Ahoj;p
: 25 października 2018, o 11:19
Mam 25 lat, ha i jeszcze 4 miesiące temu wiodłam "normalne" życie, bez lęków, obaw, analiz, strachu i innych pierdzieleństw. Wszystko zaczęło się po kuracji jodem (nie pytajcie o lekarza), który spowodował u mnie szybki spadek tsh, co gorsze trafiło to we mnie kiedy nie byłam w najlepszym stanie psychicznym, straciłam pracę i to przez kolesiostwo i układy, miałam już podpisywać umowę, a tu się okazało, że na moje miejsce jest już inna podstawiona panna. Dużo emocji kosztowała mnie ta praca, bardzo ją lubiłam i ciężko było się pogodzić z taką porażką, a raczej podtwarzą, sytuacji nie polepszał fakt, że za nic nie mogłam znaleźć innej pracy, mimo intensywnych poszukiwań. Pierwszy atak (jak później doczytałam) dostałam w autobusie, nie wiedziałam za bardzo co się dzieje, wszystko było takie dziwnie było mi słabo, kręciło mi się w głowie, świat wirował, miałam parcie na jelita, wymioty i wtedy wpadłam pierwszy raz w derealizacje. Nie powiem przestraszyłam się niesamowicie. Potem zaczęły się jazdy z wychodzeniem z domu, kurde byłam cały czas napięta, zero relaksu, jakiś niepokój, lęk, strach o wszystko, dziesięć tysięcy myśli naraz, strach przed schizofrenią, którą sobą wkręcałam niemiłosiernie na początku, dziwne widzenie, błyski, gwiazdki, plamki, uczucie odpływania, bóle głowy, migrena z aurami, kołatania serca, ból w mostku, duszenie, drętwienie nóg, niemiłosiernie pocenie się i inne cudawianki. Przeryczałam kilkanaście dni, normalnie życie spadło mi na głowę, czułam się jak jakiś imbecyl, który nie może normalnie wyjść z domu na luzie, do tego jak wybrałam się w końcu do miasta na zakupy, nie byłam w stanie wejść do galerii, myslałam, że mnie rozerwie w środku, każdy dźwięk, światło, głos. Nie muszę nadmieniać, że marsz po lekarzach zaliczyłam obowiązkowo jak każdy na tym forum. Z tym, że akurat nigdy nie byłam hipohondryczką i szybko zorientowałam się, że musiałam w sobie uwolnić nerwice, zawsze byłam osobą raczej emocjonalną, dużo brałam do siebie, analizowałam. Obecine jestem w stanie odburzania był tydzień, że było znakomicie prawie normalnie, jakby wszystko się uspokajało ostatnio znowu wpadam w jakieś bagno nerwicowe, pogoda mi chyba nie sprzyja. Tak,że tak koniec moich wywodów trzymajcie kciuki, żeby wszystko szło w lepszą stronę;] <boks>