporzyła mi kilka nowych obaw. Ciągle chciała przerabiać moje życie a ja z sesji na sesje dalej miałam lęki. Wkońcu straciła pomysły i zaczęła namawiać na tabletki chociaż wiedziała że mam obawy z nimi związane i daje rady bez póki co. Źle trafiłam. I to już drugi raz bo o pierwszej nawet mi się nie chce pisać bo wyszłam zalana łzami i pani tylko skwitowała że widzi że cierpię. Tak jak pisałeś. Będę tutaj zaglądać i będę słuchać nagrań i przede wszystkim pracować nad sobą
