DLACZEGO MASZ NERWICE? - DZIEŃ 32
: 4 listopada 2023, o 22:28
Po przerwie wracamy na pokład. Mam nadzieje, że się cieszycie zważając na jesienną chandrę. A dla nerwicowca to nie lada wyzwanie.
Było dużo o "Co?".
Było dużo o "Jak?".
Ale najmniej było o "Dlaczego?".
Dlaczego? Dlaczego musiało to zdarzyć się mnie? Dlaczego moi znajomi cieszą się życiem, a ja nie mogę? Czy to jakaś kara? itd.
W poprzednich wpisach nie raz wspomniałem, że do mózgu docierają sygnały niebezpieczeństwa (trauma, wypadek, chroniczny stres) i bach, mamy nerwicę i objawy. Dzisiaj chciałbym rozwinąć wątek, co rozumiem pod hasłem "przyczyny rozregulowanego układu nerwowego". Przez ostatnie lata gdy studiowałem psychologię czy podczas okresu mojej nerwicy, bardzo długo rozmyślałem nad przyczynami nerwic. Psychologia także jasno nie daje odpowiedzi, jest wiele teorii na ten temat. To z czym się spotkacie to najczęściej to:
- predyspozycje waszej genetyki (40% waszej osobowości to wrodzony temperament)
- cechy osobowości (zależne także od temperamentu ale także od środowiska - wychowanie)
- traumy obecne lub z dzieciństwa
- ciężki okres w życiu - chroniczny stres
- konflikty wewnętrzne
i tak dalej i tak dalej... Mógłbym wymieniać jeszcze długo.
Ale wiecie co? Nie zadowala mnie ta odpowiedź.
Żeby było jasne, te rzeczy jak najbardziej mogą i zapewne często powodują nerwice i inne niechciane stany. Chodzi mi o znalezienie wspólnego mianownika. Tak samo jak mówimy, że na poziomie biologicznym i chemicznym główną przyczyną Twoich objawów jest ROZREGULOWANY UKŁAD NERWOWY. To teraz czas znaleźć główną przyczynę, dlaczego ten układ w pewnym momencie się rozwala i szaleje.
Te czynniki, które wymieniłem wyżej są składowymi. Matematycznie możemy nazwać je "licznikami". W takim razie co jest ich mianownikiem? Zaraz do tego dojdziemy.
Najpierw chce odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak bardzo zależy mi na uporządkowaniu tego zagadnienia? Po pierwsze gdy ustalisz mianownik, to łatwiej Ci będzie znaleźć "liczniki". W matematyce tak to może nie działa - szczerze nie pamiętam za wiele z matematyki
Ale pamiętajmy - to jest ta wyższa matematyka zaburzenia lękowego.
Po drugie, jeśli nie znasz mianownika, to możesz Ty lub Twój psycholog przypisywać nadmiernie znaczenia rzeczom, które nie mają aż takiego znaczenia. Mamy tendencje do etykietowania. Sam jako psycholog często się na tym łapie.
Ostatnio miałem ciekawą rozmowę z pewnym Doktorem psychologii. Nie będę zdradzał danych tej osoby. W każdym razie, ta osoba jest także psychoterapeutą od ponad 20 lat. Zwrócił mi uwagę na ważną kwestię posługując się przykładem. Opisał mi, że poznał pewnego mężczyznę już dawno temu, który przeżył wojnę. Na jego oczach żołnierze zgwałcili jego żonę a potem zabili ją i jego dzieci. Co ciekawe, ta osoba przez całe życie nie miała żadnych objawów i problemów zdrowotnych. Wyparcie? Może. Nie wiem. Ale ten mężczyzna powiedział takie słowa: "Ale nie przypisuj tej sytuacji zbyt dużego znaczenia, bo nie możemy założyć za pewnik, że taka trauma powoduje jakiekolwiek objawy".
Jakie wnioski z tej historii?
Po pierwsze każdy ma inny układ nerwowy i akurat na tego faceta nawet ta sytuacja, nie wymusiła nerwicy czy innych problemów. To fakt - każdy potrzebuje innej dozy "stresu".
Po drugie - ważniejsze - nie możemy zakładać, że dana trauma X, powoduje objawy Y. Nie możemy z pewnością 100%, przypisać znaczenia Twoim doświadczeniom, jako przyczyny Twojej obecnej sytuacji. Mówiąc szczerze byłoby to nieuczciwe. Zgadza się?
Oczywiście, warto sobie przerobić te tematy np. z terapeutą i mogą mieć one ogromne znaczenie dla Twojej sytuacji ale... ale nie muszą. Nie bierz sobie aż tak do serca swoich "liczników". Ważniejsze jest to, co jest pod kreską - mianownik.
W takim razie co mam na myśli? Co jest tym mianownikiem?
Rozmawiając już z setkami osób na temat ich objawów i zaburzeń...
Czy słuchając wiele, wiele historii wyzdrowienia z różnych schorzeń / chorób / objawów czy lęków...
Czy rozmawiając lub słuchając osób, które są psychologami, psychoterapeutami czy terapeutami różnej maści...
Samemu będąc zaburzonym i mając ponad 20 różnych objawów...
Mam jeden wniosek. Bardzo banalny.
Nie masz szczęścia w życiu. Po prostu nie jesteś SZCZEŚLIWY. Nie podążasz swoją ścieżką. Nie rozwijasz swoich unikalnych zdolności. Nie jesteś SPEŁNIONY, przez co, nie jesteś SPOKOJNY. Ten "niespokój" być może skrzętnie ukrywałeś. Jeżeli nie dostarczasz swojemu mózgowi dopaminy naturalnie przez poczucie celu, przez poczucie sensu swojego życia, to zaczniesz ją dostarczać destrukcyjnie - używki, alkohol, narkotyki itd. W pewnym momencie coś pęknie. Być może właśnie dojdą także te "liczniki". Bach, Domino się wywraca.
Balans i harmonia w Twoim organizmie nadchodzi gdy masz: SZCZĘŚCIE, SPEŁNIENIE I SPOKÓJ. Wtedy układ nerwowy szybko się regeneruje, lepiej radzi sobie z trudnościami. Przez większość czasu nie jest w reakcji walcz / uciekaj. No bo skąd się biorą te np. konflikty wewnętrzne lub ciągły stres? No jakkolwiek to nie głupio zabrzmi ale: z nieszczęścia, ze złych relacji, złej pracy, nie lubisz tam być, nie spełniasz się itd. To tylko przykład, to może być wszystko. Jednym słowem trzeba poukładać swoje życie. Ktoś powie, że konflikty wewnętrzne czy złe relacje to kwestia schematów i wychowania. Jasne! Jak najbardziej! Może trzeba to przepracować. Ale jeśli to przepracujesz, to na co to wpłynie? Na Twoje szczęście. Przyczyni się to, do zwiększenia szczęścia w Twoim życiu.
Pierwszym etapem jest się uspokoić i zrozumieć mechanizmy - to co często opisuje. Drugim etapem jest poukładanie swojego życia - odnalezienie siebie.
Wiele osób, które poznałem na swojej drodze, mówiły także, że myślały, że były szczęśliwe. I dopiero gdy dotknęła ich nerwica / lęk / objawy, to uzmysłowili sobie, że tak naprawdę nie byli szczęśliwi. Musieli się zmienić. Coś w tym jest. Sam to widzę po sobie.
To wszystko możemy ładnie przymknąć klamrą neuropatyczności mózgu. Twój mózg (tym bardziej ten pierwotny) nie ma poczucia czasu. Dla niego istnieje tu i teraz. Teraz jest niebezpieczeństwo albo go nie ma. Teraz czuje emocje X albo emocje Y itd. Teraz jestem szczęśliwy, spokojny i spełniony albo nie. TERAZ tworzysz swoje ścieżki neuronowe w mózgu. One kreują się non stop. To nieskończony proces. Albo kreujesz teraz spokój, spełnienie i dobre życie - przede wszystkim zgodne z Tobą samym albo kreujesz frustrację, nieszczęście i destrukcję. Dlatego ważniejsze jest to, co robisz TERAZ niż ciągłe poszukiwanie jakiś przyczyn w przeszłości. Ciągłe grzebanie w przeszłości, to grzebanie w starych ścieżkach neuronowych. A przecież one doprowadziły Cię do tego momentu! Musimy stworzyć nowe.
Dlatego uważam, że wszystkie sposoby, techniki, nie dadzą większych efektów... Skoro Twój mózg kreuje Twoje ścieżki całą dobę, to ważne jest to, jaki masz ogólnie stan w swoim życiu. Jeżeli jesteś szczęśliwy i spokojny to automatycznie bez Twojej ingerencji Twój mózg kreuje spokój i szczęście. Nie musisz ciągle wymyślać co raz to nowszych sposobów, medytacji itd. Ale jak być szczęśliwym? To duuuuużeeeeee pytanie ale warto się nad nim pochylić.
Celowo mówię, że duże a nie trudne.
Być może jest to pytanie terapeutyczne. Być może sam nie zdołasz tego ogarnąć. Nie wiem. Nie chce być nieuczciwy i mówić Ci, że tak! Dasz radę sam wszystko zmienić! Nie żądnego potrzebujesz wsparcia!
W tym wpisie na pewno nie odpowiem Ci na to pytanie.
Ale mogę dać Ci prostego tipa.
Posłużę się przykładem - ale nie jest to prawdziwy przypadek. Przychodzi do mnie osoba na konsultacje. Profil: mężczyzna, 50 lat, pracuje jako stolarz. Posiada rodzinę i dzieci. Jako młody chłopak uwielbiał łowić ryby. Obecnie poza pracą i rodziną nie ma żadnych innych aktywności.
Co będzie lepsze z mojej perspektywy terapeutycznej?
Opcja A: Zalecać mu np. medytacje, ćwiczenia oddechowe lub zapisanie się na jogę - nie wspominając, że ta osoba nigdy nie robiła takich rzeczy.
Opcja B: Zalecić mu powrót do łowienia ryb.
Co będzie bardziej naturalne? Co da tej osobie więcej szczęścia? Nie wspominając, że istnieje szansa, że w opcji "A" zostanie wyklęty przez rodzinę
Nie mówię, że joga czy medytacja są złe. Absolutnie. Ale chodzi mi o ten konkretny przypadek.
Odpowiedź pozostawię Wam.
Nie mówię, że to go wyleczy z nerwicy ale jeśli do tej cegiełki będziemy dokładać kolejne, poprawimy inne aspekty jego życia + osoba dobrze pozna zasady układu nerwowego i mechanizmy, to istnieje spora szansa, że objawy / zaburzenie i inne w końcu miną.
PS: Napiszcie mi w komentarzach, jakie tematy jeszcze chcielibyście poruszyć.


Było dużo o "Co?".
Było dużo o "Jak?".
Ale najmniej było o "Dlaczego?".
Dlaczego? Dlaczego musiało to zdarzyć się mnie? Dlaczego moi znajomi cieszą się życiem, a ja nie mogę? Czy to jakaś kara? itd.
W poprzednich wpisach nie raz wspomniałem, że do mózgu docierają sygnały niebezpieczeństwa (trauma, wypadek, chroniczny stres) i bach, mamy nerwicę i objawy. Dzisiaj chciałbym rozwinąć wątek, co rozumiem pod hasłem "przyczyny rozregulowanego układu nerwowego". Przez ostatnie lata gdy studiowałem psychologię czy podczas okresu mojej nerwicy, bardzo długo rozmyślałem nad przyczynami nerwic. Psychologia także jasno nie daje odpowiedzi, jest wiele teorii na ten temat. To z czym się spotkacie to najczęściej to:
- predyspozycje waszej genetyki (40% waszej osobowości to wrodzony temperament)
- cechy osobowości (zależne także od temperamentu ale także od środowiska - wychowanie)
- traumy obecne lub z dzieciństwa
- ciężki okres w życiu - chroniczny stres
- konflikty wewnętrzne
i tak dalej i tak dalej... Mógłbym wymieniać jeszcze długo.
Ale wiecie co? Nie zadowala mnie ta odpowiedź.
Żeby było jasne, te rzeczy jak najbardziej mogą i zapewne często powodują nerwice i inne niechciane stany. Chodzi mi o znalezienie wspólnego mianownika. Tak samo jak mówimy, że na poziomie biologicznym i chemicznym główną przyczyną Twoich objawów jest ROZREGULOWANY UKŁAD NERWOWY. To teraz czas znaleźć główną przyczynę, dlaczego ten układ w pewnym momencie się rozwala i szaleje.
Te czynniki, które wymieniłem wyżej są składowymi. Matematycznie możemy nazwać je "licznikami". W takim razie co jest ich mianownikiem? Zaraz do tego dojdziemy.
Najpierw chce odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak bardzo zależy mi na uporządkowaniu tego zagadnienia? Po pierwsze gdy ustalisz mianownik, to łatwiej Ci będzie znaleźć "liczniki". W matematyce tak to może nie działa - szczerze nie pamiętam za wiele z matematyki

Po drugie, jeśli nie znasz mianownika, to możesz Ty lub Twój psycholog przypisywać nadmiernie znaczenia rzeczom, które nie mają aż takiego znaczenia. Mamy tendencje do etykietowania. Sam jako psycholog często się na tym łapie.
Ostatnio miałem ciekawą rozmowę z pewnym Doktorem psychologii. Nie będę zdradzał danych tej osoby. W każdym razie, ta osoba jest także psychoterapeutą od ponad 20 lat. Zwrócił mi uwagę na ważną kwestię posługując się przykładem. Opisał mi, że poznał pewnego mężczyznę już dawno temu, który przeżył wojnę. Na jego oczach żołnierze zgwałcili jego żonę a potem zabili ją i jego dzieci. Co ciekawe, ta osoba przez całe życie nie miała żadnych objawów i problemów zdrowotnych. Wyparcie? Może. Nie wiem. Ale ten mężczyzna powiedział takie słowa: "Ale nie przypisuj tej sytuacji zbyt dużego znaczenia, bo nie możemy założyć za pewnik, że taka trauma powoduje jakiekolwiek objawy".
Jakie wnioski z tej historii?
Po pierwsze każdy ma inny układ nerwowy i akurat na tego faceta nawet ta sytuacja, nie wymusiła nerwicy czy innych problemów. To fakt - każdy potrzebuje innej dozy "stresu".
Po drugie - ważniejsze - nie możemy zakładać, że dana trauma X, powoduje objawy Y. Nie możemy z pewnością 100%, przypisać znaczenia Twoim doświadczeniom, jako przyczyny Twojej obecnej sytuacji. Mówiąc szczerze byłoby to nieuczciwe. Zgadza się?
Oczywiście, warto sobie przerobić te tematy np. z terapeutą i mogą mieć one ogromne znaczenie dla Twojej sytuacji ale... ale nie muszą. Nie bierz sobie aż tak do serca swoich "liczników". Ważniejsze jest to, co jest pod kreską - mianownik.
W takim razie co mam na myśli? Co jest tym mianownikiem?
Rozmawiając już z setkami osób na temat ich objawów i zaburzeń...
Czy słuchając wiele, wiele historii wyzdrowienia z różnych schorzeń / chorób / objawów czy lęków...
Czy rozmawiając lub słuchając osób, które są psychologami, psychoterapeutami czy terapeutami różnej maści...
Samemu będąc zaburzonym i mając ponad 20 różnych objawów...
Mam jeden wniosek. Bardzo banalny.
Nie masz szczęścia w życiu. Po prostu nie jesteś SZCZEŚLIWY. Nie podążasz swoją ścieżką. Nie rozwijasz swoich unikalnych zdolności. Nie jesteś SPEŁNIONY, przez co, nie jesteś SPOKOJNY. Ten "niespokój" być może skrzętnie ukrywałeś. Jeżeli nie dostarczasz swojemu mózgowi dopaminy naturalnie przez poczucie celu, przez poczucie sensu swojego życia, to zaczniesz ją dostarczać destrukcyjnie - używki, alkohol, narkotyki itd. W pewnym momencie coś pęknie. Być może właśnie dojdą także te "liczniki". Bach, Domino się wywraca.
Balans i harmonia w Twoim organizmie nadchodzi gdy masz: SZCZĘŚCIE, SPEŁNIENIE I SPOKÓJ. Wtedy układ nerwowy szybko się regeneruje, lepiej radzi sobie z trudnościami. Przez większość czasu nie jest w reakcji walcz / uciekaj. No bo skąd się biorą te np. konflikty wewnętrzne lub ciągły stres? No jakkolwiek to nie głupio zabrzmi ale: z nieszczęścia, ze złych relacji, złej pracy, nie lubisz tam być, nie spełniasz się itd. To tylko przykład, to może być wszystko. Jednym słowem trzeba poukładać swoje życie. Ktoś powie, że konflikty wewnętrzne czy złe relacje to kwestia schematów i wychowania. Jasne! Jak najbardziej! Może trzeba to przepracować. Ale jeśli to przepracujesz, to na co to wpłynie? Na Twoje szczęście. Przyczyni się to, do zwiększenia szczęścia w Twoim życiu.
Pierwszym etapem jest się uspokoić i zrozumieć mechanizmy - to co często opisuje. Drugim etapem jest poukładanie swojego życia - odnalezienie siebie.
Wiele osób, które poznałem na swojej drodze, mówiły także, że myślały, że były szczęśliwe. I dopiero gdy dotknęła ich nerwica / lęk / objawy, to uzmysłowili sobie, że tak naprawdę nie byli szczęśliwi. Musieli się zmienić. Coś w tym jest. Sam to widzę po sobie.
To wszystko możemy ładnie przymknąć klamrą neuropatyczności mózgu. Twój mózg (tym bardziej ten pierwotny) nie ma poczucia czasu. Dla niego istnieje tu i teraz. Teraz jest niebezpieczeństwo albo go nie ma. Teraz czuje emocje X albo emocje Y itd. Teraz jestem szczęśliwy, spokojny i spełniony albo nie. TERAZ tworzysz swoje ścieżki neuronowe w mózgu. One kreują się non stop. To nieskończony proces. Albo kreujesz teraz spokój, spełnienie i dobre życie - przede wszystkim zgodne z Tobą samym albo kreujesz frustrację, nieszczęście i destrukcję. Dlatego ważniejsze jest to, co robisz TERAZ niż ciągłe poszukiwanie jakiś przyczyn w przeszłości. Ciągłe grzebanie w przeszłości, to grzebanie w starych ścieżkach neuronowych. A przecież one doprowadziły Cię do tego momentu! Musimy stworzyć nowe.
Dlatego uważam, że wszystkie sposoby, techniki, nie dadzą większych efektów... Skoro Twój mózg kreuje Twoje ścieżki całą dobę, to ważne jest to, jaki masz ogólnie stan w swoim życiu. Jeżeli jesteś szczęśliwy i spokojny to automatycznie bez Twojej ingerencji Twój mózg kreuje spokój i szczęście. Nie musisz ciągle wymyślać co raz to nowszych sposobów, medytacji itd. Ale jak być szczęśliwym? To duuuuużeeeeee pytanie ale warto się nad nim pochylić.
Celowo mówię, że duże a nie trudne.
Być może jest to pytanie terapeutyczne. Być może sam nie zdołasz tego ogarnąć. Nie wiem. Nie chce być nieuczciwy i mówić Ci, że tak! Dasz radę sam wszystko zmienić! Nie żądnego potrzebujesz wsparcia!
W tym wpisie na pewno nie odpowiem Ci na to pytanie.
Ale mogę dać Ci prostego tipa.
Posłużę się przykładem - ale nie jest to prawdziwy przypadek. Przychodzi do mnie osoba na konsultacje. Profil: mężczyzna, 50 lat, pracuje jako stolarz. Posiada rodzinę i dzieci. Jako młody chłopak uwielbiał łowić ryby. Obecnie poza pracą i rodziną nie ma żadnych innych aktywności.
Co będzie lepsze z mojej perspektywy terapeutycznej?
Opcja A: Zalecać mu np. medytacje, ćwiczenia oddechowe lub zapisanie się na jogę - nie wspominając, że ta osoba nigdy nie robiła takich rzeczy.
Opcja B: Zalecić mu powrót do łowienia ryb.
Co będzie bardziej naturalne? Co da tej osobie więcej szczęścia? Nie wspominając, że istnieje szansa, że w opcji "A" zostanie wyklęty przez rodzinę

Odpowiedź pozostawię Wam.
Nie mówię, że to go wyleczy z nerwicy ale jeśli do tej cegiełki będziemy dokładać kolejne, poprawimy inne aspekty jego życia + osoba dobrze pozna zasady układu nerwowego i mechanizmy, to istnieje spora szansa, że objawy / zaburzenie i inne w końcu miną.
PS: Napiszcie mi w komentarzach, jakie tematy jeszcze chcielibyście poruszyć.
