Problem ze znalezieniem pracy i ogólnie rozterki
: 24 sierpnia 2016, o 20:36
Z nerwicą męczę się właściwie do 5 lat, tego dnia nigdy nie zapomnę, po pierwszym roku studiów podczas wakacji doznałem paskudnego uczucia splątania myśli, palpitacji serca i od tamtego momentu mój umysł pracuje na zdecydowanie wolniejszych obrotach. Zawsze byłem osobą słabą psychicznie choć udawałem, że jest inaczej. Studia ogólne przedmioty jakoś zaliczałem, choć po tym pierwszym ataku na pewien okres wyjątkowo mi się poprawiło, byłem wtedy w stanie przyswajać wiedzę lepiej niż kiedykolwiek, ale potem znowu nastąpiło pogorszenie i ten stan utrzymywał się do właściwie końca studiów, a przynajmniej ich faktycznego końca. Bo tak praktycznie nigdy nie skończyłem studiów gdyż mam nieobronioną pracę inżynierską. Ale właściwie do końca studiów nie robiłem sobie wiele z nerwicy, wiedziałem, że coś mi dolega, ale nigdy nie byłem u lekarza z tym itd. Potem poznałem cudowną dziewczynę, i w momencie kryzysu w związku z nią nastąpiło gwałtowne pogorszenie stanu. To paskudne dno rozpaczy, tego nie jestem w stanie wyrazić słowami, wtedy przestałem jeść, słabo spałem, latałem w kółko do kościoła, jako że nerwica upatrzyła sobie źródło w mojej wierze, a właściwie błędnie pojmowanym powołaniu. Potem jakoś się uspokoiło choć nie do końca, nasz związek jakoś trwał a moje ciągle przedłużane studia ze względu na projekt inżynierski nie dawały mi spokoju. Ja przez ten okres siedziałem w domu i próbowałem dokończyć projekt, który był ciężki i wymagał wiele czasu. Promotor wcale w tym wszystkim mi nie pomagał, zresztą nie tylko mi każdy miał problem ze skończeniem tej specjalizacji (2/7 osób skończyło jego po terminie, a reszta się chyba poddała). No i w końcu na uczelni powiedzieli mi że dalej mi nie przedłużą studiów bo nie ma postępu w nauce. Potem rozstałem się z dziewczyną, gdyż związek na odległość był dla nas ciężki. Dodatkowo już dawno odciąłem się od wszystkich znajomych (nielicznych ale zawsze). Została mi moja rodzina która praktycznie mnie nie rozumie.
Obecnie jestem NEETem( czyli nie pracuje, nie ucze się , nie uczestniczę w szkoleniach). Codziennie tylko wykonuje rutynowe obowiązki jak płacenie rachunków , zakupy itd. Gdy spotykam jakąś znajomą osobę, to staram się sprawić aby nie zauważyła mnie i nie spytała co tam u mnie. Z obcymi osobami nie mam aż takiego problemu. Z pewnością siebie mam problem od zawsze jako ,że zawsze byłem tym "innym". Po związku z dziewczyną i tej nerwicy dojrzałem, zmieniło mi się postrzeganie na wiele rzeczy, przestałem być takim strasznym idealistą jak kiedyś i jestem trochę pewniejszy siebie. Ale to z czym z zostałem teraz po tym jak praktycznie cały świat mój runął bo i przymusowa rezygnacja ze studiów, odrzucenie dziewczyny którą kochałem, nie umiem się odnaleźć w świecie. Kiedyś przed głównym etapem nerwicy nie wiedziałem czego chce, poszedłem na studia bo czułem presję, że muszę. Cały czas żyłem w świecie ideałami, dotąd nie jestem pewien czego tak właściwie chce. Gdyż po związku zapomniałem kim tak właściwie jestem i co lubie. Chciałbym odnaleźć siebie. Ale rodzina naciska abym znalazł teraz pracę, oni nie rozumieją mojego położenia. Ja chcę owszem zmienić tą sytuacje, ale mimo iż już w dwóch firmach byłem na rozmowie kwalifikacyjnej to jednak nie dostałem tej pracy. To nie były żadne jakieś nie wiadomo jakie stanowiska tylko praktyki i staż. Ja wiem że wciąż umiem programować, znam swoje umiejętności i chciałbym się podszkolić, ale nikt nie daje mi tej szansy, angielski też trochę znam mam poziom B2 mówiony, choć tak naprawdę nie umiem nawet rozmawiać po polsku z osobami gdyż wynika to z mojego braku pewności i braku ostatnio kontaktu z kimkolwiek z poza rodziny. Umiem też szybko przyswajać wiedzę. Ta wszechogarniająca presja gdy wypadłem z tego wyścigu szczurów sprawia że czuje się staro i bezsilne. Teraz studia zaczynają 20 latkowie, a ja z tej perspektywy niby to tylko 6 lat różnicy, ale z wciąż nieukończonymi studiami czuje się beznadziejnie. Nie wiem co mam robić, znikąd wsparcia, współczucia, tylko popychanie abym działał, ja już mam tego wszystko dość.
Przepraszam, że tak chaotycznie to napisałem, ale czasami mam problem aby zebrać tak myśli.
EDIT: Dodam że zawsze byłem kreatywny, a teraz nie ma we mnie w ogóle żadnego natchnienia, nie jestem więc w stanie zrobić czegoś małego, jakiegoś programu aby się zaprezentować.
-- 24 sierpnia 2016, o 19:31 --
W tym poście nie chce jakoś szukać rad, czy pomocy, raczej chciałbym się spytać, czy po wyjściu z nerwicy, jak wielu z was odnalazło się w społeczeństwie. Bo wciąż zastanawiam się czy za wysoko nie mierzę, i czy powinienem odrzucić wszystko o co się starałem i po prostu iść po najmniejszej linii oporu, tak jak wszyscy inni mi radzą i radzili, czy starać się dalej szukać siebie, i w końcu robić to co ja uważam za słuszne ? Bo przez to wszystko gdy zaczynam robić to co uważam, że powinienem zrobić to wciąż czuje nad sobą tą presję, wręcz obawę , lęk, że muszę robić coś teraz. Po tym jak moje natrętne myśli i DD w dużej mierze opuściło mnie, wciąż nie do końca jestem w stanie doświadczyć moich uczuć, moje myśli są za mgła i nie jestem tak do końca pewien czy poradziłbym sobie z tym co do tej po pory robiłem. Mimo iż zawsze łatwo mi wchodziła wiedza, to obecnie, czuje się jakbym nie był wszystkiego do końca tak łatwo przyswoić jak kiedyś. Aczkolwiek niedawno okazało się że jest przeciwnie, a jednak wciąż jestem pełen tych wszystkich obaw które trzymają mnie na uwięzi. Przez to wciąż nie mogę znaleźć w tym wszystkim siebie. Obojętnie co bym nie robił, wszystko jest źle. Czy odpoczywam, czy robię coś produktywnego. Gdy odpoczywam źle się czuje że odpoczywam bo nie pracuje, gdy staram sie nad czymś pracować brakuje mi tego że nie odpoczywam. Nie umiem trochę wyjść z tego błędnego koła.
Obecnie jestem NEETem( czyli nie pracuje, nie ucze się , nie uczestniczę w szkoleniach). Codziennie tylko wykonuje rutynowe obowiązki jak płacenie rachunków , zakupy itd. Gdy spotykam jakąś znajomą osobę, to staram się sprawić aby nie zauważyła mnie i nie spytała co tam u mnie. Z obcymi osobami nie mam aż takiego problemu. Z pewnością siebie mam problem od zawsze jako ,że zawsze byłem tym "innym". Po związku z dziewczyną i tej nerwicy dojrzałem, zmieniło mi się postrzeganie na wiele rzeczy, przestałem być takim strasznym idealistą jak kiedyś i jestem trochę pewniejszy siebie. Ale to z czym z zostałem teraz po tym jak praktycznie cały świat mój runął bo i przymusowa rezygnacja ze studiów, odrzucenie dziewczyny którą kochałem, nie umiem się odnaleźć w świecie. Kiedyś przed głównym etapem nerwicy nie wiedziałem czego chce, poszedłem na studia bo czułem presję, że muszę. Cały czas żyłem w świecie ideałami, dotąd nie jestem pewien czego tak właściwie chce. Gdyż po związku zapomniałem kim tak właściwie jestem i co lubie. Chciałbym odnaleźć siebie. Ale rodzina naciska abym znalazł teraz pracę, oni nie rozumieją mojego położenia. Ja chcę owszem zmienić tą sytuacje, ale mimo iż już w dwóch firmach byłem na rozmowie kwalifikacyjnej to jednak nie dostałem tej pracy. To nie były żadne jakieś nie wiadomo jakie stanowiska tylko praktyki i staż. Ja wiem że wciąż umiem programować, znam swoje umiejętności i chciałbym się podszkolić, ale nikt nie daje mi tej szansy, angielski też trochę znam mam poziom B2 mówiony, choć tak naprawdę nie umiem nawet rozmawiać po polsku z osobami gdyż wynika to z mojego braku pewności i braku ostatnio kontaktu z kimkolwiek z poza rodziny. Umiem też szybko przyswajać wiedzę. Ta wszechogarniająca presja gdy wypadłem z tego wyścigu szczurów sprawia że czuje się staro i bezsilne. Teraz studia zaczynają 20 latkowie, a ja z tej perspektywy niby to tylko 6 lat różnicy, ale z wciąż nieukończonymi studiami czuje się beznadziejnie. Nie wiem co mam robić, znikąd wsparcia, współczucia, tylko popychanie abym działał, ja już mam tego wszystko dość.
Przepraszam, że tak chaotycznie to napisałem, ale czasami mam problem aby zebrać tak myśli.
EDIT: Dodam że zawsze byłem kreatywny, a teraz nie ma we mnie w ogóle żadnego natchnienia, nie jestem więc w stanie zrobić czegoś małego, jakiegoś programu aby się zaprezentować.
-- 24 sierpnia 2016, o 19:31 --
W tym poście nie chce jakoś szukać rad, czy pomocy, raczej chciałbym się spytać, czy po wyjściu z nerwicy, jak wielu z was odnalazło się w społeczeństwie. Bo wciąż zastanawiam się czy za wysoko nie mierzę, i czy powinienem odrzucić wszystko o co się starałem i po prostu iść po najmniejszej linii oporu, tak jak wszyscy inni mi radzą i radzili, czy starać się dalej szukać siebie, i w końcu robić to co ja uważam za słuszne ? Bo przez to wszystko gdy zaczynam robić to co uważam, że powinienem zrobić to wciąż czuje nad sobą tą presję, wręcz obawę , lęk, że muszę robić coś teraz. Po tym jak moje natrętne myśli i DD w dużej mierze opuściło mnie, wciąż nie do końca jestem w stanie doświadczyć moich uczuć, moje myśli są za mgła i nie jestem tak do końca pewien czy poradziłbym sobie z tym co do tej po pory robiłem. Mimo iż zawsze łatwo mi wchodziła wiedza, to obecnie, czuje się jakbym nie był wszystkiego do końca tak łatwo przyswoić jak kiedyś. Aczkolwiek niedawno okazało się że jest przeciwnie, a jednak wciąż jestem pełen tych wszystkich obaw które trzymają mnie na uwięzi. Przez to wciąż nie mogę znaleźć w tym wszystkim siebie. Obojętnie co bym nie robił, wszystko jest źle. Czy odpoczywam, czy robię coś produktywnego. Gdy odpoczywam źle się czuje że odpoczywam bo nie pracuje, gdy staram sie nad czymś pracować brakuje mi tego że nie odpoczywam. Nie umiem trochę wyjść z tego błędnego koła.