Zaburzenie osobowości a toksyczne otoczenie
: 3 stycznia 2018, o 00:59
Witam!
Ostatnio zastanawia mnie sprawa jakimi ludźmi otaczają się osoby z zaburzeniem osobowości i obniżoną samooceną. Czy jest w ogóle możliwość, by potrafili utrzymywać kontakty z ludźmi o poprawnej samoocenie i "uczciwym" podejściu do siebie i świata. Mianowicie ten problem dotyczy mnie. Czasami mam wrażenie, że w głównej mierze otoczona jestem ludźmi toksycznymi, zarówno należącymi do rodziny jak i znajomych. Nie wiem też, czy nie przesadzam i nie popadam w jakąś paranoję, czy wczytywanie się w te wszystkie spychologizmy bardziej mi nie zaszkodziło niż pomogło. Głupio mi się przyznawać, ale lepszego miejsca niż tutaj nie widzę. Zaczęłam nawet spisywać na kartce fragmenty rozmów z niektórymi bliskimi mi osobami, wobec których słów oceny nie byłam pewna. Nigdy nie wiem, co mam na ten temat sądzić, czy jeśli wyrażę mój żal i niepokój to nie zranię niepotrzebnie tej drugiej osoby i nie wyjdę na wariatkę czy przemilczając te niepewności daję się zaprowadzić w kozi róg.
Ta moja niepewność i podejrzliwość jest dla mnie wykańczająca. Najlepiej gdybym była w stanie żyć zupełnie bez znajomych i bliskich, wieść samotny żywot, ale nie jest to zbytnio zgodne z moją naturą.
Czy ta moja podejrzliwość to jakiś rodzaj nerwicy czy może rzeczywiście wpadam w paranoję?
Ostatnio zastanawia mnie sprawa jakimi ludźmi otaczają się osoby z zaburzeniem osobowości i obniżoną samooceną. Czy jest w ogóle możliwość, by potrafili utrzymywać kontakty z ludźmi o poprawnej samoocenie i "uczciwym" podejściu do siebie i świata. Mianowicie ten problem dotyczy mnie. Czasami mam wrażenie, że w głównej mierze otoczona jestem ludźmi toksycznymi, zarówno należącymi do rodziny jak i znajomych. Nie wiem też, czy nie przesadzam i nie popadam w jakąś paranoję, czy wczytywanie się w te wszystkie spychologizmy bardziej mi nie zaszkodziło niż pomogło. Głupio mi się przyznawać, ale lepszego miejsca niż tutaj nie widzę. Zaczęłam nawet spisywać na kartce fragmenty rozmów z niektórymi bliskimi mi osobami, wobec których słów oceny nie byłam pewna. Nigdy nie wiem, co mam na ten temat sądzić, czy jeśli wyrażę mój żal i niepokój to nie zranię niepotrzebnie tej drugiej osoby i nie wyjdę na wariatkę czy przemilczając te niepewności daję się zaprowadzić w kozi róg.
Ta moja niepewność i podejrzliwość jest dla mnie wykańczająca. Najlepiej gdybym była w stanie żyć zupełnie bez znajomych i bliskich, wieść samotny żywot, ale nie jest to zbytnio zgodne z moją naturą.
Czy ta moja podejrzliwość to jakiś rodzaj nerwicy czy może rzeczywiście wpadam w paranoję?