Strona 1 z 1

Wyszedłem z depersonalizacji

: 23 lipca 2022, o 16:34
autor: mrunban
Nie wchodziłem już od dość dawna na forum ale robiłem porządki na msg i było tam kilka osób z zaburzonych dlatego wszedłem napisać parę słow. Depersonalizacja była ze mną codziennie i nie miałem żadnych prześwitów. Brak prześwitów był spowodowany mocnym zakręceniem na myśleniu o tym że jestem świadomy siebie i odczuwałem wszystko świadomiej. Na forum parę osób określało to jako hiperświadomość. . Trudno mi przez to wszystko było znieść przebywanie z sobą samym bo nasilało mi to ten stan. Niepokój i depresje były ze mną każdego dnia i od chwili pobudki rano już to ze mną było. Stan bardzo trudny do opisania i nawet nie będę podejmował próby żeby to opisać. W ogóle wydaje mi się to wszystko niesamowicie abstrakcyjne. Zaburzenie i to że tak bardzo martwiłem się tymi wszystkimi myślami wydaje mi się jakby było trochę snem, który trwał chwilę. Nie było tak bo miałem go długi czas ale cały okres zaburzenia mam zlany w jedną chwilę i wydaje mi się nieprawdopodobne że mogłem aż tak się dawać.
Inaczej zupełnie jest poza tym stanem i chociaż u mnie jakieś przemiany w życiu się nie pojawiły po wyzdrowieniu i nie wiem nawet czy ich oczekiwałem, po prostu wiele osób o tym wspominało w różnych historiach, to stan myślenia jest zupełnie zupełnie inny. W zaburzeniu byłem okrojony tylko do myślenia o tych stanach lub przewidywaniu czy się nie pogorszy a życie to drugie albo czwarte tło. Bez tego jest zwyczajnie mogę skupić się na rowerze wodnym i niczym więcej. Dlatego chciałem napisać wam że to wszystko mija tylko nie można sobie samemu przeszkadzać.
Nie napiszę wam jak się odburzałem bo nie potrafię zebrać tego w kupę a każdy miesiąc był tak różny że nie była to jakaś ułożona praca nad sobą bo to było niemożliwe przy różnych nasileniach. Kiedyś Wiktor mi powiedział że najpierw trzeba uzyskać wiedzę, potem się szarpie, potem ryzykuje że to jest jednak to i kiedy przejdzie to przejdzie, a potem się naprawdę zaczyna akceptować. Tak też bym to opisał u siebie. Wiedzę miałem ale nie dawałem za wygraną i chciałem to jeszcze lepiej zrozumieć licząc że przejdzie najlepiej na już. Nie podejmowałem ryzyka i nie puszczałem kontroli i nie wiem nawet czy wtedy tak naprawdę mogłem ją puścić od razu. Nie wiem czy można puścić kontrolę na życzenie w takich przewlekłych stanach bo puszcza się ją stanowczo dłużej. Po okresie szarpania nastąpił mały przełom ale nie prześwit ale podjąłem ryzyko i zgadzałem się ze wszystkimi wątpliwościami jakie mnie nachodziły. Machnąłem na ten parszywy stan ręką. Przestałem sobie sam przeszkadzać. Przestałem zaglądać ukradkiem na forum i fb, wiadomości od innych odrealnionych i przestałem sam do siebie marudzić o tym stanie. Moim zamierzeniem było pogodzić się z tym że mam to na codziennie i tak będzie i po czasie wyzdrowiałem. Depersonalizację odczuwam obecnie przez krótki czas tylko po silniejszych nerwach, taką samą jak przy zaburzeniu ale z tego co wiem to z przyzwyczajenia i to też musi samo ustać.
Kiedy ma się depersonalizację to najgorzej nie mieć wiedzy ale jak się ją ma to niewiele to zmienia, bo się poddawałem wątpliwością i przeszkadzałem sobie upewniając się czy to przejdzie na pewno. Opisałbym to tak że zawsze najważniejsza jest akceptacja tego jak jest a wszystko co w międzyczasie to zmierzanie do niej. Zrozumiałem że zmieniło się wiele jak na pierwsze kryzysy nie reagowałem już jak dawniej, tylko wzruszeniem ramionami i teraz kryzysów nie ma już od pół roku minimum. Całe to zaburzenie to wielka abstrakcja ale podczas niego nie myśli się normalnie i dlatego nie wszystko się dzieje na życzenie a przychodzi z czasem.

Re: Wyszedłem z depersonalizacji

: 3 września 2022, o 08:18
autor: menago49
Gratulacje.

Re: Wyszedłem z depersonalizacji

: 3 września 2022, o 20:19
autor: Dariaa92
mrunban pisze:
23 lipca 2022, o 16:34
Nie wchodziłem już od dość dawna na forum ale robiłem porządki na msg i było tam kilka osób z zaburzonych dlatego wszedłem napisać parę słow. Depersonalizacja była ze mną codziennie i nie miałem żadnych prześwitów. Brak prześwitów był spowodowany mocnym zakręceniem na myśleniu o tym że jestem świadomy siebie i odczuwałem wszystko świadomiej. Na forum parę osób określało to jako hiperświadomość. . Trudno mi przez to wszystko było znieść przebywanie z sobą samym bo nasilało mi to ten stan. Niepokój i depresje były ze mną każdego dnia i od chwili pobudki rano już to ze mną było. Stan bardzo trudny do opisania i nawet nie będę podejmował próby żeby to opisać. W ogóle wydaje mi się to wszystko niesamowicie abstrakcyjne. Zaburzenie i to że tak bardzo martwiłem się tymi wszystkimi myślami wydaje mi się jakby było trochę snem, który trwał chwilę. Nie było tak bo miałem go długi czas ale cały okres zaburzenia mam zlany w jedną chwilę i wydaje mi się nieprawdopodobne że mogłem aż tak się dawać.
Inaczej zupełnie jest poza tym stanem i chociaż u mnie jakieś przemiany w życiu się nie pojawiły po wyzdrowieniu i nie wiem nawet czy ich oczekiwałem, po prostu wiele osób o tym wspominało w różnych historiach, to stan myślenia jest zupełnie zupełnie inny. W zaburzeniu byłem okrojony tylko do myślenia o tych stanach lub przewidywaniu czy się nie pogorszy a życie to drugie albo czwarte tło. Bez tego jest zwyczajnie mogę skupić się na rowerze wodnym i niczym więcej. Dlatego chciałem napisać wam że to wszystko mija tylko nie można sobie samemu przeszkadzać.
Nie napiszę wam jak się odburzałem bo nie potrafię zebrać tego w kupę a każdy miesiąc był tak różny że nie była to jakaś ułożona praca nad sobą bo to było niemożliwe przy różnych nasileniach. Kiedyś Wiktor mi powiedział że najpierw trzeba uzyskać wiedzę, potem się szarpie, potem ryzykuje że to jest jednak to i kiedy przejdzie to przejdzie, a potem się naprawdę zaczyna akceptować. Tak też bym to opisał u siebie. Wiedzę miałem ale nie dawałem za wygraną i chciałem to jeszcze lepiej zrozumieć licząc że przejdzie najlepiej na już. Nie podejmowałem ryzyka i nie puszczałem kontroli i nie wiem nawet czy wtedy tak naprawdę mogłem ją puścić od razu. Nie wiem czy można puścić kontrolę na życzenie w takich przewlekłych stanach bo puszcza się ją stanowczo dłużej. Po okresie szarpania nastąpił mały przełom ale nie prześwit ale podjąłem ryzyko i zgadzałem się ze wszystkimi wątpliwościami jakie mnie nachodziły. Machnąłem na ten parszywy stan ręką. Przestałem sobie sam przeszkadzać. Przestałem zaglądać ukradkiem na forum i fb, wiadomości od innych odrealnionych i przestałem sam do siebie marudzić o tym stanie. Moim zamierzeniem było pogodzić się z tym że mam to na codziennie i tak będzie i po czasie wyzdrowiałem. Depersonalizację odczuwam obecnie przez krótki czas tylko po silniejszych nerwach, taką samą jak przy zaburzeniu ale z tego co wiem to z przyzwyczajenia i to też musi samo ustać.
Kiedy ma się depersonalizację to najgorzej nie mieć wiedzy ale jak się ją ma to niewiele to zmienia, bo się poddawałem wątpliwością i przeszkadzałem sobie upewniając się czy to przejdzie na pewno. Opisałbym to tak że zawsze najważniejsza jest akceptacja tego jak jest a wszystko co w międzyczasie to zmierzanie do niej. Zrozumiałem że zmieniło się wiele jak na pierwsze kryzysy nie reagowałem już jak dawniej, tylko wzruszeniem ramionami i teraz kryzysów nie ma już od pół roku minimum. Całe to zaburzenie to wielka abstrakcja ale podczas niego nie myśli się normalnie i dlatego nie wszystko się dzieje na życzenie a przychodzi z czasem.


A brałeś/bierzesz jakieś leki?

Re: Wyszedłem z depersonalizacji

: 31 października 2022, o 23:36
autor: mrunban
Dariaa92 pisze:
3 września 2022, o 20:19
mrunban pisze:
23 lipca 2022, o 16:34
Nie wchodziłem już od dość dawna na forum ale robiłem porządki na msg i było tam kilka osób z zaburzonych dlatego wszedłem napisać parę słow. Depersonalizacja była ze mną codziennie i nie miałem żadnych prześwitów. Brak prześwitów był spowodowany mocnym zakręceniem na myśleniu o tym że jestem świadomy siebie i odczuwałem wszystko świadomiej. Na forum parę osób określało to jako hiperświadomość. . Trudno mi przez to wszystko było znieść przebywanie z sobą samym bo nasilało mi to ten stan. Niepokój i depresje były ze mną każdego dnia i od chwili pobudki rano już to ze mną było. Stan bardzo trudny do opisania i nawet nie będę podejmował próby żeby to opisać. W ogóle wydaje mi się to wszystko niesamowicie abstrakcyjne. Zaburzenie i to że tak bardzo martwiłem się tymi wszystkimi myślami wydaje mi się jakby było trochę snem, który trwał chwilę. Nie było tak bo miałem go długi czas ale cały okres zaburzenia mam zlany w jedną chwilę i wydaje mi się nieprawdopodobne że mogłem aż tak się dawać.
Inaczej zupełnie jest poza tym stanem i chociaż u mnie jakieś przemiany w życiu się nie pojawiły po wyzdrowieniu i nie wiem nawet czy ich oczekiwałem, po prostu wiele osób o tym wspominało w różnych historiach, to stan myślenia jest zupełnie zupełnie inny. W zaburzeniu byłem okrojony tylko do myślenia o tych stanach lub przewidywaniu czy się nie pogorszy a życie to drugie albo czwarte tło. Bez tego jest zwyczajnie mogę skupić się na rowerze wodnym i niczym więcej. Dlatego chciałem napisać wam że to wszystko mija tylko nie można sobie samemu przeszkadzać.
Nie napiszę wam jak się odburzałem bo nie potrafię zebrać tego w kupę a każdy miesiąc był tak różny że nie była to jakaś ułożona praca nad sobą bo to było niemożliwe przy różnych nasileniach. Kiedyś Wiktor mi powiedział że najpierw trzeba uzyskać wiedzę, potem się szarpie, potem ryzykuje że to jest jednak to i kiedy przejdzie to przejdzie, a potem się naprawdę zaczyna akceptować. Tak też bym to opisał u siebie. Wiedzę miałem ale nie dawałem za wygraną i chciałem to jeszcze lepiej zrozumieć licząc że przejdzie najlepiej na już. Nie podejmowałem ryzyka i nie puszczałem kontroli i nie wiem nawet czy wtedy tak naprawdę mogłem ją puścić od razu. Nie wiem czy można puścić kontrolę na życzenie w takich przewlekłych stanach bo puszcza się ją stanowczo dłużej. Po okresie szarpania nastąpił mały przełom ale nie prześwit ale podjąłem ryzyko i zgadzałem się ze wszystkimi wątpliwościami jakie mnie nachodziły. Machnąłem na ten parszywy stan ręką. Przestałem sobie sam przeszkadzać. Przestałem zaglądać ukradkiem na forum i fb, wiadomości od innych odrealnionych i przestałem sam do siebie marudzić o tym stanie. Moim zamierzeniem było pogodzić się z tym że mam to na codziennie i tak będzie i po czasie wyzdrowiałem. Depersonalizację odczuwam obecnie przez krótki czas tylko po silniejszych nerwach, taką samą jak przy zaburzeniu ale z tego co wiem to z przyzwyczajenia i to też musi samo ustać.
Kiedy ma się depersonalizację to najgorzej nie mieć wiedzy ale jak się ją ma to niewiele to zmienia, bo się poddawałem wątpliwością i przeszkadzałem sobie upewniając się czy to przejdzie na pewno. Opisałbym to tak że zawsze najważniejsza jest akceptacja tego jak jest a wszystko co w międzyczasie to zmierzanie do niej. Zrozumiałem że zmieniło się wiele jak na pierwsze kryzysy nie reagowałem już jak dawniej, tylko wzruszeniem ramionami i teraz kryzysów nie ma już od pół roku minimum. Całe to zaburzenie to wielka abstrakcja ale podczas niego nie myśli się normalnie i dlatego nie wszystko się dzieje na życzenie a przychodzi z czasem.


A brałeś/bierzesz jakieś leki?
W okresie terapii nie, wystrzegałem się takich na stałe. Brałem czasami doraźne.