Cześć, oto moja nietypowa historia...
: 24 września 2018, o 14:20
Witam, postaram się opisać moje problemy w skrócie choć pewnie nie będzie to łatwe.
Zacznę może od tego, że mam na imię Aleksander i mam 27 lat. Właściwie to nie wiem dokładnie co mi dolega bo psychiatra u której byłem ok. tydzień temu stwierdziła, że jestem zdrowy psychicznie, nie przypisała mi żadnych leków a jedynie odesłała mnie do psychologa.
Ja jednak czuję się zdołowany jak nigdy, do tego stopnia, że mam myśli samobójcze. Nie wydaje mi się żeby była to jakaś typowa depresja, po prostu wydarzenia, które mnie spotkały strasznie mnie zdołowały ale o tym za chwilę.. Na szczęście zapisałem się awaryjnie do innego psychiatry u którego wizytę mam jutro.
Moje dzieciństwo przebiegało w miarę normalnie pomijając to, że moja matka z którą zresztą mieszkam do tej pory jest okrutna.. A ja natomiast jestem bardzo wrażliwym człowiekiem.. Matka ma problemy psychiczne, nie wiem nawet dokładnie jakie bo zawsze był to temat tabu. W każdym razie matka jest farmaceutką, lubi sobie wypić do tego wziąć jakieś leki i ma jazdę. Wyżywa się psychicznie na całej rodzinie, potrafi dosłownie cały dzień pier***ić i wszczynać kłótnie. Ubliża i życzy śmierci różnym członkom rodziny, np. jakieś 2-3 lata temu powiedziała mi, że gdyby miała ponownie taką szansę to zabiła by mnie gdy byłem jeszcze niemowlakiem i że mnie nienawidzi.. Od ojca wiem, że kiedyś była w psychiatryku (miałem wtedy ze 2 latka) bo z jakiegoś powodu była bardzo pobudzona i nie spała kilka dni aż dostała halucynacji.
Później w wieku ok. 15-16 lat nabrałem bardzo złego jak się później okazało nawyku strzelania kośćmi (stawami).. początkowo był to chyba tylko głupi nawyk ale w tej chwili bardziej nazwał bym to uzależnieniem bo do dnia dzisiejszego nie potrafię się tego oduczyć, w dodatku ma to chyba podłoże nerwowe. Obecnie mam problem zarówno z kolanem jak i ze stawem skokowym na których „diagnozę” i „leczenie” wydałem już kilka tysięcy złotych bez żadego skutku. Jest to bardzo dołujące ponieważ prawie całe moje życie było w jakiś sposób związane ze sportem a obecnie przez ból kolana i kostki nie bardzo mogę uprawiać sport, który bardzo pomaga mi się odstresować i poukładać myśli.
Muszę też chyba napisać, że w wieku ok. 16 lat zacząłem palić marihuanę i robiłem to przez kolejne 10-11 lat praktycznie codziennie. Obecnie dość rzadko.
A teraz przejdę do najbardziej bolesnej dla mnie sprawy. Wiem, że nie jest to forum urologiczne ale do rzeczy..
Z powodu stulejki musiałem przejść zabieg obrzezania było to pod koniec liceum. Bałem się tego zabiegu z powodu wrażliwości operowanego miejsca ale najgorsze miało dopiero nadejść... Sam zabieg się udał ale po zdjęciu szwów zobaczyłem, że mam na penisie dziwne wypryski, poszedłem z tym do urologa, który wykonywał zabieg. Okazało się, że podczas wykonywania zabiegu zostałem zarażony chorobą weneryczną tj. wirusem HPV. Oczywiście lekarz jedynie zdiagnozował problem i zaproponował leczenie ale zaprzeczał jakoby do zarażenia doszło podczas wykonywanego przez niego zabiegu. Nie było jednak jak udowodnić winy jego czy personelu szpitalnego. Lekarz zaproponował wypalenie tych wyprysków laserem Co2 pod znieczuleniem miejscowym. Przyszedłem na umówiony zabieg i po otrzymaniu 2 bolesnych zastrzyków w penisa lekarz stwierdził, że znieczulenie nie zadziałało tak jak trzeba i nie może wykonać zabiegu. Zdołowany wróciłem do domu i później przez lekarza rodzinnego dostałem się do pani dermatolog-wenerolog która przypisała mi pewien płyn którego stosowanie było bolesne, długotrwałe i jak się okazało nieskuteczne.
W tamtym czasie byłem już mocno zdołowany ponieważ jako młody przystojny, wygadany i lubiany w towarzystwie chłopak zostałem nie ze swojej winy zarażony chorobą weneryczną, której przez bardzo długi czas nie mogłem się pozbyć podczas gdy moi rówieśnicy poznawali dziewczyny i korzystali z młodości...
Gdy uznałem, że „magiczne” roztwory przepisane przez panią dermatolog mnie nie wyleczą zacząłem szukać jakiś prywatnych klinik, które oferują inne metody leczenia kłykcin kończystych czyli wspomnianych wcześniej wyprysków powodowanych wirusem HPV.
Trafiłem do pewnej kliniki medycyny estetycznej gdzie leczono tego typu problemy. Ku mojemu zadowoleniu udało się to w końcu wyleczyć używając lasera Co2.
Po bardzo długim męczeniu się z tym syfem w końcu się tego pozbyłem, w międzyczasie zacząłem ćwiczyć na siłowni, nabrałem pewności siebie i od dawna nie czułem się tak dobrze.
Lekarz, który mnie z tego wyleczył wzbudził moje zaufanie więc postanowiłem zapytać go o jeszcze jeden dręczący mnie problem a mianowicie od czasu obrzezania odsłonięta rzołądź mojego penisa ocierała się o mosznę powodując duży dyskomfort. Lekarz odpowiedział, że można temu zaradzić poprzez prosty zabieg, który polega na usunięciu nadmiaru skóry moszny. Zapewnił mnie, że zabieg jest mało inwazyjny i nie pozostanie po nim nawet blizna. Spytałem go czy na pewno potrafi taki zabieg wykonać na co odpowiedział, że tak. Pomyślałem, że skoro tyle już wycierpiałem to nie straszny mi mały zabieg, który podniesie komfort mojego życia. Lekarz zapewnił mnie, że po tygodniu będę mógł wrócić do aktywności fizycznej więc mu zaufałem co było najgorszą decyzją jaką kiedykolwiek podjąłem.
Sam zabieg wydawał się banalny, dwa małe cięcia i zszycie skóry, trwało to ze 20 minut. Niedługo po tym byłem w domu. Zaraz po powrocie do domu moszna zaczęła mocno puchnąć wystraszony zadzwoniłem do lekarza, on uspokajał mnie mówiąc, że wszystko jest ok. Jednak tej nocy nie przespałem ani minuty, ból był okropny, z bólu wyrywałem sobie włosy na głowie. Moje całe krocze napuchło do naprawdę dużych, niepokojących rozmiarów. Następnego dnia chciałem by lekarz mnie obejrzał ale jak się okazało ten nieodpowiedzialny idiota wyjechał z miasta. W sumie w łóżku przeleżałem prawie 3 miesiące w ogromnym bólu i obawie o swoje zdrowie, na środkach przeciwbólowych, praktycznie nic nie jedząc, nie mogąc się normalnie załatwić i mając problemy z zaśnięciem. Lekarz zainterweniował dopiero gdy pod naporem opuchlizny szwy na mosznie puściły, wtedy ojciec zawiózł mnie do tamtej kliniki i lekarz bez żadnego znieczulenia usunął mi z moszny część skrzepów krwi po czym na nowo zszył ranę. Od tamtego czasu było już lepiej tzn. powoli wracałem do zdrowia. Początkowo cieszyły mnie proste żeczy np. to, że wogóle żyję i mogę się gdzieś przejść czy załatwić bez bólu.. Jednak moje zdrowie mocno podupadło, czułem się strasznie osłabiony, miałem ciągłe kłucia w klatce piersiowej (dziś już wiem, że to prawdopodobnie na tle nerwowym). Mam uczucie, że nie jestem już tym samym pełnym życia człowiekiem. Efekt samego zabiegu jest taki, że z powodu wielkiego obrzęku, który utrzymywał się całe 2 miesiące skóra na penisie i mosznie jest permanentnie rozciągnięta, pomarszczona i odbarwiona co powoduje u mnie duże kompleksy i odbiera pewność siebie. Cały ten zabieg wykończył mnie fizycznie i psychicznie a im więcej mija czasu tym bardziej jestem zdołowany. Wyrzucam sam sobie, że podjąłem złą decyzję, że wogóle zdecydowałem się na ten zabieg z drugiej strony lekarz zapewniał mnie jakie to proste i mało inwazyjne. Prawdopodobnie powinienem pozwać tego lekarza do sądu i walczyć o odszkodowanie ale nawet nie mam na to sił, poza tym wcale nie wiadomo czy uda się udowodnić winy lekarza przed sądem a nawet jeśli to itak żadne pieniądze nie zrekompensują mi tego co się stało. Mam ochotę zabić tego lekarza lub siebie. Jestem załamany, wycofałem się z życia, odsunąłem się od znajomych, wszystko widzę w czarnych barwach, nie mam sił ani chęci by podjąć jakieś działanie, mam wrażenie, że nic już nie będzie takie jak kiedyś, straciłem czas, zdrowie i pewność siebie, przestałem ćwiczyć i zwracać uwagę na to co jem, przestało mi zależeć na samym sobie, czuję, że zrobiłem sobie krzywdę na własne życzenie i obwiniam samego siebie za to co się stało bo w końcu to ja byłem osobą, która zgodziła się na taki zabieg a mogłem powiedzieć nie.
Nie wiem co jeszcze mogę dodać, wiem, że moja historia jest nietypowa i być może dla niektórych dziwna.. Jeśli wytrwałeś do końca to gratuluję...
Zacznę może od tego, że mam na imię Aleksander i mam 27 lat. Właściwie to nie wiem dokładnie co mi dolega bo psychiatra u której byłem ok. tydzień temu stwierdziła, że jestem zdrowy psychicznie, nie przypisała mi żadnych leków a jedynie odesłała mnie do psychologa.
Ja jednak czuję się zdołowany jak nigdy, do tego stopnia, że mam myśli samobójcze. Nie wydaje mi się żeby była to jakaś typowa depresja, po prostu wydarzenia, które mnie spotkały strasznie mnie zdołowały ale o tym za chwilę.. Na szczęście zapisałem się awaryjnie do innego psychiatry u którego wizytę mam jutro.
Moje dzieciństwo przebiegało w miarę normalnie pomijając to, że moja matka z którą zresztą mieszkam do tej pory jest okrutna.. A ja natomiast jestem bardzo wrażliwym człowiekiem.. Matka ma problemy psychiczne, nie wiem nawet dokładnie jakie bo zawsze był to temat tabu. W każdym razie matka jest farmaceutką, lubi sobie wypić do tego wziąć jakieś leki i ma jazdę. Wyżywa się psychicznie na całej rodzinie, potrafi dosłownie cały dzień pier***ić i wszczynać kłótnie. Ubliża i życzy śmierci różnym członkom rodziny, np. jakieś 2-3 lata temu powiedziała mi, że gdyby miała ponownie taką szansę to zabiła by mnie gdy byłem jeszcze niemowlakiem i że mnie nienawidzi.. Od ojca wiem, że kiedyś była w psychiatryku (miałem wtedy ze 2 latka) bo z jakiegoś powodu była bardzo pobudzona i nie spała kilka dni aż dostała halucynacji.
Później w wieku ok. 15-16 lat nabrałem bardzo złego jak się później okazało nawyku strzelania kośćmi (stawami).. początkowo był to chyba tylko głupi nawyk ale w tej chwili bardziej nazwał bym to uzależnieniem bo do dnia dzisiejszego nie potrafię się tego oduczyć, w dodatku ma to chyba podłoże nerwowe. Obecnie mam problem zarówno z kolanem jak i ze stawem skokowym na których „diagnozę” i „leczenie” wydałem już kilka tysięcy złotych bez żadego skutku. Jest to bardzo dołujące ponieważ prawie całe moje życie było w jakiś sposób związane ze sportem a obecnie przez ból kolana i kostki nie bardzo mogę uprawiać sport, który bardzo pomaga mi się odstresować i poukładać myśli.
Muszę też chyba napisać, że w wieku ok. 16 lat zacząłem palić marihuanę i robiłem to przez kolejne 10-11 lat praktycznie codziennie. Obecnie dość rzadko.
A teraz przejdę do najbardziej bolesnej dla mnie sprawy. Wiem, że nie jest to forum urologiczne ale do rzeczy..
Z powodu stulejki musiałem przejść zabieg obrzezania było to pod koniec liceum. Bałem się tego zabiegu z powodu wrażliwości operowanego miejsca ale najgorsze miało dopiero nadejść... Sam zabieg się udał ale po zdjęciu szwów zobaczyłem, że mam na penisie dziwne wypryski, poszedłem z tym do urologa, który wykonywał zabieg. Okazało się, że podczas wykonywania zabiegu zostałem zarażony chorobą weneryczną tj. wirusem HPV. Oczywiście lekarz jedynie zdiagnozował problem i zaproponował leczenie ale zaprzeczał jakoby do zarażenia doszło podczas wykonywanego przez niego zabiegu. Nie było jednak jak udowodnić winy jego czy personelu szpitalnego. Lekarz zaproponował wypalenie tych wyprysków laserem Co2 pod znieczuleniem miejscowym. Przyszedłem na umówiony zabieg i po otrzymaniu 2 bolesnych zastrzyków w penisa lekarz stwierdził, że znieczulenie nie zadziałało tak jak trzeba i nie może wykonać zabiegu. Zdołowany wróciłem do domu i później przez lekarza rodzinnego dostałem się do pani dermatolog-wenerolog która przypisała mi pewien płyn którego stosowanie było bolesne, długotrwałe i jak się okazało nieskuteczne.
W tamtym czasie byłem już mocno zdołowany ponieważ jako młody przystojny, wygadany i lubiany w towarzystwie chłopak zostałem nie ze swojej winy zarażony chorobą weneryczną, której przez bardzo długi czas nie mogłem się pozbyć podczas gdy moi rówieśnicy poznawali dziewczyny i korzystali z młodości...
Gdy uznałem, że „magiczne” roztwory przepisane przez panią dermatolog mnie nie wyleczą zacząłem szukać jakiś prywatnych klinik, które oferują inne metody leczenia kłykcin kończystych czyli wspomnianych wcześniej wyprysków powodowanych wirusem HPV.
Trafiłem do pewnej kliniki medycyny estetycznej gdzie leczono tego typu problemy. Ku mojemu zadowoleniu udało się to w końcu wyleczyć używając lasera Co2.
Po bardzo długim męczeniu się z tym syfem w końcu się tego pozbyłem, w międzyczasie zacząłem ćwiczyć na siłowni, nabrałem pewności siebie i od dawna nie czułem się tak dobrze.
Lekarz, który mnie z tego wyleczył wzbudził moje zaufanie więc postanowiłem zapytać go o jeszcze jeden dręczący mnie problem a mianowicie od czasu obrzezania odsłonięta rzołądź mojego penisa ocierała się o mosznę powodując duży dyskomfort. Lekarz odpowiedział, że można temu zaradzić poprzez prosty zabieg, który polega na usunięciu nadmiaru skóry moszny. Zapewnił mnie, że zabieg jest mało inwazyjny i nie pozostanie po nim nawet blizna. Spytałem go czy na pewno potrafi taki zabieg wykonać na co odpowiedział, że tak. Pomyślałem, że skoro tyle już wycierpiałem to nie straszny mi mały zabieg, który podniesie komfort mojego życia. Lekarz zapewnił mnie, że po tygodniu będę mógł wrócić do aktywności fizycznej więc mu zaufałem co było najgorszą decyzją jaką kiedykolwiek podjąłem.
Sam zabieg wydawał się banalny, dwa małe cięcia i zszycie skóry, trwało to ze 20 minut. Niedługo po tym byłem w domu. Zaraz po powrocie do domu moszna zaczęła mocno puchnąć wystraszony zadzwoniłem do lekarza, on uspokajał mnie mówiąc, że wszystko jest ok. Jednak tej nocy nie przespałem ani minuty, ból był okropny, z bólu wyrywałem sobie włosy na głowie. Moje całe krocze napuchło do naprawdę dużych, niepokojących rozmiarów. Następnego dnia chciałem by lekarz mnie obejrzał ale jak się okazało ten nieodpowiedzialny idiota wyjechał z miasta. W sumie w łóżku przeleżałem prawie 3 miesiące w ogromnym bólu i obawie o swoje zdrowie, na środkach przeciwbólowych, praktycznie nic nie jedząc, nie mogąc się normalnie załatwić i mając problemy z zaśnięciem. Lekarz zainterweniował dopiero gdy pod naporem opuchlizny szwy na mosznie puściły, wtedy ojciec zawiózł mnie do tamtej kliniki i lekarz bez żadnego znieczulenia usunął mi z moszny część skrzepów krwi po czym na nowo zszył ranę. Od tamtego czasu było już lepiej tzn. powoli wracałem do zdrowia. Początkowo cieszyły mnie proste żeczy np. to, że wogóle żyję i mogę się gdzieś przejść czy załatwić bez bólu.. Jednak moje zdrowie mocno podupadło, czułem się strasznie osłabiony, miałem ciągłe kłucia w klatce piersiowej (dziś już wiem, że to prawdopodobnie na tle nerwowym). Mam uczucie, że nie jestem już tym samym pełnym życia człowiekiem. Efekt samego zabiegu jest taki, że z powodu wielkiego obrzęku, który utrzymywał się całe 2 miesiące skóra na penisie i mosznie jest permanentnie rozciągnięta, pomarszczona i odbarwiona co powoduje u mnie duże kompleksy i odbiera pewność siebie. Cały ten zabieg wykończył mnie fizycznie i psychicznie a im więcej mija czasu tym bardziej jestem zdołowany. Wyrzucam sam sobie, że podjąłem złą decyzję, że wogóle zdecydowałem się na ten zabieg z drugiej strony lekarz zapewniał mnie jakie to proste i mało inwazyjne. Prawdopodobnie powinienem pozwać tego lekarza do sądu i walczyć o odszkodowanie ale nawet nie mam na to sił, poza tym wcale nie wiadomo czy uda się udowodnić winy lekarza przed sądem a nawet jeśli to itak żadne pieniądze nie zrekompensują mi tego co się stało. Mam ochotę zabić tego lekarza lub siebie. Jestem załamany, wycofałem się z życia, odsunąłem się od znajomych, wszystko widzę w czarnych barwach, nie mam sił ani chęci by podjąć jakieś działanie, mam wrażenie, że nic już nie będzie takie jak kiedyś, straciłem czas, zdrowie i pewność siebie, przestałem ćwiczyć i zwracać uwagę na to co jem, przestało mi zależeć na samym sobie, czuję, że zrobiłem sobie krzywdę na własne życzenie i obwiniam samego siebie za to co się stało bo w końcu to ja byłem osobą, która zgodziła się na taki zabieg a mogłem powiedzieć nie.
Nie wiem co jeszcze mogę dodać, wiem, że moja historia jest nietypowa i być może dla niektórych dziwna.. Jeśli wytrwałeś do końca to gratuluję...