Witajcie :)
: 18 listopada 2019, o 08:56
Cześć 
Mam na imię Ania. Postanowiłam wreszcie coś napisać, najnormalniej w świecie się przywitać
Na forum jestem już z Wami dłuższy czas, stwierdziłam, że dość obserwowania, teraz moja kolej aby coś od siebie dodać
Moja historia: zaburzenie mam od 1,5 roku. W momencie ogromnego nakładu obowiązków, ślubu, pracy w nadgodzinach i niedosypania dostałam pierwszego ataku paniki. Dalej wszystko się potoczyło w sposób standardowy
Objawy: natręty pod każdą postacią (samobójstwa, krzywda bliskim, "nigdy z tego nie wyjdę" i wiele wiele innych), ataki paniki, lęk wolnopłynący.
Chodzę na terapię, działam, czasem jest ciężko, czasem lżej - ogólnie żyję
Obecny stan: bardzo bardzo mocny kryzys w którym trwam od kilku tygodni. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Ogólnie nie potrafię jeść, spać, jestem bardzo zmęczona. Nawet najmniejszy szmer którego ja czasem nie zauważam potrafi wywołać atak paniki. Najnormalniejsza słowo wypowiedziane przez kogoś potrafi wprowadzać mnie w stan paniczny - z którego oczywiście po chwili wychodzę, gdy tylko zaczynam racjonalizować.
Różnica między wcześniej a teraz: nie wierzyłam do końca, że to nerwica. Wkręcałam się w każdą głupotę. Teraz wiem, że to tylko nerwica, że to chory stan emocjonalny robi mi takie rzeczy. Staram się racjonalizować i nie wchodzić w analizy.
Na końcu dodam: ciągle wierzę, że będzie dobrze! mam ogromną nadzieję!

Mam na imię Ania. Postanowiłam wreszcie coś napisać, najnormalniej w świecie się przywitać

Na forum jestem już z Wami dłuższy czas, stwierdziłam, że dość obserwowania, teraz moja kolej aby coś od siebie dodać

Moja historia: zaburzenie mam od 1,5 roku. W momencie ogromnego nakładu obowiązków, ślubu, pracy w nadgodzinach i niedosypania dostałam pierwszego ataku paniki. Dalej wszystko się potoczyło w sposób standardowy

Objawy: natręty pod każdą postacią (samobójstwa, krzywda bliskim, "nigdy z tego nie wyjdę" i wiele wiele innych), ataki paniki, lęk wolnopłynący.
Chodzę na terapię, działam, czasem jest ciężko, czasem lżej - ogólnie żyję

Obecny stan: bardzo bardzo mocny kryzys w którym trwam od kilku tygodni. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Ogólnie nie potrafię jeść, spać, jestem bardzo zmęczona. Nawet najmniejszy szmer którego ja czasem nie zauważam potrafi wywołać atak paniki. Najnormalniejsza słowo wypowiedziane przez kogoś potrafi wprowadzać mnie w stan paniczny - z którego oczywiście po chwili wychodzę, gdy tylko zaczynam racjonalizować.
Różnica między wcześniej a teraz: nie wierzyłam do końca, że to nerwica. Wkręcałam się w każdą głupotę. Teraz wiem, że to tylko nerwica, że to chory stan emocjonalny robi mi takie rzeczy. Staram się racjonalizować i nie wchodzić w analizy.
Na końcu dodam: ciągle wierzę, że będzie dobrze! mam ogromną nadzieję!
