Kryzys w pracy nad sobą
: 6 czerwca 2015, o 18:28
Witam
Od lat cierpię na nerwicę lękową.
Psychiatrzy,leki,terapia - niby wszystko wiem,że to ode mnie samej zależy czy z tego wyjdę.
Podjęłam walkę o siebie i od roku nie biorę leków.W zasadzie odejście od nich przeszło bez większych problemów ale jak widać podstępna nerwica wyciągnęła swoje największe działa i za wszelką cenę chcę mnie przy sobie zatrzymać...
Staram się z całych sił przekierowywać myśli,zamieniać złe na dobre,tłumaczyć sobie,że muszę być silna.
Był czas gdy noc mnie przerażała-jak udało się zasnąć-budziły mnie ataki paniki i zlana zimnym potem włączałam kreskówki,mtv,próbowałam coś czytać,robić i tak do świtu.
Nie wiem czy to dzięki swojej terapeutce czy sobie zawdzięczam przespane noce:kazała mi powtarzać sobie c jest od spania i tak noc stała się moim azylem i czekam tylko,żeby zasnąć i odpocząć od myśli,które mnie przygniatają.
Wiem, że proces wyzdrowienia jest mozolny,długi i muszę uzbroić się w cierpliwość,ale czasem następuję taka złość,że nie wiem co zrobić...-mam ochotę płakać,krzyczeć i wtedy czytam bloga p.Grzegorza "Historia pewnej nerwicy",albo Wasze posty-to mnie uspokaja...
Czy ta złość,kryzys kiedyś minie?
Czy jest ktoś kto nauczył się walczyć z tymi stanami zwątpienia?
Przecież muszę być na dobrej drodze:wychodzę na spacery,choć nie jest to łatwe,na zakupy(czasem mam wrażenie,że zemdleję,ale cały czas prowadzę wew.dialog)-że to minie,że dam radę,że na końcu czeka mnie nagroda:ŻYCIE BEZ LĘKÓW...
Od lat cierpię na nerwicę lękową.
Psychiatrzy,leki,terapia - niby wszystko wiem,że to ode mnie samej zależy czy z tego wyjdę.
Podjęłam walkę o siebie i od roku nie biorę leków.W zasadzie odejście od nich przeszło bez większych problemów ale jak widać podstępna nerwica wyciągnęła swoje największe działa i za wszelką cenę chcę mnie przy sobie zatrzymać...
Staram się z całych sił przekierowywać myśli,zamieniać złe na dobre,tłumaczyć sobie,że muszę być silna.
Był czas gdy noc mnie przerażała-jak udało się zasnąć-budziły mnie ataki paniki i zlana zimnym potem włączałam kreskówki,mtv,próbowałam coś czytać,robić i tak do świtu.
Nie wiem czy to dzięki swojej terapeutce czy sobie zawdzięczam przespane noce:kazała mi powtarzać sobie c jest od spania i tak noc stała się moim azylem i czekam tylko,żeby zasnąć i odpocząć od myśli,które mnie przygniatają.
Wiem, że proces wyzdrowienia jest mozolny,długi i muszę uzbroić się w cierpliwość,ale czasem następuję taka złość,że nie wiem co zrobić...-mam ochotę płakać,krzyczeć i wtedy czytam bloga p.Grzegorza "Historia pewnej nerwicy",albo Wasze posty-to mnie uspokaja...
Czy ta złość,kryzys kiedyś minie?
Czy jest ktoś kto nauczył się walczyć z tymi stanami zwątpienia?
Przecież muszę być na dobrej drodze:wychodzę na spacery,choć nie jest to łatwe,na zakupy(czasem mam wrażenie,że zemdleję,ale cały czas prowadzę wew.dialog)-że to minie,że dam radę,że na końcu czeka mnie nagroda:ŻYCIE BEZ LĘKÓW...