Im jestem starsza tym bardziej mnie drazni mama. Co robic?
: 30 grudnia 2016, o 17:39
Mam 23 lata, jestem jedynaczka mama wychowywala mnie sama z pomoca najblizszej rodziny (dorasatalam w towarzystwie kobiet).
Chciala dla mnie dobrze zebym wszystko miala, bylo jej trudno samej, wiele dla mnie zrobila.
Mieszkam dalej z mama.
Zawsze bylam dla wszystkich oczkiem w glowie zalewana miloscia i troska i opieka jako dziecko. No i jako dziecko tego potrzebowalam ale teraz normalne ze ciagnie mnie w strone samodzielnosci bardziej i oddalam sie od rodzicow bo chyba taka kolej rzeczy. Teraz wiem ze to byl chyba blad ze bylam taka ukochana dziewczynka przez wszystkich i ze skupiano tak na mnie uwage bo za kazdy wyraz nieposluszenstwa, innego zdania, dyskutowania jestem karocna w postaci sluchania ze jestem (podla, obrzydliwa, okropna, egoistyczna, pyskata). Mam w sobie buntowniczke to prawda, zawsze musialam wyrazic swoje zdanie ale czy to cos zlego? Czy wszystkie dzieci sluchaja dokladnie swoich rodzicow i przytakuja im na wszystko i sa wiecznie taaaaakie wdzieczne za kazde slowo? Nie sadze ze takie "idealne" dziecko istnieje....
W szkole bylam jedna z lepszych uczennic, nie pilam i nie pije, nie palilam i nie pale, nie bralam i nie biore, nie uciekalam z domu, nie przyprowadzala mnie policja, nie zaszlam w ciaze nieplanowana, nie kradlam, nie podnioslam reki na mame, nie wszczynalam bojek, nie puszczalam sie z chlopakami.
Nie wydaje mi sie zebym byla jakims klopotliwym i takim okropnym dzieckiem.
Zauwazylam jednak ze im starsza jestem tym bardziej mnie ona irytuje (jej zachowanie, gesty, ton glosu, wieczne pouczania najmniejsze) mimo ze niby wiem ze podobno chce dobrze. Wychodzi z zalozenia ze dopoki dziecko mieszka z matka to rodzic ma prawo a nawet powinien mu wpajac pewne rzeczy, uczyc, prawic kazania itp... wydaje mi sie ze gdybym do 30stki z nia mieszkala to byloby to samo co dzieje sie w tej chwili.
Moj Boze, ile lat mozna znosic ciagle sluchanie tego samego....?
Do tej pory mnie wyrecza w wielu kwestiach,"opiekuje sie mna", chce zebym miala zycie latwiejsze prawdopodobnie. Zawsze moge na nia liczyc to fakt.
Ale zaczyna mnie to coraz bardziej meczyc i zaczynam sie dusic. Czuje potrzebe odizolowania sie od niej, meczy mnie jej towarzystwo strasznie i jakakolwiek wspolpraca z nia.
Zwykle teksty z jej strony typu "nastepnym razem zrob tak", "tak nie rob zrob inaczej", "jak cos tam to cos tam" dotyczace pierdol totalnych (np. sprzatania, zakupow) tak mnie wyprowadza z rownowagi ze az musze jej zwrocic uwage na to. A wtedy ona w zaparte ze dobrze robi ze tak gada a ja oczywiscie zaptrzeczam i mowie jak mnie to denerwuje. Wtedy oczywiscie zaczyna sie klotnia i slysze jaka to okropna, obrzydliwa i paskudna nie jestem i ciekawe jak sobie w zyiu dam rade z takim charakterem itp...
Dodam ze moja mama tez ma charakterek potrafi byc uparta, glos unosi, potrafi byc upierdliwa. I to nie tylko moje zdanie ale wiele z tego powtarzaja inni ludzie ktorzy ja znaja.
Razem sie pozabijamy chyba... chlopak mnie uspokaja i tlumaczy ze to mama i tak dalej i ze rozumie moje poirytiowanie ale nerwy nic nie dadza.
Ale ja juz na sam jej widok mam cisnienie bo wiem ze nie odpusci i nie powstrzyma sie od pogadanek chociaz wie jak mnie draznia.
Mam straszny problem bo chcialabym sprobowac sie wyprowadzic i pomieszkac sama (bez mamy) ale na razie kokosow nie zarabiam a jeszcze chcialabym skonczyc studia na co kase tez trzeba wykladac. A dodatkowo mama ma slabe zdrowie i chwilowo nie pracuje wiec nie zostawie jej w takiej sytuacji.
Czy to normalne ze tak mnie irytuje mama, ze nie moge z nia przebywac i unikam jak moge kontaktu z nia?
Chciala dla mnie dobrze zebym wszystko miala, bylo jej trudno samej, wiele dla mnie zrobila.
Mieszkam dalej z mama.
Zawsze bylam dla wszystkich oczkiem w glowie zalewana miloscia i troska i opieka jako dziecko. No i jako dziecko tego potrzebowalam ale teraz normalne ze ciagnie mnie w strone samodzielnosci bardziej i oddalam sie od rodzicow bo chyba taka kolej rzeczy. Teraz wiem ze to byl chyba blad ze bylam taka ukochana dziewczynka przez wszystkich i ze skupiano tak na mnie uwage bo za kazdy wyraz nieposluszenstwa, innego zdania, dyskutowania jestem karocna w postaci sluchania ze jestem (podla, obrzydliwa, okropna, egoistyczna, pyskata). Mam w sobie buntowniczke to prawda, zawsze musialam wyrazic swoje zdanie ale czy to cos zlego? Czy wszystkie dzieci sluchaja dokladnie swoich rodzicow i przytakuja im na wszystko i sa wiecznie taaaaakie wdzieczne za kazde slowo? Nie sadze ze takie "idealne" dziecko istnieje....
W szkole bylam jedna z lepszych uczennic, nie pilam i nie pije, nie palilam i nie pale, nie bralam i nie biore, nie uciekalam z domu, nie przyprowadzala mnie policja, nie zaszlam w ciaze nieplanowana, nie kradlam, nie podnioslam reki na mame, nie wszczynalam bojek, nie puszczalam sie z chlopakami.
Nie wydaje mi sie zebym byla jakims klopotliwym i takim okropnym dzieckiem.
Zauwazylam jednak ze im starsza jestem tym bardziej mnie ona irytuje (jej zachowanie, gesty, ton glosu, wieczne pouczania najmniejsze) mimo ze niby wiem ze podobno chce dobrze. Wychodzi z zalozenia ze dopoki dziecko mieszka z matka to rodzic ma prawo a nawet powinien mu wpajac pewne rzeczy, uczyc, prawic kazania itp... wydaje mi sie ze gdybym do 30stki z nia mieszkala to byloby to samo co dzieje sie w tej chwili.
Moj Boze, ile lat mozna znosic ciagle sluchanie tego samego....?
Do tej pory mnie wyrecza w wielu kwestiach,"opiekuje sie mna", chce zebym miala zycie latwiejsze prawdopodobnie. Zawsze moge na nia liczyc to fakt.
Ale zaczyna mnie to coraz bardziej meczyc i zaczynam sie dusic. Czuje potrzebe odizolowania sie od niej, meczy mnie jej towarzystwo strasznie i jakakolwiek wspolpraca z nia.
Zwykle teksty z jej strony typu "nastepnym razem zrob tak", "tak nie rob zrob inaczej", "jak cos tam to cos tam" dotyczace pierdol totalnych (np. sprzatania, zakupow) tak mnie wyprowadza z rownowagi ze az musze jej zwrocic uwage na to. A wtedy ona w zaparte ze dobrze robi ze tak gada a ja oczywiscie zaptrzeczam i mowie jak mnie to denerwuje. Wtedy oczywiscie zaczyna sie klotnia i slysze jaka to okropna, obrzydliwa i paskudna nie jestem i ciekawe jak sobie w zyiu dam rade z takim charakterem itp...
Dodam ze moja mama tez ma charakterek potrafi byc uparta, glos unosi, potrafi byc upierdliwa. I to nie tylko moje zdanie ale wiele z tego powtarzaja inni ludzie ktorzy ja znaja.
Razem sie pozabijamy chyba... chlopak mnie uspokaja i tlumaczy ze to mama i tak dalej i ze rozumie moje poirytiowanie ale nerwy nic nie dadza.
Ale ja juz na sam jej widok mam cisnienie bo wiem ze nie odpusci i nie powstrzyma sie od pogadanek chociaz wie jak mnie draznia.
Mam straszny problem bo chcialabym sprobowac sie wyprowadzic i pomieszkac sama (bez mamy) ale na razie kokosow nie zarabiam a jeszcze chcialabym skonczyc studia na co kase tez trzeba wykladac. A dodatkowo mama ma slabe zdrowie i chwilowo nie pracuje wiec nie zostawie jej w takiej sytuacji.
Czy to normalne ze tak mnie irytuje mama, ze nie moge z nia przebywac i unikam jak moge kontaktu z nia?