no to i witam
: 7 grudnia 2016, o 10:16
witam wszystkich, długo juz slędze stronke tylko brakowało mi odwagi aby napisac ,moja historia z lękami zdiagnozowanymi zaczeła sie w sierpniu tego roku, zaczełam mdleć z nerwów, oczywiscie zdarzało mi sie wczesniej zasłabnac ale nigdy nie zwracałm na to uwagi i jakos żyłam. U mnie lęki nasiliły się po żle dobieranych lekach( to moje zdanie),koniec konców zaskołczył czwarty antydeprasant, ale to jakie susposzenie zrobiły w mojej głoowie poprzednie leki to tragedia (jak zylam bez świadomości choroby to było lepeiej). Mój jeden lęk na dziń dzisiejszy to że zwarjuje albo mi cos odbiję i pójde sobie coś zrobić, ale teraz juz wiem że to tylko myśli. Chodzę na psychoterapie indywidualna 4 miesiąc i powoli wracam do siebie tzn takij z przed 2 lat. Omdlenia wywołały u mnie czynniki zewnętrzne tzn bardzo tragiczna śmierć bliskiej osoby i komunia dziecka. Jak ja to mówie zbieraało sie i sie przelało.Pozdrawiam