Mam duży problem
: 29 sierpnia 2015, o 20:31
Za kilkanaście dni mam 18 lat; chodzę do szkoły średniej. Mam nerwicę natręctw i lekką depresję oraz lekką derealizację i depersonalizację. Dzień w dzień czuję zmęczenie że nie mam na nic siły; ledwo wstaje z łóżka; wstanę to od razu to zmęczenie i całe zaburzenie; wszystko mnie dobija. Natręty biją potężnie do głowy; ostatnio próbuje akceptować i ignorować i jest gorzej, ale podobno tak ma być więc trzymam się tego cały czas; choć niektóre myśli są dla mnie strasznie ciężkie i zapytam o jedną z nich potem bo nie mogę jej ignorować bo jest bardzo dziwna i przerażająca. Zacząłem się powolutku odburzać; ale jest mam problem bo zbliża się 1 wrzesień i nie dam rady iść do szkoły w takim stanie bo będę tam piekło przechodził; zaczną się stresy których muszę unikać + całe zaburzenie; na lekcjach natręty mi najbardziej dokuczały i odrealniało mnie kompletnie na tyle że ledwo zdałem klasę. Nie chce iść teraz do szkoły tylko chce się odburzyć i zająć się czymś jakąś pasją np. chodzić na siłownię i czymś jeszcze żeby zaczął być sobą; jak się odburzę to chce iść do szkoły średniej dla dorosłych; ale wszystkie najbliższe mi osoby mnie cisną co ja to robię; utrudniają mi odburzanie; mówią że jestem leń; sierota; niektórzy nawet się pytają czy jestem tępy i doprowadzają mnie jedynie do załamania. Rodzicom powiedziałem że mam problemy z psychiką; za dużo stresów i wgl, a oni że mam depresję i że mam do lekarza po leki iść i do szkoły i do przodu; tylko że im się nie da nic wytłumaczyć; jak powiedziałem że mam nerwicę to mówią że z czego ja się tak denerwuję...
Nie rozumieją mnie kompletnie; powiedzieli że z tą chorobą psychiczną to tylko lekarz. Chce iść do psychologa w najbliższych dniach i razem z nią uzgodnić drogę odburzania i tak dalej, ale czuję że presja ze strony rodziny będzie tak wielka że załamie się kompletnie i skocze z 10 piętra.
Nie za bardzo wiem co mam robić bo chce się odburzyć, ale tu znowu ta presja że mam iść i koniec kropka; ale znowu wiem że nie zdam tego bo nie czuję się na siłach kompletnie. Ledwo żyć mi się chce; choć wydaje mi się że nie chce; gdybym mógł jakoś bezboleśnie odejść i szybko to chyba bym to zrobił np. zażycie arszeniku, ale nie mam dostępu, ale znowu mam obawy że potem może być gorzej bo jestem przekonany że jakieś siły wyższe istnieją. Wszystko jest dla mnie bezsensu; nie widzę wgl sensu w życiu; ciągle boję się śmierci mojej albo kogoś bliskiego. Wszystko mnie przeraża. Pojawiają się nawet myśli czy ja żyję czy to jakiś sen czy o co tu chodzi. Przeraża mnie pewna myśl że jestem jakimś wcieleniem w jakąś osobę; jestem uwięziony w osobie którą inni widzą i oni nie wiedzą kto jest tam uwieziony i że w tej osobie którą inni widzą mogło by być jakieś inne wcielenie, a nie moje
. Czy to prawda czy to iluzja ? Może mi to ktoś dodatkowo wytłumaczyć. Czuję się jakbym nie żył. Jak sobie pomyślę że jeszcze tyle życia przede mną i tyle piekła + jakieś inne problemy to mi się wymiotować chce. Najgorsze w tym wszystkim jest to że nikt mi nie powie czy to że żyję i czy to co widzę i czuję czy to realne czy to fikcja no bo jak.
z góry dziękuję za każdą odpowiedź. Dodam że w szkole relacje z rówieśnikami były w miarę dobre; jestem nawet lubiany, ale inni widzą że chyba jestem myślicielem; choć wydaje mi się że to piekło w głowie aż tak nie odbija się na wyrazie ciała. Może wiedzą że jestem świr; czasu nie cofnę więc najwyżej trudno; zresztą po za szkołą i tak z nimi kontaktu nie trzymam.
-- 29 sierpnia 2015, o 20:31 --
Średnio wiem co robić, a wrzesień się zbliża dużymi krokami
Nie rozumieją mnie kompletnie; powiedzieli że z tą chorobą psychiczną to tylko lekarz. Chce iść do psychologa w najbliższych dniach i razem z nią uzgodnić drogę odburzania i tak dalej, ale czuję że presja ze strony rodziny będzie tak wielka że załamie się kompletnie i skocze z 10 piętra.



-- 29 sierpnia 2015, o 20:31 --
Średnio wiem co robić, a wrzesień się zbliża dużymi krokami
