Cześć.
: 11 maja 2017, o 15:50
Nigdy nie potrafiłam pisać o sobie, szczerze mówiąc. Może więc 'w skrócie' przedstawię swoją historię, jeśli w ogóle komuś chciałoby się to czytać.
A więc, nie jestem pełnoletnia, mam 17 lat. Zaczęło się już w 4-5 klasie podstawówki. Od zawsze byłam bardzo wrażliwą osobą, wszystko brałam do siebie. Przez 3 lata szkoły podstawowej byłam prześladowana przez większość klasy, tak na prawdę bez powodu. Zamykano mnie w klasach, szatniach, toaletach, dla zabawy, wyzywano, kiedyś przez jedną z tych osób spadłam ze schodów, byłam bardzo poturbowana, ale z końca korytarza widziałam grupkę moich prześladowców którzy ryczeli ze śmiechu. W czerwcu 6 klasy podstawówki ukończyłam tę okropną szkołę i wybiegłam z uśmiechem z budynku, kiedy inni płakali bo rozstawali się ze swoimi przyjaciółmi. Do gimnazjum poszłam ze strachem, że znów to się powtórzy i tak żyłam przez kolejne 2 lata, w strachu, zamknięta w sobie, jak całkiem inna osoba, po prostu byłam, bałam się moich rówieśników, ich reakcji na mnie. Doszła autodestrukcja. Rok później, anoreksja, dość krytyczny stan. Kolejny etap to nerwica. 'Przeszłam' już przez wszystkie nowotwory świata, teraz wmawiam sobie czerniaka, za tydzień idę do dermatologa skontrolować całkowicie inny problem, ale przy okazji spytam o jedno znamię, mam nadzieję że nie wyrzuci mnie z gabinetu z wyjaśnieniem 'Pani przyszła z innym problemem, proszę umówić się na kolejną wizytę!' biorąc pod uwagę, że na dermatologa czeka się łaskawie po kilka miesięcy. Czytam objawy najróżniejszych chorób, wieczorami siedzę na forach 'wsparcia' dot. nowotworów i czytam po kilkaset stron. Czasami uśmiecham się do ekranu z powodu siły niektórych ludzi, którzy chorują, a czasami ryczę jak bóbr bo boję się że i mnie to spotka.
Czy interesuję się czymś? A może i tak, ale zawsze gdzieś z tyłu głowy mam myśl że chwila, mam już za sobą tyle zmarnowanych lat więc po co mam się rozwijać, pewnie niedługo umrę i tyle mi po tym.
Cóż, pozdrawiam wszystkich którzy przeczytali i jeśli są jakieś pytania, to chętnie odpowiem.
A więc, nie jestem pełnoletnia, mam 17 lat. Zaczęło się już w 4-5 klasie podstawówki. Od zawsze byłam bardzo wrażliwą osobą, wszystko brałam do siebie. Przez 3 lata szkoły podstawowej byłam prześladowana przez większość klasy, tak na prawdę bez powodu. Zamykano mnie w klasach, szatniach, toaletach, dla zabawy, wyzywano, kiedyś przez jedną z tych osób spadłam ze schodów, byłam bardzo poturbowana, ale z końca korytarza widziałam grupkę moich prześladowców którzy ryczeli ze śmiechu. W czerwcu 6 klasy podstawówki ukończyłam tę okropną szkołę i wybiegłam z uśmiechem z budynku, kiedy inni płakali bo rozstawali się ze swoimi przyjaciółmi. Do gimnazjum poszłam ze strachem, że znów to się powtórzy i tak żyłam przez kolejne 2 lata, w strachu, zamknięta w sobie, jak całkiem inna osoba, po prostu byłam, bałam się moich rówieśników, ich reakcji na mnie. Doszła autodestrukcja. Rok później, anoreksja, dość krytyczny stan. Kolejny etap to nerwica. 'Przeszłam' już przez wszystkie nowotwory świata, teraz wmawiam sobie czerniaka, za tydzień idę do dermatologa skontrolować całkowicie inny problem, ale przy okazji spytam o jedno znamię, mam nadzieję że nie wyrzuci mnie z gabinetu z wyjaśnieniem 'Pani przyszła z innym problemem, proszę umówić się na kolejną wizytę!' biorąc pod uwagę, że na dermatologa czeka się łaskawie po kilka miesięcy. Czytam objawy najróżniejszych chorób, wieczorami siedzę na forach 'wsparcia' dot. nowotworów i czytam po kilkaset stron. Czasami uśmiecham się do ekranu z powodu siły niektórych ludzi, którzy chorują, a czasami ryczę jak bóbr bo boję się że i mnie to spotka.
Czy interesuję się czymś? A może i tak, ale zawsze gdzieś z tyłu głowy mam myśl że chwila, mam już za sobą tyle zmarnowanych lat więc po co mam się rozwijać, pewnie niedługo umrę i tyle mi po tym.
Cóż, pozdrawiam wszystkich którzy przeczytali i jeśli są jakieś pytania, to chętnie odpowiem.