Powrót kryzysu: lęk dotyczący pracy, związku
: 19 marca 2020, o 08:19
Jestem młodą (24 l) osobą, która jest nastawiona na sukces, znam swoją wartość i dążę do samorozwoju. Życie towarzyskie i romantyczne na fajnym poziomie, cały czas dążę do nauki - zgłębiania wiedzy w specjalizacjach, które mnie interesują. Szaleństwo związane z koronawirusem z początku dało mi myśl, że taki okres stagnacji dobrze mi zrobi, że zrobię sobie pauzę od pracy, że nauczę się nowych rzeczy, że ogólnie się wyciszę.
Niestety, jest zupełnie inaczej. Wpadłem w panikę i wkręcanie sobie negatywnych myśli dotyczących przyszłości. Mam możliwość pracy zdalnej, ale nie jestem w stanie skupić się na obowiązkach. Prokrastynacja. Zewsząd dochodzą do mnie komunikaty na temat wirusa, które wcale nie pomagają - ciągle się słyszy, że jest coraz gorzej i będzie coraz gorzej, żeby się nastawić na dalsze siedzenie w domu itp. Staram się unikać śledzenia tego tematu i czytania for dyskusyjnych, ale codziennie daję się wciągnąć w tę pułapkę i czytam jeszcze więcej. Temat siedzenia w domu jest dla mnie jak wyrok, jestem towarzyską osobą i boli mnie, że nie mogę spędzić tego czasu z dziewczyną, z przyjaciółmi. Ograniczam się jedynie do wyjść na własne podwórko i spacerów wokół domu.
Nieustanne szukanie rozwiązania na myśli "jak będzie". Za miesiąc zmieniam pracę. Myślenie na temat tego, czy w następnym miesiącu będę miał co do portfela włożyć, czy uda mi się znaleźć jakąkolwiek pracę. Miałem w planach przeprowadzkę do innego miasta, wynajem mieszkania itp. Wszystko to skutkuje tym, że siedzę w panice i nakręcam się niepotrzebnie, nie mogąc skupić się na teraźniejszości.
W poprzednich latach pojawiał się u mnie szeroko poruszany na tym forum temat ROCD. Zetknąłem się z tym tematem przy okazji poprzednich związków, jednak idąc za radami forumowiczów i literatury poświęconej tej sprawie żyłem sobie z tym spokojnie, bez wkrętów. Teraz cała ta sytuacja osłabiła mnie na tyle, że dostrzegam u siebie silniejsze objawy ROCD. Martwi mnie fakt, że przez nieokreślony czas nie będę mógł zobaczyć się ze swoją dziewczyną. Paraliżują mnie myśli, że przez to wszystko relacja ucierpi. A jeszcze gorsze jest to, że nadaję tym myślom najwyższy priorytet i skupiam się na nich bardziej, niż na czymkolwiek innym. Na porządek dzienny wyszły typowe wkrętki ROCD - "ona mnie nie chce", "nie odbiera - traci mną zainteresowanie", "na pewno nie chce już tego ciągnąć". Pociąga to za sobą myśli na temat słuszności relacji i ciągłe doszukiwanie się odpowiedzi na moje pytania i nieświadomego szukania upewnienia.
Brzmi to jak niska samoocena, która... dopiero teraz wychodzi na światło dzienne? Może i tak, ale zawsze miało się czasami jakieś negatywne myśli, czy to dotyczące pracy, czy związku - chyba jestem takim typem osobowości
nawet niedawno, miałem jakiś gorszy dzień i zaczęło się analizowanie - co dalej ze mną, co dalej ze związkiem. Jednak wtedy moje podejście było takie, że zajmuję się czymś, macham ręką na wyjebkę, daję sobie czas i faktycznie było OK. Nie było takiej możliwości, żebym nadawał tym myślom jakikolwiek priorytet i żyłem sobie dalej. W tym momencie blokuje mnie strach, lęk przed tym co będzie - trzeba przyznać, że sytuacja z wirusem jest nadzwyczajna, nie było możliwości przygotowania się na coś takiego. Natłok myśli burzy moje rutynowe funkcjonowanie, bo gdy tylko przestanę myśleć o tym, co będę robił w przyszłych miesiącach, zaczynam analizować swój związek i z powodu natrętnych myśli dochodził do niepotrzebnych wniosków. Staram się w tym jakoś odnaleźć i wiem, że będę teraz potrzebował sporo czasu, żeby się uspokoić, naprawić swój stan emocjonalny. Jakby ktoś wsparł poradą? 
Niestety, jest zupełnie inaczej. Wpadłem w panikę i wkręcanie sobie negatywnych myśli dotyczących przyszłości. Mam możliwość pracy zdalnej, ale nie jestem w stanie skupić się na obowiązkach. Prokrastynacja. Zewsząd dochodzą do mnie komunikaty na temat wirusa, które wcale nie pomagają - ciągle się słyszy, że jest coraz gorzej i będzie coraz gorzej, żeby się nastawić na dalsze siedzenie w domu itp. Staram się unikać śledzenia tego tematu i czytania for dyskusyjnych, ale codziennie daję się wciągnąć w tę pułapkę i czytam jeszcze więcej. Temat siedzenia w domu jest dla mnie jak wyrok, jestem towarzyską osobą i boli mnie, że nie mogę spędzić tego czasu z dziewczyną, z przyjaciółmi. Ograniczam się jedynie do wyjść na własne podwórko i spacerów wokół domu.
Nieustanne szukanie rozwiązania na myśli "jak będzie". Za miesiąc zmieniam pracę. Myślenie na temat tego, czy w następnym miesiącu będę miał co do portfela włożyć, czy uda mi się znaleźć jakąkolwiek pracę. Miałem w planach przeprowadzkę do innego miasta, wynajem mieszkania itp. Wszystko to skutkuje tym, że siedzę w panice i nakręcam się niepotrzebnie, nie mogąc skupić się na teraźniejszości.
W poprzednich latach pojawiał się u mnie szeroko poruszany na tym forum temat ROCD. Zetknąłem się z tym tematem przy okazji poprzednich związków, jednak idąc za radami forumowiczów i literatury poświęconej tej sprawie żyłem sobie z tym spokojnie, bez wkrętów. Teraz cała ta sytuacja osłabiła mnie na tyle, że dostrzegam u siebie silniejsze objawy ROCD. Martwi mnie fakt, że przez nieokreślony czas nie będę mógł zobaczyć się ze swoją dziewczyną. Paraliżują mnie myśli, że przez to wszystko relacja ucierpi. A jeszcze gorsze jest to, że nadaję tym myślom najwyższy priorytet i skupiam się na nich bardziej, niż na czymkolwiek innym. Na porządek dzienny wyszły typowe wkrętki ROCD - "ona mnie nie chce", "nie odbiera - traci mną zainteresowanie", "na pewno nie chce już tego ciągnąć". Pociąga to za sobą myśli na temat słuszności relacji i ciągłe doszukiwanie się odpowiedzi na moje pytania i nieświadomego szukania upewnienia.
Brzmi to jak niska samoocena, która... dopiero teraz wychodzi na światło dzienne? Może i tak, ale zawsze miało się czasami jakieś negatywne myśli, czy to dotyczące pracy, czy związku - chyba jestem takim typem osobowości

