To mija! Czas w to uwierzyć
: 28 lutego 2014, o 11:43
Cześć,
bardzo długo nie zaglądałam na forum, postanowiłam jednak tu napisać, bo wiem jak takie posty działają na tych, którzy cierpią na DD. Swoje objawy wypisałam w "Encyklopedii DD":
- wrażenie braku czucia w całym ciele (szczególnie w nogach), "byłam oczami" - najsilniejszy i najdłużej utrzymujący się u mnie objaw
- działanie "automatyczne", jak na autopilocie
- wrażenie usuwania się gruntu pod nogami
- wyłączenie emocji, zwłaszcza pozytywnych
- (na samym początku moich problemów) poddawanie w wątpliwość czy osoba z którą przebywam faktycznie istnieje (zastanawiałam się np czy faktycznie obejmuję męża podczas spaceru, czy go sobie wymyśliłam i tak naprawdę obejmuję powietrze)
- (na samym początku moich problemów) uczucie jakby mnie ktoś zamknął w szklanej kuli
- (na samym początku moich problemów) nadwrażliwość na bodźce - dźwięki i jaskrawe, jasne kolory
- wrażenie, że za płytko oddycham i że zaraz zemdleję
- zawroty głowy
- (jak headge) kiedy mówiłam słyszałam nie siebie tylko obcą osobę
- śnieg optyczny
- piski w uszach
- bóle w ciele
- lęki/ natrętne myśli że: sobie coś zrobię, zwariuję, nigdy nie wyjdę z tego stanu, zemdleję, umrę.
Derealizacja minęła mi szybko (bodajże po 2 miesiącach), natomiast z depersonalizacją w najgorszej dla mnie formie walczyłam o wiele dłużej (z rok?). Tak naprawdę chyba nie pomogła mi psychoterapia polegająca na grzebaniu w psychice, za to pomogła psychoterapia behawioralna. Umiejętność powtarzania sobie, że "TO MINIE", treningi autogenne, umiejętność wydobywania pozytywnych emocji i nazywania ich.. dużo jest sposobów. Uważam że warto się wybrać na taką psychoterapię. Leków nie stosowałam. Nie wiem w zasadzie kiedy w 100% minęła DD, przynajmniej ta.. "nieuzasadniona", bo w stanach skrajnego zmęczenia czasem się pojawia. Tyle, że ja już wiem, że to sygnał od mojego ciała "mala mi, musisz odpocząć". I już.
Powodem mojej DD było ostateczne odcięcie się od roli "dziecka"/ młodej singielki i wejście w rolę żony, dorosłej w pełni osoby . Mój start w małżeństwie był bardzo burzliwy i jestem prawie pewna, że to plus stresujący czas w pracy były powodami mojego stanu (stany nerwicowe i wynikająca z nich DD). Nadmiar stresu wywołał też tężyczkę utajoną - jem magnez, wapń i witaminę D i czuję się z każdym dniem jeszcze lepiej. Jestem już na ostatniej prostej
Jedyną rzeczą która mi została i drażni trochę, to męty oczne. Ale to, jak się okazało, problem okulistyczny
Uwierzcie, że to minie. Wiem że jest ciężko w to uwierzyć, ale dopóki nie nabierzecie tego przekonania, DD będzie Was przerażać, a przerażenie będzie podtrzymywać DD. Czas przerwać to błędne koło. Moją mantrą stało się "to minie".
bardzo długo nie zaglądałam na forum, postanowiłam jednak tu napisać, bo wiem jak takie posty działają na tych, którzy cierpią na DD. Swoje objawy wypisałam w "Encyklopedii DD":
- wrażenie braku czucia w całym ciele (szczególnie w nogach), "byłam oczami" - najsilniejszy i najdłużej utrzymujący się u mnie objaw
- działanie "automatyczne", jak na autopilocie
- wrażenie usuwania się gruntu pod nogami
- wyłączenie emocji, zwłaszcza pozytywnych
- (na samym początku moich problemów) poddawanie w wątpliwość czy osoba z którą przebywam faktycznie istnieje (zastanawiałam się np czy faktycznie obejmuję męża podczas spaceru, czy go sobie wymyśliłam i tak naprawdę obejmuję powietrze)
- (na samym początku moich problemów) uczucie jakby mnie ktoś zamknął w szklanej kuli
- (na samym początku moich problemów) nadwrażliwość na bodźce - dźwięki i jaskrawe, jasne kolory
- wrażenie, że za płytko oddycham i że zaraz zemdleję
- zawroty głowy
- (jak headge) kiedy mówiłam słyszałam nie siebie tylko obcą osobę
- śnieg optyczny
- piski w uszach
- bóle w ciele
- lęki/ natrętne myśli że: sobie coś zrobię, zwariuję, nigdy nie wyjdę z tego stanu, zemdleję, umrę.
Derealizacja minęła mi szybko (bodajże po 2 miesiącach), natomiast z depersonalizacją w najgorszej dla mnie formie walczyłam o wiele dłużej (z rok?). Tak naprawdę chyba nie pomogła mi psychoterapia polegająca na grzebaniu w psychice, za to pomogła psychoterapia behawioralna. Umiejętność powtarzania sobie, że "TO MINIE", treningi autogenne, umiejętność wydobywania pozytywnych emocji i nazywania ich.. dużo jest sposobów. Uważam że warto się wybrać na taką psychoterapię. Leków nie stosowałam. Nie wiem w zasadzie kiedy w 100% minęła DD, przynajmniej ta.. "nieuzasadniona", bo w stanach skrajnego zmęczenia czasem się pojawia. Tyle, że ja już wiem, że to sygnał od mojego ciała "mala mi, musisz odpocząć". I już.
Powodem mojej DD było ostateczne odcięcie się od roli "dziecka"/ młodej singielki i wejście w rolę żony, dorosłej w pełni osoby . Mój start w małżeństwie był bardzo burzliwy i jestem prawie pewna, że to plus stresujący czas w pracy były powodami mojego stanu (stany nerwicowe i wynikająca z nich DD). Nadmiar stresu wywołał też tężyczkę utajoną - jem magnez, wapń i witaminę D i czuję się z każdym dniem jeszcze lepiej. Jestem już na ostatniej prostej

Jedyną rzeczą która mi została i drażni trochę, to męty oczne. Ale to, jak się okazało, problem okulistyczny

Uwierzcie, że to minie. Wiem że jest ciężko w to uwierzyć, ale dopóki nie nabierzecie tego przekonania, DD będzie Was przerażać, a przerażenie będzie podtrzymywać DD. Czas przerwać to błędne koło. Moją mantrą stało się "to minie".