Zaangażowanie i testowanie - nieodłączne elementy borderline
: 18 grudnia 2014, o 18:39
Witam Was.
To mój pierwszy post.
Zdecydowałem się na rejestrację, gdyż moje życie przez ostatnie dni stało się pasmem wielkiej udręki. Udręki, do której nota bene sam się przyczyniłem. Bezpośrednio.
Na początek dodam, że mam 21 lat i mam stwierdzone zaburzenia emocjonalne. Nigdy nie robiłem testów na osobowość pograniczną, nie zdiagnozowano u mnie borderline, ale wszystkie najważniejsze objawy występujące w BPD obserwuję u siebie odkąd pamiętam.
Zawsze miałem problemy z trwałym związkami, nigdy nie byłem w poważnej relacji, większość z nich trwała kilka tygodni/miesięcy. Zawsze angażowałem się na maksa. Zawsze idealizowałem swoje partnerki, zawsze ich wady zostały wyparte, dostrzegałem tylko pozytywne strony, nawet jeśli relacja ta była destrukcyjna i toksyczna, brnąłem w nią, bo bałem się odrzucenia.
Półtora miesiąca temu poznałem dziewczynę z borderline. Była to osoba, której zdradziłem więcej ze swojego życia niż komukolwiek innemu w ogóle. Ona też się przede mną otworzyła, podobno równie bardzo, co ja przed nią, powiedziała, że nikt nie wie o niej tyle, co ja.
Oczywiście po kilku dniach już się zaangażowaliśmy w tę relację. Pisaliśmy całe dnie. Ufaliśmy sobie. Oboje ceniliśmy swoją przestrzeń, i oboje o tym wiedzieliśmy. Ona przebywała wtedy 140km ode mnie, w domu rodzinnym, choć na co dzień mieszkała 500km ode mnie. I stało się. Moja impulsywność sprawiła, że po dwóch tygodniach miałem już zarezerwowane bilety. Mieliśmy się spotkać na 5 dni.
Pojechałem do niej 10 grudnia, podczas powitania były emocje, byliśmy szczęśliwi, podczas dotyku było czuć nawet małe iskrzenie, ale... no właśnie. Górę zaczęła brać moja powalona psychika, włączyła mi się "faza borderline", faza, podczas której chcę wiedzieć, czy gesty i słowa drugiej osoby są/były szczere. Faza egoizmu i obawa przed odrzuceniem. To zawsze było najsilniejsze.
Następnego dnia, gdy Ona poszła wziąć prysznic, ja odruchowo przeczytałem jej wiadomości na FB. Oczywiście, zapomniałem usunąć historię przeglądania. I stało się, Ona się zdystansowała, unikała dotyku, unikała nawet spojrzeć, momentami czułem się w jej obecności bardziej samotny, niż będąc samemu. Męczyły mnie wyrzuty sumienia, że naruszyłem jej przestrzeń już pierwszego dnia. Zrobiłem coś, czego sam się obawiam, coś, czego sam nie cierpię. Zawiodłem ją, nadszarpnąłem zaufania. Przyznałem jej się do tego, przyznałem się, że przeczytałem jej wiadomości. Do dziś męczą mnie wyrzuty, świadomość, że zepsułem tak dobrze zapowiadającą się znajomość przez moje impulsywne, borderowe zachowanie...
Tak ogromnie jest mi z tym źle, tak ogromnie jest mi źle z tym, że Ona nie czuła się przy mnie bezpieczna we własnym pokoju, że to mnie wykańcza. Oczywiście wiem, że to było złe, ponoszę właśnie konsekwencje. Chcę walczyć ze swoimi zaburzeniami, ze swoją psychiką... Ranię osoby, na których mi zależy, ranię najbliższych... Wszystko to przez moją niską samoocenę i chęć kontroli, utwierdzania się, upewniania.
Wczoraj w nocy dostałem od niej długą wiadomość, w której zawarte było między innymi to, że bardzo ją zawiodłem, naruszając jej przestrzeń oraz to, że nie dałem jej chwili wytchnienia, gdy prosiła o czas. Skończyła tę rozmowę słowami, że nie wie, czy jeszcze jest w stanie mi zaufać i czuć się dobrze w mojej obecności, oraz, żebym uszanował jej decyzję w kwestii zdystansowania relacji.
Jak już pisałem jest ona osobą zaburzoną, mówiącą wprost o tym, co myśli, nie oszukującą. Myślicie, że ta sytuacja jest jeszcze do odratowania, pomimo, że nie łączył nas związek? Doceniam to, że niczego nie przekreśliła, że nie zakończyła tego, że chce czasu na przemyślenia. Dodam, że lajkuje moje zdjęcia na Instagramie. Niby drobnostka, a cieszy.
Czy ktoś z Was ma/miał z tym problem? Błagam, może ktoś z Was ma jakieś rady, jak z tym walczyć, jak tłumić w sobie tę niepewność, jak zwalczyć tę gonitwę myśli. Chyba nie jestem w stanie stworzyć związku, nie jestem w stanie wejść w dojrzałą relację, nie nadaje się, by żyć z kimś. Zostanę sam...
Może ktoś ma podobne doświadczenia lub wie, jak w takiej sytuacji postąpić? Nie wiem, czy dać jej ten czas, czy może w jakiś sposób o sobie przypomnieć. Ta niepewność bywa męcząca.
Proszę o wiadomości.
To mój pierwszy post.
Zdecydowałem się na rejestrację, gdyż moje życie przez ostatnie dni stało się pasmem wielkiej udręki. Udręki, do której nota bene sam się przyczyniłem. Bezpośrednio.
Na początek dodam, że mam 21 lat i mam stwierdzone zaburzenia emocjonalne. Nigdy nie robiłem testów na osobowość pograniczną, nie zdiagnozowano u mnie borderline, ale wszystkie najważniejsze objawy występujące w BPD obserwuję u siebie odkąd pamiętam.
Zawsze miałem problemy z trwałym związkami, nigdy nie byłem w poważnej relacji, większość z nich trwała kilka tygodni/miesięcy. Zawsze angażowałem się na maksa. Zawsze idealizowałem swoje partnerki, zawsze ich wady zostały wyparte, dostrzegałem tylko pozytywne strony, nawet jeśli relacja ta była destrukcyjna i toksyczna, brnąłem w nią, bo bałem się odrzucenia.
Półtora miesiąca temu poznałem dziewczynę z borderline. Była to osoba, której zdradziłem więcej ze swojego życia niż komukolwiek innemu w ogóle. Ona też się przede mną otworzyła, podobno równie bardzo, co ja przed nią, powiedziała, że nikt nie wie o niej tyle, co ja.
Oczywiście po kilku dniach już się zaangażowaliśmy w tę relację. Pisaliśmy całe dnie. Ufaliśmy sobie. Oboje ceniliśmy swoją przestrzeń, i oboje o tym wiedzieliśmy. Ona przebywała wtedy 140km ode mnie, w domu rodzinnym, choć na co dzień mieszkała 500km ode mnie. I stało się. Moja impulsywność sprawiła, że po dwóch tygodniach miałem już zarezerwowane bilety. Mieliśmy się spotkać na 5 dni.
Pojechałem do niej 10 grudnia, podczas powitania były emocje, byliśmy szczęśliwi, podczas dotyku było czuć nawet małe iskrzenie, ale... no właśnie. Górę zaczęła brać moja powalona psychika, włączyła mi się "faza borderline", faza, podczas której chcę wiedzieć, czy gesty i słowa drugiej osoby są/były szczere. Faza egoizmu i obawa przed odrzuceniem. To zawsze było najsilniejsze.
Następnego dnia, gdy Ona poszła wziąć prysznic, ja odruchowo przeczytałem jej wiadomości na FB. Oczywiście, zapomniałem usunąć historię przeglądania. I stało się, Ona się zdystansowała, unikała dotyku, unikała nawet spojrzeć, momentami czułem się w jej obecności bardziej samotny, niż będąc samemu. Męczyły mnie wyrzuty sumienia, że naruszyłem jej przestrzeń już pierwszego dnia. Zrobiłem coś, czego sam się obawiam, coś, czego sam nie cierpię. Zawiodłem ją, nadszarpnąłem zaufania. Przyznałem jej się do tego, przyznałem się, że przeczytałem jej wiadomości. Do dziś męczą mnie wyrzuty, świadomość, że zepsułem tak dobrze zapowiadającą się znajomość przez moje impulsywne, borderowe zachowanie...
Tak ogromnie jest mi z tym źle, tak ogromnie jest mi źle z tym, że Ona nie czuła się przy mnie bezpieczna we własnym pokoju, że to mnie wykańcza. Oczywiście wiem, że to było złe, ponoszę właśnie konsekwencje. Chcę walczyć ze swoimi zaburzeniami, ze swoją psychiką... Ranię osoby, na których mi zależy, ranię najbliższych... Wszystko to przez moją niską samoocenę i chęć kontroli, utwierdzania się, upewniania.
Wczoraj w nocy dostałem od niej długą wiadomość, w której zawarte było między innymi to, że bardzo ją zawiodłem, naruszając jej przestrzeń oraz to, że nie dałem jej chwili wytchnienia, gdy prosiła o czas. Skończyła tę rozmowę słowami, że nie wie, czy jeszcze jest w stanie mi zaufać i czuć się dobrze w mojej obecności, oraz, żebym uszanował jej decyzję w kwestii zdystansowania relacji.
Jak już pisałem jest ona osobą zaburzoną, mówiącą wprost o tym, co myśli, nie oszukującą. Myślicie, że ta sytuacja jest jeszcze do odratowania, pomimo, że nie łączył nas związek? Doceniam to, że niczego nie przekreśliła, że nie zakończyła tego, że chce czasu na przemyślenia. Dodam, że lajkuje moje zdjęcia na Instagramie. Niby drobnostka, a cieszy.
Czy ktoś z Was ma/miał z tym problem? Błagam, może ktoś z Was ma jakieś rady, jak z tym walczyć, jak tłumić w sobie tę niepewność, jak zwalczyć tę gonitwę myśli. Chyba nie jestem w stanie stworzyć związku, nie jestem w stanie wejść w dojrzałą relację, nie nadaje się, by żyć z kimś. Zostanę sam...
Może ktoś ma podobne doświadczenia lub wie, jak w takiej sytuacji postąpić? Nie wiem, czy dać jej ten czas, czy może w jakiś sposób o sobie przypomnieć. Ta niepewność bywa męcząca.
Proszę o wiadomości.