Lęki i obawy po zakończeniu długoletniego związku
: 10 listopada 2017, o 11:19
Witam wszystkich na forum.
Mam 24 lata, jestem na ostatnim roku studiów, mieszkam z rodzicami i bratem, nie mam pracy - ogólnie nie jestem ustawiona życiowo w ogóle.
Tydzień temu rozstałam się z chłopakiem - właściwie to on zostawił mnie. Po ponad siedmiu latach razem, związku od czasów liceum.
Powód - częste kłótnie, niezgodność charakterów, konflikty, po tak długim czasie razem - żadnych planów co do wspólnej przyszłości i ich realizacji.
Mimo tego, że nam się nie układało, odczuwam straszny ból psychiczny - który się przekłada na fizyczny.
Cierpi na tym mój układ pokarmowy, w ciągu tygodnia schudłam już prawie 2 kg. Nie jem prawie nic. Staram się, ale po prostu na nic nie mam ochoty. Nawet nie płakałam tak dużo jak myślałam, że będę.
Brakuje mi go bardzo. Czułam się przy nim bezpiecznie, spokojnie.
O ile podchodzę do powodu rozstania w miarę spokojnie, tzn. jestem w stanie zrozumieć jego decyzję, to nie potrafię wyprzeć z pamięci wspomnień. 7 lat - czuję, że to czas zmarnowany. Mimo to byliśmy szczęśliwi, wspólne wyjazdy, imprezy, pierwsze wspólne chwile... Boję się, że nawet jeśli kogoś poznam - będę go traktować jak obcą osobę, rujnując swoje szanse na szczęście.
Kolejnym moim problemem jest to, że wszyscy znajomi jakich miałam - to jego znajomi. Nikt się do mnie od tej pory nie odezwał. Jestem całkiem sama. Swoich znajomych opuściłam przez ostatnie lata i nie mam nikogo bliskiego, poza przyjaciółką, która mieszka ponad 100 km ode mnie i nie mamy możliwości na spotkania - jedynie kontakt internetowy.
Na miejscu, tu gdzie mieszkam i się uczę - nie mam nikogo. Znajomi z uczelni to znajomi z uczelni. Mają swoje grupki, do których ciężko mi się dostać.
Dodatkowo dobija mnie to, że 99% koleżanek na roku ma chłopaka/narzeczonego/męża. A ja nie mam nawet bliskiej koleżanki, która by mnie zapytała jak się czuję i jak sobie radzę. Kotłuję w sobie emocje, które mogę 'wypłakać' jedynie przez internet.
Najgorsze lęki odczuwam tuż przed zaśnięciem i zaraz po przebudzeniu. Najgorzej jest jednak rano - serce wali mi jak oszalałe, brzuch się buntuje.
Boję się dosłownie o wszystko. Zaczynając od tego - że już nigdy nie będę miała grupki znajomych, dosłownie nie mam nikogo. Każda okazja, kiedy świętuje się razem mnie przeraża - bo teraz nie mam z kim się spotkać. Głupie imieniny, święta, nowy rok, urodziny... Boję się, że każdy taki dzień spędzę sama w domu. Nie wiem jak poradzę sobie w życiu, czuję się sama i samotna.
Nachodzą mnie też lęki co będzie kiedy moich rodziców zabraknie. Nie mogę mieszkać z nimi do końca życia, przeraża mnie fakt, że muszę się zacząć usamodzielniać - a jestem w tym kompletnie sama. Boję się tego co przyniesie przyszłość - a jeśli mi nie przyniesie niczego? Boję się, że sobie z niczym nie poradzę - że nie umiem nawiązać najprostszej znajomości , bo jestem wypalona emocjonalnie. Paraliżuje mnie strach przed byciem samotnym.
Nie wiem jak sobie mam z tym poradzić. Póki co udaję przed samą sobą i rodziną.
Mam 24 lata, jestem na ostatnim roku studiów, mieszkam z rodzicami i bratem, nie mam pracy - ogólnie nie jestem ustawiona życiowo w ogóle.
Tydzień temu rozstałam się z chłopakiem - właściwie to on zostawił mnie. Po ponad siedmiu latach razem, związku od czasów liceum.
Powód - częste kłótnie, niezgodność charakterów, konflikty, po tak długim czasie razem - żadnych planów co do wspólnej przyszłości i ich realizacji.
Mimo tego, że nam się nie układało, odczuwam straszny ból psychiczny - który się przekłada na fizyczny.
Cierpi na tym mój układ pokarmowy, w ciągu tygodnia schudłam już prawie 2 kg. Nie jem prawie nic. Staram się, ale po prostu na nic nie mam ochoty. Nawet nie płakałam tak dużo jak myślałam, że będę.
Brakuje mi go bardzo. Czułam się przy nim bezpiecznie, spokojnie.
O ile podchodzę do powodu rozstania w miarę spokojnie, tzn. jestem w stanie zrozumieć jego decyzję, to nie potrafię wyprzeć z pamięci wspomnień. 7 lat - czuję, że to czas zmarnowany. Mimo to byliśmy szczęśliwi, wspólne wyjazdy, imprezy, pierwsze wspólne chwile... Boję się, że nawet jeśli kogoś poznam - będę go traktować jak obcą osobę, rujnując swoje szanse na szczęście.
Kolejnym moim problemem jest to, że wszyscy znajomi jakich miałam - to jego znajomi. Nikt się do mnie od tej pory nie odezwał. Jestem całkiem sama. Swoich znajomych opuściłam przez ostatnie lata i nie mam nikogo bliskiego, poza przyjaciółką, która mieszka ponad 100 km ode mnie i nie mamy możliwości na spotkania - jedynie kontakt internetowy.
Na miejscu, tu gdzie mieszkam i się uczę - nie mam nikogo. Znajomi z uczelni to znajomi z uczelni. Mają swoje grupki, do których ciężko mi się dostać.
Dodatkowo dobija mnie to, że 99% koleżanek na roku ma chłopaka/narzeczonego/męża. A ja nie mam nawet bliskiej koleżanki, która by mnie zapytała jak się czuję i jak sobie radzę. Kotłuję w sobie emocje, które mogę 'wypłakać' jedynie przez internet.
Najgorsze lęki odczuwam tuż przed zaśnięciem i zaraz po przebudzeniu. Najgorzej jest jednak rano - serce wali mi jak oszalałe, brzuch się buntuje.
Boję się dosłownie o wszystko. Zaczynając od tego - że już nigdy nie będę miała grupki znajomych, dosłownie nie mam nikogo. Każda okazja, kiedy świętuje się razem mnie przeraża - bo teraz nie mam z kim się spotkać. Głupie imieniny, święta, nowy rok, urodziny... Boję się, że każdy taki dzień spędzę sama w domu. Nie wiem jak poradzę sobie w życiu, czuję się sama i samotna.
Nachodzą mnie też lęki co będzie kiedy moich rodziców zabraknie. Nie mogę mieszkać z nimi do końca życia, przeraża mnie fakt, że muszę się zacząć usamodzielniać - a jestem w tym kompletnie sama. Boję się tego co przyniesie przyszłość - a jeśli mi nie przyniesie niczego? Boję się, że sobie z niczym nie poradzę - że nie umiem nawiązać najprostszej znajomości , bo jestem wypalona emocjonalnie. Paraliżuje mnie strach przed byciem samotnym.
Nie wiem jak sobie mam z tym poradzić. Póki co udaję przed samą sobą i rodziną.