Strona 1 z 1

Ryzykowanie, istota nerwicy, dystans, leczenie część 7

: 8 kwietnia 2014, o 13:41
autor: Victor
Pora na jeszcze jeden temat dotyczący leczenia nerwicy, spróbuję w nim wyjaśnić pewne pojęcia jakich używam w postach a o którę dostaje pytania.
Wpis jest długi ale nie umiem inaczej :D W moim przekonaniu warty uwagi.
Trochę już napisałem czym jest nerwica, jak powstaje, napisałem też o ważnych kwestiach, które powodują wyjście z lękowego koła czyli nerwicy, takich jak, akceptacja, porzucenie kontroli, ryzykowanie, wychodzenie naprzeciw lękom i obawom, konfrontacja.
Tutaj chciałem te tematy trochę rozwinąć i wyjaśnić szczególnie kwestię "ryzykowania" oraz wychodzenia naprzeciw i konfrontacji z lękiem.
Wyjaśnię też czemu istotne jest trzymanie się tego mimo terapii oraz brania leków.

Szczególnie do tego tematu pasują

http://www.zaburzeni.pl/reakcja-walcz-b ... t3411.html
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-lekowa- ... t3410.html
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-lekowa- ... t3409.html
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-lekowa- ... t3408.html
http://www.zaburzeni.pl/mysli-lekowe-co ... t3542.html
http://www.zaburzeni.pl/podsumowanie-le ... t3862.html
http://www.zaburzeni.pl/akceptacja-zabu ... t3619.html
i temat słodkiego Ciasteczka :D o etapach http://www.zaburzeni.pl/etapy-nerwicy-w ... t4102.html

Mimo, że wyjaśniałem już czym jest nerwica to aby dobrze rozegrać ten temat muszę ponownie wrócić do początków "zła", bowiem jednak prawidłowe zrozumienie istoty nerwicy jest bardzo ważne.
Choć i tak pewnie nie uniknę powtórzeń jak powstaje nerwica, opisując jej genezę po raz któryś tam, sam już nie wiem czy nie zaczynam zachowywać się jak jakiś masochista :D wkoło drążąc te tematy.
Ale jednak coś niecoś i tym razem muszę napisać.


Nerwica czyli inaczej stan zagrożenia trudny jest do pojęcia przez ludzi, którzy zaczynają doświadczać tych stanów, czemu trudno się oczywiście dziwić.
Jednakże wiele osób dziwi się jeszcze wiele miesięcy a nierzadko lat po początkowych objawach:
Słynne nerwicowe ALE.
"jak to możliwe", że oni mają takie objawy, wymawiają te sławne nerwicowe "ALE"
"Ale ja nie mam ataków paniki tylko ciągły lęk"
"Ale jak nie mam ciągłego lęku tylko ataki paniki"
"Ale ja w ogóle nie czuję lęku tylko mam myśli o chorobach"
"Ale ja nie boję się tylko mam objawy i dlatego mi trudno to zrozumieć"
"Ale ja nagle dostałe myśl"
"Ale już były dwa dni spokoju"
itp itd

A już ewenementem, który pokazuje ogromny brak zrozumienia istoty nerwicy są zdania typu:
"Miałem nerwicę 2 lata, potem zajałem się czyms i jakoś tam było, raz lepiej, raz gorzej teraz znowu miałem problemy i mam remisję tej strasznej choroby"
"Remisję choroby"... to są właśnie złe podejścia do nerwic. Złe rozumienie ich istoty.

Problemem jest umiejscowienie tego naszego okropnego samopoczucia.
Bo nerwica daje w zasadzie wiele objawów, obaw, dziwnych myśli.
Co innego jakby to było coś fizycznego a dla nas nerwica kojarzy się z psychiką, co daje poczucie słabości oraz przerażenia, że chory jest mózg.
Zaburzenia nerwicowe nie są chorobą, jest to nic więcej jak zaburzenie emocjonalne.
Choć słowa zaburzenie emocjonalne albo choroba duszy jeszcze częściej wprowadzają zamieszanie, bo przeciez nasze objawy są tak mocne i tak fizyczne!
A faktem jest, że zapominamy o tym, iż układ nerwowy jest takim samym układem człowieka jak uklad pokarmowy czy układ krążenia.
On równiez może się rozchwiać.
A same emocje to nie są rzeczy jakieś z kosmosu wzięte, emocje masz na co dzień, cały organizm żyje z emocji, łącznie nawet z trzustką.
Emocje sterują pracą całego organizmu a także charakterem myśli, są esencją twojego życia i właśnie dlatego, mając nerwicę "chorujemy" zwykle cali.

Wielu sobie myśli, że po wpadnięciu w stan nerwicowy czyli stan zagrożenia, wystarczą dwa dni czy dwa tygodnie
"jakoś się tam czuć i już jest okey",
i potem zdziwienie:
"dwa dni było dobrze a teraz znowu gorzej, czemu mam te nawroty, zawsze już tak będzie?"
"ile potrwa ta remisja"

Nikt nie może pojąć czemu jest tak trudno, a to opisałem tutaj
http://www.zaburzeni.pl/czemu-tak-trudno-t3449.html

W tym temacie do, którego powyżej dałem linka, poruszyłem według mnie ważną kwestię, a mianowicie mało kto wie o tym, że z chwilą pierwszych objawów nerwicy, lęków, nasz umysł przestawia się o 360 stopni (to 360 stopni należy sobie wyobrazić jako obrót pełny z narzuceniem nam firanki na głowę, filtru (nerwicy, stanu zagrożenia) i w miarę odkręcania będzie to opadało) , jego stan czuwania włącza się na stan zagrożenia,wchodzi w etap reakcji walcz bądź uciekaj.
Tyle tylko, że w przypadku zaburzeń nerwicowych wchodzi on w ta reakcję bez realnego zagrożenia z zewnątrz, on sam sobie to zagrożenie utworzył.
A przyczyną jest zwykle przekroczenie granicy odporności na stres o czym pisałem tutaj:
http://www.zaburzeni.pl/konflikty-wewne ... t4071.html

Od teraz dla waszego umysłu to przekroczenie odporności na stres jest zagrożeniem, umysł a dokładnie wasz stan emocjonalny, uważa, ze zagrożenie istnieje realnie.
Chociaż wy świadomie i logicznie głowicie się:
"czemu niby mam te objawy jak nie ma zagrożenia ani nie ma już nawet stresu, staram się byc spokojny a to jest!"

Bowiem z chwilą wejścia waszych umysłów w stan zagrożenia, w stan walki i ucieczki zaczyna się cały szkopuł i pokazuje się istota nerwicy.
A dokładnie istotą nerwicy są elementy:

Sama nerwica :) A dokładnie stan zagrożenia:
który umysł traktuje jako zagrożenie życia, podczas gdy realnie nic się nie dzieje.
Stan zagrożenia powoduje ciągłe nastawienie lękowe, ciągła analize siebie oraz otoczenia, tego jak się czujemy, powoduje kontrolowanie objawów czyli wczuwanie się w to jak się czujemy i nadmierne reagowanie niepokojem kiedy cokolwiek ulega zmianie.

Emocje czyli lęki i obawy

Myśli, wyobraźnia, obrazy myślowe

Świadomość, wasza logika

Podświadomość – wyuczone reakcje.

Każdy sobie myśli, że nerwica to tylko lęk, objawy i myśli a jest jeszcze jeden element, który wielu pomija a to on odpowiada często za powroty złego samopoczucia i tym elementem jest podświadomość.
Ale po kolei.
Łopatologicznie mówiąc:
Z jakiegoś powodu wasz umysł czuje się zmęczony, czy to presji, czy stresu nagłego, czy dłuższych stresów, czy też z powodu bycia wrazliwym, lękowym i przerasta nas życie.
Czy też pojawił się jakiś wyzwalacz, jak narkotyk, przeziębienie i osłabienie po antybiotykach, czy może niewyspanie się, wszystko to może wyzwolić pierwszy objaw albo lęk.

Bowiem w waszych organizmach kumuluje się chemia, hormony stresu, w zależności od stanu układu nerwowego.
Jak ich będzie za wiele, albo za szybko z powodu przeciążenia i osłabienia są produkowane, wówczas dochodzi do erupcji i pierwszych objawów, pierwszego odczuwania lęku.

Wasz umysł nie rozróżnia zagrożenia, on nie wie, iż to zagrożenie nie jest realne.
Nie wie, że żaden bandyta cię po lesie nie gania z siekiera.
On czuje przeciążenie, wzrost hormonów i jak przekroczy to granicę to po prostu to odpala, tak działa ludzki organizm i nie jest to nic kosmicznego.
Od razu dodaję, ze chemia organizmu reaguje na nasze myśli, co ma później niebagatelne znaczenie przy nakręcaniu się i uleganiu wątpliwością albo odwrotnie - ryzykowaniu i akceptacji.

Ale my świadomie zagrożenia nie widzimy, bo takie objawy w realnym zagrożeniu by nie były dla nas problemem, zagrożenie minęłoby a my bysmy dalej żyli.
Jednak przy nerwicy jest inaczej, bo my przy pierwszym lęku i objawach za skarby świata nie potrafimy połączyć tych strasznych przecież objawów, z jakimis stresami, byciem wrażliwym, lękowym, z osłabieniem itp.

Dla nas to niemozliwe jest po prostu. Co też w sumie dziwne nie jest.
Kazdy początkową drogę musi przebyć.
Czyli wystraszyć sie, zacząc tym żyć, czytać, informowac się, badać, chodzić po lekarzach.
Wbrew pozorom uważam, że na poczatku jest to potrzebne.
Ale tylko na początku.... ;)

Natomiast dalej łopatologicznie wyjasniając:
Po pierwszym lęku czy objawie jak się wystraszymy, nasz umysł dostaje zapewnienia, że tak to jednak coś sie dzieje naprawdę.
Nasz stan zagrożenia zostaje utrzymany na stałe.
Co jest możliwe, stan zagrożenia dla umysłu to pamietajcie nic innego jak stan zagrożenia zycia, on to tak traktuje, i tak nastawia wasz organizm i emocje.
My natomiast nie widząc realnego zagrożenia zaczynamy mysłeć
"CO JEST GRANE"
Wówczas zupełnie świadomie czyli logiką, my sami, martwiąc się co nam jest, robimy zagrożeniem swoje objawy, myśli, emocje takie jak lęk.
Zaczynamy zazwyczaj czegoś się bać, chorób, zwariowania, umierania, opętania, i zaczynamy pod to dopasowywać objawy, zaczyna działać wyobraźnia, zaczynają panoszyć sie lękowe myśli, które są zarazem głównym powodyrem trwania w nerwicy.

Dla nas zagrożeniem staje się nasze ciało, bodźce i rzekomo dziwne objawy z niego płynące, realne objawy nerwicy, które jednak układ nerwowy serwuje w solidnych dawkach, bodźce płynące z otoczenia.
A nasz umysł wówczas coraz bardziej przekonuje się, że stan zagrożenia nadal jest aktualny.
I tak zaczyna trwać nerwica.
Innymi słowy wpadnięcie w nerwicę oznacza posiadanie stałego stanu zagrożenia a co to w praktyce oznacza?
Oznacza to połączenie 5 "istot nerwicy" jakie wymieniłem wcześniej.

Emocje:

Stan zagrożenia powoduje pełne rozregulowanie naszych emocji, nie tylko możemy czyć ciągle lęk, po prostu lęk, ale także dostawać nagle ataku paniki, lęk może przyjśc nagle, nie trzeba wtedy o czymś myśleć.
Nalezy w końcu zrozumieć, ze stan zagrożenia może dawać lęki, objawy, myśli kiedy tylko chce, bez zapowiedzi, bo nasze ciało jest nastawione na zagrożenie non stop.
My nie musimy tego czuć, nie musimy czuć się zdenerwowani, a jednak nagle mogą pojawić się objawy, może pojawić się lęk, atak paniki. Tak może być a tu wiele zalezy jak my do tego od razu podejdziemy.
Jak my na to zareagujemy.

Oprócz lęków może pojawiać się agresja, nadmierna frustracja z byle powodu, nasz umysł i ciało są nastawione na gotowość, ciągle, bez przerwy.
Można czuć histerię, panike, tak się też zachowywać histerycznie, jak "panikarz", można odczuwać potrzebę ucieczki natychmniastowej.

Mając nerwice żyjemy rozchwianymi emocjami.

Objawy

Objawy mogą być rozmaite, nie będe ich tu wymieniał ale chce powiedzieć, że objawy tak samo moga pojawić się nagle pierwsze, bez zapowiedzi.
Mając stan zagrożenia ciągły a taki jest on zawsze przy nerwicach, możemy nagle bez jakby "powodu" (powodem jest posiadanie stanu nerwicowego) dostać kolatania serca albo duszności, albo zawrotów, albo mdłości itp itd
Można też także odczuwać te objawy ciągle, cały czas, nawet w nocy, bo stan zagrożenia jest cały czas aktywny.

Analiza, wczuwanie się, stan zagrożenia

Kolejny wazny element nerwicy, powoduje to, że ciągle jesteśmy wyczuleni na wszystkie zmiany, nawet te dobre, jak ktoś czuje się lepiej to zaraz ma niepokój, "że czemu lepiej" (coś się zmieniło)
Ciągle wyczuwamy zagrożenia, czesto robimy to według objawów, jak boimy się schizofrenii to będziemy doszukiwać się czy dobrze pamiętamy, mówimy, czy nie zachowujemy się głupio.
Jak zawału to czy nie męczymy się zbyt szybko.
Jak raka to czy nie jesteśmy zbyt słabi, zbyt zmęczeni itp.
Jest to efekt bycia w stanie zagrożenia, czyli wczuwania się w to co nam jest, jak się czujemy i okropnie nadmierna, wręcz patologiczna wówczas wrazliwośc na każda zmianę.
Mamy wrażliwośc na dźwięki, ale także i na to co widzimy, czasem w lęku mozna widziec twarze czy oczy układające się ze wzorów na firankach i nie są to omamy, tylko właśnie stan wyczulenia i wyszukiwania stale zagrożenia.

Mało kto zdaje sobie sprawę, że około 50 % objawów nerwicy i obaw dają zwykłe objawy naturalne, które wystepują każdego dnia u ludzi.
Kazdy myśli i ma wrażenie, że przed nerwicą czuł się wysmienicie.
Oczywiście porównując okres przed stanem zagrożenia a w trakcie to ma rację ale nie raz i nie dwa każdemu zdrowemu człowiekowi, zrobi się np. słabo, duszno, niedobrze, gorąco, zakreci mu się w głowie, zrobi dziwnie, poczuje sie źle po np. nagłym wybudzeniu itp.
Są to rzeczy, które zdarzają się częsciej, rzadziej i nie sa związane z chorobami ani nerwicą.
Po prostu się zdarzają.
Jednak mając nerwicę czyli stan zagrożenia, takie coś jest dla nas nie do pomyślenia, wpadamy od razu w gorsze samopoczucie a myśli powodują maksymalne nakręcanie.
I tak stan zagrożenia nadla trwa.
Prostym przykładem są wybudzenia w nocy czy też podczas drzemki.
Czesto człowiek się wybudza nagle i czuje się dziwnie, jest mu słabo, jakoś duszno, nie wie co się dzieje przez jakiś czas, ma zaciemnienie chwilowo świadomości.
Ale bez stanu zagrożenia przeleży i przeczeka.
Natomiast przy nerwicy takie wybudzenie to będzie albo atak paniki albo 20 razy bardziej to wszystko odebrane i dodany lęk oraz inne objawy.
A najgorsze, że po tym wiele dni myślenia "co to było?" :)
I tak właśnie stan zagrożenia trwa...:)

Myśli

No te skubańce są w sumie głównym elementem nerwic i ogólnie życia i wynikają z ich powodów różne problemy.
Zrozumienie działania myśli w nerwicach, ich sensu nerwicowego nakręcania oraz nauka rozmawiania z nimi a nie blokowania, daje ogromny krok naprzód w leczeniu nerwic.

Mówiąc "myśli" miejcie też na uwadze, że chodzi o wyobraźnie, wyobrażenia, obrazy myślowe.
Z myślami jest taki kłopot, że pojawienie się ich w stanie zagrożenia, czyli stanie nerwicy niesie ogromy smutek i lęk u danej osoby, która tego doświadcza.
Bowiem takiej osobie zupełnie niesłusznie zdaje się, że ona zawsze miała pełną kontrolę nad myślami, wydaje jej się, ze zawsze myślała o czym chce a myśli to nie jest proces automatyczny.
Myślą sobie takie ludki, że myśli zawsze są prawidłowe, równe, takie jak powinny być.

Jak wyjdziecie z nerwic/stanu zagrożenia to dopiero zobaczycie, że nie jest to prawdą.
Nigdy prawdą nie było tylko teraz w stanie zagrożenia/nerwicy nagle nie pamietacie jak to było z myślami wcześniej, bo mało kto zwraca na to uwagę.
Podczas gdy myśli są zawsze, ZAWSZE automatyczne, oczywiście możesz sobie myśl przywołać ale w naturze myśli, skojarzenia, wyobrażenia przychodza automatycznie.
I często są one dziwne, bezsensowne, dotyczą czasem skrawków jakiś wspomnień.

Jest to proces, którego nie da się ot tak sobie zatrzymać, nie da się na siłę również myśli zmienić ani zastopować, szczególnie jeśli istnieją przy tym silne emocje.
Dla wielu jednak samo pojawianie się myśli i wyobrażeń lękowych jest juz oznaka, tego, ze są skończeni, chorzy psychicznie, że stracili kontrolę.
Podczas gdy ani tej kontroli nie stracili ani nie są psychicznie chorzy.
Równie dobrze zamiast stanu zagrożenia mógł pojawić się u was stan zauroczenia.
Chyba nie muszę pisać jakie są myśli automatyczne, wyobrażenia a szczególnie obrazy myślowe, kiedy się w kimś zauroczyliśmy, zakochaliśmy, był pierwszy pocałunek itp.

Tak samo jakby stan zagrożenia dotyczył realnego zagrożenia, myśli też by tego dotyczyły i to w ogromnych ilościach!

W przypadku nerwicy jak pisałem wcześniej stan zagrożenia dotyczy paradoksalnie (przez nas w sumie samych jest to spowodowane) naszych objawów, lęków, strachów, naszych emocji.
Dlatego będąc w stanie zagrożenia w sumie cały czas myśli będą złe i negatywne, będą dotyczyły chorób, różnych rzeczy, które mogą nas przerażać, jak np. opętania, robienie komuś krzywdy (bliskim), utrata kontroli i w efekcie szał albo zabicie się.

Zrozumcie myśli te nie mogą być inne, po prostu nie mogą być inne bo stan zagrożenia to stan emocjonalny, automatyzm myśli tym się własnie kieruje, tym w jakim jestesmy stanie, to takie mamy myśli
To jest logiczne przecież. Jaki stan – takie myśli.
Trzeba zrozumieć, że te myśli mogą być bardzo różne ale najczęściej dotyczą wartości jakie rzekomo możemy przez to wszystko utracić. Co też jest logiczne.
Stan zagrożenia/nerwica mimo wszystko jest utrzymywany, więc bać się będziemy jak mówiłem objawów, lęków, tego co się z nami dzieje a szczególnie utraty naszych najwyższych wartości.
Tak to działa i kropka.

I tu tak samo myśl może w stanie zagrożenia przyjśc kiedy chce, może przyjść pierwsza a może przyjść po np. objawie jako nakręcacz.

Myśli stanowią też inną ważną kwestię, "nakręcaczy", myśli w wypadku nerwic są eskalatorami napięcia i lęku, powodują zapętlanie się nerwicowego lękowego koła, zapętlanie się tego, że stan zagrożenia jest utrzymywany.
Prosty przykład:
siedzi sobie gość w stanie zagrożenia, nagle dostaje skoku pulsu, robił już badania, wie że to nerwicowe ale jednak myśli się jak zawsze zaczynają, "to zawał, tym razem umrzesz."
I tak zaczyna się myślenie, myśli nakręcają emocję czyli lęk, przez co często nagle dochodzą nowe objawy albo przychodzi atak paniki.
Taka osoba zwykle próbuje na siłę albo zmieniać myśli albo je blokować tak jak i płynące emocje.
Czyli próbuje unikać tego aby to wszystko poczuć w pełni.
Dlatego takie coś nie działa. A na pewno nie działa to w dłuższej perspektywie bo tylko utrwala stany lękowe.
Powoduje, że za każdym razem będziemy reagowali podobnie.

Albo przykładowo ktoś ma objawy cały czas, ciągle czuje lęk czy napięcie, jego myśli ciągle kotłują się, czy mu coś jest, czy nie.
"Czy tym razem to znów coś gorszego, czy przyjdzie atak,"
i tak tymi myślami to wszystko nakręca.
Choć myśli sa automatyczne to jednak można je odpowiednio zbyć i to nie na siłę ale zaryzykować przy akceptacji tego, ze czujemy się źle.
Ale o tym a chwilę.
O myślach są już tematy:
http://www.zaburzeni.pl/mysli-lekowe-co ... t3542.html

Świadomość

Ona też bierze w tej szopce udział, choć na niej skupia się logika a ta nie idzie w parze z emocjami, czyli lękiem.
Dlatego czytając jak działa nerwica, czytając potwierdzenia, że mamy tylko nerwicę, chodząc po lekarzach logika się cieszy ale za chwilę emocje i myśli lękowe ją przyciemniają.
Osoby z nerwicami używają jej zwykle tylko do uspokajania się, starania aby jakoś z tym żyć, co jest dobre ale nie jest aż tak kluczowe, a jeśli juz to na początku.
Dlatego właśnie logika, świadomość jest ważnym elementem przełamywania się, "ryzykowania", jest kluczowa w zmianach nawyków płynących z podświadomości.

Podświadomość

Dla wielu znaczy to łapanie się za głowe, no bo przecież do podświadomości nie mamy ot tak sobie dostępu!
Podświadomość to księga wspomnień, wydarzeń ale przede wszystkim reakcji, wyuczonych odruchów, zachowań, emocji jakimi reagujemy na określone bodźce.
Świadomość i podświadomość uzupełniają się, są w sumie kluczowymi elementami w życiu i egzystencji.
Przykładowo jak ktoś za młodu nauczył się reagować emocjami np gniewu na jakieś bodźce, to w przyszłości jak wystąpi taki bodziec to będzie od razu czuł gniew.
Jak strachem się wyuczył, to strach.
Wyuczenie następuje poprzez wydarzenia, naukę od innych wzorów (ludzi), zresztą tak też tworzona jest osobowość.
Jest to zbór reakcji i jak ktoś jest np. człowiekiem wrażliwym lękowo, to na wszystko reagował będzie w przyszłości lękowo co tylko będzie miało choćby znamiona zagrożenia.
Opisałem to w tym temacie.
http://www.zaburzeni.pl/osobowosc-a-ner ... t4076.html

Ale nie jesteśmy bezsilni wobec podświadomości, świadomość ma większą władzę.
Świadomie łapiąc się na tych reakcjach, możemy robić zupełnie na odwrót, mimo odczuwania przy tym innych emocji, oraz mimo myśli, które podążają w niewłaściwym kierunku.

Ale ja tutaj chce napisać o roli podświadomości z chwilą dostania nerwicy czyli stanu zagrożenia, bo pełni ona tutaj ważną rolę.

A mianowicie każdy osobnik, obojętnie czy kiedykolwiek miał jakąkolwiek styczność z problemami ze strony psychiki czyli emocji, czy też jest to osobą, która była wcześniej wrażliwa emocjonalnie, miała jak to się potocznie mówi "słabszą psychikę", zawsze w momencie pojawienia się pierwszego objawu, pierwszego lęku czy pierwszego ataku paniki, taka osoba staje się w jednej chwili kims o nastawieniu lękowym.
Kolejne dni dociekania co nam jest i niesłusznego utwierdzania umysłu, że stan zagrożenia należy zatrzymać, bo coś nam zagraża, powoduje nabycie kolejnych reakcji lękowych do podświadomości.
Odczuwanie lęków i objawów na poczatku jest dla organizmu traumą, nie bez powodu porównuje się ataki paniki, pierwsze lęki do stresu pourazowego.

Każdy chyba nawet z filmów wie, iż człowiek mający stres pourazowy przeżył jakąś traumę.
Np. wypadek samochodowy i teraz każda z takich osób, która przeżyła wypadek i jej się zakodował w głowie a dokładnie w podświadomości, będzie to na nowo przyżywała w sytuacji choćby jazdy samochodem.
Oczywiście to jest co innego niż nerwica lękowa i ciągłe objawy ale zasady są te same.
Pierwszy lęk i objaw czy atak paniki utrwala w głowie poczucie zagrożenia, w podświadomości rodzi się reakcja, sprawdzania wszystkiego wokoło, potem każdego dnia i tygodnia, objawy zmieniają się, mamy rózne lęki w róznych sytuacjach i znowu kodowane jest to do podświadomości.
Przykładowo ktoś z nerwicą źle poczuł się wchodzac po schodach, zakołatało mu serce.
Od razu to zapamięta, w podświadomości zrobi się nawyk i od tej pory za każdym razem wchodząc po schodach będzie czuł się słabo i szedł powoli aby serce mu nie potykało.
Albo ktoś miał atak paniki to podświadomie będzie teraz wyczekiwał, bał się, ze przyjdzie kolejny i go nie wytrzyma.
W podświadomości z chwilą pojawienia sie lęków zasiewa sie wątpliwość i brak wiary czy to na pewno tylko to, który zresztą potem regularnie nas męczy i blokuje przed "ryzykowaniem".
Dlatego mimo watpliwości i braku wiary musimy działac, zresztą pisałem tutaj
http://www.zaburzeni.pl/akceptacja-zabu ... t3619.html

W podświadomości notują się wszelkie takie traumy a paradoksalnie w stanie zagrożenia traumą staje się bez mała wszystko.
Mając nerwice ukłucie w głowę jest porównywalne do przeżycia wybuchu granatu obok nas, dlatego potem kazde szczypnięcie, ukłucie, będzie powodowało lawinę myśli
"co to było" "umieram" "rak"
to będzie powodowało zwiększenie emocji lęku itd itd.
Każde twoje codzienne zachowanie nerwicowe, czyli sprawdzanie objawów, nagminne badanie się, jest to już reakcja lękowa, zapisana w podświadomości.
Dlatego np ludzie z nerwicą, którzy przy jakimś objawie chcą latać się ciągle badać i stale upewniać czy nim im nie jest.
Pchają do tego myśli i lęk ale ogólnie reakcja taka jest zapisana już w waszej podświadomości.
Przykładowo pojawiają się u was zawroty głowy, jakieś drgawki itp to nagle dostajecie mysli
"co znowu się dzieje" " a jak tym razem to choroba" "zbadałbym się" itp
Lęk narasta, emocje zaczynają szaleć i zaczyna znowu się to kręcić.
Osoby, które objawy i lęk mają cały czas, to w podświadomości mają już nawyk ciągłego obserwowania siebie i wczuwania w to wszystko, dlatego wasze myśli stale są żałobne i dotyczą chorób i umierania czy też innych lęków.
Szczególnie jak nie macie zajęcia zbyt wiele (weekend wolny albo grypa i leżymy w łóżku)

Im dłużej tylko i wyłącznie poddajemy się lękom i panikujemy przy obawach oraz lękowych myślach, natrętnych, tym bardziej utrwalamy w sobie reakcje nerwicowe, lękowe w podświadomości.
Tak ogólnie działa podświadomość ale świadomie ryzykując, konfrontując się, zmieniamy te nawyki i tak jest ze wszystkim w życiu jesli chodzi o podswiadomośc i różne reakcje.
Zresztą dopiero co Divin napisał o tym posta
http://www.zaburzeni.pl/zrozum-podswiad ... t4100.html

Tak więc zapamietaj sobie drogi kolego czy droga koleżanko, że nerwica jako stan zagrożenia, to stan który nie trwa wtedy kiedy tobie się wydaje, że jest stresująco, czy wtedy gdy tobie się wydaje, że trwac powinien. Nerwica to przeciągły stan.

Każda nerwica ma taki sam schemat, także nerwica natręctw, tam występują te same elementy stanu zagrożenia, objawiające się po prostu w innej formie.
W nerwicy natrectw unikaniem konfrontacji jest wykonywanie natręctw z powodu różnych obaw albo odczuwania lęku.
Tak samo jest przy lęku społecznym, tyle, że tu w określonych sytuacjach ale wynika to z podświadomych reakcji, które można zmienić - ryzykując.
Zapamiętaj też to, że w nerwicy można odczuwać lęki ciągle, okresowo, albo nie odczuwać lęku jako takiego tylko same objawy i wątpliwości, a można i wszystko naraz.
Tak więc nie pytaj siebie już więcej: "ale ja nie mam ataków paniki to ja mam nerwice?"
Tak, nerwica to stan zagrożenia jaki opisałem wyżej.

Przechodząc do leczenia, warto powiedzieć trochę o lekach i psychoterapii ale krótko bo już pisałem o tym tutaj
http://www.zaburzeni.pl/male-info-o-met ... t3751.html

Chodzi mi o to, że widzę często ludzi piszących,
"przecież leki muszą mi pomóc, jak nie pomagają to coś nie tak!"
Czesto ku mojemu zdziwieniu lekarze psychiatrzy też uważają, że leki wręcz muszą działać!
"A jak nie działają to może coś nie tak."
To jest nieprawda, leki nie muszą działać w przypadku zaburzeń lękowych.
I nie pisze tego po to abyć myślał
"eee to nie biorę jak on tak mówi."
Bo leki mogą działać ale nie muszą.
Leki np antydepresyjne z grup SSRI, SNRI (takie przykłady grup)są bezpieczne i jak dostałeś je od psychiatry to możesz brać, często mogą przynieść ulgę w objawach, wspomóc terapię oraz własne działanie i zaangażowanie.
Mogą pomóc w właśnie wyzbyciu się tych nawyków lękowych jakich nabyłeś przez nerwicę i nerwicowe zachowanie.
W żadnym razie nie mówię lękom "nie" ale też mówię, "iż koniecznością nie są."

Każdy myśli, że wystarczy podnieść sobie serotoninę, dopaminę i będzie jazda.
W niektórych wypadakach może tak być, choć lepiej nie poprzestawać na braniu tylko leków bo po odstawieniu możliwe, że nasze reakcje lękowe wrócą, bo nie przerobiliśmy ryzykowania i wychodzenia temu naprzeciw.
Nie jesteśmy tego nauczeni i po odstawieniu byle co powoduje nawrót objawów i lęków.
Ale tez w niektórych wypadkach nie musi być nawrotu po odstawieniu.
Z lekami trzeba spróbować jak ktoś chce brać, taka jest prawda i lepiej nie sugerować się opiniami innych.
Na zaburzenia lękowe jak widzicie wyżej składa się wiele rzeczy, i nie zawsze podwyższenie jakiś neuroprzekaźników całkiem zmienia sytuację, bo leki takie nie mają mocy zmieniać waszych nawyków.
Ale mogą łagodzić objawy oraz lękowe myśli. A to może być także pomocne i to nawet bardzo.

Co do terapii, to uważam, że każdy z zaburzeniem lękowym powinien z niej korzystać.
Często słysze pytanie "czy robić to samemu jak mówisz czy terapią"

Ja ci mówie, że wyjść z nerwicy możesz w sumie tylko robiąc to i owo samemu, a głownie zmieniając pewne nastawienia oraz ryzykując.
Jednakże terapia może zwracać uwagę na inne elementy, niż tylko konfrontacja z lękami, choć dobry terapeuta będzie uczył tego jak działać i jak traktować mysli lękowe.
Ale też może zająć się samooceną, problemami innego typu, analizowaniem jakiś ewentualnych przyczyn.
Nie wszystkiego można dowiedzieć się o sobie poprzez fora czy blogi i nie każdy w sumie interesuje się aż tak tematami żeby mieć w to wgląd.
Wiele osób chce po prostu móc pogadać sobie z takim psychologiem, ja np nigdy tego nie rozumiałem jaki sens maja takie zabiegi, ale przecież nie kazdy lubi jak ja najbardziej gadać "samemu ze sobą". :D
Więc jak czujesz potrzebę żeby pogadac z psychologiem to ok, jak nie czujesz to też okey.
Tak więc terapia tu nie wyklucza własnych działań z ryzykowaniem, wręcz to się uzupełnia!

Czasem widzę osobę, która chodzi na terapię dłuższy czas, robi postępy na wielu płaszczyznach a lęki nadal ma, ataki paniki a to dlatego, że mimo terapii, mimo zmian na innych płaszczyznach omawianych na terapiach, ryzykowanie stanowi w wielu wypadkach klucz do wyjścia z lękowego błędnego koła.

Dlatego czy iść na terapię? TAK
Czy działać też samemu? TAK, KONIECZNIE
Czy brać leki? JAK CHCESZ
Czy leki same wystarczą? WEDŁUG MNIE RYZYKOWNE JEST STAWIANIE TYLKO NA LEKI, SAME LEKI TO DLA MNIE UNIKANIE A NIE LECZENIE


LECZENIE, RYZYKOWANIE

Często piszę o ryzykowaniu, co to w ogóle oznacza?

Tak naprawdę żadna osoba w lęku niczego nie ryzykuje, bo od nerwic, lęków nic się nie robi.
Kżzdy się boi, że od lęków coś mu się dokona, nerwica to w ogóle jedna wielka wątpliwość.
Ryzykowanie ma tutaj zupełnie inne znaczenie, choć najlepiej określić to właśnie poprzez powiedzonko "ryzyk – fizyk".

Zwróćcie uwagę co pisałem o nerwicy wyżej, w tym wpisie.
To bardzo wazne uświadomić sobie ten fakt.

Nerwica to zaburzenie emocji, ale umysł traktuje to bardzo poważnie, on cały o 360 stopni zmienia swoje czuwanie, jest nastawiony na mega zagrożenie przez długi czas, potrafi być tak nastawiony jeśli trzeba całymi miesiącami i latami.
On to potrafi ale nie ma takiej potrzeby i my to logicznie po pewnym czasie sami już wiemy ale jak to zawsze, logika swoje, emocje swoje.
Dlatego czytanie, słuchanie psychologów, ludzi z for i samo tylko bierne przyglądanie się temu, nie daje efektów.
Bo my w logice i świadomie to wiemy ale za chwilę z uwagi na stan zagrożenia, dostaniemy objawów, albo coś się nasili, albo przyjdzie nowe, albo dostaniemy dziwną myśl, albo poczujemy nagle lęk i całą logikę szlag trafia.
Wie to każdy z nas doskonale :)

Dlatego, że właśnie umysł święcie wierzy w to, iż stan zagrożenia ma sens, aby mu pokazać, że nie ma powodu do tego, musimy świadomie zaryzykować.
Dlaczego to jest tak trudne?
Bo podświadomość, reakcje lękowe, objawy, myśli, to wszystko działa w stanie zagrożenia samo, automatycznie, jedynie my potem nakrecamy się dalej poprzez myśli.
A zaryzykowanie wymaga własnego działania, świadomego działania, tu automat nie pomaga, świadomość tu nie jest automatyczna, musimy to zrobić sami.
Częste twierdzenia, "że pomóc sobie możemy tylko sami w nerwicy" są słuszne.

Bardzo często słyszę, że ktoś nie rozumie idei ryzykowania, konfrontacji, wydaje mi się jednak, że każdy rozumie, tylko po prostu każdy mimo wszystko boi się to zrobić, bo siedzi w nim ten początkowy niepokój i ta kontrola wszystkiego.
Chce ciągle wiedzieć jak się czuje i czy mu nic nie jest a ryzyko polega na tym aby się tego pozbawić.
Wielu nadal liczy na tą magię, że nie będą musieli się po prostu źle czuć.
Każdy pyta co myśleć? Co mówić?
Bo to znowu jest ta chęć posiadania czegoś magicznego co oddali odczuwanie lęku samo z siebie, bo prościej by było jakbym napisąl co masz myśleć i dzieki temu objawy będą same słabły.
Czesto czytam napisz krok po kroku co myśleć. Nie da się tak.
Niestety mimo 21 wieku nikt czegoś takiego nie opracował i stwierdzam, że nie da się, można oczywiście dać wskazówki ale ryzykowanie świadome i zarazem emocjonalne polega na działaniu samemu.

Obrazowo można to porównać do kogoś stojącego na skarpie, nad wielką przepaścią, i ta osoba, wie, że musi skoczyć i chwycić się na dole gałezi żeby odzyskać wolność, inaczej będzie tkwiła w pustce i wegetacji.
Emocjonalnie wiadomo jak ktoś taki będzie się czuł, wiadomo, ze będzie odczuwał strach a jego myśli będą dotyczyły tematów śmierci, obrazy myślowe będa mu pokazywały jak się rozbija na dole.
A jednak wie, ze musi i świadomie skacze łapiąc się gałęzi.
(to metafora ludzie, nie łazić mi na skarpy szukać gałęzi :DD )

To jest takie obrazowe porównanie, taka wizualizacja, każdego z osobna nerwicowca, który codziennie zmaga się z lękiem.
Tą wizualizację powinien doświadczyć każdy bez nerwicy, żaby zrozumieć, że "weź się w garśc" mówione do osoby z lekiem jest tak naprawdę słuszne ale ma zupełnie inne znaczenie w tym wypadku. O wiele głębsze i mocniejsze.

Mówiąc o zaryzykowaniu nie można przemilczeć blokowania emocji.
W sumie to zadziwiający jest fakt, że tak bardzo boimy się odczuwać emocje.
A tym bardziej czasem dziwny jest fakt, że często przy terapiach jesteśmy na etapie uzewnętrzniania emocji, czyli poszukiwań dawniej zblokowanych emocji, ale mimo to obecnie w teraźniejszości blokujemy sie przed emocją jaką jest lęk.
Mimo wszystko nerwicowy czy nie, lęk jest zwyczajną emocją.
Silną, w tym wypadku negatywną ale nadal emocją, a emocja ma niesamowitą skłonność do pojawiania się i znikania.
Ale nie znika ona kiedy myślowo ją nakręcamy ;) i tak samo nie znikną obawy płynące z tych emocji jak sami je natrętnie podsycamy, pchani do tego wątpliwościami.

Zauważyłem, że w sumie coraz to nowe pokolenia uczą się wypierać coś takiego jak cierpienie, ból umieranie, to proces od dawna narastający.
Każdy się tego boi, ale coraz cześciej jest takie dziwne powszechne przekonanie, że my wszyscy to bezwględnie musimy być tylko szczęśliwi i ciągle stawiamy sobie pytania czemu nie jesteśmy?
Bo WSZYSCY są!
A guzik prawda, ze są ;)

I oczywiście wszyscy zasługujemy na szczęście, ale nie wolno zapominać, że cierpienie też jest częścią życia i czasem będzie nam dane przeżyć taką emocję.
Zdrowie emocjonalne to efekt przeżywania i umiejętności przeżywania każdej emocji, nie tylko tych dobrych i miłych.
Nie unikajmy emocji, które nas odstrarzają, je można w pełni odczuć i nic się nie stanie, wręcz przeciwnie.
Mówi się, że cierpienie uszlachetnia ale nie takie, które próbujemy blokować czy unikać na siłę, kiedy niestety akurat nie ma wyjścia to musimy to i owo odczuć.
Mówię to wszystko w kwestii nerwic i lęku jako emocji. Na które dobrze jest wręcz przyzwalać.

Weźmy jakieś przykłady jak ryzykować, jak przyzwalac na lęk.

Zacznijmy od ataków paniki.
Od kogoś kto ma ataki paniki.
Być może boi się wychodzić z uwagi na nie, albo ma w sobie niepokój, że atak nagle przyjdzie.
Przeanalizujmy to chwilę.

Ta osoba kiedyś tam dostała ataku, tak bardzo ją przeraziły objawy i lęk, że uznała, ze coś nie tak, umysł uznał sam atak i lęk przed nim jako zagrożenie, dlatego stan zagrożenia trwa dalej.
Osoba ta przez to może odczuwać niepokój związany z tym, że atak przyjdzie, może odczuwać lęk na myśl aby gdzieś iść, bo tam może przyjść atak.
To są właśnie reakcje, które utrwaliły się w podświadomości.
I teraz na myśl o wyjściu bądź ataku ogarnia nas lęk i przeświadczenie, że to będzie koniec, totalny rozpad albo nas samych albo śmierć bądź utrata kontroli nad czymś.
No i teraz jak to zmienić?
No pomyślcie chwile czy można zmienić to próbując obejść to na około, brodząc i próbując wszystkiego byle tylko nie poczuć tego dosłownie?
Otóż od ataku paniki, choćby nie wiem jak najgorszego nic się nie stanie.
Mało kto wie o tym, że jak miał już jeden atak paniki i nie omdlał, nie umarł, nie stracił panowania nad sobą, to za drugim razem też tak nie będzie.
Bo jakby coś miało się stać stałoby się za pierwszym razem.

Ale jak widać nasze przekraczanie granicy odporności emocjonalnej niesie za sobą nerwice a nie co innego.
Dalszych granic już nie ma, wiele osób, które wpadają w lęki, po miesiącach mówią, że jest gorzej, że nie mają siły i na pewno już zwariują.
Czytałem coś takiego tysiące razy. I ani razu jednak nic się nie działo.
Sam przeżywałem setki ataków paniki i też tak mówiłem.
A to dlatego, że nasz brak siły wynika z tego, że przez te wszystkie miesiące na pewno dochodziły nam nowe objawy czy może lęki albo myśli natrętne, a my się dawalismy w to wszystko wkręcać i podążac za tym.
Jednak mimo tego, nie ma tam już dalej granicy jak to sobie wielu wyobraża.

Nic dalej się nie dzieje z nerwicą, po prostu jak będziemy traktowali to unikowo, wycofywali się, dawali nakręcać lękowym myślą, to będziemy tak w tym tkwili, raz będzie lepiej, raz gorzej.
Ale nadal nasze reakcje wyuczone, wątpliwości i strach będą górowały.
Skutkiem nerwicy będzie brak naszego rozwoju i zadowolenia z życia.

Natomiast brak siły nie oznacza jego realnego braku, wynika to z zmęczenia ciągłym myśleniem o objawach i lękach, natomiast realnie to siły macie strasznie wiele.
SERIO SIŁ MACIE OD GROMA.
A to dlatego, że skoro macie objawy i natrętne myśli to znaczy, że sił macie pod dostatkiem wbrew pozorom.
Tylko marnujecie je na nakręcanie myślowe i ciągłe analizowanie jak się czujemy, co nam dolega i czy to juz mija.
Jakbyście tak poszli do kamieniołomu na 4 dni ciężkiej harówki, poganiani biczem to zorientowalibyście się szybko co to znaczy nie mieć siły na objawy czy myśli.

Tak więc w wypadku ataków paniki ryzykowanie polega na tym, że wręcz pozwalamy sobie na to, aby atak przyszedł.
Przed wyjściem boimy się ataku?
Być może ciągle czujemy atak na karku? Mamy myśli lękowe?
Atakujmy je, nie próbujmy blokować nigdy lękowych myśli, nigdy.
Ale zmieniajmy je, ośmieszajmy, ironizujmy, róbmy na przekór.

Boisz się, że atak przyjdzie? Powiedz "chodź, niech przyjdzie", czemu ty w ogóle masz się go bać?
Bo co bo lęk? Bo wtedy jest okropne przerażenie?
Ale czemu chcesz to blokować? To jest emocja, musi mieć ujście, daj mu to ujście, nic się od tego nie stanie.
Ale ty będziesz miał w głowie pełno myśli, "że jednak się coś stanie" i wtedy właśnie zaryzykuj.

Powiedz,
"okey, niech się stanie, lepsze to niż takie życie w nerwicowym wyczekiwaniu."
Ryzykowanie polega na tym aby obalać wątpliwości jątrzące się w głowie.
Czemu boisz się ataku? Bo wiąże się z cierpieniem?
A teraz w jego wyczekiwaniu nie cierpisz?
Cierpisz i co gorsza to cierpienie jest szkodliwe, bo powoduje dalsze utrwalanie lęku oraz przekonywanie umysłu, ze jest powód aby utrzymywać stan nerwicy.

Atak i tak i tak w końcu przyjdzie a jak nawet nie przyjdzie to będziesz stale się bał czy nie przyjdzie, co będzie powodowało stałe napięcie i wyczekiwanie, utrwalone w podświadomości, przez to zaczną się pojawiać objawy na codzień.
I będziesz tylko coraz bardziej się zaplątywał w to.

Więc lepiej wręcz przyzwolić na niego, a jak przyjdzie to zobaczyć, ze nawet ta emocja, ten wielki lęk jaki tam by nie był można przeżyć. Przyjąć trzeba to, że trzeba to przecierpieć.
Bo i tak cierpisz i do tego coraz bardziej marnujesz swoje życie na głupie trwożne obawy przed atakiem.
Takie sa fakty.

Jak atak przyjdzie, to będa objawy, ale atak mija, objawy także, najważniejsze podczas tego sa myśli, przy ataku paniki są one wyjątkowo nasilone i w dużej liczbie, bo atak to duży stan emocjonalny.
Wtedy traktuj myśli z przekorą, bo przy ataku liczba myśli jest duża i trudno jest to dialogować w bardziej przyjazny i spokojniejszy sposób.
Co da ci dialogowanie z przekorą, ośmieszanie?
To, że atak potrwa krótko, bo jak będziesz szedł za myślami, wierzył im, analizował je, wyobrażał sobie rzeczy jakie ci podpowiadają podczas ataku, to wówczas będa one nakręcały stan emocji czyli lęk.
Wówczas atak będzie jeszcze gorszy a po nim zostanie ponownie lęk przed następnym atakiem.
A tak trochę pomęczy i przejdzie, jak zawsze, atak paniki mija zawsze.

Co ty zyskujesz?

Jeśli przyzwoliłeś na atak, prowadziłeś dialog "dawaj go tu" i on przyszedł, ty go przetrzymałeś, pozwoliłeś sobie na lęk i czasowe cierpienie.
To wówczas dajesz sygnał do swojej podświadomości, ze nie musi ona reagować już strachem przed wyjściem "bo atak"
Nie musi już czekać na atak bo on przestaje być zagrożeniem, umysł orientuje się, że nie ma tak to już niebezpieczeństwa.
No bo ty dopóki wyczekiwałeś w lęku ataku, upewniałeś umysł, że coś tam ci zagraża, jak pozwalasz na przeżycie tego i nie dajesz uwagi lękowym myślą, tylko z nich ironizujesz, to mija, bo mija zawsze, wówczas stan zagrożenia przez umysł też schodzi.

Nerwica/stan zagrożenia schodzi, lęk przed atakami także.

Oczywiście nie mówię, że zdarzy się to za pierwszym razem, trzeba tego sumiennie próbować i pamiętać, że trzeba działac myślami.
Bardzo ważna kwestia jest tych myśli.
Bo konfrontacja nie polega na tym, że wystarczy wyjść i powiedzieć "choć ataku" a potem podczas tego w głowie meksyk i "o boże to koniec."
Trzeba zaryzykować w pełni, poddać się temu, mogą być wahania, kryzysy ale kto próbuje, temu się udaje.
Sam tak miałem, sam z tego w końcu wyszedłem i właśnie w taki sposób.

Na tym polega ryzykowanie, na pozwoleniu na lęk i objawy, na przyzwoleniu sobie, ze będziemy się źle czuli ale nie damy się lękowym myślą porwać, i to wszystko mimo wątpliwości i braku wiary, że to nerwica.
Oczywiście od razu wielu mówi "ale nie da się nie myśleć, myśli same przychodzą"
Oczywiście taka jest istota nerwicy ale ty tym myślą możesz odpowiadać swoje, ryzykując i robiąc na przekór czy nawet zgadzając się z nimi dla przekory.
Jak są wątpliwości "czy na pewno", wtedy "ryzykuj", właśnie wtedy skacz w tą przepaść a opłaci ci się to.
To jest trudne z uwagi na to, że trzeba samemu podjąć taką decyzję, świadomie i logicznie, ale jak raz się ruszy i próbuje, potem leci z górki.

To samo się tyczy tego jak ktoś czuje lęk cały czas, czuje objawy różne 24 na dobę.
Niby mówi się, że ten lęk jest wolnopłynący, nie dotyczy niczego i zresztą faktycznie tak jest, tak się go odczuwa.
Jednak wówczas, tak naprawdę w nas są same wątpliwości, "czy aby na pewno nic mi nie jest?"
"Jak nic nie jest to co to za objawy? " "skąd te objawy" i tak wkoło.
Często wtedy są obecne różne objawy fizyczne, które nam ciągle stawiają nowe pytania,
"czy na pewno tyle objawów to tylko nerwica?"
I tak wkoło.
Wielu mówi
"rano jeste lepiej a wieczorem gorzej" inni znowu "wieczorem lepiej"
i tak wkoło.
Wiele osób skupia się tylko na konkretnych objawach zapominając o całokształcie obrazu zaburzenia emocji.
Pytają oni
"drętwieje mi rąką" "skacze oko" "mam gule w gardle" "duszności" itp
"jakie rady na to aby szybko przeszło?"

Tak naprawdę czasem nie ma rady aby jakiś objaw szybko przeszedł, tak samo jak nagły niepokój czy lęk dłużej trwający.
Nie wolno skupiać się na konkretnych objawach, czasem nie da się każdego objawu "dialogować" aby od razu minął.
Można jedynie dialogować aby się od tego objawu nie nakręcać.
I to trzeba zrozumieć, to nie ma od razu minąć, ty masz wyjść naprzeciw wątpliwością czyli myślą lękowym na przekór, mimo objawów i emocji lęku.

Tu przypominam o istocie nerwicy, czym jest nerwica? Ciągłym stanem zagrożenia?
Co to może oznaczać w praktyce?
Oznaczać to może, ze podczas tego stanu możemy odczuwać objawy czy emocje i myśli ciągle, albo okresowo.
Często niektóre objawy mogą męczyć jakiś czas i jest niestety wymagana pewna doza akceptacji o której pisałem w wielu miejscach ale choćby weźmy ten temat:
http://www.zaburzeni.pl/podsumowanie-le ... t3862.html

Często ludzie nie rozumiejąc istoty nerwicy, bredzą głupoty nerwicowe.
Mają np gule w gardle już dwa tygodnie i mówią
"czemu ona jest ciągle jak jestem spokojny, nie ma stresów, piję melise"

Nie mogą pojąć, że przede wszystkim stan zagrożenia może trwać jakiś czas i potrzebna jest cierpliwość, jak już się zaczęła nerwica to trochę czasu musimy jej dać, trzeba jednak trochę okazać cierpliwości.
Dodatkowo ta osoba mówi zwykle, "ze jest spokojna, o niczym nie myśli",
podczas gdy 2 dni wcześniej zapewne googlowała czy ten objaw to nie rak krtani ;)

Mało kto zdaje sobie sprawę jak wielką moc nakręcająca ( z uwagi na myśli) ma googlowanie objawów i wyczytywanie o chorobach, kto robi w ogóle takie rzeczy nie ma szansy na zmniejszenie stanu zagrożenia.
Lepiej poświęcać energię na czytanie jak wyjść z nerwicy oraz o czytanie na necie czym jest nerwica.
Bo to niesie korzyści za sobą.

I teraz przykładowo, ktos ma niepokój, odczuwa cały czas lęk, oczywiście wszyscy wtedy wbrew pozorom są spięci ogromnie, nie mogą się wyluzować, czują telepawki albo po prostu są
"spięci do granic wytrzymałości"
Mają objawy jak duszności, gule w gardle, potyka im serce, drętwieje ręka (to przykłady, objawy mogą być rożne)

Taka osoba stale jest spięta, i przez lęk i przez objawy.
Oczywiście "stara się" żyć normalnie, i to jest prawda, każdy z nas stara się mimo wszystko żyć. Nerwicowcy zasługują na medale próbując żyć.
Taka osoba "uspokaja się" wchodząc na fora i wypytując czy to na pewno nerwicowe.
Co też nie jest ogólnie złe. Dobrze jest uczestniczyć w grupach wsparcia.

Tyle, że to wszystko nie ma aż takiego wpływu na aktywne pozbywanie się stanu zagrożenia.

Bo my "uspokajając się" uspokajamy logikę, co jest ważne, bo przez to jednak uczymy się wielu rzeczy o zaburzeniu, nawet słuchając innych, ale samo uspokajanie się nie niesie zmian, bo nie ma ryzykowania.
Same próby życia mimo tych stanów, również nie niosą same z siebie zmian.

Bo co z tego, że my np. idziemy do pracy czy na uczelnie, kiedy w głowie jest meksyk myślowy a my brniemy w to całym sobą i próbujemy tłumaczyć na wszelkie okrężne sposoby jak to tylko możliwe.
Zamiast zaryzykować.
Trzęsiemy się na myśl o objawach jakie nam towarzyszą, zamiast podejść do tego z akceptacją, nie można mówiąc o akceptacji nie znać wpisu Divina o nastawieniu normalnościowym
http://www.zaburzeni.pl/klucz-odburzeni ... t3695.html

Często osoby w stanach niepokoju i lęku mają różne objawy, denerwują się nimi, nie potrafią zrozumieć istoty nerwicy, ze niektóre objawy naprawdę mogą trwać dłuższy czas.
Szczególnie, że mamy wtedy dużo myśli i wątpliwości w głowie, którym ulegamy bardzo często i przez to umysł nadal ma pewność, że stan zagrożenia jest potrzebny.
Nawet jeśli ryzykujemy i mówimy "a niech tam, niech będzie co ma być" jest to czasowa ulga a później na owo i my już myślimy, że jednak to coś innego i dajemy się temu ponosić, ponownie nie ryzykujemy!
Nie wykonujemy tego sumiennie.

Często osoby te zaczynają doświadczać coraz więcej objawów, doświadczać coraz więcej natrętnych myśli, przez co rozkminiania w głowie jest coraz więcej.
A zarazem ryzykowania i dialogów wewnętrznych tak naprawdę brak a jeśli już to nie sumiennie.

Reakcje lękowe zostają utrwalone i od tej pory od samego rana tylko po wstaniu możemy odczuwać napięcie, możemy mieć myśli, zaczynamy bać się żyć z tymi objawami, wychodzić gdzieś, martwimy się, że jest coraz gorzej, czujemy, że nie mamy siły.
Pojawiać się mogą natręctwa o to, ze zrobimy komuś krzywdę, o to, że to jednak coś gorszego bo robimy "wszystko", tak jak radzą a tu nic.
"Bierzemy leki, chodzimy na terapię a tu NIC."
To powoduje popadanie w doły, stany depresyjne, które nie są niczym dziwnym w nerwicach

Oczywiście to tylko przykład, różnie może to wyglądać, ale najczęściej wszystko opiera się na lękach czyli emocjach, objawach i natrętnych myślach i wyuczonych reakcjach naszym codziennym pozwalaniem na to aby wątpliwości wygrywały.
Może to wszystko występować osobno albo wszystko naraz bądź w dowolnych kombinacjach.

Niektórzy przy każdym objawie lecą do lekarza się badać, i potem pytają "czy kiedyś to minie?"

W sumie dopóki nie zaryzykujesz, i nie przestaniesz badać się i googlowac o chorobach to mała szansa na to aby to całkiem samo z siebie minęło.
Nie ma co tu się oszukiwać.
Bo utrwaliłeś taką reakcję, że każdy, byle jaki nawet objaw, to ty już jesteś drętwy i lecieć chcesz się badać.
Czyli dalej to utrwalasz i przekonujesz umysł, że stan zagrożenia jest nadal potrzebny, bo robisz sam, świadomie, z wyimaginowanych chorób i wyobrażeń lękowych, objawów nerwicy – zagrożenie.
To ty przekonujesz umysł, że to ma sens, obawiając się i ulegając wątpliwością.
A wątpliwości będą zawsze w tym stanie, na tym to polega.
Wątpliwości a dokładnie uleganie i m wykluczają wyjście z nerwicy "ot tak sobie"

Może to wyglądać różnie, może czujesz niepokój?
Masz jakieś objawy, może myśli, martwisz się, że został tylko psychiatryk albo leki brane do końca życia, masz pełna natrętnych myśli, lęki rozmaite.

Nie dam rady opisać tu wszelkich kombinacji jakie są możliwe, więc nie doszukuj się 100 % podobieństw, nie ważne czy masz jeden objawy i niepokój, czy 100 objawów i niepokój, czy tylko natretne mysli, które powodują niepokój, czy może sam niepokój ... ;)
Działa to w ten sam sposób.

Są emocje - lęki, są objawy, są myśli – jest twoje reagowanie na to.

Być może masz lęk, niepokój, nie daje on ci spokoju, nie możesz się zrelaksować, to pytam po co go blokujesz? Czemu tak bardzo martwisz się tym lękiem?

Wielu powie
"no bo on tak nagle przyszedł jak to jest?"
Taka jest istota nerwicy i to jest możliwe, zrozumienie tego jest kluczowe.
Stan zagrożenia to i emocje, prosta sprawa.
Inny powie
"nie da się bo ten lęk jest zbyt duży, nie da się wytrzymać"

Każdy tak mówi, wiele razy czytam opisy nerwicowe to widze wkoło powtarzanie, że ten
"MÓJ lęk to był i jest masakryczny, nie da się wyrobić."
Sam tak mówiłem i sam taki lęk miałem ;)
I owszem jest to bardzo hooojowe uczucie.
Lęk w nerwicy potrafi być tragiczny wręcz ale dużo wynika z tego, ze my go blokujemy a przez co? Przez wątpliwości.

Mamy podświadome obawy, że jak przestaniemy się spinać i ciągle obserwować ten lęk, to on się w coś zamieni, to wtedy się coś nam stanie.
A prawdą jest, ze nic się nie stanie, my po prostu swoim napięciem nie pozwalamy sobie go odczuć tylko blokujemy.
A to nie pomaga.

Wyobraź sobie, że odczuwasz mega radość, z jakiegoś powodu zalała cię fala radości, przypomnij sobie taką sytuację.
Tu zaraz niektórzy powiedzą "ale ja nie wiem jak to czuć radość" Już ja wiem jak działają główki nerwicowo – depresyjne
Wysil się
I weź spróbuj zahamować tą radość ;)
Po pierwsze nie da się do końca a po drugie jak będzie próbował to nawet przy radości będziesz się dziwnie czuł spięty, podniecony itp

Bo emocji powinniśmy ulegać, a ona sobie przepłynie, jak ją blokujemy, spinamy się na nią ona robi się niebezpieczna, bo nie ma ujścia i męczy długo.

Mając lęk spróbuj robić relaksację
http://www.zaburzeni.pl/medytacja-relak ... t3421.html

Sporo osób mówi podczas relaksacji,
"no próbuję ale przez ten lęk nie moge, bo jak się relaksuję to czuję, zę odlatuję, że zapadam się itp"

To wynika właśnie z tej konieczności "obserwowania" lęku i naszych objawów.
A jak się relaksujemy to ta kontrola musi odejść, ale właśnie wtedy ucz się ryzykowania i mimo tych odczuć relaksuj się dalej, puść odczuwanie lęku, tam dalej za nim nic nie ma.

Pozwalajcie sobie na niepokój.

Jak rano wstaniesz i masz niepokój, to nie mów
"oho znowu, dlaczego?" tylko
"okey jest znowu niepokój, nerwica działa ale mam to gdzieś, niech przepłynie"
Nie próbuj cały dzien wczuwać sie czy jest mocniejszy czy silniejszy, dosłownie pozwól mu być, odczuj go, zignorujesz go tym sposobem automatycznie.
Tyle, że trzeba robić to sumiennie! I wkoło!

Jak masz przy tym jakieś objawy fizyczne czy psychiczne, a może masz same objawy i latasz po badaniach wkoło, to również będziesz miał myśli, że te objawy coś jednak powodują, że to co innego, i tak wkoło.
Wiecznie będą wątpliwości.
Ryzykowanie krótko mówiąc polega na odwrotnych myślach do wątpliwości, jak masz objawy to przede wszystkim i tu musisz pamiętac o istocie nerwicy.
Mając nerwicę, stan zagrożenia objawy mogą przychodzić kiedy chcą, i mogą być jakie chcą, nawet jeśli ostatni tydzień był "lepszy" "bo jakoś tam było".

Zrozumienie tego, musi pociągać za sobą akceptację, nastawienie normalnościowe, nie każdy objaw musi od razu minąć, z niektórymi trzeba niestety jakiś czas zyć.
Wymaga to dania czasu na wychodzenie z nerwicy o czym pisałem wcześniej.

Ale myśli i wątpliwości będą wiecznie krążyć.
Wówczas właśnie "ryzykujemy", musimy świadomie rzucić się w przepaść, powiedzieć

"dobra niech będzie ta choroba jak chcesz nerwico"
"to dawaj tą chorobę w końcu, bo mam dość tego śmiesznrgo stanu zagrożenia"
"wywalaj mi z tymi myślami"
"wolę wszystko przeżyć niż mieć ciebie lęku"
" i tak mi zabierasz życie nerwico i wolnośc, wiec sram na twoje wymyślone choroby"
"takie objawy to guzik, daj coś lepszego"
"mogę mieć i te choroby ale i tak warto wychodzić przeciw tym wątpliwością"

Na tym polega ryzykowanie, jak mamy objawy czy niepokój, które potrafią trwać cały czas, najpierw trzeba to zaakceptować, nastawić się normalnościowo, pogodzić z faktem, że przy nerwicy takie objawy to będzie norma, a w głowie będzie meksyk! Wątpliwości! I tam w głowie właśnie "RYZYKOWAĆ".

Najlepiej ryzykuje się, według mnie, robiąc na przekór myślą czy wręcz zgadzając się przekornie z myślami lękowymi.

I trzeba to wszystko robić sumiennie, przez caaały czas, nie tylko raz dziennie, czy dwa dni, cale często nawet parę miesięcy.
Ja akurat lubię myśli przekorne, bo na mnie najlepiej działały, ale każdy może inaczej sobie to stosować.
Div wychodzi z pomocą swoimi wpisami o myślach.
http://www.zaburzeni.pl/rozbijamy-lek-z ... t3413.html
http://www.zaburzeni.pl/dialogi-wewnetr ... t4027.html

Ryzykowanie wobec wątpliwości jakie pojawiają się w głowie gdzie np. chcesz się badać wkoło bo masz objawy, mówisz
"to stan zagrożenia nie będę się ponownie badał" i nie idziesz.
To jest właśnie ryzykowanie, naprzeciw nerwicowym wątpliwością.

Oczywiście wiele osób mówi, ze jak próbuje to robić to mu sie lęki nasilają, myśli lękowe.
Tak może być.
Wróćmy na chwilę do osoby skaczącej ze skarpy, ona też musi świadomie podjąć decyzję o ryzyku, i skoczyć, pójść na ogień bo wie, że to może dac jej wolność.
W momencie skoku jej myśli i strach też będą nasilone, bo wówczas obawy są jeszcze gorsze.

Osoba w nerwicy ma wtedy obawy
"czy na pewno nic mi się nie stanie od tego" "a jak poczuje jeszcze gorszy lęk i mi tak zostanie"

Zawsze wtedy będzie jakieś ALE, bo zrobienie tego i robienie sumienne oznacza koniec stanu zagrożenia.
Więc myśli, które mają na celu zatrzymać go, będą waliły z dużą siłą.
Ale my dalej ryzykujmy i raz i drugi i 100 zobaczymy, że to ułuda.A dokładnie umysł zobaczy, stan emocjonalny i podświadomość.
Nic tam nie ma i nagle zobaczymy, że są lepsze okresy ;)
Nie ma co się bać chwilowego większego lęku, czy większych objawów i myśli, tak bardzo się tego boisz? Cierpienia?
A teraz trwając w tych głupotach zlęknionego umysłu bawisz się dobrze?

Swoje trochę trzeba odcierpieć w tym okresie.

Jeśli w obliczu objawów i lęków, myśli natrętnych ulegasz wątpliwością, wkoło wysyłasz sygnały do umysłu, że stan zagrożenia ma trwać to wkoło twoja podświadomość umacnia się w reakcje lękowe.
Kiedy sumiennie ryzykujesz wobec wątpliwości, stale to robisz, wobec emocji, objawów, to sygnały są inne.
Bo ryzyko oznacza przepuszczenie lęku, oznacza to, że sam pokazujesz podświadomości, że jednak za tymi objawami i niepokojem nic nie ma.
Tworzysz nowe reakcje, które są odwrotne od tych dotychczasowych.
Wkręcałeś się miesiącami w nie, teraz musisz ryzykiem wobec wątpliwości czyli zwykle myśli lękowych i wyobrażeń, to odkręcić.

I to jest jak najbardziej możliwe, ale wymagane jest przyzwolenie na gorsze samopoczucie, ryzykowanie wobec wątpliwości - czyli zarazem wobec myśli lękowych dialogami wewnętrznymi.

Wymagana jest akceptacja objawów oraz samego lęku, tego, ze mamy prawo w trakcie stanu zagrożenia czuć się fatalnie.

Oraz wymagana jest konfrontacja, czyli jeśli przez objawy czy lęk mamy z czegoś rezygnować, z pracy czy szkoły, nie powinniśmy temu ulegać.

Czasem można rozumieć źle słowo konfrontacja, które może nam mówić, że to z lękiem mamy walczyć, ale lęk to emocja, z nią jak pisałem sie nie walczy, na nią się pozwala i biernie obserwuje.

Natomiast konfrontacja musi być wobec zachowań unikowych, wtedy kiedy pojawiają się lęki czy objawy.
Innymi słowy nie możemy żyć objawami i lękiem, i w całości wycofywać się życia.
Czasem zachowania unikowe tworzą się wraz z utrzymywaniem nerwicy, nagle możemy mieć problem z chodzeniem do pracy, nagle mamy problemy bo boimy się życia itp.
Nie można temu całkowicie ulegać.

Bo ważne jest powiedzieć, że siedząc 7 dni w tygodniu w domu, trudniej jest zrealizować akceptowanie, ryzykowanie, nastawienie normalnościowe.
Bo jednak zajęcie myśli obowiązkami, i nie mam tu na myśli obowiązków w postaci
"idę do sklepu po fajki" albo "prasowanie spodni" tylko jakieś zajęcia, gdzie porywany jest umysł albo ciało, albo i to i to.
Zajęcie myśli daje dużą pomoc w ryzykowaniu, bo ryzykujemy wtedy naturalnie, bo "musimy", często dlatego osoby, które mocno zajmują się życiem, nagle piszą - nerwica mięła, "jak?" "Życiem."

Nie wszyscy jednak mają aż tyle zajęć, z różnych powodów, i okey.
Ale ważne jest aby jednak mieć obowiązki i mimo wątpliwości i objawów je wykonywać.
Stosując sumiennie akceptację emocji, czyli lęków, objawów, nastawienie normalnościowe oraz ryzykowanie wobec wszechobecnych wątpliwości, ryzykowanie wobec myśli lękowych.
POWTARZAM - SUMIENNIE!

Chwilę chcę poświęcić, na opisanie problemów osób, które mają także oprócz objawów, lęków, myśli natrętne. Które to mogą mówić rozmaite rzeczy np
"o zrobieniu komuś krzywdy, o tym, że zostaliśmy homoseksualistą, o tym, że kogoś nie kochamy."
Często związane jest to z objawami odcięcia od emocji, czy innych objawów, które nas przekonują, ze jednak coś musi być "na rzeczy"

Myśli mogą dotyczyć lęku przed opętaniem, lęku przed chorobami, lęku o wiele różnych rzeczy.

Mogą to być nie tylko myśli ale i wyobrażenia myślowe oraz obrazy, powodują wielkie cierpienia tak samo jak lęk oraz objawy.
Atakują zwykle wartości najważniejsze, czasem religie, bliskich, dzieci, nasze życia różnie to bywa.

To co trzeba sobie uświadomić to fakt, tego czym jest nerwica, czym jest istota nerwicy.
Jest to stan zagrożenia trwający cały czas.

Tak więc jeśli masz różne objawy, różne w przeciągu czasu nerwicy, że chorujesz w sumie cała. Jeśli masz myśli lękowe, natrętne.
Jesli czujesz jak się często nakręcasz, jeśli widzisz to wszystko i cały ten twój obraz pasuje do tego, Jeśli czujesz po prostu wiecznie cholerny lęk albo obawy.
To w sumie możesz mieć pewność, że wszystkie te myśli atakujące twoje wartości, są powodowane przez stan zagrożenia.

A ten te myśli może powodować kiedy chce, od rana, albo nagle w ciągu dnia.
A czasem w różnych sytuacjach, bo sobie utrwaliliśmy nawyk reakcji lękowej w podświadomości. Przykładowo ktoś kto boi się homoseksualizmu, może przy swoim koledze czuć się źle, albo przy koleżance.
Ten kto utrwalił sobie lęk przed opętaniem czy schizofrenią, może reagować większym lękiem na wszystko co według niego jest dziwne, szmer, puknięcie itp
Osoby z lękiem przed chorobami, będą reagować paniką nawet na chwilowe zatkanie ucha.

(jak mi się kiedys zatkało ucho po kąpieli, to prawie zwymiotowałem ze strachu i płakałem godzine czasu i na drugi dzien chciałem robić tomograf)
Sytuacje te się czesto powtarzały bo mam skłonność do zatykania uszu.

Wobec tego wszystkiego kochani także trzeba ryzykować.
Czasem widzę, że ludzie próbują takie myśli tłumaczyć i analizować, racjonalnie próbują to obejść, bo ryzykowanie jest trudne, bo jak pisałem wymaga świadomego skoku ;)

Wiele osób z lękami przed opętaniem, mogą chodzić do księdza, szukać egzorcysty, czytać o tym.
Ci z rzekomym homoseksualizmem mogą ciągle kombinować, i szukać dowodów, że kochają swoje partnerki.
Osoby z lękiem, że komuś coś zrobią albo nagle się zabiją w utracie kontroli, analizują jak to jest popełniać samobójstwo, czytają o tym. Czytają o psychopatach itp

Poniekąd to wszystko ma sens, tyle, że albo się tym dodatkowo nakręcamy i przez to, że wiecej wiemy mamy więcej myśli lękowych oraz wyobrażeń na te tematy ;)
Albo nawet jeśli sobie tłumaczymy i tłumaczymy to wszystko wpada do świadomości, logiki a jak pisałem wcześniej, logika swoje emocje swoje ;)

Dlatego działajmy:
pamiętając o istocie nerwicy oraz o tym, że od nerwicy nie dzieją się żadne z tych rzeczy jak utrata kontroli, zabicie siebie albo bliskich, nie dzieją się też opętania, ani nie robi się nagle o dziwo homoseksualizm jak tylko przyszła nerwica ;)
Pamiętając i oczywiście ryzykując sumiennie wobec wątpliwości, akceptując napięcie i lęk, który może zwiększyc się czasowo od "ryzykowania".
Nastawiając się normalnościowo jak pisał Divin.
I ryzykując, ryzykując io jeszcze raz ryzykując myślami/dialogami własnymi wobec wątpliwości.
Wtedy czy komuś się to podoba czy nie, puszczamy jednocześnie kontrolę.
Musimy także dać na to wszystko jak mówiłem trochę czasu, i sumiennie to praktykować.
Ograniczyć czytanie na razie o tym czego się boimy.

Bo pamiętajcie ulegając wiecznie wątpliwością, utrwalacie reakcje lękowe w podświadomości.
Wiem, że to jest trudne bo wymaga "świadomego skoku" ale to jest możliwe.
To wszystko razem jest to klucz do sukcesu, stan zagrożenia opadnie czy się to komukolwiek podoba czy nie.
Bo umysł i podświadomość tak działają, co świadomość robi i to czego się dowiaduje działa na te dwie opcje.

Ja dzięki temu pozbyłem się zaburzeń lękowych o czym zresztą jest ten temat
link niedługo

TO TRUDNE

Mówi się, że ryzykowanie jest skomplikowane, czy naprawdę? Po prostu wymagane jest po pierwsze akceptacja tego, ze się źle czujemy, tego, ze możemy się źle czuć, wymagane jest dać czas sobie, przyzwalać na lęk jak powinno się przyzwalać na każdą emocję, wszelkie myśli lękowe i wątpliwości oraz obawy BOMBARDOWAĆ tak jak one nas bombardują, "ryzykowaniem" czyli odpowiadaniem na to swoimi myślami, dialogami wewnętrznymi. Nastawienie normalnościowe.
Zajmowanie sie swoim życiem układaniem różnych problemów z pozwoleniem sobie na porażkę, nauka dystansu.
I w zasadzie sumienne ryzykowanie i nastawienie normalnościowe, akceptacja dają efekty.
Ryzykowanie polega na nie zatrzymywaniu się z uwagi na objawy.
"Niech będzie co ma być, bo nie mam na to wpływu ale lęku mieć nie chcę"
A żeby go nie mieć trzeba ryzykować.

DYSTANS

Tak naprawdę ryzykowanie to dystans. Wiele się używa słów "dystans", do forumowego częstego użytku słowo dystans wprowadził Divin :DD
A dystans to nic innego jak przyzwalanie na emocje i odpowiadanie swoim myślą, na myśli emocjonalne. Dystansu ja np uczę się cały czas.
Mimo tego, ze wyszedłem zz zaburzenia lękowego, nadal jestem dość emocjonalny chłopak. I przykładowo często się maksymalnie wkurzam z byle powodu.
Wkurzenie jest czasem potrzebne ale z byle powodu nie bardzo.
I teraz jak przychodzi żal, gniew, złość, smutek a ja nie chcę na to reagować, po pierwsze nie szarpę się z tym!
Nie blokuję emocji, niech sobie płynie! Emocja MUSI MIEĆ UJŚCIE!
W trakcie emocji przyjda mysli "powiedziała tak i tak" "zaraz jej powiem co myślę" Szmata" :D "zgniote jak robaka"
Wówczas mówię sobie swoje myśli a nie traktuje tych z automatu poważnie, mówie np
"za tydzien nawet nie będziesz wiedział, o co sie wkurzyles"
"to glupota daruj sobie"
Serce wali, w głowę gorąco i akceptuję to wtedy, minie.
I tak sobie czekam ale nie blokuję emocji, przyglądam się jej. I jak wiadomo mija. Mysli też odchodzą.
Widać podobieństwa co do nerwicy? Ano widać, bo lęk w nerwicy to też stan emocjonalny tak jak i te wszystkie mysśli z automatu ;)
Więc pytam czego się boicie?
Ryzykujcie, odpowiadajcie, akceptujcie emocje, i objawy.

Dzieki dystansowi o wiele łatwiej można zacząć znosić stres i presję, przychodzi emocja jak stres, myśli czy się uda czy nie, jakieś objawy.
Emocji nie blokujemy, wiele osób boi się wręcz negatywnych emocji a niepotrzebnie, to nie jest zdrowe ale też pamiętajmy o jednym!
Emocja niesie myśli zawsze złe, i my właśnie musimy ryzykować, i wystosowywać własne dialogi, jak presja mówi "nie dasz rady, boze co to będzie, kompromitacja"
Mówisz np "dam rade, ale spokojnie jak się nie uda świat się nie zawali"
Chodzi o to aby myśli nie nakręcały dalej emocji i objawów a my żebyśmy przyjmowali ta presje, stres, tą emocję jaką niesie ale już z większym dystansem dzięki takim zagrywką.
Bo jak pozwalamy szaleć myślą i panicznie blokujemy emocje to stajemy się osłabieni walką, wyniszczeni, zmęczeni i ogólnie stres trwa i myśli dłużej.

Ot cała filozofia.

Ten sam fenomen ryzyka dotyczy ludzi z lękami społecznymi, konfrontacja wymaga tego aby nie unikać z uwagi na lęk czy objawy sytuacji rozmaitych, które to powodują.

Ale trzeba pamiętać, że nie wystarczy tylko iść jak krowa przed siebie a w głowie szambo.

W lęku społecznym myśli dotyczą krytyki i kompromitacji.
"obserwuje mnie a mi sie ręce trzęsą, wyjdę na debila"
"jak będę mówił to sie zatnę, zabraknie mi głosu, wszyscy beda patrzeć, oceniać"
"jak tu odmówić skoro tak nalega, wyjdę na osobę bezduszna"
itp
W lęku społecznym takie myśli krążą w liczbach tysięcznych.
Trzeba jednak nie unikać takich sytuacji lękotwórczych, a w głowie prowadzić dialog i także zaakceptować to, że na początku mimo konfrontowania się z takimi sytuacjami, będziemy się zapewne źle czuć, będziemy zapewne się jąkać i zacinać albo mieć pustkę w głowie.
Trzeba sobie na to przyzwolić, ze potrzeba na to czasu i nie zmieni się to od razu i swoje trzeba przecierpieć.
Bo i tak cierpimy, bo cóż to za życie w którym unikamy czegoś z powodu lęku.

Trzeba osobie uświadomić i prowadzić dialog wewnętrzny
"że lepiej wyjść przez jakiś czas na ostatniego kretyna, niż reszt życia unikać"

I tak powoli odkręcamy te nawyki, które mamy zaprogramowane w podświadomości.
Też potrzeba czasu i sumienności!

W przypadku nerwicy natręctw jest podobnie, czasem pytam się kogoś po co wykonujesz wkoło te natręctwa?
"bo wówczas przychodzi lęk" "boję się, że jednak coś się stanie jak nie wykonam natręctw"

To są te same zasady moi drodzy. Trzeba zaryzykować i jednak nie wykonywać natręctw, wobec wówczas narastających lękowych myśli stosować własne, przekorne, po prostu dialogować.
I zarazem przyzwolić na ten lęk, kory z pewnością na początku przyjdzie, kiedy będziemy próbowali. Pozwolić, żeby się trochę gorzej poczuć, pocierpieć.
To jest warte, bo nikt mi nie powiem, że "bujanie się" z nerwica natręctw całymi miesiącami albo latami jest przyjemne.
Często wymaga to czasu, ale te nawyki również można zmienić poprzez świadome ryzyko w podświadomości.

Rzyk – fizyk


ale pamiętajcie kochani, że realnie nie ryzykujecie nic.
To ryzyko wychodzić ma ze świadomości, musimy sami zadziałać i zaryzykować.
Odmówić myślą lękowym straszenia nas, przeciwdziałać im przekorą czy podrażnianiem, czy ironicznym zgadzaniem się.
Czy też innymi dialogami jak ktoś woli inaczej.

Jednak to ryzyko nie ma żadnych reperkusji, to jest ryzyko dla nas bardzo trudne do podjęcia i my czujemy realnie, że coś jednak może być nie tak, czujemy masę wątpliwości.

A to dlatego, że jak wyjaśniałem wcześniej umysł stan zagrożenia, traktuje poważnie, jak realne zagrożenie życia, on nie wie, że zagrożenia nie ma a my sami sobie je stworzyliśmy przez objawy lęku, myśli lękowe, natrętne czy sam lęk.
On czuje, że zagrożenie jest realne, dlatego i objawy i lęk są tak silne, są tak trwałe i dlatego, wątpliwości i wahanie są tak upierdliwe i równie mocne.
Ale my świadomie możemy jednak wychodzić z tego, ryzykując i przeciwstawiając się tym wątpliwością, myślami.
Nie ryzykujemy nic a jedynie to ryzyko ma na celu wpłyniecie na umysł i pokazanie, mu, że nie ma powodu aby się dalej bać.
To wy świadomie musicie mu to pokazać, to wy musicie zmienić te reakcje w podświadomości jakie nabyliście od początku i przez cały pierwszy okres nakręcania i szukania dziury w całym.

To jest realnie możliwe i zresztą na tym to polega, razem z psychoterapią, która może zwracać uwagę na inne sprawy, może uczuć podejścia do presji aby w przyszłości stres nie był tak dużym problemem.
W tym może pomóc nauka dystansu.
Terapia może po prostu pomagać samą świadomością, że zajmuje się nami specjalista.
Nieraz widziałem tego efekty, możesz mówić milion razy to samo, a po wizycie u psychologa daje to większy efekt, bo kitel lekarski i świadomość bycia u specjalisty dają większe zapewnienie.

I tak jak mówię, dużo zajęcia i ingerencji we własne życia.
Wiadomym jest, ze jak ktoś ma realne stresy i problemy to trzeba je na bieżąco rozwiązywać.
Nie wolno czekać aż objawy sobie mina i ja dopiero będę działać.
Często tak można przeczytać, że aa czekam aż całkiem zejdzie i wtedy pomyśle, czy iść do pracy, tylko kasy brak i siedzę u rodziców.
I to jest problem, bo sam pobyt u rodziców może być wielkim kłopotem dla poczucia naszej niezależności, może dawać presję.
Często stresy w życiu zazębiają się z zaburzeniem emocjonalnym.
Zarazem działając na nerwicę ryzykowaniem, nastawieniem normalnościowym itd, chodząc na terapię, zarazem nie unikajmy życia i stresów.
Wręcz przeciwnie, zajmujmy się nimi, to też jest forma leczenia, i wychodzenia z założenia, że nerwica nias nie ograniczy, nie wszystko się musi udawać, trudno, ale trzeba próbować.
Bo często istniejące stresy i brak zajęcia, utrudniają wyjście z tych wszystkich nawyków lękowych.
W życiu trzeba się rozwijać, obojętnie jak, nuda w życiu i brak jakichkolwiek planów bardzo źle działa na psychikę.
Rób cokolwiek, szukaj czegokolwiek i działaj nad nerwicą. Efekty będą!

Na koniec chcę powiedzieć coś niecoś o wartościach.
Bo czasem mówi się, że wiele z tego jest trudne do zrobienia, bo myśl o utracie tych wartości jest straszna.
Pisałem o tym w dziale filozofia życia w tym poście, pod koniec

Powiem tak, wszystko to co atakowane jest podczas nerwicy i tak nie jest zagrożone tą cała nerwicową szopką, ale my choć logicznie to wiemy, to jak pisałem emocjonalnie nie za bardzo.
Dlatego właśnie ryzykowanie jest konieczne!
A co do wartości, szczerze coś powiem, trwałem w lękach jak dureń, i nie ma absolutnie żadnej wartości cenniejszej niż wolność umysłu od patologicznego, nerwicowego, beznadziejnego, bezsensownego lęku.
Wiecie czemu?

Trwając w lęku i tak się ani nie rozwijacie ani nie jesteście prawdziwą podporą zbytnio dla innych.
Bo żebyś był pełną podporą emocje nie mogą być wiecznie lękowe i unikowe.

Przepraszam od razu jeżeli kogokolwiek tym uraziłem, bo wiem, że wielu z was stara się, być dobrymi ludźmi, matkami, zonami, kochankami, dziećmi itp
Jednak pomimo tego, lęk blokuje waszą wolność umysłu, blokuje was samych na rozwijanie się i tym sposobem inni też na tym tracą.
Martwicie się o wszelakie wartości, kiedy i tak w momencie ulegania lękom i wątpliwością, tracicie samych siebie, swoje pełne życia i wolny, jasny umysł.

To ma być główna motywacja a nie kolejne doły ;)

Ale też nie róbmy sobie presji takiej, że to się musi udać, od razu.
Pozwalajcie sobie na czasowe kryzysy, które na pewno będą przychodziły, załamania, których nie będzie brakowało.
Pozwalajcie sobie na porażki, na kroki w tył, nie tylko w nerwicach ale ogólnie życiu.
Nikt nie musi być doskonały i nikt taki nie jest, choćby wam się tak wydawało patrząc naokoło.

Tak więc sumiennie i do dzieła, od dziś a nie od jutra albo od wtedy kiedy ktoś napiszę w końcu
"jak to robić krok po kroku"


A jednak masochista :DD

Re: Ryzykowanie, istota nerwicy, dystans, leczenie część 7

: 8 kwietnia 2014, o 17:29
autor: Mr.DD
Genialny artykuł, GENIALNY. Świetne podsumowanie poprzednich tematów :)

Re: Ryzykowanie, istota nerwicy, dystans, leczenie część 7

: 8 kwietnia 2014, o 20:25
autor: N-e-r-w-u-s
Viktor, medal dla Ciebie :DD

Re: Ryzykowanie, istota nerwicy, dystans, leczenie część 7

: 9 kwietnia 2014, o 01:32
autor: Avenger
Viktor odpocznij sobie w końcu :D