Czy aby na pewno jestem człowiekiem?
: 11 września 2014, o 12:04
Witajcie Drodzy Forumowicze!
To mój pierwszy wpis, dlatego pozwólcie, że na rozgrzewkę powiem kilka słów o sobie:
Mam 24 lata, niedawno po raz kolejny rozpoczęłam studia. Żyję samotnie. Trudno mi określić w czym tkwi mój problem, ale jedno jest pewne - moje życie nie wygląda tak jakbym tego oczekiwała. Nie będę tutaj tracić czasu na szczegółowe wgłębianie się w swoje CV, ale od razu przejdę do wymienienia listy "objawów" tego marazmu:
* nie potrafię się długo cieszyć swoimi osiągnięciami i sukcesami
*ciągle poszukuję nowych wyzwań i sytuacji w których będę mogła się sprawdzić i udowodnić sobie i innym jakie mam możliwości (konsekwencją jest np. częsta zmiana szkół lub kierunków studiów mimo osiągania ponadprzeciętnych wyników)
*łatwo się nudzę, moje życie wydaje mi się puste i bez treści ( nudzą mnie przede wszystkim ludzie i wszelkie "ustabilizowane" sytuacje społeczne czy zawodowe)
*nie jestem wrażliwa na problemy innych/ nie odczuwam więzi uczuciowych z innymi ludźmi (nie interesuje mnie co mają do powiedzenia, potrafię śmiać się z ich nieszczęścia, pogardzam nimi)
*jestem chorobliwie zawistna
+ wszystkich ludzi traktuję jak wrogów i rywali w walce....tak naprawdę, w kontaktach społecznych zależy mi jedynie na tym by ich pognębić i udowodnic swoją wyższość
* jestem uzależniona od pochwał, nie toleruję krytyki (jeśli doszukam się objawów lekceważenia mnie w czyimś zachowaniu - wpadam w furię, mszczę się, chcę zniszczyć taką osobę)
* nie potrafię wybaczać błędów sobie i innym (ale generalnie błędy dostrzegam jedynie u innych ludzi)
* nie uznaję rodziny / małżeństwa i innych związków między ludźmi (nie czuję, żeby nawet z osobami z mojej rodziny cos mnie łączyło, jest mi obojętne co się z nimi stanie)
* mam problem z zaakceptowaniem jakichkolwiek autorytetów narzuconych z "urzędu" - walczę z nimi, ośmieszam, robie wszystko by ich zniszczyć (miałam dużo problemów w szkole z tego powodu)
* jestem typem outsidera - czuję się trochę tak, jakbym żyła poza nawiasem społeczeństwa (nie "czuję" przynależności państwowej, religijnej, grupowej itp)
* staram się nie łamać przepisów prawa (ze względu na konsekwencje), ale tak poza tym nie mam zbytniego respektu dla norm moralnych (dla mnie bohaterem może być zarówno Einstein jak i genialny kieszonkowiec z ulicy)
*Nie żal mi ludzi - nie potrafię im współczuć...Jeśli udaje mi się osiągnąć jakiś cel czyimś kosztem, to nie mogę w siebie wmówić , że zrobiłam coś złego - po prostu wiem, że okazałam się silniejsza, a przegrywają i dają się wykorzystywać tylko słabi.
*Ciągle kreuję swoją przeszłość i całe swoje życie według potrzeb - mogę kłamać na temat swoich doświadczeń, nie uznając tego nawet za kłamstwo
*Cały czas muszę się kontrolować i kamuflować przed ludźmi - nie mogę zdradzać się ze swoimi intencjami i robię wszystko żeby wyjść na prawdziwego anioła w ich oczach, oczywiscie, do czasu....
I tu moje pytanie - czy mogę uważać się jeszcze za człowieka ? Dlaczego taka jestem?
----------------------------
Kiedyś, przez krótki czas uczestniczyłam w terapii (nie mój pomysł). Długo nie wytrzymałam, bo nie chciało mi się rozmawiać z psychologiem i nie umiałam go szanować, jednak pamiętam, że miałam wtedy stwierdzone podejrzenie jakichś zaburzeń osobowości.
Zastanawiam się czy znowu nie powinnam udać się do psychologa, ale nie mogę się przekonać, że coś mu się uda wskórać. Po prostu nie wierzę w zwykłych ludzi.
Będę wdzięczna za komentarze. Jestem ciekawa, czy ktoś z was był w podobnej sytuacji?
-- 11 września 2014, o 12:04 --
Aha... jeszcze chciałam tylko dodać - nie mam żadnych objawów lęku czy nerwicy. Jestem "taka" właściwie odkąd tylko pamiętam. Jeszcze raz proszę o jakieś rady / podpowiedzi bo sama nie umiem zrozumieć dlaczego "emocjonalnie" tak odbiegam od innych ludzi. Czy jest sens iść z tym do psychologa?
To mój pierwszy wpis, dlatego pozwólcie, że na rozgrzewkę powiem kilka słów o sobie:
Mam 24 lata, niedawno po raz kolejny rozpoczęłam studia. Żyję samotnie. Trudno mi określić w czym tkwi mój problem, ale jedno jest pewne - moje życie nie wygląda tak jakbym tego oczekiwała. Nie będę tutaj tracić czasu na szczegółowe wgłębianie się w swoje CV, ale od razu przejdę do wymienienia listy "objawów" tego marazmu:
* nie potrafię się długo cieszyć swoimi osiągnięciami i sukcesami
*ciągle poszukuję nowych wyzwań i sytuacji w których będę mogła się sprawdzić i udowodnić sobie i innym jakie mam możliwości (konsekwencją jest np. częsta zmiana szkół lub kierunków studiów mimo osiągania ponadprzeciętnych wyników)
*łatwo się nudzę, moje życie wydaje mi się puste i bez treści ( nudzą mnie przede wszystkim ludzie i wszelkie "ustabilizowane" sytuacje społeczne czy zawodowe)
*nie jestem wrażliwa na problemy innych/ nie odczuwam więzi uczuciowych z innymi ludźmi (nie interesuje mnie co mają do powiedzenia, potrafię śmiać się z ich nieszczęścia, pogardzam nimi)
*jestem chorobliwie zawistna
+ wszystkich ludzi traktuję jak wrogów i rywali w walce....tak naprawdę, w kontaktach społecznych zależy mi jedynie na tym by ich pognębić i udowodnic swoją wyższość
* jestem uzależniona od pochwał, nie toleruję krytyki (jeśli doszukam się objawów lekceważenia mnie w czyimś zachowaniu - wpadam w furię, mszczę się, chcę zniszczyć taką osobę)
* nie potrafię wybaczać błędów sobie i innym (ale generalnie błędy dostrzegam jedynie u innych ludzi)
* nie uznaję rodziny / małżeństwa i innych związków między ludźmi (nie czuję, żeby nawet z osobami z mojej rodziny cos mnie łączyło, jest mi obojętne co się z nimi stanie)
* mam problem z zaakceptowaniem jakichkolwiek autorytetów narzuconych z "urzędu" - walczę z nimi, ośmieszam, robie wszystko by ich zniszczyć (miałam dużo problemów w szkole z tego powodu)
* jestem typem outsidera - czuję się trochę tak, jakbym żyła poza nawiasem społeczeństwa (nie "czuję" przynależności państwowej, religijnej, grupowej itp)
* staram się nie łamać przepisów prawa (ze względu na konsekwencje), ale tak poza tym nie mam zbytniego respektu dla norm moralnych (dla mnie bohaterem może być zarówno Einstein jak i genialny kieszonkowiec z ulicy)
*Nie żal mi ludzi - nie potrafię im współczuć...Jeśli udaje mi się osiągnąć jakiś cel czyimś kosztem, to nie mogę w siebie wmówić , że zrobiłam coś złego - po prostu wiem, że okazałam się silniejsza, a przegrywają i dają się wykorzystywać tylko słabi.
*Ciągle kreuję swoją przeszłość i całe swoje życie według potrzeb - mogę kłamać na temat swoich doświadczeń, nie uznając tego nawet za kłamstwo
*Cały czas muszę się kontrolować i kamuflować przed ludźmi - nie mogę zdradzać się ze swoimi intencjami i robię wszystko żeby wyjść na prawdziwego anioła w ich oczach, oczywiscie, do czasu....
I tu moje pytanie - czy mogę uważać się jeszcze za człowieka ? Dlaczego taka jestem?
----------------------------
Kiedyś, przez krótki czas uczestniczyłam w terapii (nie mój pomysł). Długo nie wytrzymałam, bo nie chciało mi się rozmawiać z psychologiem i nie umiałam go szanować, jednak pamiętam, że miałam wtedy stwierdzone podejrzenie jakichś zaburzeń osobowości.
Zastanawiam się czy znowu nie powinnam udać się do psychologa, ale nie mogę się przekonać, że coś mu się uda wskórać. Po prostu nie wierzę w zwykłych ludzi.
Będę wdzięczna za komentarze. Jestem ciekawa, czy ktoś z was był w podobnej sytuacji?
-- 11 września 2014, o 12:04 --
Aha... jeszcze chciałam tylko dodać - nie mam żadnych objawów lęku czy nerwicy. Jestem "taka" właściwie odkąd tylko pamiętam. Jeszcze raz proszę o jakieś rady / podpowiedzi bo sama nie umiem zrozumieć dlaczego "emocjonalnie" tak odbiegam od innych ludzi. Czy jest sens iść z tym do psychologa?