Czesc wszystkim, prosze o pomoc :)
: 21 września 2017, o 09:55
Czesc wszystkim,
mam na imię Kamila i mam 20 lat.
Psychiatra oraz psycholog stwierdziły u mnie zaburzenia lękowo-depresyjne z natręctwami. Od dziecka byłam bardzo wrażliwa, często płakałam, ale byłam szczęśliwa. Jestem osobą bardzo empatyczną. Mam wspaniałych rodziców, z mamą mam bardzo silna więź, jest moja najlepsza przyjaciółka. Tata jest wspaniałym człowiekiem, jednak gdy byłam młodsza uważałam, ze zamyka mnie w "złotej klatce", zawsze złościł sie gdy chciałam gdzieś wyjsc, nie pozwalał jeździć samej do miasta. Zmieniło sie to dopiero gdy poznałam mojego obecnego chłopaka(narzeczonego),jesteśmy razem juz 5 lat. Wtedy tata zaczął pozwalać mi na więcej. Tata często mówił do mnie i mojego brata - umyjcie ręce, właściwie ciagle to powtarzał. Każda nasza choroba go przerażała, wydaje mi sie, ze tez jest osoba lękliwą. Moja babcia(mama taty) jest taka sama, ma dość mocno utarte stereotypy, jest silna osobowością, jednak od paru lat cierpi na napady paniki(to moje zdanie), czuje sie wtedy jakby miała zawał, ale nic jej nie jest według lekarzy. Ma tez takie stany depresyjne. Wszyscy wysyłają ją do psychiatry, jednak ona nie chce. Wydaje mi sie, ze po tacie i babci przejęłam te skłonności do zamartwiania się o wszystko.
Pierwsze lęki zaczęły się w wieku 10 lat, codziennie wieczorem musiałam odmówić swoją "modlitwę", w której prosiłam Boga, aby las przy którym mieszkam się nie spalił i zeby żadna bomba nie wybuchła. Z perspektywy czasu mnie to śmieszy, ale wtedy nie zasnęłabym bez odmówienia tej "modlitwy". W 4 klasie wygłupiałam sie z kolezanka i ona uderzyła mnie w głowę piórnikiem, wiec ja jej oddałam. Pech chciał, ze miałam tam cyrkiel i zrobiła jej się mała ranka na głowie. Nauczycielka nie zrozumiała, ze to była zabawa i, ze stało sie to niechcący. Rodzice koleżanki oraz nauczycielki wręcz mnie "zaszczuli", mimo ze zawsze byłam dobra i grzeczna uczennica. Wtedy zaczęły sie tez natręctwa, kilkanaście razy dziennie pytałam sie rodziców czy tej dziewczynie nic nie bedzie, ciagle do niej pisałam czy nic jej nie jest. Byłam przerażona. Pózniej dziewczyna wyjechała do Holandii i o wszystkim zapomniałam.
W wieku 14 lat przez rok miałam chłopaka, który sprawił, ze czułam sie od niego zależna, byłam strasznie zazdrosna, dawał mi do tego powody. Niestety wtedy wlasnie zbyt wczesnie zaczęłam kontakty seksualne, nie uprawialiśmy seksu, ale dotykaliśmy sie itp. Zaczęłam bać się irracjonalnie pewnego dnia, ze moge byc w ciąży. Przez pare miesięcy żyłam z tym lękiem i natręctwami o ciąży. Zadręczyłam mamę i chłopaka pytaniami o to, czy moge byc w ciąży, czy taka sytuacja moze doprowadzić do ciazy itp. Zrobiłam mnóstwo testów ciążowych. W koncu wszystko minęło, a moja mama zachorowała na raka piersi, to było straszne dla całej naszej rodziny. Jestem bardzo zżyta z mama, jej choroba była dla mnie ciosem, bałam sie okropnie, ze ją stracę. Mama na szczęście wyzdrowiała. Jej choroba dalej jednak nie daje mi spokoju, nie lubię o tym mowić i myślec. Poznałam nowego chłopaka, z którym jestem do teraz. Nasz związek nie był kolorowy na początku, okłamywał mnie, ja sie od niego uzależniłam, było wiele rozstań. Zaczęłam obawiać sie znowu ciąży, ponieważ przypomniało mi sie ze kiedyś sie tego wlasnie bałam. I znów wszystko od początku, natrętne myśli, pytania i lęki. Nie uprawiałam oczywiscie seksu, wiec to było dość irracjonalne. Po jakimś czasie to minęło, ale lęk pozostał, nie sprawiało mi przyjemności dotykanie się z chłopakiem. Po jakimś czasie i ten lęk minął. Zaczęła się chorobliwa zazdrość o chłopaka, a on tez nie był najwierniejszy. Nie zdradził mnie, ale oglądał ciagle jakieś inne dziewczyny na internecie, jak byliśmy na mieście to oglądał się za innymi. Bardzo to przeżywałam. Jednak po wielu kłótniach i to się zmieniło. Od dwóch lat wszystko jest super, w czerwcu się zaręczyliśmy i planujemy ślub. Mój chłopak bardzo się zmienił. Jestem z nim szczęśliwa, bardzo mnie wspiera w tym co sie dzieje.
Dwa lata temu w sierpniu zaczęły się kolejne natręctwa. Zaczęłam czytać wszystko po milion razy, miałam natrętne mysli, ciagle czytałam i czytałam. Nie miałam sił sie uczyć. Nie miałam juz siły tak żyć. Mama zabrała mnie do psychologa, która poleciła pójść do psychiatry. Tam została mi postawiona diagnoza nerwicy natręctw z lękami. Dostałam lek Zotral 50 mg i zapisałam sie na terapie do Pani psycholog. Dość szybko zaczęłam zauważać poprawę, po około pół roku wszystko wróciło do normy, po roku było lepiej niż kiedykolwiek w każdym aspekcie mojego życia. W maju tego roku po maturze zdecydowałam sie na odstawienie Zotralu (odstawiłam w połowie czerwca). Od końca kwietnia przestałam rownież chodzić na terapie.
Problemy pojawiły się 29 sierpnia, złapałam chyba grypę zoladkowa, nic nie jadłam i nawet nie wiem kiedy zaczęłam sie tym wszystkim przejmować. Najpierw pojawił się lęk, ze cos jest nie tak, taki wolnoplynacy. Następnego dnia rano dostałam pierwszego ataku paniki, to było straszne, trzęsłam sie, miałam uderzenia gorąca. Od tamtej pory zaczęłam sie bać, o to co sie ze mną dzieje, martwiłam sie, ze ten zły stan psychiczny znowu wraca. Bałam sie ze wrócą natręctwa. Nakręciłam sie. Nie jadłam prawie nic przez następny tydzień, co jeszcze bardziej mnie nakręcało. Po około 3 dniach ataków paniki zaczęłam sie martwić, ze moge mieć schizofrenie. Strasznie się w to wkręciłam. Szybko udało mi sie zapisać do mojej psycholog i psychiatry. Psychiatra zaleciła powrót do leków, biorę je juz obecnie 16 dni. Wróciłam na terapie do psychologa.
Pewnego dnia cały dzień siedziałam w domu bezczynnie i rozmyślałam. To było najgorsze co mogłam zrobić, zaczęłam sie bać ze juz nigdy nie bede jadła, ze bede miała anoreksję, pózniej jak zobaczylam cos w telewizji to zaczęłam sie bać, ze zrobię komuś krzywdę, a pózniej siedząc w wannie i próbując sie uspokoić kątem oka dostrzegłam jakis czarny kontur oczu i od razu wpadłam w panikę, ze to na pewno schizofrenia. Wydaje mi sie, ze zobaczyłam to, bo nakrecalam sie ciagle na schizofrenie i czytałam o objawach. Dodatkowo zobaczyłam to na kafelkach w lazience, których wzór układa sie wlasnie w taki kształt jaki zobaczyłam. No ale przeraziłam sie nie na żarty.
Cała noc nieprzespana, do kolejnej wizyty u psycholog była masakra. Pózniej zaczęłam powtarzać sobie mantrę, ze nie powinnam karmić mojego lęku złymi myślami. To pomogło na około 2 dni, trzymałam się. Pózniej natomiast zaczęłam znów bać sie schizofrenii i choroby afektywnej dwubiegunowej.. oczywiscie wszystko co kiedyś przeżyłam albo co zrobiłam kojarzyło mi sie wlasnie z tymi chorobami. Po kolejnej wizycie u Pani psycholog uspokoiłam sie, powiedziała, ze zna mnie juz dwa lata i ze nie mam żadnej z tych chorób. Przy okazji lęków dostałam depersonalizacji. Zaczęła się od ataku paniki, a potem tak się przeraziłam, ze miałam to przez cała dobę. Od dwóch dni depersonalizacja całkowicie mi minęła. Czuje sie normalnie, ale zaczęłam sie martwić tym, ze nie czuje juz lęku i depersonalizacji, martwię sie czemu to tak szybko minęło! Wiem, ze to paradoks, bo wcześniej marzyłam tylko o tym, żeby to zniknęło. Dodatkowo zrobiłam przedwczoraj zakupy, kupiłam sobie sweter i buty. Zaczęłam sie martwić, ze mam CHAD, bo gdzieś przeczytałam ze Ci ludzie lubią robić zakupy, a ja tez to lubie. Jako ze nie czuje juz lęku, nie mam napadów paniki i depersonalizacji nie wiem o czym mam mowić mojej psycholog.
To moja historia.. wybaczcie, ze tak długo.
Mam kilka pytań :
1. Czy jesli to zaburzenia lękowe-depresyjne z natręctwami to czy mogą one tak mijać i potem nawracac? Czy musiałyby trwać cały czas?
2. Czy to, ze czułam sie po prostu dziwnie, wydawało mi sie, ze jestem w jakimś filmie, wiedziałam co sie dzieje, kim jestem i gdzie, ale nie czułam tego tak realnie. Czy to mogła byc wlasnie depersonalizacja? Nie miałam innych objawów.
3. Mam prawo jazdy. Około rok temu podczas jazdy poczułam taki przymus żeby puścić kierownice. Nie wiem czemu, najgorsze jest to, ze ja to zrobiłam. Oczywiście sprawdziłam najpierw czy nikt za mną i przede mną nie jedzie, czy nie ma pieszych, czy to teraz bezpieczne. Przez tą chwile jak puściłam kierownice czułam takie otępienie, ale zaraz złapałam kierownice i wróciłam na swoją stronę jezdni. Jakis czas pózniej zrobiłam to jeszcze raz. Zaznaczam, ze nie chciałam zrobić sobie żadnej krzywdy! Bardzo złe sie po tym czułam, ciagle analizowałam ta sytuacje i martwiłam sie tym. Raz jeszcze poczułam chęć zeby przycisnąć pedał gazu do końca, ale oczywiscie zachowując pełna kontrole, sprawdziłam czy nikt nie idzie, czy nic nie jedzie. Nigdy więcej tego nie zrobiłam, ale ostatnio boje sie, ze mogłabym znów to zrobić, oczywiscie wiem, ze nie chce i ze bym to powstrzymała, ale i tak mnie to przeraża. Ostatnio na forum przeczytałam, ze ludzie z CHAD mają wlasnie takie zapędy do takiego zachowania i sie przeraziłam, ze tez na pewno to mam. Moja psycholog stwierdziła, ze to mogło byc przez to, ze mam silna potrzebę kontroli nad sobą i wszystkim dookoła. Powiedziała, ze jakaś część mnie chciałaby wyrwać się spod tej kontroli i, ze bardzo możliwe, ze wlasnie z tego powodu sie tak zachowałam. Ja np nie wyobrażam sobie sie upić albo wziąć narkotyki, bo tak sie boje utraty kontroli. Sama nie wiem co o tym myślec.
mam na imię Kamila i mam 20 lat.
Psychiatra oraz psycholog stwierdziły u mnie zaburzenia lękowo-depresyjne z natręctwami. Od dziecka byłam bardzo wrażliwa, często płakałam, ale byłam szczęśliwa. Jestem osobą bardzo empatyczną. Mam wspaniałych rodziców, z mamą mam bardzo silna więź, jest moja najlepsza przyjaciółka. Tata jest wspaniałym człowiekiem, jednak gdy byłam młodsza uważałam, ze zamyka mnie w "złotej klatce", zawsze złościł sie gdy chciałam gdzieś wyjsc, nie pozwalał jeździć samej do miasta. Zmieniło sie to dopiero gdy poznałam mojego obecnego chłopaka(narzeczonego),jesteśmy razem juz 5 lat. Wtedy tata zaczął pozwalać mi na więcej. Tata często mówił do mnie i mojego brata - umyjcie ręce, właściwie ciagle to powtarzał. Każda nasza choroba go przerażała, wydaje mi sie, ze tez jest osoba lękliwą. Moja babcia(mama taty) jest taka sama, ma dość mocno utarte stereotypy, jest silna osobowością, jednak od paru lat cierpi na napady paniki(to moje zdanie), czuje sie wtedy jakby miała zawał, ale nic jej nie jest według lekarzy. Ma tez takie stany depresyjne. Wszyscy wysyłają ją do psychiatry, jednak ona nie chce. Wydaje mi sie, ze po tacie i babci przejęłam te skłonności do zamartwiania się o wszystko.
Pierwsze lęki zaczęły się w wieku 10 lat, codziennie wieczorem musiałam odmówić swoją "modlitwę", w której prosiłam Boga, aby las przy którym mieszkam się nie spalił i zeby żadna bomba nie wybuchła. Z perspektywy czasu mnie to śmieszy, ale wtedy nie zasnęłabym bez odmówienia tej "modlitwy". W 4 klasie wygłupiałam sie z kolezanka i ona uderzyła mnie w głowę piórnikiem, wiec ja jej oddałam. Pech chciał, ze miałam tam cyrkiel i zrobiła jej się mała ranka na głowie. Nauczycielka nie zrozumiała, ze to była zabawa i, ze stało sie to niechcący. Rodzice koleżanki oraz nauczycielki wręcz mnie "zaszczuli", mimo ze zawsze byłam dobra i grzeczna uczennica. Wtedy zaczęły sie tez natręctwa, kilkanaście razy dziennie pytałam sie rodziców czy tej dziewczynie nic nie bedzie, ciagle do niej pisałam czy nic jej nie jest. Byłam przerażona. Pózniej dziewczyna wyjechała do Holandii i o wszystkim zapomniałam.
W wieku 14 lat przez rok miałam chłopaka, który sprawił, ze czułam sie od niego zależna, byłam strasznie zazdrosna, dawał mi do tego powody. Niestety wtedy wlasnie zbyt wczesnie zaczęłam kontakty seksualne, nie uprawialiśmy seksu, ale dotykaliśmy sie itp. Zaczęłam bać się irracjonalnie pewnego dnia, ze moge byc w ciąży. Przez pare miesięcy żyłam z tym lękiem i natręctwami o ciąży. Zadręczyłam mamę i chłopaka pytaniami o to, czy moge byc w ciąży, czy taka sytuacja moze doprowadzić do ciazy itp. Zrobiłam mnóstwo testów ciążowych. W koncu wszystko minęło, a moja mama zachorowała na raka piersi, to było straszne dla całej naszej rodziny. Jestem bardzo zżyta z mama, jej choroba była dla mnie ciosem, bałam sie okropnie, ze ją stracę. Mama na szczęście wyzdrowiała. Jej choroba dalej jednak nie daje mi spokoju, nie lubię o tym mowić i myślec. Poznałam nowego chłopaka, z którym jestem do teraz. Nasz związek nie był kolorowy na początku, okłamywał mnie, ja sie od niego uzależniłam, było wiele rozstań. Zaczęłam obawiać sie znowu ciąży, ponieważ przypomniało mi sie ze kiedyś sie tego wlasnie bałam. I znów wszystko od początku, natrętne myśli, pytania i lęki. Nie uprawiałam oczywiscie seksu, wiec to było dość irracjonalne. Po jakimś czasie to minęło, ale lęk pozostał, nie sprawiało mi przyjemności dotykanie się z chłopakiem. Po jakimś czasie i ten lęk minął. Zaczęła się chorobliwa zazdrość o chłopaka, a on tez nie był najwierniejszy. Nie zdradził mnie, ale oglądał ciagle jakieś inne dziewczyny na internecie, jak byliśmy na mieście to oglądał się za innymi. Bardzo to przeżywałam. Jednak po wielu kłótniach i to się zmieniło. Od dwóch lat wszystko jest super, w czerwcu się zaręczyliśmy i planujemy ślub. Mój chłopak bardzo się zmienił. Jestem z nim szczęśliwa, bardzo mnie wspiera w tym co sie dzieje.
Dwa lata temu w sierpniu zaczęły się kolejne natręctwa. Zaczęłam czytać wszystko po milion razy, miałam natrętne mysli, ciagle czytałam i czytałam. Nie miałam sił sie uczyć. Nie miałam juz siły tak żyć. Mama zabrała mnie do psychologa, która poleciła pójść do psychiatry. Tam została mi postawiona diagnoza nerwicy natręctw z lękami. Dostałam lek Zotral 50 mg i zapisałam sie na terapie do Pani psycholog. Dość szybko zaczęłam zauważać poprawę, po około pół roku wszystko wróciło do normy, po roku było lepiej niż kiedykolwiek w każdym aspekcie mojego życia. W maju tego roku po maturze zdecydowałam sie na odstawienie Zotralu (odstawiłam w połowie czerwca). Od końca kwietnia przestałam rownież chodzić na terapie.
Problemy pojawiły się 29 sierpnia, złapałam chyba grypę zoladkowa, nic nie jadłam i nawet nie wiem kiedy zaczęłam sie tym wszystkim przejmować. Najpierw pojawił się lęk, ze cos jest nie tak, taki wolnoplynacy. Następnego dnia rano dostałam pierwszego ataku paniki, to było straszne, trzęsłam sie, miałam uderzenia gorąca. Od tamtej pory zaczęłam sie bać, o to co sie ze mną dzieje, martwiłam sie, ze ten zły stan psychiczny znowu wraca. Bałam sie ze wrócą natręctwa. Nakręciłam sie. Nie jadłam prawie nic przez następny tydzień, co jeszcze bardziej mnie nakręcało. Po około 3 dniach ataków paniki zaczęłam sie martwić, ze moge mieć schizofrenie. Strasznie się w to wkręciłam. Szybko udało mi sie zapisać do mojej psycholog i psychiatry. Psychiatra zaleciła powrót do leków, biorę je juz obecnie 16 dni. Wróciłam na terapie do psychologa.
Pewnego dnia cały dzień siedziałam w domu bezczynnie i rozmyślałam. To było najgorsze co mogłam zrobić, zaczęłam sie bać ze juz nigdy nie bede jadła, ze bede miała anoreksję, pózniej jak zobaczylam cos w telewizji to zaczęłam sie bać, ze zrobię komuś krzywdę, a pózniej siedząc w wannie i próbując sie uspokoić kątem oka dostrzegłam jakis czarny kontur oczu i od razu wpadłam w panikę, ze to na pewno schizofrenia. Wydaje mi sie, ze zobaczyłam to, bo nakrecalam sie ciagle na schizofrenie i czytałam o objawach. Dodatkowo zobaczyłam to na kafelkach w lazience, których wzór układa sie wlasnie w taki kształt jaki zobaczyłam. No ale przeraziłam sie nie na żarty.
Cała noc nieprzespana, do kolejnej wizyty u psycholog była masakra. Pózniej zaczęłam powtarzać sobie mantrę, ze nie powinnam karmić mojego lęku złymi myślami. To pomogło na około 2 dni, trzymałam się. Pózniej natomiast zaczęłam znów bać sie schizofrenii i choroby afektywnej dwubiegunowej.. oczywiscie wszystko co kiedyś przeżyłam albo co zrobiłam kojarzyło mi sie wlasnie z tymi chorobami. Po kolejnej wizycie u Pani psycholog uspokoiłam sie, powiedziała, ze zna mnie juz dwa lata i ze nie mam żadnej z tych chorób. Przy okazji lęków dostałam depersonalizacji. Zaczęła się od ataku paniki, a potem tak się przeraziłam, ze miałam to przez cała dobę. Od dwóch dni depersonalizacja całkowicie mi minęła. Czuje sie normalnie, ale zaczęłam sie martwić tym, ze nie czuje juz lęku i depersonalizacji, martwię sie czemu to tak szybko minęło! Wiem, ze to paradoks, bo wcześniej marzyłam tylko o tym, żeby to zniknęło. Dodatkowo zrobiłam przedwczoraj zakupy, kupiłam sobie sweter i buty. Zaczęłam sie martwić, ze mam CHAD, bo gdzieś przeczytałam ze Ci ludzie lubią robić zakupy, a ja tez to lubie. Jako ze nie czuje juz lęku, nie mam napadów paniki i depersonalizacji nie wiem o czym mam mowić mojej psycholog.
To moja historia.. wybaczcie, ze tak długo.
Mam kilka pytań :
1. Czy jesli to zaburzenia lękowe-depresyjne z natręctwami to czy mogą one tak mijać i potem nawracac? Czy musiałyby trwać cały czas?
2. Czy to, ze czułam sie po prostu dziwnie, wydawało mi sie, ze jestem w jakimś filmie, wiedziałam co sie dzieje, kim jestem i gdzie, ale nie czułam tego tak realnie. Czy to mogła byc wlasnie depersonalizacja? Nie miałam innych objawów.
3. Mam prawo jazdy. Około rok temu podczas jazdy poczułam taki przymus żeby puścić kierownice. Nie wiem czemu, najgorsze jest to, ze ja to zrobiłam. Oczywiście sprawdziłam najpierw czy nikt za mną i przede mną nie jedzie, czy nie ma pieszych, czy to teraz bezpieczne. Przez tą chwile jak puściłam kierownice czułam takie otępienie, ale zaraz złapałam kierownice i wróciłam na swoją stronę jezdni. Jakis czas pózniej zrobiłam to jeszcze raz. Zaznaczam, ze nie chciałam zrobić sobie żadnej krzywdy! Bardzo złe sie po tym czułam, ciagle analizowałam ta sytuacje i martwiłam sie tym. Raz jeszcze poczułam chęć zeby przycisnąć pedał gazu do końca, ale oczywiscie zachowując pełna kontrole, sprawdziłam czy nikt nie idzie, czy nic nie jedzie. Nigdy więcej tego nie zrobiłam, ale ostatnio boje sie, ze mogłabym znów to zrobić, oczywiscie wiem, ze nie chce i ze bym to powstrzymała, ale i tak mnie to przeraża. Ostatnio na forum przeczytałam, ze ludzie z CHAD mają wlasnie takie zapędy do takiego zachowania i sie przeraziłam, ze tez na pewno to mam. Moja psycholog stwierdziła, ze to mogło byc przez to, ze mam silna potrzebę kontroli nad sobą i wszystkim dookoła. Powiedziała, ze jakaś część mnie chciałaby wyrwać się spod tej kontroli i, ze bardzo możliwe, ze wlasnie z tego powodu sie tak zachowałam. Ja np nie wyobrażam sobie sie upić albo wziąć narkotyki, bo tak sie boje utraty kontroli. Sama nie wiem co o tym myślec.