uzależnienie emocjonalne
: 17 sierpnia 2015, o 14:05
hej,
Piszę do Was czy ktos mial/ma podobny problem...jestem totalnie uzalezniona emocjonalnie od męża! Teraz jak o tym mysle, to kazdy zwiazek wygladal tak samo...to znaczy odgadywałam oczekiwania partnera i robilam wszystko zeby je spelnic, zadnych kłotni, marudzenia, usługiwanie, itd....chcialam dostac za to bezwarunkowa akcpetacje i troske. Teraz wiem, ze to dzieciece pragnienia, ktore nigdy nie zostana spelnione przez kogokolwiek....niby to wiem..a czuje tak masakryczny lęk..bo zauwazylam, ze moj mąż stawia granice, pokazuje niezadowolenie np. moim przeciagajacym sie zaburzeniem, nie chce mnie nianczyc....grrrrr....jestem wsciekla na siebie, ze taka jestem. Mąż ma gorsze dni...a ja juz panika, ze to z mojej winy, ze ja go wpedzilam w ten stan, ze pewnie chce mnie zostawic..itd. Jak histeryczka normalnie. Mam swiadomosc tego, ze ppowinnam dac wiecej luzu sobie i przestac go tak osaczac..bo najchetniej to chciałabym zeby mnie nianczyl (WSTYD MI!)...ale to mnie nigdzie nie zaprowadzi.wszystko pewnie wynika z mojej niskiej samooceny..brak mi pewnosci, ze sobie sama poradze, ze jestem wartosciowa....ze nie potrzebuje byc w zwiazku z kims tylko po to zeby czuc sie wartosciowa. To jest az smieszne..ale serio moj mąż od paru dni ma kryzys (pierwszy raz od 4 lat) i ja wpadłam w panike, ze to przeze mnie i chce mnie zostawic...tak jakby on byl jakims herosem i nie mogl miec zlego dnia. W ogole zauwazylam, ze objawy mnie 'chronia' w jakis sposob przed dorosła odpowiedzialnoscia, granicami...bo ciezko sie na mnie zezloscic albo postawic granice, kiedy np. placze albo sie boje. Myslicie, ze to wynika z niskiej samoocenhy? Kurde, ja mam wrazenie, ze zatrzymałam sie w rozwoju, gddzie sie marzylo o ksieciu na bialym koniu. Cos mnie mega blokuje przed zmiana...ja niby chce pozbyc sie tej nerwicy..ale w srodku to chyba jednak nie chce, bo moze mi daje jakiejs korzysci? No bo kurde..tyle czasu sie z nia zmagam, rozne terapie, leki, itd...to musi byc jakis opor we mnie..moze sie boje nieznanego? Albo boje sie, ze jak dorosne, to przestane dostawac milosc i troske? GRRRRRRRRRRRR! HELP!
Piszę do Was czy ktos mial/ma podobny problem...jestem totalnie uzalezniona emocjonalnie od męża! Teraz jak o tym mysle, to kazdy zwiazek wygladal tak samo...to znaczy odgadywałam oczekiwania partnera i robilam wszystko zeby je spelnic, zadnych kłotni, marudzenia, usługiwanie, itd....chcialam dostac za to bezwarunkowa akcpetacje i troske. Teraz wiem, ze to dzieciece pragnienia, ktore nigdy nie zostana spelnione przez kogokolwiek....niby to wiem..a czuje tak masakryczny lęk..bo zauwazylam, ze moj mąż stawia granice, pokazuje niezadowolenie np. moim przeciagajacym sie zaburzeniem, nie chce mnie nianczyc....grrrrr....jestem wsciekla na siebie, ze taka jestem. Mąż ma gorsze dni...a ja juz panika, ze to z mojej winy, ze ja go wpedzilam w ten stan, ze pewnie chce mnie zostawic..itd. Jak histeryczka normalnie. Mam swiadomosc tego, ze ppowinnam dac wiecej luzu sobie i przestac go tak osaczac..bo najchetniej to chciałabym zeby mnie nianczyl (WSTYD MI!)...ale to mnie nigdzie nie zaprowadzi.wszystko pewnie wynika z mojej niskiej samooceny..brak mi pewnosci, ze sobie sama poradze, ze jestem wartosciowa....ze nie potrzebuje byc w zwiazku z kims tylko po to zeby czuc sie wartosciowa. To jest az smieszne..ale serio moj mąż od paru dni ma kryzys (pierwszy raz od 4 lat) i ja wpadłam w panike, ze to przeze mnie i chce mnie zostawic...tak jakby on byl jakims herosem i nie mogl miec zlego dnia. W ogole zauwazylam, ze objawy mnie 'chronia' w jakis sposob przed dorosła odpowiedzialnoscia, granicami...bo ciezko sie na mnie zezloscic albo postawic granice, kiedy np. placze albo sie boje. Myslicie, ze to wynika z niskiej samoocenhy? Kurde, ja mam wrazenie, ze zatrzymałam sie w rozwoju, gddzie sie marzylo o ksieciu na bialym koniu. Cos mnie mega blokuje przed zmiana...ja niby chce pozbyc sie tej nerwicy..ale w srodku to chyba jednak nie chce, bo moze mi daje jakiejs korzysci? No bo kurde..tyle czasu sie z nia zmagam, rozne terapie, leki, itd...to musi byc jakis opor we mnie..moze sie boje nieznanego? Albo boje sie, ze jak dorosne, to przestane dostawac milosc i troske? GRRRRRRRRRRRR! HELP!