Strona 1 z 1

Zmiana.

: 30 września 2015, o 12:38
autor: empatycznySocjopata
Wczoraj nastąpił przełom. Wieczorem po pracy razem z dziewczyną poszliśmy na zakupy do obiadu, wcześniej zapaliłem papierosa. Po wyjściu ze sklepu wszystko przed oczyma było... Ciemniejsze niż zazwyczaj. Przed domem stwierdziłem głośno, że jest strasznie ciemno i nic nie widzę poza delikatnym światłem bijącym z okna. Zacząłem się rozglądać po osiedlu z dozą niepokoju. Weszliśmy do domu i wpadłem w panikę: ten dom był jakiś inny, nie mój...
Macałem ściany, chwytałem wszystko po kolei co wpadło mi w ręce... Czułem jak ogarnia mnie przerażenie i rozpłakałem się jak dziecko. Cały wieczór był do dupy, nawet obiad nie smakował jak kiedyś...
Dziś rano znów zmartwychwstałem. Bez śniadania ruszyłem do pracy, świat stał się cholernie wyraźny, kontury zwykle widziałem nakładając okulary, teraz widzę jak przez mgłę prawie wszystko. W pracy wytrzymałem może 10minut. Poczułem jak opadają mi powieki i... Przysnąłem. A teraz siedzę w domu i jest w miarę okej. Pominę fakt, że porzuciłem miejsce pracy po raz kolejny, z tymże zawiadomiłem przełożonych o powodzie jaki mnie ku temu skłonił. Wszystko jest do dupy, koleżka podsyła mi linki o gównianych mantrach indyjskich, które powtarzane w kółko do usranej śmierci są zbawienne. I wyśmiewa moją chęć podjęcia leczenia chemią.
Poprzedniego wieczora po obiedzie zacząłem analizować drobne detale, takie jak rysy na ścianach czy kolor ziemniaków, które były... Żółte jak cytryna. W piątek przed pracą mam wizyte u psychiatry...