Rozterka dot. studiów
: 22 października 2019, o 07:48
Tak w skrócie studiowałem kierunek który nie specjalnie mi sie spodobał i żałowałem że go wybrałem i że studiowałem do końca....
Już pracując wzialem drugi kierunek który mi się strasznie podobał też go skończyłem i chcialem robić doktorat jednak uczelnia nie dawała zadnego stypendium wiec odpuscilem sobie studia i mialem bawic się w samo pisanie pracy. Wtedy też wybuchł u mnie bardzo dlugi epizod (8 miesięczny) nerwicy ktory objawial się anhedonią lekami itp... nie mialem wtedy motywacji zeby to pisać...
Rok później i przez kolejny rok chodzilem na terapię grupową toteż ten temat zszedl zupelnie na bok. Po terapii zaczalem poerwsze przymiarki do tego ale bylem bardziej zafiksowany na bieganie które uwielbiam i tez jakoś nie umialem się zorganizowac. Dopiero ruszylem z tym w maju/czerwcu.
Przy okazji dowiedzialem się ze na innej uczelni jest pewne gwarantowane i nie takie małe stypendium. Zapisalem się tam na studia doktorskie. Uznałem że dorobie trochę w ten sposób i bede mial motywacje do tego doktoratu bo samemu wiadomo ze jest ciężko się do tego zabrać.
Niestety sam nie wiem czy jest to dobra decyzja.
Podjąłem ją z dziewczyną wspólnie. Teraz jednak ona nie kryje niezadowolenia z tej decyzji. Powiedziala ze jej się ten pomysł nie podoba. Rozumiem jej obiekcje.
Studia będą trwaly 4-5 lat. A my nie bediemy przeciez tyle czekali na założenie rodziny. Nie jestesmy juz 20latkami...
Z drugiej strony nie jestem do konca pewny czy uda mi się te studia czasowo pociągnąć a nawet jesli to jak za rok dwa czy trzy pojawi sie dziecko to przecież wtesy na 100% nie dam rady tego robić. Opieka nad dzieckiem to jest ogromny pożeracz czasu. Widzę po znajomych ze ich jedybym sensem istnienia staje się to dziecko i nie ma już nic innego w ich życiu...
My teraz jakos mnóstwo czasu poswiecamy na sprzatanie i gotowanie, mamy male mieszkanie a non stop jest coś do roboty to co dopiero jak bedzie wieksza rodziba w tym male dziecko.
Widzę po znajomych że oni nie maja czasu na nic kompletnie że tylko ich bąbelek i bąbelek. Mnie też przeraża potwornie ten pierwszy rok rodzicielstwa. Ogólnie chce mieć rodzinę chce mieć jedno lub dwójkę dzieci. Ale chcialbym zeby one juz mialy po te 3 lata lub więcej, przeraża mnie ta dwuletnia perspektywa odcięcia od świata przeraża mnie ta koszmarna orka te niepsrzespane miesiace.... no w czyms takim ze studiów będę musial zrezygnować no chyba ze bede na amfie jechal i zrezygnuje calkowocie ze snu.
Inna sprawa że ja nie widzę siebie jako dobrego ojca... mam poczucie że się do tego nie bede nadawał.
I kolejna rzeczy że też nie wiem czy na ten doktorat sie bede nadawał. Znam paru ludzi którzy robia dr lub je maja (również moja dziewczyna). I oni mają takie bardzo światłe te umysły. Bardzo szybko i sprawnie myślą kojarzą i łączą fakty. Są bardzo zaradni i jakoś tsk bije od nich ta inteligencja... no ja niestety ale mam poczucie że trochę mi tego brakuje... że może pcham się w miejsce które nie jest dla mnie że mam takie ambicje i lubię sie uczyć bo od malego miałem w domu tluczone ze nauka jest najważniejsza... a czasem mam wrażenie ze gdybym nie mial takiego az patologicznego nacisku na naukę w dziecinstwie to może teraz bym nawet nie skończył żadnych studiów.
Nie mam też pewności czy ten dr mi się zawodowo do czegoś przyda.
Ale nie chcę też żyć w cieniu dziewczyny która ma bardzo dobrą pracę gdzie pracuje jako naukowiec stale sie rozwija itp. A ja mialbym tylko tkwić w pracy ktora jest przyjemna prosta lekka ale nieambitna lub przeniesc się do ambitniejszej i robic coś czego nie znoszę- bo takie mam jedynie mozliwosci w swojej branży.
Nie wiem kompletnie co zrobić myślę czy te studia maja sens...
Już pracując wzialem drugi kierunek który mi się strasznie podobał też go skończyłem i chcialem robić doktorat jednak uczelnia nie dawała zadnego stypendium wiec odpuscilem sobie studia i mialem bawic się w samo pisanie pracy. Wtedy też wybuchł u mnie bardzo dlugi epizod (8 miesięczny) nerwicy ktory objawial się anhedonią lekami itp... nie mialem wtedy motywacji zeby to pisać...
Rok później i przez kolejny rok chodzilem na terapię grupową toteż ten temat zszedl zupelnie na bok. Po terapii zaczalem poerwsze przymiarki do tego ale bylem bardziej zafiksowany na bieganie które uwielbiam i tez jakoś nie umialem się zorganizowac. Dopiero ruszylem z tym w maju/czerwcu.
Przy okazji dowiedzialem się ze na innej uczelni jest pewne gwarantowane i nie takie małe stypendium. Zapisalem się tam na studia doktorskie. Uznałem że dorobie trochę w ten sposób i bede mial motywacje do tego doktoratu bo samemu wiadomo ze jest ciężko się do tego zabrać.
Niestety sam nie wiem czy jest to dobra decyzja.
Podjąłem ją z dziewczyną wspólnie. Teraz jednak ona nie kryje niezadowolenia z tej decyzji. Powiedziala ze jej się ten pomysł nie podoba. Rozumiem jej obiekcje.
Studia będą trwaly 4-5 lat. A my nie bediemy przeciez tyle czekali na założenie rodziny. Nie jestesmy juz 20latkami...
Z drugiej strony nie jestem do konca pewny czy uda mi się te studia czasowo pociągnąć a nawet jesli to jak za rok dwa czy trzy pojawi sie dziecko to przecież wtesy na 100% nie dam rady tego robić. Opieka nad dzieckiem to jest ogromny pożeracz czasu. Widzę po znajomych ze ich jedybym sensem istnienia staje się to dziecko i nie ma już nic innego w ich życiu...
My teraz jakos mnóstwo czasu poswiecamy na sprzatanie i gotowanie, mamy male mieszkanie a non stop jest coś do roboty to co dopiero jak bedzie wieksza rodziba w tym male dziecko.
Widzę po znajomych że oni nie maja czasu na nic kompletnie że tylko ich bąbelek i bąbelek. Mnie też przeraża potwornie ten pierwszy rok rodzicielstwa. Ogólnie chce mieć rodzinę chce mieć jedno lub dwójkę dzieci. Ale chcialbym zeby one juz mialy po te 3 lata lub więcej, przeraża mnie ta dwuletnia perspektywa odcięcia od świata przeraża mnie ta koszmarna orka te niepsrzespane miesiace.... no w czyms takim ze studiów będę musial zrezygnować no chyba ze bede na amfie jechal i zrezygnuje calkowocie ze snu.
Inna sprawa że ja nie widzę siebie jako dobrego ojca... mam poczucie że się do tego nie bede nadawał.
I kolejna rzeczy że też nie wiem czy na ten doktorat sie bede nadawał. Znam paru ludzi którzy robia dr lub je maja (również moja dziewczyna). I oni mają takie bardzo światłe te umysły. Bardzo szybko i sprawnie myślą kojarzą i łączą fakty. Są bardzo zaradni i jakoś tsk bije od nich ta inteligencja... no ja niestety ale mam poczucie że trochę mi tego brakuje... że może pcham się w miejsce które nie jest dla mnie że mam takie ambicje i lubię sie uczyć bo od malego miałem w domu tluczone ze nauka jest najważniejsza... a czasem mam wrażenie ze gdybym nie mial takiego az patologicznego nacisku na naukę w dziecinstwie to może teraz bym nawet nie skończył żadnych studiów.
Nie mam też pewności czy ten dr mi się zawodowo do czegoś przyda.
Ale nie chcę też żyć w cieniu dziewczyny która ma bardzo dobrą pracę gdzie pracuje jako naukowiec stale sie rozwija itp. A ja mialbym tylko tkwić w pracy ktora jest przyjemna prosta lekka ale nieambitna lub przeniesc się do ambitniejszej i robic coś czego nie znoszę- bo takie mam jedynie mozliwosci w swojej branży.
Nie wiem kompletnie co zrobić myślę czy te studia maja sens...