Ania.
: 25 listopada 2017, o 18:01
Witam wszystkich serdecznie.
Tak, potrzebuję miejsca, żeby wykrzyczeć swój smutek.
Od 12 lat zmagam się z depresją. Pierwotna przyczyna mojego stanu: relacja z Mamą. Był psychiatra, były zakończone porażką pomyłki psychoterapeutyczne. Od dłuższego czasu uczęszczam na terapię, która składa mnie jako tako do kupy.
Jak do tej pory, największym ciosem była dla mnie śmierć Dziadka, 2,5 roku temu. Od tego czasu moje życie wywróciło się do góry nogami. Wyprowadziłam się z toksycznego domu ale moja dusza wcale nie czuła się lepiej. Kilka miesięcy temu trafiłam do swojej obecnej psychoterapeutki, usilnie pracujemy nad moim powrotem do zdrowia. Szło nam całkiem nieźle, do czasu...
I tutaj pojawia się to, czego tak bardzo, w chwili obecnej, chciałabym się pozbyć z mojej głowy. Tydzień temu rozstałam się ze swoją Dziewczyną. Związek trudny, na odległość. Przyjeżdżałyśmy do siebie nawzajem, rozmawiałyśmy codziennie godzinami. Ale pojawiła się Ta Trzecia. Wszystko odbyło się bez awantur, bez krzyków. Chciałybyśmy jakoś to podtrzymać, zawalczyć o przyjaźń. Z kilkoma Ich poprzedniczkami mi się to udało, rozmawiamy do dzisiaj. Były, wiadomo, zapewnienia z drugiej strony o tym, że dalej jestem ważna, że nic się nie zmieni. W pierwszym momencie, będąc chyba jeszcze w zbyt wielkim szoku, myślałam: ok. Zależy mi na Niej, bardzo. Nie chcę Jej stracić. Z upływem kolejnych dni cierpię jednak coraz bardziej. Jestem smutna, ciągle płaczę, nie jem i nie mam apetytu (schudłam przez ten tydzień już pięć kilo), czuję ciągły ucisk w klatce piersiowej, mam mdłości, serce kołacze mi jak szalone. Jestem wykończona. Sama nie wychodzę już z inicjatywą kontaktu, największy ból sprawiało mi słuchanie Jej rozkojarzonego głosu. Sama doskonale pamiętam ten stan i nie mogę znieść myśli, że nie ja jestem powodem takiego Jej zachowania.
Ucięłam wszystkie kontakty, działam jak automat: praca, dom. Zmuszam się do wykonywania podstawowych czynności. Zostawiłam teraz przy sobie tylko jedną Przyjaciółkę i Terapeutkę.
Chciałabym przestać już czuć ten ból. On mnie wykańcza.
Nie chce mi się żyć, czuję się jak śmieć. Chciałabym zniknąć.
Tak, potrzebuję miejsca, żeby wykrzyczeć swój smutek.
Od 12 lat zmagam się z depresją. Pierwotna przyczyna mojego stanu: relacja z Mamą. Był psychiatra, były zakończone porażką pomyłki psychoterapeutyczne. Od dłuższego czasu uczęszczam na terapię, która składa mnie jako tako do kupy.
Jak do tej pory, największym ciosem była dla mnie śmierć Dziadka, 2,5 roku temu. Od tego czasu moje życie wywróciło się do góry nogami. Wyprowadziłam się z toksycznego domu ale moja dusza wcale nie czuła się lepiej. Kilka miesięcy temu trafiłam do swojej obecnej psychoterapeutki, usilnie pracujemy nad moim powrotem do zdrowia. Szło nam całkiem nieźle, do czasu...
I tutaj pojawia się to, czego tak bardzo, w chwili obecnej, chciałabym się pozbyć z mojej głowy. Tydzień temu rozstałam się ze swoją Dziewczyną. Związek trudny, na odległość. Przyjeżdżałyśmy do siebie nawzajem, rozmawiałyśmy codziennie godzinami. Ale pojawiła się Ta Trzecia. Wszystko odbyło się bez awantur, bez krzyków. Chciałybyśmy jakoś to podtrzymać, zawalczyć o przyjaźń. Z kilkoma Ich poprzedniczkami mi się to udało, rozmawiamy do dzisiaj. Były, wiadomo, zapewnienia z drugiej strony o tym, że dalej jestem ważna, że nic się nie zmieni. W pierwszym momencie, będąc chyba jeszcze w zbyt wielkim szoku, myślałam: ok. Zależy mi na Niej, bardzo. Nie chcę Jej stracić. Z upływem kolejnych dni cierpię jednak coraz bardziej. Jestem smutna, ciągle płaczę, nie jem i nie mam apetytu (schudłam przez ten tydzień już pięć kilo), czuję ciągły ucisk w klatce piersiowej, mam mdłości, serce kołacze mi jak szalone. Jestem wykończona. Sama nie wychodzę już z inicjatywą kontaktu, największy ból sprawiało mi słuchanie Jej rozkojarzonego głosu. Sama doskonale pamiętam ten stan i nie mogę znieść myśli, że nie ja jestem powodem takiego Jej zachowania.
Ucięłam wszystkie kontakty, działam jak automat: praca, dom. Zmuszam się do wykonywania podstawowych czynności. Zostawiłam teraz przy sobie tylko jedną Przyjaciółkę i Terapeutkę.
Chciałabym przestać już czuć ten ból. On mnie wykańcza.
Nie chce mi się żyć, czuję się jak śmieć. Chciałabym zniknąć.