Strona 1 z 1

Witajcie

: 7 sierpnia 2018, o 08:19
autor: Raven86
Witam Wszystkich. Mam 32 lata. Mieszkam w domu rodzinnym. Opiekuję się niepełnosprawną mamą Jestem zaburzony. Na wstępie napiszę z czym się borykam i skąd/dlaczego się wzięły moje zaburzenia. Osobowość lękiwa, HSP (Highly Sensitive Person), depresja i zespół lęku uogólnionego. "Walczę" o sprawiedliwość w sądzie. Mój ojciec przez wiele lat znęcał się psychicznie nad mamą, później zaczął nade mną i moją siostrą. Mama zaczeła chorować w 2005 roku, w wyniku czego została osobą niepełnosprawną.
Pierwsza sprawa o znęcanie psychiczne skończyła się wyrokiem skazującym dla ojca tj. 1 rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata + dozór kuratora. Ojciec jest alkoholikiem. Jego postępowanie niezmieniło się o czym informowałem na bierząco kuratora sądowego. Był wniosek kurator odwieszenie wyroku, sąd oddalił. Pytałem kurator dlaczego - ponoć to dopiero okres próby (1.5 roku to początek okresu próby sic!). W 2016 roku (styczeń) wystąpiłem do prokuratury z wnioskiem o przymusowe leczenie ojca. Mieliśmy z siostrą dość, mama przed świętami Bożego Narodzenia w 2015 dostała udaru. Jeździliśmy z siostrą co drugi dzień do szpitala. Dom szpital, szpital dom. Ojciec w tym czasie chlał. W domu zimno bylo, bałagan. Wracaliśmy sprzątaliśmy, napalić by się ogrzać, sprzątanie. Złożyłem wniosek o przymusowe leczenie. Ojciec się awanturował, wzywałem policje (nigdy go nie przebadano alkomatem - o co prosiłem, słowa policjanta "nie trzeba bo od pana czuć, że wypił") postraszyli i pojechali. Po 1.5 roku odbyła się sprawa o przymusowe leczenie - zeznawałem. Ojciec dostał na przymusowe w 2017 r leczenie na 6 tygodni. Wrócił po tygodniu - zaczął pić.
Znęcanie psychiczne nie ustało, mało tego jego brat i bratowa, którzy mieszkają obok wspierali go w tym co robi, szczególnie ta kobieta. W 2016 w czerwcu podczas, gdy pojechałem z mamą do szpitala, siostra została w domu - ojciec wraz ze swoją siostrą ją udręczyli psychicznie, siostra moja chciała odebrać sobie życie, przeżyła załamanie nerwowe. Zadzwoniła do mnie się pożegnać. Mnie się nogi ugięły, będąc z mamą wszpitalu szybko zadzwoniłem po pogotowie, policję i o interwencje do MOPSu. Na szczęście siostra nie zdążyła sobie nic zrobić. Od 2017 (październik - moja siostra, listopad - ja) leczymy się upsychiatry, terapia u psychologa.
Pisałem listy do sądu w 2017, że jest ciężko z ojcem. W 2018 sąd przesłał na policję moje pismo i rozpoczęło się postępowanie przygotowawcze w sprawie o znęcanie psychiczne. W czerwcu sąd rejonowy wydał wyrok nakazowy wtej sprawie, prokurator się odwołał i 31 lipca odbyła się pierwsza rozprawa w sądzie. Nie ukrywam, że odkąd dostałem list na miesiąc przed rozprawą o jej terminie moje stany lękowe przybrały na sile, codziennie GAD atakował mnie z rana. Do tego brak odporności na stres. Dzień rozprawy to było apogeum stresu i lęku, który opadł na sali rozpraw. Sędzia przez rozpoczęciem rozprawy, mówił, że to konflikt rodzinny, z czym się nie zgodziłem powiedziałem , że jako oskarżyciel posiłkowy (zgłosiłem wniosek o występowanie w takim charakterze) chcę przeprowadzenia rozprawy. Zgłaszałem dowody m.in. maile wysyłane przez mnie do kurator, nagranie z tego jak ojciec się "odnosi" do mnie. Rozprawa odroczona do 20 września ze względu, że nie stawili się wszyscy świadkowie.
Ojca brat zeznawał na policji, w sądzie stchórzył i odmówił składania zeznań. Ojca bratowa też nie zeznawała jeszcze (gdzieś wyjechała sobie).
I tak walczę o ten spokój w domu. Dodam, że mam brata o rok młodszego, który nie stroni od alkoholu i wykazuje podobne jak nie to samo zachowanie co ojciec (nie rozmawiam z bratem od roku). Mój ojciec to osoba narcystyczna, toksyczna, wykazuje cechy człowieka dysocjalnego.
Mam wiele traumatycznych przeżyć m.in. w wieku 5 lat prawie z bratem się spaliliśmy żywcem w domu. Potem była szkoła zawsze byłem zalękniony, wycofany - dręczono mnie. I tak było w szkole podstawowej, gimnazjum i liceum.
W ramach zastępczej słóżby wojskowej pracowałem na numerze alarmowym 112 przez 18 miesięcy. Było to bardzo stresujące dla mnie.
Jestem świadomy, że choruję. Biorę leki. Początek leczenia to był sam trittico (na zasypianie), potem dodano mi escitalopram. Na początku zespół niespokojnych nóg. Dawka 15mg esci to był koszmar dla mnie otępienie, poczucie, że jestem z boku tzn. dziwnie odczuwałem moje bycie w domu, siostra coś do mnie mówiła, ale nie kumałem co.
Sam zszedłem z tego leku (wiem, że tak się nie robi) psychiatra się wkurzyła kazała brać Trittico 125 mg brałem, zamulało mnie to, zacząłem brać tylko 25mg. W między czasie biorąc esci w kwietniu zrobiłem prywatnie badania hormonalne tarczyca, testosteron, kortyzol. Tarczyca wyszła ok, kortyzol wysoko lecz w górnej granicy normy, testosteron poniżej normy referencyjnej dla mojego wieku poszedłem do rodzinnego i ten powiedział, że tak już mam i nie ma czym się przejmować. Zdenerwowało mnie to, rodzinny powiedział, że to depresja ma wpływ itd. Wcześniej dużo przesiedziałem czytając dużo o testosteronie, terapii HTZ. Wystraszyłem się, że mam tak niski poziom tego hormonu szczególnie, że rodzina mamy ma obciążenie ostoporozą. Dodatkowo ciągle czułem się zmęczony. Postanowiłem, że sam się będę leczył. I tak jestem na dawce 150mg testosteronu tygodniowo.
Od lipca tego roku drugie podejście do escitalopramu, biorę 10mg. Kryzys miałem 18 lipca po wizycie u psychiatry. Kryzys nie był związany z wizytą. Mam dobrą psychiatrę, empatyczną. Ale ten dzień był dla mnie masakryczny. Na zespół lęku uogólnionego biorę pregabalinę dwa razy dziennie po 225mg. Alprazolam w sytuacjiach kryzysu lękowego. Aby uniknąć częste branie benzo - wspomagam się nootropami: pikamilon, dlpa, sulbutiamina. Zioła: magnolia, ashwaghanda. Dzięki nim mogę jakoś przetrwać kolejny dzień.
Od 18 lipca prowadzę tak jakby pamiętnik i piszę każdego dnia. Staram być się świadomy tego co czuję, mieć obraz swoich mentalnych problemów. Czytam o mindfulness. U psychologa mam średnio wizytę raz na 2 miesiące ze względu, że opiekuję się mamą. Może uda mi się częściej. Chciałbym z psychologiem współpracować i dużo pozmieniać. Chcę zmienić nawyki i schematy myśleniowe. Moje zaburzenia, ciagły stres i sytuacja rodzinna wykańczają mnie, niemiej nie poddaję się. Mam dni kryzysowe. Jak ojciec szaleje to mega się stresuję, wracają lęki. Nie mam znajomych w realu,ciężko mi poznawać nowe osoby, jako osobowość lękliwa chyba za szybko tak jakby idealizowałem nowo poznane osoby, nie raz się przejechałem na takich znajomościach nawet w internecie - szczególnie, że będąc wrażliwcem nie umiem mieć dystansu, czasami z byle powodu czuje się jakby oszukany. Przez moje zaburzenia skończyła się znajomość z bliską mi osobą, którą znałem 6 lat. Nigdy się bie spotkaliśmy, ze względu na dystans 6 tys km.
Chyba jest we mnie dziecko, które zaczęło się bać mojego ojca w dzieciństwie i jako dorosły facet nigdy nie przestałem. To tak pokrótce. Przepraszam za chaotyczny post. Ale ostatnio nie mogę zebrać myśli.

Re: Witajcie

: 7 sierpnia 2018, o 21:35
autor: tapurka
Przeczytałam wszystko :) Współczuję ci bardzo sytuacji w domu, tego że nie masz w nikim wsparcia. Napewno czujesz się bardzo samotny.

Masz chociaż jedną bliską, życzliwą ci osobę?

Na forum jest mnóstwo artykułów jak wyjść z nerwicy, można też poczytać historie ozdrowieńców. Tutaj stety/niestety wyzdrowienie zależy tylko od ciebie, od tego ile pracy w to włożysz, inni mogą tylko dać wskazówki, ale drogę przejdziesz sam. Pisz jakbyś miał jakieś pytania.

Re: Witajcie

: 7 sierpnia 2018, o 23:04
autor: katarzynka
Witaj Raven :friend:

Przykro mi z powodu Twojej sytuacji, ale przy takich doświadczeniach życiowych Twoje zaburzenia wydają się być nawet naturalne, bo mało kto by się nie złamał i nie poddał. Masz mega dużo siły mimo tego piekła z jakim się zmagasz każdego dnia. Łykaj tabsy jeśli Ci pomagają, esci to dość fajny lek. Terapia też się przyda, bo poza zaburzeniem masz wiele realnych problemów, które dowalają Twojej psychice. Wierzę, że uda się to jeszcze jakoś poskładać, bo przecież póki walczysz jesteś zwycięzcą :friend:

A od strony prawnej, masz profesjonalnego pełnomocnika w sądzie? Radcę, adwokata? Szkoda, że nie udało się zażalić postanowienia o oddaleniu wniosku o podjęcie postępowania, bo to jakaś ściema zupełna, że półtorej roku to początek okresu próby. Naruszenie obowiązków nałożonych przez sąd uprawnia do podjęcia postępowania, a półtorej roku to szmat czasu dla uporczywego postępowania ojca. Sądowe widzimisię. Mam nadzieję, że w tej sprawie uda Ci się coś ugrać i nieco odciąć od piekła jakiw funduje Wam ojciec.

Trzymaj się mocno!

Re: Witajcie

: 8 sierpnia 2018, o 03:21
autor: Celine Marie
Nasze rodzinne piekiełka...tak to jest jak ma się życie do d,to jeszcze psychika siada jakby nam było mało kopów od życia.Kochasz mamę ,to piękne co robisz dla niej ale w sumie kosztem swojego życia,czy nie możesz się wyprowadzić razem z nią i z siostrą?Macie jakieś dochody?Na sądy bym nie liczyła,to bagno jest,nie doświadczysz tam sprawiedliwości,nie dostaniesz pomocy,wiem coś o tym.Moim zdaniem nie wyjdziesz z zaburzeń jeśli będziesz miał sytuację w domu jaką masz,mówię to z własnego doświadczenia,trzeba mieć spokój życiowy żeby mieć spokój psychiczny.

Re: Witajcie

: 8 sierpnia 2018, o 06:21
autor: Raven86
Dziękuję za miłe słowa ;) Jakiś czas temu opublikowałem post na facebook'u o sytuacji mojej rodziny - nie wstydzę się tego.
Miałem przyjaciółkę - znajomość w internecie z uwagii na dystans jaki dzieli (6tys km). Nauczyłem się od niej angielskiego (ona to amerykanka). Poznaliśmy się przez youtube (mam kanał) ona napisała. Jej umierała mama na raka, a ja miałem załamanie. Rozmawialiśmy na skype, wspieraliśmy się nawzajem.
Mam dochód - świadczenie pielęgnacyjne w związku z opieką nad mamą i z tego utrzymuję siebie i mamę. Siostra pracuje (jest na umowie próbnej). Składałem w tamtym roku wniosek o mieszkanie socjalne, ale gmina nie dysponuje.
W sądzie nie mam pełnomocnika, prokurator odwołał się od wyroku nakazowego, nie występuje na rozprawie. Ja jestem oskarżycielem posiłkowym. Jutro wybieram się do radcy prawnego.
Wiem, że dużo zależy odemnie aby się odburzyć. Czytam książkę o mindfulness "Mindfulness Żyj tu i teraz" (Gill Hasdon), " Lęki fobie" (Edward Bourne), "Pokonaj depresję zanim ona pokona ciebie" (Robert Leahy). Piszę w zeszycie od 18 lipca - co czuję, jak wyglądał dzień, wspomnienia itd. Mam wiele złych nawyków myślowych, takie utarte szlaki np. jak ojciec ze swoją bratową obgadują mnie na podwórku ja z automatu stoję blisko drzwi i tego wysłuchuję. To jest bardzo zły nawyk bo się stresuję mocno. Walczę z tym. Dlatego wiem, że samoświadomość jest kluczowa w odburzaniu, zmianie nawyków myśleniowych.
Moja sytuacja jest trudna, leczenie wiem że trudne, bo z jednej strony leczę się a z drugiej mam ciągły stres - paliwo dla zaburzeń. Do psychologa uczęszczam z założeniem pracy nad sobą, bo chodzić i się wygadać jest bezcelowe.
Też jestem zdania by zacząć zdrowieć musi być spokój. Miałem okres gdzie byłem wycieńczony, czułem się źle fizycznie - trochę badań z które wychodziły ok, rodziny powiedział to nerwica. Gdy uświadomiłem sobie, że to umysł tak zemną pogrywa to poczułem.się lepiej, przestałem szukać chorób na siłę.

Re: Witajcie

: 8 sierpnia 2018, o 23:40
autor: Ciasteczko
Witaj serdecznie na forum :)
Moi przedmówcy mądrze napisali.
Masz nielekko, na pewno potrzeba Ci trochę pozytywnej energii,powiewu normalności,żebyś miał odskocznie. Gorąco zachęcam Cię do pozostania na forum,myślę,że jest to miejsce,które może dawać poczucie przynależności gdzieś, gdzie ludzie wzajemnie się motywują i mają dobre słowo. Wydaje mi się,że w takich sytuacjach jest to bardzo pomocne i ważne.

Re: Witajcie

: 9 sierpnia 2018, o 06:43
autor: Halka
Witaj. Ja mam męża alkocholika , dałam sie wpędzić w poczucie winy, mam gdzieś natukane że jestem ...... Znam z autopsji co np piszesz że ojciec z bratową Ciebie obgaduje i wiem jak to wygląda. Dlatego masz motywacje żeby udowodnć że jesteś silny . Niedaj sie walcz , upadaj i wstaj i walcz. Szukaj , pytaj , błądz ale wytrzymaj. Niejest łatwo ale warto. Poskładamy sie do kupy z rozwalonych kawałków , tu są ludzie którzy zawsze dadzą kopa , wysłuchają , doradzą , niebędą oceniać.

Re: Witajcie

: 9 sierpnia 2018, o 16:08
autor: Raven86
Walcze, dziś mam kryzys. Najbardziej zauważalne, że depresja powoduje zwarzywienie takie, ta progresja. Ciężko mi wyjść na prostą z leczeniem jak ten potwór atakuje. I ta osobowość unikająca - jestem więzieniem samego siebie, umysłu. Coś się we mnie zmienia, ale te zmiany raczkują. Moja psychika idzie utartymi szlakami, nawet ja wiem, że pogrywa zemną. Chciałbym się wyprowadzić, ale są obawy (obawy - wymówki: tu jest źle, ale pewnie) jak to zorganizować, co robić w życiu, celu brak, marzeń... brak, no może jedno małe spokój. Już nie pamiętam kiedy sen przyniósł mi wypoczynek. Koszmary z udziałem "tatusia" i jego rodziny. Zaburzenia zaburzeniami, ale nie idę do przodu przez ten stres (leczenie). Kiedyś bym nie pomyślał, że lęk będzie moim nieodłączym towarzyszem. Czy osobowość lękliwa może az tak ograniczać życie? Nie mam znajomych, nie lubie imprez: dyskoteki, wesela itd. Otwieram się przed osobami, którym mogę zaufać, ale mało ich (tylko na fb 2 osoby).
Nie chce by życie mi przelciało przez palce. Wiem, że dużo odemnie zależy. Mój umysł sam stanowi dla siebie komfort - przez wymówki, przez depresje brak energii. Np w markecie jak sięgam po telefon do torby - nieswojo się czuje, że mi zwrócą uwagę, że coś kradnę, ktoś spojrzy na mnie już wkręty, że jestem oceniany, wypłacając z bankomatu, że ktoś pomyśli, że coś kombinuję. Rozumiem, że to są rzeczy niedorzeczne, ale tak jest. To wycofanie jest dziwne, niektore sytuacje są normalne a niektóre jak wyżej. Wyprowadzka, życie inne niż mam to coś nieosiągalnego tu w mojej głowie. Część mnie chce uwolnić się od tej sytuacji o ojca potwora, inna część ma wyrzuty sumienia (nie możesz sie wyprowadzić bo chora mama, bo sam wiesz, że nikt nie zadba o nią, bo zostanie bez utrzymania, leków) no i ta część tu nie ważne jakie piekiełko - masz dach nad głową i gdzie spać. Strach jest zabójcą umysłu tej "trzeźwo" myślącej części. Mój umysł szybko dorabia ideologie, umie sam zadbać o swój "komfort". Rzeczy trudne i sytuacje jakie pokonywałem okupione morzem stresu - powinny być dla mnie doświadczeniem pozytywnym z puetą " strach ma tylko wielkie oczy" - ja tego nigdy nie wyłapałem, każda kolejna sytuacja znowu morze stresu, wymówki by rezygnować, poddawać się - poprostu nie łapię, nie uczę się na doświadczonych sytuacjach. Wniosek mój umysł idzie utartymi szlakami, nie jest uważny. To on jest górą.
Mam 32 lata i boję się, że przy odrobinie szczęścia zacznie mi się chcieć żyć na starość. Ale jest we mnie chęć zmiany, bo żyć takim życiem nie chcę. Żyj albo giń. Ja chcę żyć.
Nie muszę być bogaty - nigdy nie chciałem, cenię spokój - to dla mnie jak przywilej i bogactwo, no i zdrowie. Cenię ludzi, ale od toksycznych trzeba się uwalniać i odwracać plecami. Uczę się rozumieć siebie.