Strona 1 z 1

Meble do gabinetu psychologicznego

: 16 grudnia 2022, o 13:22
autor: Kapetka
Czy meble w gabinecie psychologicznym powinny mieć jakieś szczególne właściwości?

Re: Meble do gabinetu psychologicznego

: 16 grudnia 2022, o 14:32
autor: Hightower
To pytanie to czyste dzieło sztuki.

Meble - meblami, skupiłbym się na elementach dekoracyjnych. Uwielbiam gabinety z metronomem, ciosanymi figurkami i maskami afrykańskimi, coś w stylu Freuda lub późnego C. G. Junga. Gąbczasty dywanik. Na ścianie obowiązkowo jakaś reprodukcja Oskara Kokoschki lub Egona Schiele (np. coś takiego). Ewentualnie jakiś Hopper. Im bardziej pretensjonalnie, tym lepiej. Wtedy przynajmniej wiadomo, że te 200-300 PLN za 20-minutową wizytę to nie było szaleństwo i drenowanie rodzinnego budżetu, tylko długoterminowa "inwestycja w siebie", która zwróci się po pięćdziesiątce.

Paradoksalnie jednak i w kontrze do tego, co napisałem powyżej, moje najlepsze doświadczenie wiąże się z gabinetem urządzonym surowo jak cela mnicha. Puste, szare ściany. Goła podłoga. Kaloryfer żeberkowy. Szaro-bura wersalka z niedopraną plamą moczu (?) i krzesełko, na którym psychoterapeuta ze wzrokiem wbitym w podłogę stanowczo postulował, bym uprawiał więcej sportu i pił mniej kawy po 22:00.

Niemniej - ciekaw jestem wypowiedzi słupów reklamowych, które zaraz się tu pochwalą linkami do konkretnych salonów meblowych.

Re: Meble do gabinetu psychologicznego

: 16 grudnia 2022, o 17:58
autor: SasankaLesna
Hightower pisze:
16 grudnia 2022, o 14:32
To pytanie to czyste dzieło sztuki.

Meble - meblami, skupiłbym się na elementach dekoracyjnych. Uwielbiam gabinety z metronomem, ciosanymi figurkami i maskami afrykańskimi, coś w stylu Freuda lub późnego C. G. Junga. Gąbczasty dywanik. Na ścianie obowiązkowo jakaś reprodukcja Oskara Kokoschki lub Egona Schiele (np. coś takiego). Ewentualnie jakiś Hopper. Im bardziej pretensjonalnie, tym lepiej. Wtedy przynajmniej wiadomo, że te 200-300 PLN za 20-minutową wizytę to nie było szaleństwo i drenowanie rodzinnego budżetu, tylko długoterminowa "inwestycja w siebie", która zwróci się po pięćdziesiątce.

Paradoksalnie jednak i w kontrze do tego, co napisałem powyżej, moje najlepsze doświadczenie wiąże się z gabinetem urządzonym surowo jak cela mnicha. Puste, szare ściany. Goła podłoga. Kaloryfer żeberkowy. Szaro-bura wersalka z niedopraną plamą moczu (?) i krzesełko, na którym psychoterapeuta ze wzrokiem wbitym w podłogę stanowczo postulował, bym uprawiał więcej sportu i pił mniej kawy po 22:00.

Niemniej - ciekaw jestem wypowiedzi słupów reklamowych, które zaraz się tu pochwalą linkami do konkretnych salonów meblowych.
:hehe:
ale kaloryfer żeberkowy to Ty szanuj :D