Witam wszystkich serdecznie-:)Z nerwicą ładnych parę lat
: 6 marca 2019, o 00:43
Witam.Moze na początek po krótce o mnie.Mam na imię Basia, mam 36 lat.Na codzień pracuję i wychowuję sama dwójkę dzieci 8 i 10 lat.
Z nerwica bujam się już ładnych parę lat.Pierwsze jej oznaki pojawiały się już pewnie jak byłam nastolatką, ale od lekarza dostałam magnez i się po kościach rozeszło
Później tak na prawdę to dziadostwo rozkrecilo się u mnie jakoś w 2012r.Pewnie jak u wielu zaczelo sie kilkoma "zawalami, udarami,wylewami" i co tam mozna jeszcze wymyslic:-)A pozniej to juz roznie.Bylam w momencie ze balam sie wyjsc z domu, ale(nie wiedząc jeszcze z czym mam do czynienia) jakos to przewalczylam.Trafilam na 1,5 roczna terapię, po której poczułam się jak nowonarodzona.
W 2015 r w sierpniu mój mąż oznajmił mi że odchodzi zostawiajac mnie z dwójką dzieci.Oczywiscie dramat,trauma, żal, smutek, ciągły płacz i w ogóle cały arsenał uczuc.W 2016 r w maju była pierwsza i jedyna sprawa rozwodowa( wszystko poszło po mojej mysli)i jakoś sobie że wszystkim RADZIŁAM...praca, dom, dzieci i ich szkoła; jeździłam z nimi sama na wakacje i choć wszystko zostało na mojej glowie to ogarnialam:-).....do czasu przed ostatnim Bożym Narodzeniem.Cos zaczęło się że mną dziać.Tydzien czy dwa jakoś wytrzymywalam ale przed samymi świętami już nie dałam rady i zadzwoniłam do mojej terapeutki.Od połowy stycznia mniej więcej jestem na terapii, ale póki co jest ciężko.Miliony objawów, których wcześniej nie znałam.Zdarzylo mi się że kumpela zgarniala mnie z pracy i wiozła do lekarza.Objawow ciągle przybywa

i znowu zaczyna się NIEWIARA w to że to nerwica, znowu mózg nie potrafi tego ogarnąć.A objawy mam okropne( z resztą pewnie jak każdy z Was) i co raz to nowsze, i już sama nie potrafię rozróżnić co jest nerwica a co ewentualnie jednostka chorobową.Do tych konowałów to już normalnie wstyd chodzić.Masakra

....A ja muszę być zdrowa, mam dwójkę super dzieciaków, i one mnie bardzo potrzebują, właściwie mają tylko mnie.Strasznie marzę o tym żeby znowu ŻYĆ, cieszyć się szczerze, uśmiechać i czuć, bo z uczuciami u mnie też teraz problem- blokada na maksa.Wiem że to wszystko wymaga czasu i pracy ale to takie trudne mieć w tym wszystkim optymizm odbudować wiarę w to że to się przecież kiedyś skończy i będzie jeszcze kolorowo.
Trochę się podpisałam, za co serdecznie SORKI;-), ale dłuższy czas zbierałam się żeby się zarejestrować i jak już zaczęłam pisać to nie mogę skonczyc:-)))
Pozdrawiam wszystkich.
Basia.
Z nerwica bujam się już ładnych parę lat.Pierwsze jej oznaki pojawiały się już pewnie jak byłam nastolatką, ale od lekarza dostałam magnez i się po kościach rozeszło
Później tak na prawdę to dziadostwo rozkrecilo się u mnie jakoś w 2012r.Pewnie jak u wielu zaczelo sie kilkoma "zawalami, udarami,wylewami" i co tam mozna jeszcze wymyslic:-)A pozniej to juz roznie.Bylam w momencie ze balam sie wyjsc z domu, ale(nie wiedząc jeszcze z czym mam do czynienia) jakos to przewalczylam.Trafilam na 1,5 roczna terapię, po której poczułam się jak nowonarodzona.
W 2015 r w sierpniu mój mąż oznajmił mi że odchodzi zostawiajac mnie z dwójką dzieci.Oczywiscie dramat,trauma, żal, smutek, ciągły płacz i w ogóle cały arsenał uczuc.W 2016 r w maju była pierwsza i jedyna sprawa rozwodowa( wszystko poszło po mojej mysli)i jakoś sobie że wszystkim RADZIŁAM...praca, dom, dzieci i ich szkoła; jeździłam z nimi sama na wakacje i choć wszystko zostało na mojej glowie to ogarnialam:-).....do czasu przed ostatnim Bożym Narodzeniem.Cos zaczęło się że mną dziać.Tydzien czy dwa jakoś wytrzymywalam ale przed samymi świętami już nie dałam rady i zadzwoniłam do mojej terapeutki.Od połowy stycznia mniej więcej jestem na terapii, ale póki co jest ciężko.Miliony objawów, których wcześniej nie znałam.Zdarzylo mi się że kumpela zgarniala mnie z pracy i wiozła do lekarza.Objawow ciągle przybywa
Trochę się podpisałam, za co serdecznie SORKI;-), ale dłuższy czas zbierałam się żeby się zarejestrować i jak już zaczęłam pisać to nie mogę skonczyc:-)))
Pozdrawiam wszystkich.
Basia.