Moje przemyślenia
: 4 listopada 2016, o 21:31
ten dział jest po to, by coś z siebie wyrzucić. Jako, że mam sentyment do tego forum i potrzebe "wypisania" się, wrzucę Wam wpis o moich przemysleniach. Lektura dla chętnych.
Jasne, że wolałabym pisać o swoich sukcesach, niezapomnianych przygodach, podróżach i nowych doznaniach. Ale nie mogę, bo nie byłoby to prawdą tylko zmyśloną historią o kimś innym, kim chciałabym być. Prawda jest taka, że moja wizja własnego życia na chwile obecną odbiega od rzeczywistości a ja wstydzę się to przyznać. Nie chce podejmować ze sobą tematu, czyja to wina, nie chce pretensji. Być może to wina mojej osoby, być może zbiegu wydarzeń, do których doszło, i które zahamowały mnie przed pewnymi decyzjami.
Wyjechałabym. Teraz, w podróż, która przełamałaby moje granice. Jestem człowiekiem zlęknionym. Tak, ja się boje. Nowych sytuacji, zmian, wychodzenia ze strefy komfortu, przyszłością. Gardzę tym strachem, nie cierpię go. A jednocześnie jest tak bardzo we mnie wżarty.
Wiem jedno. Im dłużej taki człowiek tkwi w swoim bezpiecznym kurwidołku, tym głębiej się w nim zatapia. Tym węższe stają się granice jego możliwości. Wychodzenie z tych sfer, nawet kosztem strachu, ZAWSZE przynosi korzyści, pokazuje nam, że jednak możemy więcej.
Ja stanęłam w miejscu. Zagubiłam się pomiędzy tym, kim chce być a tym, jak bardzo mi do tego daleko. Mam ogromne potrzeby względem siebie, ogromne ambicje. Chciałabym osiągnąć coś, napisać książkę, grać na pianinie i przebiec maraton. Chciałabym pierdolnąć to wszystko i wyjechać, by choć przez chwilę nie żyć w schemacie, na który jesteśmy skazani. Praca, dom, obowiązki. Żyjesz inaczej? W takim razie Twoje życie to luksus. Możliwość poczucia pięknej wolności w naszym kraju u przeciętnego człowieka, to luksus, na który stać tylko szczęśliwców.
Tak bardzo bym chciała, i tak bardzo nie potrafie. Jestem więżniem. Zobowiązań, konsekwencji i obowiązków. Nie umiem wyjechać zostawiając za sobą związek, który jest dobry i bezpieczny. Zostawić ukochaną osobę i pojechać, powiedzieć:” choć tak mocno cie kocham, choć dajesz mi bezpieczeństwo, nie wiem, czy jestem szczęśliwa. Muszę to sprawdzić.”. Wtedy stracę, na zawsze. A tego się boję. To mój lęk główny, największa przeszkoda bo zbyt duże konsekwencje za sobą ciągnie.
Nie mam tej lekkości w podejmowaniu tak ważnych decyzji. Chciałabym ją mieć, to by wiele ułatwiło. Żyje więc, od dnia do dnia, od pracy do pracy, tęskniąc za uczuciami, których nie mam. Za dreszczykiem emocji. Za nowym zapachem. Za nowym smakiem, nowymi ludzmi, którzy uczą nas tak wiele.
Ten rok był dla mnie wyjątkowy. Pokonałam jeden ze swoich lęków, nie będę mówić jaki. Ta walka bardzo mnie zaabsorbowała, skupiałam się na swoich doznaniach. Przez to oddaliłam się od siebie. Teraz chcę powoli siebie odzyskać, pielęgnować na nowo swoje pasje. Nie chce dalej tonąć ani stać w miejscu, nie potrafie tak. Duszę się wtedy, męczę. To trudne, gdy człowiek pragnie tak bardzo, jak bardzo się lęka. Mam więc ze sobą ciężko, przejebane.
Dopóki mam marzenia, cele, wizje – żyje. Bez tego każdy z nas jest umarły za życia.
Jasne, że wolałabym pisać o swoich sukcesach, niezapomnianych przygodach, podróżach i nowych doznaniach. Ale nie mogę, bo nie byłoby to prawdą tylko zmyśloną historią o kimś innym, kim chciałabym być. Prawda jest taka, że moja wizja własnego życia na chwile obecną odbiega od rzeczywistości a ja wstydzę się to przyznać. Nie chce podejmować ze sobą tematu, czyja to wina, nie chce pretensji. Być może to wina mojej osoby, być może zbiegu wydarzeń, do których doszło, i które zahamowały mnie przed pewnymi decyzjami.
Wyjechałabym. Teraz, w podróż, która przełamałaby moje granice. Jestem człowiekiem zlęknionym. Tak, ja się boje. Nowych sytuacji, zmian, wychodzenia ze strefy komfortu, przyszłością. Gardzę tym strachem, nie cierpię go. A jednocześnie jest tak bardzo we mnie wżarty.
Wiem jedno. Im dłużej taki człowiek tkwi w swoim bezpiecznym kurwidołku, tym głębiej się w nim zatapia. Tym węższe stają się granice jego możliwości. Wychodzenie z tych sfer, nawet kosztem strachu, ZAWSZE przynosi korzyści, pokazuje nam, że jednak możemy więcej.
Ja stanęłam w miejscu. Zagubiłam się pomiędzy tym, kim chce być a tym, jak bardzo mi do tego daleko. Mam ogromne potrzeby względem siebie, ogromne ambicje. Chciałabym osiągnąć coś, napisać książkę, grać na pianinie i przebiec maraton. Chciałabym pierdolnąć to wszystko i wyjechać, by choć przez chwilę nie żyć w schemacie, na który jesteśmy skazani. Praca, dom, obowiązki. Żyjesz inaczej? W takim razie Twoje życie to luksus. Możliwość poczucia pięknej wolności w naszym kraju u przeciętnego człowieka, to luksus, na który stać tylko szczęśliwców.
Tak bardzo bym chciała, i tak bardzo nie potrafie. Jestem więżniem. Zobowiązań, konsekwencji i obowiązków. Nie umiem wyjechać zostawiając za sobą związek, który jest dobry i bezpieczny. Zostawić ukochaną osobę i pojechać, powiedzieć:” choć tak mocno cie kocham, choć dajesz mi bezpieczeństwo, nie wiem, czy jestem szczęśliwa. Muszę to sprawdzić.”. Wtedy stracę, na zawsze. A tego się boję. To mój lęk główny, największa przeszkoda bo zbyt duże konsekwencje za sobą ciągnie.
Nie mam tej lekkości w podejmowaniu tak ważnych decyzji. Chciałabym ją mieć, to by wiele ułatwiło. Żyje więc, od dnia do dnia, od pracy do pracy, tęskniąc za uczuciami, których nie mam. Za dreszczykiem emocji. Za nowym zapachem. Za nowym smakiem, nowymi ludzmi, którzy uczą nas tak wiele.
Ten rok był dla mnie wyjątkowy. Pokonałam jeden ze swoich lęków, nie będę mówić jaki. Ta walka bardzo mnie zaabsorbowała, skupiałam się na swoich doznaniach. Przez to oddaliłam się od siebie. Teraz chcę powoli siebie odzyskać, pielęgnować na nowo swoje pasje. Nie chce dalej tonąć ani stać w miejscu, nie potrafie tak. Duszę się wtedy, męczę. To trudne, gdy człowiek pragnie tak bardzo, jak bardzo się lęka. Mam więc ze sobą ciężko, przejebane.
Dopóki mam marzenia, cele, wizje – żyje. Bez tego każdy z nas jest umarły za życia.