Mój problem
: 20 września 2015, o 19:44
Hej. Mam 19 lat. Nie wiem jak zacząć, nie umiem określić tego, co się ze mną dzieje. Chcę powiedzieć tutaj trochę o sobie, tak aby tylko wyrzucić z siebie. Coś nie tak jest z moim myśleniem chyba
- ciągle słyszę piosenki w głowie, są to fragmenty, teksty,albo same melodie, zdazyło mi się nawet dwie na raz. Tak jak by mi ktoś włączył dwie piosenki w głowie, czasami śpiewam je ruszając trochę ustami, Ale nie robię tego z własnej chęci, albo bo mi się podoba piosenka, tego śpiewania nie kontroluję, samo mi się to dzieje i to non stop. Zwłascza teraz przez całe wakacje, przez cały dzień, usłyszę jakąś piosenkę, meloidię w radiu czy telewizji ona leci mi w głowie potem cały czas. Rano jak się budzę - słyszę muzykę, wieczorem też przez to nie mogę zasnąć przez jakiś czas. Muzyka kiedyś potrafiła mnie wzruszyć, itp. Teraz tego nie czuję
- Myję się raz na ok. 2 miesiące max lub częściej, podmywam się jeszcze czasami. W liceum zaczęłam się rzadziej myć, bo zaczęło być mi to obojętne i nie chciało mi się tego robić ale ostatnio bardziej dbam o higienę, robię to bardziej z przymusu przed innymi, żeby wiadomo nie było tego po mnie widać lub czuć. A włosy to myję co tydzień, no bo to widać. Jeszcze ze 2 lata temu to myłam się częściej niż raz na tydzień, bo lubiłam o siebie zadbać. Teraz to przeciwnie.
- Brak koncentracji , U mnie to jest tak, że się zmuszam trochę do wykonywania pewnych zadań. Np. do napisania tego tekstu, bo nie mogę się skoncentrować i zrobić to teraz, odwlekam je. Ale teraz to idzie jak z płatka, dlatego tak chaotycznie , ale tak łatwiej pisać, bo nie ma potrzeby zastanawiania się czy ładnie sformułowane, itp. Ale do rzeczy: I tak właśnie mam podczas wykonywania wielu czynności, np siedze długo w łazience, bo jak umyję ręce, to się patrzę na siebie w lustrze przez jakiś czas, nie to, że jak wyglądam, ale po prostu gapię się. Nie rozumiem często co inni mówią do mnie, nie moge skoncetrowac się na tym co inni mówią, bo ciagle gadam do siebie, slysze muzyke, patrze sie na jakis przedmiot, albo obserwuje rozmowe, bez wsluchiwania sie co gadają, rozumiem tylko urywkami. A jak ktoś coś powie długiego to zrozumeiem, ale zaraz zapominam i nie jestem pewna tego czy mi się to nie przesłyszało. A JAkieś 3 lata temu to byłam sprytna, wszystko planowałam, byłam zdyscyplinowana i wogóle. Teraz jestem strasznie niezdarna, i ide gdzies do pokoju zapominam co mialam zrobic, i mam wiele podobnych sytuacji.
- Ja nie jestem zainteresowana ludźmi, rozmawianiem z nimi, i nawet w pewnym sensie mam wrażenie, Znaczy nie postrzegam ich tak jak dawniej i siebie tez. Jak rozmawiam z innymi to w ogóle się nie odzywam, nie mam świadomości, że ludzie mają własne myśli, osobowość, przeżycia. Mówię krótkimi zdaniami, kontroluję siebie jak mowie, i zazywczaj nie mowie nic co by wnosilo doo rozmowy, ciagle tylko aha, ok, nie wiem, byle by tylko cos powiedzieć. Ale postrzegam tak ludzi bo siebie tak postrzegam. Jak mówię, czasami mi się plącze język, teraz podczas pisania tego tekstu zdarza się, że napiszę zdanie bez sensu, gdzieś jakieś niepasujące słowo wtrące, nie wiem dlaczego
- Zaczęłam do siebie gadać ciągle, wyobrażam, że gadam z kimś, albo gadam nawet ze swoimi znajomymi, rodziną, tak jakby monolog, ale z rodziną malo sie odzywam, czuje sie wyobcowana w rodzinie, nawet mam takie wrazenie jak by byli obcymi ludzmi, to nie tak jak kiedyś . Zamknęłam się w swoim świecie jakby. Zamknęłam się w swoim pokoju, przez te liceum, zwlaszcza przez te wakacje. Przez te 3 lata liceum, żeyłąm bardzo rutynowo, szkoła - dom, a w domu lekcje, obiad, itp. i całkowite odcięcie się jakichkolwiek innych sytuacji, czynnosci. To jest na pewno głowny powod tego jak się czuje teraz
- Siostra mi ostatnio wypomina, że mam problemy z percepcją, słyszę innych, ale nie słucham. No i to prawda, ale ona nie wie co ja tam mam w głowie. Tata zdaje się, że nie podoba mu się to, że jestem leniwa - tak pewnie oni mnie postrzegają. (Ale to raczej sobie tak niepotrzebnie wmawiam, że inni źle o mnie myślą, pewnie wcale o mnie tak nie myślą, bo to wiem, że to tylko takie moje myślenie, ale nie umiem się tego oduczyć) Tyle, że to nie jest do końca tak, że jestem leniem. Kiedyś byłam przeciwnie - przekonana, że pracą i odpowiednim podejściem można osiągnąć wszystko i zawsze rozwiązać problemy. A to nie jest tak, ze wolę przyjemności, a nie chce mi sie pracowac, chociaz rodzina moze mnie tak postrzegac i nie rozumie mojego problemu. Ja nie mam przyjemnosci. Np. takie oglądanie telewizji dla mnie, ja się przy tym wysilam, żeby się jakoś zainteresować filmem.
- Krępuję się jak jestem wśród ludzi czy rozmawiam, wtedy często uciekam gdzieś myślami. Jak jestem w miejscach publicznych krępuję się, mi się wydaje, że ktoś na mnie patrzy. Często mi się wydaje, że ktoś się ze mnie śmieje. Albo jak ktoś się na mnie spojrzy, to dlatego, że coś źle o mnie pomyślał, że dziwnie wyglądam. I przez to nie mogę też rozmawiać swobodnie z innymi, bo myślę, że to co mowie jest złe.
- Zdarzało mi się podczas zasypiania, że mam tak jakby w głowie szybko lecące słowa, tak jakbym gadała do siebie, których nie rozumiem i nie słyszę, i to jest męczące coś jak te 2 piosenki naraz puszczone w głowie i nie mogę zasnąć przez to. To dziwne ale raz podczas zasypiania raz słyszałam w głowie jak moja koleżanka wołała do mnie po imieniu to było dość dawno, i ostatnio też jak zasypiałam to słyszałam dziadka mówiącego :" "Jam jest pan bóg twoj, ktory cie wywiodł...," i nagle taki głośny dźwięk rozsuwanego suwaka, wtedy się ocknęłam.
- Czuję jakoś niechęć do rodziców, mam do nich wiele żalów, denerwują mnie ale to osobny temat
- Często jestem otępiała i boli mnie głowa, wtedy muzyka w głowie i nie moge poskładać myśli, wziąć coś robić
- Czuję się jakoś staro, jakby mi najlepsze lata uciekły. Jakbym miała 60 lat. zero energii
- Czuję wrogość ludzi do mnie, ciągle się krytykuję, sama gadam do siebie i to czesto glosem rodzicow: "ale ona głupio to robi", i to przy wielu czynnosciach, wydają mi się one tak źle zrobione, to trochę przez rodziców bo dość często im się coś nie podoba w takich drobnostkach, jak ja w tym nic złego nie widzę, dla mnie są zbyt kontrolujący i dość egoistyczni, ich denerwuje to np, że moja siostra pojedzie do miasta, parę kilometrów, by się z kimś spotkać, ja tego nie robiłam, bo miałam poczucie winy, teraz to moj blad widzę, mama krytykuje, że niepotrzebnie rozpuszczam włosy, jak wychodzze do ludzi, bo sa takie brzydkie i poplatane, albo nie te buty założę, chociaż one mi się podobają. Siostra mnie za bardzo matkuje, ale nie mam znią problemu, tylko to akurat mnie denerwuje, bo to podobne do rodziców trochę. Rodzice mi wpoili takie podejście, ze powinnam być posłuszna wobec nich, to się przełożyło na to, że jestem posłuszna wobec innych i nie umiem bronić swojego, bo mam wtedy poczucie winy. Mam wpojone coś w stylu : "ludzie żyją dla pracy, a nie pracują dla życia", stąd mam podejście, ze cokolwiek robie, musze to robic z calych sil, bo to wkońcu praca, nawet kosztem innych rzeczy. Tylko co znaczy sama praca dla pracy? Musi przecież dawać jakieś efekty. Mam tez poczucie winy, ze chce cos dobrze dla siebie, no ale teraz rozumiem, ze człowiek musi o siebie dbać.
- Nie mam zainteresowania, co się dzieje na świecie itp. jest mi to obojętne
- Czasami nie słucham ludzi, tylko obserwuję ich gesty, miny
- jestem niesamodzielna, kiedys taka nie bylam
- Jak patrzę na siebie w lustro czuję wstyd, coś w tym stylu, to wynika z braku akcpetacji siebie
- miałam nerwicę natręct, ( a może dalej mam) , to moze miec zwiazek z tym, że za bardzo biorę do siebie krytykę innych, przede wszystkim rodziny i jestem mało odporna na to co mowia inni, chociaż jak byłam młodsza znacznie lepiej to znosiłam
- Nie umiem się wśród ludzi zachowywać, nie umiem gadać, nic się nie odzywam, czuję się samotna
Nie wiem czy dobrze określiłam swój problem, nie do końca wszystko opisałam. Nie mam za bardzo motywacji, by wziąć się za siebie, nie mam nawet jakoś świadomości, że ma ten problem i że to moje życie. To co piszę tutaj, to tak jakbym niby opisywała swój problem, ale jednak nie mam odczucia, że to są moje słowa. Wiem, że to od rutynowego życia i braku przyjemności, ciągłego siedzenia w domu oraz izolowania się od kontaktów straciłam chęć i motywację, oraz coraz bardziej się pogrążałam. W pewnym momencie teraz na koniec liceum, żyłam jak jakiś robot. Tylko myślałam co dzisiaj zrobić, byle by tylko ten dzień jakoś minął i przyszedł następny. Byłam ciągle zabiegana i jakby zmęczona, a tak naprawdę nic nie robiłam, bo do niczego nie mogłam się zmotywować. Marnowałam czas na oglądaniu telewizji, siedzeniu na kompie i to nie dla przyjemności, tylko by zabić czas. Teraz jak idę na studia, to zastanowiłam się, że coś ze mną jest nie tak. Na studiach zamierzam pójść do psychologa, by sobie wszystko poukładać w głowie no i tam będę musiała się przystosować i zmieni mi się trochę sposób myślenia, tam sama popchnę się do przodu. Nie wiem czy chcę w ogóle isć na studia, cokolwiek zrobić w życiu, kiedyś jakieś miałam marzenia, teraz wszystko jest mi obojętne, niby chciałabym coś zmienić, ale jednak nie chce mi się, albo no i co ztego jak mi się uda, nie wiem jak to określić. Ale to na razie takie gadania, na studiach oprzytomnieję trochę. Chciałabym z kimś o tym porozmawiać, do rodziny nie mam zaufania, nie ma też tako znajomych do pogadania, chociaż mam kilku bliższych znajomych, którzy chodzili ze mną przez całę podstawówkę, liceum. Widać po moim stylu pisania, że nie jestem pewna tego co wyrażam, (zauważyłam ,że ciągle powtarzam tutaj słowo nie wiem,nie jestem pewna) i to się przekłada na to jak obchodzę się z ludźmi, bo automatycznie myślę, że co powiem lub zrobię, jest złe, wiec tego nie mówię Teraz widzę swoje błedy i wiem co muszę zmienić w swoim życiu, przede wszystkim być sobą, zaakceptować, że mogę zrobić coś źle, ale najważniejsze żeby to zrobić, no i pokonywać swoje bariery, a wszystko dobrze się potoczy samo, najważniejsze, żeby przeciwstawić się problemom, lękom, a nie od nich uciekać, choć wiem, że to będzie mnie kosztowało nerwow,ale za to będę miała lepsze życie. Lepiej się czuję, jak z siebie trochę wyrzuciłam.
- ciągle słyszę piosenki w głowie, są to fragmenty, teksty,albo same melodie, zdazyło mi się nawet dwie na raz. Tak jak by mi ktoś włączył dwie piosenki w głowie, czasami śpiewam je ruszając trochę ustami, Ale nie robię tego z własnej chęci, albo bo mi się podoba piosenka, tego śpiewania nie kontroluję, samo mi się to dzieje i to non stop. Zwłascza teraz przez całe wakacje, przez cały dzień, usłyszę jakąś piosenkę, meloidię w radiu czy telewizji ona leci mi w głowie potem cały czas. Rano jak się budzę - słyszę muzykę, wieczorem też przez to nie mogę zasnąć przez jakiś czas. Muzyka kiedyś potrafiła mnie wzruszyć, itp. Teraz tego nie czuję
- Myję się raz na ok. 2 miesiące max lub częściej, podmywam się jeszcze czasami. W liceum zaczęłam się rzadziej myć, bo zaczęło być mi to obojętne i nie chciało mi się tego robić ale ostatnio bardziej dbam o higienę, robię to bardziej z przymusu przed innymi, żeby wiadomo nie było tego po mnie widać lub czuć. A włosy to myję co tydzień, no bo to widać. Jeszcze ze 2 lata temu to myłam się częściej niż raz na tydzień, bo lubiłam o siebie zadbać. Teraz to przeciwnie.
- Brak koncentracji , U mnie to jest tak, że się zmuszam trochę do wykonywania pewnych zadań. Np. do napisania tego tekstu, bo nie mogę się skoncentrować i zrobić to teraz, odwlekam je. Ale teraz to idzie jak z płatka, dlatego tak chaotycznie , ale tak łatwiej pisać, bo nie ma potrzeby zastanawiania się czy ładnie sformułowane, itp. Ale do rzeczy: I tak właśnie mam podczas wykonywania wielu czynności, np siedze długo w łazience, bo jak umyję ręce, to się patrzę na siebie w lustrze przez jakiś czas, nie to, że jak wyglądam, ale po prostu gapię się. Nie rozumiem często co inni mówią do mnie, nie moge skoncetrowac się na tym co inni mówią, bo ciagle gadam do siebie, slysze muzyke, patrze sie na jakis przedmiot, albo obserwuje rozmowe, bez wsluchiwania sie co gadają, rozumiem tylko urywkami. A jak ktoś coś powie długiego to zrozumeiem, ale zaraz zapominam i nie jestem pewna tego czy mi się to nie przesłyszało. A JAkieś 3 lata temu to byłam sprytna, wszystko planowałam, byłam zdyscyplinowana i wogóle. Teraz jestem strasznie niezdarna, i ide gdzies do pokoju zapominam co mialam zrobic, i mam wiele podobnych sytuacji.
- Ja nie jestem zainteresowana ludźmi, rozmawianiem z nimi, i nawet w pewnym sensie mam wrażenie, Znaczy nie postrzegam ich tak jak dawniej i siebie tez. Jak rozmawiam z innymi to w ogóle się nie odzywam, nie mam świadomości, że ludzie mają własne myśli, osobowość, przeżycia. Mówię krótkimi zdaniami, kontroluję siebie jak mowie, i zazywczaj nie mowie nic co by wnosilo doo rozmowy, ciagle tylko aha, ok, nie wiem, byle by tylko cos powiedzieć. Ale postrzegam tak ludzi bo siebie tak postrzegam. Jak mówię, czasami mi się plącze język, teraz podczas pisania tego tekstu zdarza się, że napiszę zdanie bez sensu, gdzieś jakieś niepasujące słowo wtrące, nie wiem dlaczego
- Zaczęłam do siebie gadać ciągle, wyobrażam, że gadam z kimś, albo gadam nawet ze swoimi znajomymi, rodziną, tak jakby monolog, ale z rodziną malo sie odzywam, czuje sie wyobcowana w rodzinie, nawet mam takie wrazenie jak by byli obcymi ludzmi, to nie tak jak kiedyś . Zamknęłam się w swoim świecie jakby. Zamknęłam się w swoim pokoju, przez te liceum, zwlaszcza przez te wakacje. Przez te 3 lata liceum, żeyłąm bardzo rutynowo, szkoła - dom, a w domu lekcje, obiad, itp. i całkowite odcięcie się jakichkolwiek innych sytuacji, czynnosci. To jest na pewno głowny powod tego jak się czuje teraz
- Siostra mi ostatnio wypomina, że mam problemy z percepcją, słyszę innych, ale nie słucham. No i to prawda, ale ona nie wie co ja tam mam w głowie. Tata zdaje się, że nie podoba mu się to, że jestem leniwa - tak pewnie oni mnie postrzegają. (Ale to raczej sobie tak niepotrzebnie wmawiam, że inni źle o mnie myślą, pewnie wcale o mnie tak nie myślą, bo to wiem, że to tylko takie moje myślenie, ale nie umiem się tego oduczyć) Tyle, że to nie jest do końca tak, że jestem leniem. Kiedyś byłam przeciwnie - przekonana, że pracą i odpowiednim podejściem można osiągnąć wszystko i zawsze rozwiązać problemy. A to nie jest tak, ze wolę przyjemności, a nie chce mi sie pracowac, chociaz rodzina moze mnie tak postrzegac i nie rozumie mojego problemu. Ja nie mam przyjemnosci. Np. takie oglądanie telewizji dla mnie, ja się przy tym wysilam, żeby się jakoś zainteresować filmem.
- Krępuję się jak jestem wśród ludzi czy rozmawiam, wtedy często uciekam gdzieś myślami. Jak jestem w miejscach publicznych krępuję się, mi się wydaje, że ktoś na mnie patrzy. Często mi się wydaje, że ktoś się ze mnie śmieje. Albo jak ktoś się na mnie spojrzy, to dlatego, że coś źle o mnie pomyślał, że dziwnie wyglądam. I przez to nie mogę też rozmawiać swobodnie z innymi, bo myślę, że to co mowie jest złe.
- Zdarzało mi się podczas zasypiania, że mam tak jakby w głowie szybko lecące słowa, tak jakbym gadała do siebie, których nie rozumiem i nie słyszę, i to jest męczące coś jak te 2 piosenki naraz puszczone w głowie i nie mogę zasnąć przez to. To dziwne ale raz podczas zasypiania raz słyszałam w głowie jak moja koleżanka wołała do mnie po imieniu to było dość dawno, i ostatnio też jak zasypiałam to słyszałam dziadka mówiącego :" "Jam jest pan bóg twoj, ktory cie wywiodł...," i nagle taki głośny dźwięk rozsuwanego suwaka, wtedy się ocknęłam.
- Czuję jakoś niechęć do rodziców, mam do nich wiele żalów, denerwują mnie ale to osobny temat
- Często jestem otępiała i boli mnie głowa, wtedy muzyka w głowie i nie moge poskładać myśli, wziąć coś robić
- Czuję się jakoś staro, jakby mi najlepsze lata uciekły. Jakbym miała 60 lat. zero energii
- Czuję wrogość ludzi do mnie, ciągle się krytykuję, sama gadam do siebie i to czesto glosem rodzicow: "ale ona głupio to robi", i to przy wielu czynnosciach, wydają mi się one tak źle zrobione, to trochę przez rodziców bo dość często im się coś nie podoba w takich drobnostkach, jak ja w tym nic złego nie widzę, dla mnie są zbyt kontrolujący i dość egoistyczni, ich denerwuje to np, że moja siostra pojedzie do miasta, parę kilometrów, by się z kimś spotkać, ja tego nie robiłam, bo miałam poczucie winy, teraz to moj blad widzę, mama krytykuje, że niepotrzebnie rozpuszczam włosy, jak wychodzze do ludzi, bo sa takie brzydkie i poplatane, albo nie te buty założę, chociaż one mi się podobają. Siostra mnie za bardzo matkuje, ale nie mam znią problemu, tylko to akurat mnie denerwuje, bo to podobne do rodziców trochę. Rodzice mi wpoili takie podejście, ze powinnam być posłuszna wobec nich, to się przełożyło na to, że jestem posłuszna wobec innych i nie umiem bronić swojego, bo mam wtedy poczucie winy. Mam wpojone coś w stylu : "ludzie żyją dla pracy, a nie pracują dla życia", stąd mam podejście, ze cokolwiek robie, musze to robic z calych sil, bo to wkońcu praca, nawet kosztem innych rzeczy. Tylko co znaczy sama praca dla pracy? Musi przecież dawać jakieś efekty. Mam tez poczucie winy, ze chce cos dobrze dla siebie, no ale teraz rozumiem, ze człowiek musi o siebie dbać.
- Nie mam zainteresowania, co się dzieje na świecie itp. jest mi to obojętne
- Czasami nie słucham ludzi, tylko obserwuję ich gesty, miny
- jestem niesamodzielna, kiedys taka nie bylam
- Jak patrzę na siebie w lustro czuję wstyd, coś w tym stylu, to wynika z braku akcpetacji siebie
- miałam nerwicę natręct, ( a może dalej mam) , to moze miec zwiazek z tym, że za bardzo biorę do siebie krytykę innych, przede wszystkim rodziny i jestem mało odporna na to co mowia inni, chociaż jak byłam młodsza znacznie lepiej to znosiłam
- Nie umiem się wśród ludzi zachowywać, nie umiem gadać, nic się nie odzywam, czuję się samotna
Nie wiem czy dobrze określiłam swój problem, nie do końca wszystko opisałam. Nie mam za bardzo motywacji, by wziąć się za siebie, nie mam nawet jakoś świadomości, że ma ten problem i że to moje życie. To co piszę tutaj, to tak jakbym niby opisywała swój problem, ale jednak nie mam odczucia, że to są moje słowa. Wiem, że to od rutynowego życia i braku przyjemności, ciągłego siedzenia w domu oraz izolowania się od kontaktów straciłam chęć i motywację, oraz coraz bardziej się pogrążałam. W pewnym momencie teraz na koniec liceum, żyłam jak jakiś robot. Tylko myślałam co dzisiaj zrobić, byle by tylko ten dzień jakoś minął i przyszedł następny. Byłam ciągle zabiegana i jakby zmęczona, a tak naprawdę nic nie robiłam, bo do niczego nie mogłam się zmotywować. Marnowałam czas na oglądaniu telewizji, siedzeniu na kompie i to nie dla przyjemności, tylko by zabić czas. Teraz jak idę na studia, to zastanowiłam się, że coś ze mną jest nie tak. Na studiach zamierzam pójść do psychologa, by sobie wszystko poukładać w głowie no i tam będę musiała się przystosować i zmieni mi się trochę sposób myślenia, tam sama popchnę się do przodu. Nie wiem czy chcę w ogóle isć na studia, cokolwiek zrobić w życiu, kiedyś jakieś miałam marzenia, teraz wszystko jest mi obojętne, niby chciałabym coś zmienić, ale jednak nie chce mi się, albo no i co ztego jak mi się uda, nie wiem jak to określić. Ale to na razie takie gadania, na studiach oprzytomnieję trochę. Chciałabym z kimś o tym porozmawiać, do rodziny nie mam zaufania, nie ma też tako znajomych do pogadania, chociaż mam kilku bliższych znajomych, którzy chodzili ze mną przez całę podstawówkę, liceum. Widać po moim stylu pisania, że nie jestem pewna tego co wyrażam, (zauważyłam ,że ciągle powtarzam tutaj słowo nie wiem,nie jestem pewna) i to się przekłada na to jak obchodzę się z ludźmi, bo automatycznie myślę, że co powiem lub zrobię, jest złe, wiec tego nie mówię Teraz widzę swoje błedy i wiem co muszę zmienić w swoim życiu, przede wszystkim być sobą, zaakceptować, że mogę zrobić coś źle, ale najważniejsze żeby to zrobić, no i pokonywać swoje bariery, a wszystko dobrze się potoczy samo, najważniejsze, żeby przeciwstawić się problemom, lękom, a nie od nich uciekać, choć wiem, że to będzie mnie kosztowało nerwow,ale za to będę miała lepsze życie. Lepiej się czuję, jak z siebie trochę wyrzuciłam.