Wyleczylem sie z depersonalizacji
: 11 lutego 2014, o 19:35
Witam wszystkich
Moje zmagania pierwsze z dd byly jakos dwa lata temu, wtedy tez pierwszy raz spotkalem sie z czyms takim jak depersonalizacja. Zaczelo mi sie to ogolnie od tego ze ja to zawsze bylem emocjonalny, to znaczy troche za bardzo przezywalem kazda krytyke i kazde zdanie na swoj temat. Bylem tez niesmialy ale nigdy nie mialem zadnych nerwicy ani objawow.
Ktoregos dnia wszedlem z kolegami na dach wierzowca i tak sobie stanalem na krawedzi, zrobilo mi sie slabo i zle, spocilem sie i dostalem uczucia strachu. Zszedlem na dol ale swiat przestal byc taki sam a dokladnie ja.
Najpierw mialem maly napad strachu, scisniete gardlo, lek ze moze umieram i nagle poczulem sie inaczej niz zwykle, jakby lekki, jakby inny i do tego sie zaczelo.
W ciagu paru dni dostalem depersonalizacji ale tez mialem derealizacje bo mialem rozne objawy wzrokowe ze cos co widze jest nie z tej planety, obce itp. Ale depersonalizacja to byla moja glowna zmora, przestalem sie czuc dobrze w swojej skorze, jakbym stal obok siebie i sie sobie przygladal, jakbym sie od przodu czasem widzial, stracilem poczucie ze mam osobowosc, zupelnie jakby wyparowal jak woda w upal.
Nie bylo juz mnie.
Stalem sie pusty w srodku, wszystko ulecialo, moje zapamietane wydarzenia nawet wydawaly sie czyms odleglym. Doslownie stracilem siebie. Koszmar wydawal sie nie miec konca i pierwsze co to zwariowalem, gadalem wszystkom wokolo ze zwariowalem. Rodzina mnie miala dosc, w koncu trafilem na forum, pamietam ze mi odpisano i troche sie uspokoilem, potem poszedlem do psychiatry ktory potwierdzil ze jest to zaburzenie lekowe i moge miec derealizacji ale to dopiero drugi lekarz, bo pierwszy u ktorego bylem krecil glowa ze nie moze byc tak ze mlody facet dostaje derealizacji.
Tak wiec trzeba dobierac odpowiednich specjalistow...drugi potwierdzil to. Ale wtedy i tak zbyt spokojny nie bylem, w sumie to pierwsze 4 miesiace to byla stala meka, ciagle nie wiedzialem co ze soba zrobic.
Objawy depersonalizacji zdawaly sie pogarszac, nie czulem swoich zainteresowan i ogolnie ja zawsze bylem troche apatyczny i to tylko pogarszalo sprawe bo nie mialem czym sie zajac.
Ciagle jednak czekalem czy nie zwariuje, dlatego nie czytajcie o schizofreni...bo potem sie bedziecie dopatrywac objawow u siebie i stracicie kolejne miesiace....
W miedzy czasie zawalilem polrocze w liceum, ogolnie to nie widzialem szans i lekarz skierowal mnie nawet do szpitala, bo mialem mega dola bo wszystko mnie dobijalo i to ze oprocz ludzi na forum nikt mnie nie rozumial. Jak mam wytlumaczyc komus ze nie czuje siebie....nawet psychiatra pytal "jak pan nie czuje, no przeciez pan tu siedzi"... a to nie o to w depersonalizacji chodzi.
Trulem troche ludzia na pw na forum
dziekuje wszystkim za czas jaki uzywaliscie na pocieszanie mnie i powtarzanie ze bedzie dobrze.
A w koncu zaczelo byc lepiej
jak bylem na samym chyba dole i dostalem w lape skierowanie do szpitala mysle sobie ooo nieee...inni moga, moge i ja. Mimo depresji, depersonalizacji siedzialem uczylem sie i popoprawialem przedmooty bo mi wychowaczyni to pomogla zalatwic. To byl pierwszy znak dla mnie ze widocznie nie jest tak realnie zle jak ja to czuje. Ja nie moglem sie skupic na zjedzeniu kromki chleba a co dopiero nauce czegos. A jednak pozaliczalem i zdalem.
Zapisalem sie na silownie i basen, zaczalem czesciej chodzic do szkoly, wychodzic na nowo z kolegami i zle sie czulem caly czas ale jednak to robilem, unikalem tylko uzywek bo raz napilem sie paru piw to czulem sie tragicznie.
Po tak 5 miesiacach zaczelem czuc sie lepiej i w koncu po calym roku zorinentowalem sie ze dd niema. Zwykle pamietam pytalem o moment mijania, wiecie to jest tak ze czujesz sie najpierw lepiej, potem coraz lepiej, az w koncu to puszcza ale jednak objawy caly czas sa do konca, moze nie wszystkie ale czesc, mnie duzo ich trzymalo do samego konca.
Tak wiec mnie tak to minelo, nie bralem lekow chociaz dostalem od lekarza opierdziel ale ja w tym stanie za bardzo sie balem wszystkiego a lekow takich szczegolnie.
Aby depersonalizacja minela naprawde umysl sie musi zregenerowac....ja na 1000 procent potwierdzam ze to jest tworzone przez nasz wlasny umysl.
Chodzilem do psychologa ale bardziej na to aby mnie podbudowala z tej apatii w jakij bylem zawsze, bo ja bylem taki troche niezreczny, niesmialy i w sumie troche mi to pomoglo, chociaz w sumie to wszystko samemu mozna wdrazac w zycie to jednak psycholog ci o tym sukcesywnie przypomina i jest to wtedy twoja praca a nie ze mozesz sobie to zaniedbac, jak jest w wypadku kiedy sam probujesz sie terapeutyzowac.
Jestem troche smielszy i tez poprawilem pewnosc siebie, to w sumie najwiekszy plus mojego epizodu depersonalizacji a nigdy bym nie pomyslal ze to do czegos mi sie przyda
Nie reaguje juz tez alergicznie na krytyke, a jak na kazda krytyke reagujemy bardzo emocjonalnie to znaczy ze mozemy miec kiedys problemy z tymi emocjami. Warto sie nad tym poglowic troche.
Ale to nie koniec, pod koniec poprzedniego roku, mialem maly problem z kolegami, ktos cos tam nagdal i chciano mnie pobic, znam juz troche tych ludzi i wiedzialem ze mowia prawde, dlatego siedzialem w domu, ale zaczelem dostawac znowu lekow, w nocy dziwnych atakow i nagle na nowo dostalem znanego mi uczucia ze nie mam swoich rak i ze nie wiem kim jestem.
No kurde na poczatku spanikowalem ale mowie zaraz chwileczke, znasz to, znowu mowie ooo nieeee i zaczelem jednak wychodzic z domu, poszeldem do tych ziomkow, dostalem pare kopow ale wyjasnilem sprawe, napiecia i objawy minely ale dd nie...bo dd zawsze mija chyba na koncu...
I znowu spanikowalem, bo sobie wyobrazilem ze znowu rok mnie bedzie trzymalo, od razu wrocilem na stare forumowe smieci i widze rozrost postow i poczytalem i mowie znow to swoje ooo nieeee tym razem glupi juz nie bede.
DD minelo mi po 2 tygodniach bo zwyczajnie sie tym nie przejmowalem. I to tyle.
Ja czuje sie wyleczony bo wiem ze wazne jest nastawienie do samej depersonalizacji. Nawet jak kiedys mi wroci to wiem ze jestem juz bezpieczny ze to mija. Mysle ze kazdy kto raz sie pozbedzie dd w sposob regeneracji samemu, dochodzi do tego momentu ze dd przestaje byc wielka tragedia a staje sie czyms co jest nieciekawe ale neutralne i wtedy dd nie trwa za dlugo.
Tu o swoista regeneracje chodzi. Taki regeneracyjny spontan. Ja uwazam ze dd jest czyms w rodzaju bariery ale jak my zaczynamy wpadac w poploch z jej powodu to ta bariera staje sie wiezieniem. Jak nie wpadamy w poploch umysl sie regeneruje i wychodzimy z tego.
Chcialem napisac tego posta bo juz drugi raz mialem z tym do czynienia i wiem ze to jest sprawa z ktorej sie wychodzi. Mam obecnie 20 lat i nawet ciesze sie ze mnie to spotkalo teraz w tym wieku, bo tez w przyszlosci mnie takie stany w trudnych chwilach nie zaskocza.
Pozdrawiam Wszystkich.
Wojtek.
Przepraszam za bledy ale nie chcialo mi sie wstawac do komputera
a i tez nie jestem mistrzem ortografi 

Ktoregos dnia wszedlem z kolegami na dach wierzowca i tak sobie stanalem na krawedzi, zrobilo mi sie slabo i zle, spocilem sie i dostalem uczucia strachu. Zszedlem na dol ale swiat przestal byc taki sam a dokladnie ja.
Najpierw mialem maly napad strachu, scisniete gardlo, lek ze moze umieram i nagle poczulem sie inaczej niz zwykle, jakby lekki, jakby inny i do tego sie zaczelo.
W ciagu paru dni dostalem depersonalizacji ale tez mialem derealizacje bo mialem rozne objawy wzrokowe ze cos co widze jest nie z tej planety, obce itp. Ale depersonalizacja to byla moja glowna zmora, przestalem sie czuc dobrze w swojej skorze, jakbym stal obok siebie i sie sobie przygladal, jakbym sie od przodu czasem widzial, stracilem poczucie ze mam osobowosc, zupelnie jakby wyparowal jak woda w upal.
Nie bylo juz mnie.
Stalem sie pusty w srodku, wszystko ulecialo, moje zapamietane wydarzenia nawet wydawaly sie czyms odleglym. Doslownie stracilem siebie. Koszmar wydawal sie nie miec konca i pierwsze co to zwariowalem, gadalem wszystkom wokolo ze zwariowalem. Rodzina mnie miala dosc, w koncu trafilem na forum, pamietam ze mi odpisano i troche sie uspokoilem, potem poszedlem do psychiatry ktory potwierdzil ze jest to zaburzenie lekowe i moge miec derealizacji ale to dopiero drugi lekarz, bo pierwszy u ktorego bylem krecil glowa ze nie moze byc tak ze mlody facet dostaje derealizacji.
Tak wiec trzeba dobierac odpowiednich specjalistow...drugi potwierdzil to. Ale wtedy i tak zbyt spokojny nie bylem, w sumie to pierwsze 4 miesiace to byla stala meka, ciagle nie wiedzialem co ze soba zrobic.
Objawy depersonalizacji zdawaly sie pogarszac, nie czulem swoich zainteresowan i ogolnie ja zawsze bylem troche apatyczny i to tylko pogarszalo sprawe bo nie mialem czym sie zajac.
Ciagle jednak czekalem czy nie zwariuje, dlatego nie czytajcie o schizofreni...bo potem sie bedziecie dopatrywac objawow u siebie i stracicie kolejne miesiace....
W miedzy czasie zawalilem polrocze w liceum, ogolnie to nie widzialem szans i lekarz skierowal mnie nawet do szpitala, bo mialem mega dola bo wszystko mnie dobijalo i to ze oprocz ludzi na forum nikt mnie nie rozumial. Jak mam wytlumaczyc komus ze nie czuje siebie....nawet psychiatra pytal "jak pan nie czuje, no przeciez pan tu siedzi"... a to nie o to w depersonalizacji chodzi.
Trulem troche ludzia na pw na forum

A w koncu zaczelo byc lepiej

Zapisalem sie na silownie i basen, zaczalem czesciej chodzic do szkoly, wychodzic na nowo z kolegami i zle sie czulem caly czas ale jednak to robilem, unikalem tylko uzywek bo raz napilem sie paru piw to czulem sie tragicznie.
Po tak 5 miesiacach zaczelem czuc sie lepiej i w koncu po calym roku zorinentowalem sie ze dd niema. Zwykle pamietam pytalem o moment mijania, wiecie to jest tak ze czujesz sie najpierw lepiej, potem coraz lepiej, az w koncu to puszcza ale jednak objawy caly czas sa do konca, moze nie wszystkie ale czesc, mnie duzo ich trzymalo do samego konca.
Tak wiec mnie tak to minelo, nie bralem lekow chociaz dostalem od lekarza opierdziel ale ja w tym stanie za bardzo sie balem wszystkiego a lekow takich szczegolnie.
Aby depersonalizacja minela naprawde umysl sie musi zregenerowac....ja na 1000 procent potwierdzam ze to jest tworzone przez nasz wlasny umysl.
Chodzilem do psychologa ale bardziej na to aby mnie podbudowala z tej apatii w jakij bylem zawsze, bo ja bylem taki troche niezreczny, niesmialy i w sumie troche mi to pomoglo, chociaz w sumie to wszystko samemu mozna wdrazac w zycie to jednak psycholog ci o tym sukcesywnie przypomina i jest to wtedy twoja praca a nie ze mozesz sobie to zaniedbac, jak jest w wypadku kiedy sam probujesz sie terapeutyzowac.
Jestem troche smielszy i tez poprawilem pewnosc siebie, to w sumie najwiekszy plus mojego epizodu depersonalizacji a nigdy bym nie pomyslal ze to do czegos mi sie przyda

Ale to nie koniec, pod koniec poprzedniego roku, mialem maly problem z kolegami, ktos cos tam nagdal i chciano mnie pobic, znam juz troche tych ludzi i wiedzialem ze mowia prawde, dlatego siedzialem w domu, ale zaczelem dostawac znowu lekow, w nocy dziwnych atakow i nagle na nowo dostalem znanego mi uczucia ze nie mam swoich rak i ze nie wiem kim jestem.
No kurde na poczatku spanikowalem ale mowie zaraz chwileczke, znasz to, znowu mowie ooo nieeee i zaczelem jednak wychodzic z domu, poszeldem do tych ziomkow, dostalem pare kopow ale wyjasnilem sprawe, napiecia i objawy minely ale dd nie...bo dd zawsze mija chyba na koncu...
I znowu spanikowalem, bo sobie wyobrazilem ze znowu rok mnie bedzie trzymalo, od razu wrocilem na stare forumowe smieci i widze rozrost postow i poczytalem i mowie znow to swoje ooo nieeee tym razem glupi juz nie bede.
DD minelo mi po 2 tygodniach bo zwyczajnie sie tym nie przejmowalem. I to tyle.
Ja czuje sie wyleczony bo wiem ze wazne jest nastawienie do samej depersonalizacji. Nawet jak kiedys mi wroci to wiem ze jestem juz bezpieczny ze to mija. Mysle ze kazdy kto raz sie pozbedzie dd w sposob regeneracji samemu, dochodzi do tego momentu ze dd przestaje byc wielka tragedia a staje sie czyms co jest nieciekawe ale neutralne i wtedy dd nie trwa za dlugo.
Tu o swoista regeneracje chodzi. Taki regeneracyjny spontan. Ja uwazam ze dd jest czyms w rodzaju bariery ale jak my zaczynamy wpadac w poploch z jej powodu to ta bariera staje sie wiezieniem. Jak nie wpadamy w poploch umysl sie regeneruje i wychodzimy z tego.
Chcialem napisac tego posta bo juz drugi raz mialem z tym do czynienia i wiem ze to jest sprawa z ktorej sie wychodzi. Mam obecnie 20 lat i nawet ciesze sie ze mnie to spotkalo teraz w tym wieku, bo tez w przyszlosci mnie takie stany w trudnych chwilach nie zaskocza.
Pozdrawiam Wszystkich.
Wojtek.
Przepraszam za bledy ale nie chcialo mi sie wstawac do komputera

