Moje pierwsze wyjaśnienia nerwicy, agresywna postawa.3części
: 17 lutego 2016, o 16:22
W tym wątku znajdziecie moje pierwsze próby wyjaśnienia zaburzeń nerwicowych i całej ich otoczki. Mówię w tych wątkach o takiej można powiedzieć agresywnej postawie wobec nerwicy.
Zachęcam do zapoznania się, myślę, że można znaleźć w tym coś dla siebie mając nerwicę.
Wątek składa się z trzech części/postów, które można znaleźć poniżej.
W tym temacie chciałbym podjąć sprawę nerwicy i ataków paniki oraz tego w jaki sposób można z nimi poradzić sobie samemu, czyli jak przełamać strach przed atakami paniki i objawami lęku.
Dla wszystkich, którzy jeszcze nie czytali polecam najpierw temat ten reakcja-walcz-badz-uciekaj-czym-jest-ne ... i-t46.html
Temat ten wyjaśnia czym jest w ogóle atak paniki i sama nerwica i jak powstaje oraz w tym temacie jest odnośnik do strony internetowej szaffer.pl, polecam zapoznać się z jej zawartością.
A nawet uważam, że na początek jest konieczne zapoznanie się z tymi informacjami.
Atak paniki jest naturalny (przez słowo naturalne rozumiem zdolność każdego organizmu człowieka do przeżywania ataku paniki w obliczu stresu, traumy, niebezpieczeństwa, każdy organizm jest w to wyposażony od narodzin, tak stworzyła ten system ewolucja)
W którymś momencie po przekroczeniu granicy odporności na stres, (jaką posiada każdy człowiek a "siła" tej granicy i odporność zależy zawsze od danej osoby), dostajemy albo nasilonych kilku bądź nawet jednego objawu stresu albo "pełnoprawnego" silnego ataku paniki z wieloma objawami.
Tu trzeba podkreslić pewną rzecz, bowiem często ludzie pytają się czy jeśli nie mają ataków paniki to mogą mieć nerwicę?
Jasne, że tak, nie trzeba doświadczać ogromnych ataków paniki z setką objawów aby mówić o nerwicy, można mieć jeden objaw dotyczący np. potykania się serca, albo parcia na pęcherz czy jelita, można mieć zawroty głowy, nudności, duszności, problemy z połykaniem, i wiele innych jakie w nerwicy i lęku są możliwe.
A więc pojawia się (z jakiś powodów) objaw/objawy, atak paniki, i zaczyna się poprzez złe podejście do tego cykl lęku, nerwicowe błędne koło, rozpoczyna się nerwica.
W temacie reakcja walcz bądź uciekaj starałem się dość jasno opisać jak powstaje i jak utrzymuje się nerwica.
Ale tu i tak należy to powtórzyć.
Z chwilą pierwszego ataku paniki czy objawu zaczyna się piekiełko, bowiem osoba taka nie uświadamia sobie wówczas, ze stan ten jest dość naturalny, że od przekroczenia granicy odporności na stres możemy doświadczyć takich objawów i lęku i to minie po kilkudziesięciu minutach jak trochę ochłoniemy.
"Nowi" nerwicowcy zawsze tak bardzo przeżywają ten pierwszy atak paniki czy objaw, że utrwala się w nich od tamtej pory utwierdzenie, że muszą być na coś bardzo chorzy skoro coś takiego u nich się pojawiło i tak straszne objawy miały miejsce.
Do tego, stany ataku paniki czy nawet jednego objawu lęku są tak zwykle przerażające, że każdy zaczyna nie dość, że obawiać się o własne zdrowie to do tego, zaczyna bać się na samą myśl, że takie objawy mogą ponownie się pojawić.
Dlatego właśnie zawsze po pierwszym ataku paniki czy choćby pojedynczym objawie człowiek zaczyna czuć się niespokojny, zaczyna czuć niepokój, lęk, strach.
Pojawia się ciągłe poczucie zagrożenia życia i uczucie, że za chwilę atak wróci ponownie, wróci ten straszny stan i zabije do końca albo spowoduje zwariowanie.
To wszystko właźnie jest wynikiem tego pierwszego ataku bądź objawu, chwilę po nim, zaczyna się zaburzenie zwane nerwicą, każdy chwilę po tym staje się niespokojną zwierzyną w stanie poczucia totalnego niebezpieczeństwa.
Każdy bez wyjątku zaczyna poważnie martwić się o swoje zdrowie, wszelkie troski świata rzeczywistego idą na drugie miejsce, od tej pory na pierwszym planie jest to jak się czujemy, na co chorujemy i czy wkrótce umrzemy bądź zwariujemy.
Zaczynamy czytać strony, szukać tego co nam jest, chodzić po lekarzach, szpitalach, badaniach, i w zasadzie to jest początek męki ale zarazem może być to początek końca męki.
Trudno nam na początku przejść do porządku dziennego nad tym co nas spotkało (atak paniki, objaw) bo gdybyśmy wtedy uwierzyli, ze to wszystko było atakiem paniki i tylko tym i że atak paniki ani żaden inny objaw nie jest niebezpieczny to nerwica nie miałaby miejsca.
Zaburzenie by nie powstało i każdy kolejny atak z powodu stresu minąłby szybko.
Często się tak nie dzieje, dlatego też aby skontrolować i trzymać rękę na pulsie, zaczynamy dociekać co to było i co nam jest, bo przecież "nerwica takich objawów dać nie może..."(według nas)
I w tym miejscu każdy z nas tak naprawdę musi zrobić jedną ważną rzecz, pójść zrobić badania, które mają podwójną wartość, po pierwsze zbadać się trzeba, bo ataki paniki mogą być efektem kilku różnych choróbek, które wymagają sprawdzenia.
I dlatego badaniami jakie ja polecam zrobić to jest to oczywiście morfologia i cukier, pełne badanie tarczycy, usg serca, ekg, usg jamy brzusznej (bowiem pewne choroby nadnerczy moga wywoływać ataki paniki), jeśli objawy dotyczą głowy to tomografię i w ostateczności rezonans magnetyczny.
Są jeszcze inne badania i w razie wątpliwości należy je porobić i najlepiej konsultować to z lekarzem, choć wiem, że niechętnie większość z nich jakiekolwiek badania robi.
I to jest jedna z wartości badań lekarskich, aby sprawdzić czy to co nam dolega na pewno można jasno określić nerwicą.
Druga sprawa to taka, że wszelkie te badania a dokładnie ich dobre wyniki mają moc terapeutyczną, mają za zadanie ukazać nam jasno, że diagnoza nerwicy jest słuszna.
Co zwykle i tak nie likwiduje wątpliwości i "ALE", jednakże jest podstawą do tego aby zacząć się leczyć.
To w naszym etapie rozpoczynania chorowania na nerwicę jest moment kiedy znowu dostajemy szansę na to aby dalej nie utrwalać w sobie lęku, i nie dolewać oliwy do ognia.
Mówię tu o tym, iż w momencie biegania po lekarzach, robienia badań, ciągle przecież tkwimy w tym okropnym stanie.
Po pierwszym ataku czy objawie lęku, zaczęliśmy trwać w ciągłym poczuciu zagrożenia, i strachu przed tym co nam właściwie jest.
Po ataku codziennie żyjemy tym jak bardzo źle się poczuliśmy wtedy, codziennie lęk jest utrzymywany.
Początkowy objaw lęku czy napad paniki powoduje prawie zawsze ciągłe poczucie lęku, niepokoju ogólnego.
Po prostu mówimy zwykle wtedy, że czujemy lęk dokładnie niesprecyzowany.
To jest efekt tego ciągłego poczucia zagrożenia i strachu przed tym co nam jest i przed tym czy ten atak nie wróci i czy nasze koszmarne wizje się wtedy nie spełnią. A tymi koszmarnymi wizjami są śmierć, zwariowania, utrata świadomości, uduszenie i wszystko to czego się wówczas tak bardzo obawiamy)
Zwykle też wtedy, dostajemy ciągłych objawów, nie są to już ataki paniki ale całodniowe objawy lęku, (później napiszę jakie mogą występować) a czasem (bo nie zawsze), pojawia się ponowny atak paniki.
Kolejne ataki są wynikiem tego, że ciągle będąc w poczuciu zagrożenia, w koło myślimy o tym co nas spotkało, co nas czeka, mamy objawy, czujemy teraz ciągły lęk, przez to wszystko słowo nerwica wydaje nam się tak błahe, że odrzucamy w zasadzie możliwość, iż to co nam dolega jest od stresu.
Dlatego trwając codziennie w takim stanie, nakręcamy się często przez nasze wyobrażenia, przez zaczytywanie się o chorobach, i nakręcamy poziomy lęku, przecież lęk też ma swoje poziomy, jest słabszy, większy, bardzo duży, jak dojdzie do eskalacji lęku zbyt dużego, znowu dostaniemy ataku paniki.
Co tylko oczywiście zwiększa nasze poczucie zagubienia i daje pewność, że przecież ja się nie stresowałem niczym (częste zdanie) a dostałem znowu tego stanu, czyli logicznie rzecz biorąc muszę być ciężko chory.
Takie myśli zwykle kiełkują w umyśle nowo-poczętego nerwicowca
Dlatego też ten okres kiedy jesteśmy po badaniach jest okazją dla nowego początku podejścia do nerwicy i objawów.
Jeśli na początku nie byliśmy w stanie przemówić sobie do rozsądku, że te wszystkie objawy to wynik reakcji stresowej i nie umieramy ani nie umrzemy, musimy jedynie trochę uspokoić ciało i umysł oraz ułożyź te wszystkie stresy powoli, nie martwiąc się, że kolejny atak przyjdzie jutro, bo jak nawet przyjdzie to i tak minie jak się nie bedę bał.
Nie byliśmy w stanie uświadomić sobie, że to wszystko nie jest żadną ciężką chorobą, że nie zaczynamy wariować i przede wszystkim nie musimy zaczynać się tego bać ani ciągle potem analizować.
To właśnie po badaniach, po diagnozie jest kolejny moment aby sobie to uświadomić i nie brnąć dalej w zaburzenie nerwicowe, nie nakręcać się dalej i nie utrwalać lęku ani tych wszystkich analiz lękowych.
Po prostu życ życiem rzeczywistym a umysłowi pozwolić się uspokoić samemu, mimo objawów żyć!
Ale zwykle tak się nie dzieje
i od tego w zasadzie zaczyna się dalsze trwanie nerwicy lękowej, która zmienia swoje kształty, dodając co rusz nowe objawy, zaskakując pojawianiem się ataków paniki w różnych miejscach i w różnym czasie.
Stosuje chwyty poniżej pasa dodając do zbioru objawów natręctwa myślowe, derealizację, dając poczucie braku jakichkolwiek opcji.
Właśnie tak nerwice trwają wiele miesięcy a nawet nie rzadko lat.
Osoby, które dalej pielęgnują swoją nerwice, zataczają coraz szersze nerwicowe błędne koło.
Jeśli po badaniach zwykle następuje chwilowa ulga a my po krótkim czasie nagle poczujemy się znowu gorzej, odrzucimy wiarę, że badania są prawidłowe i zaczniemy poszukiwać dalszych przyczyn naszych stanów i w zasadzie znajdujemy się znowu na początku drogi.
Nerwica natomiast żyje własnym życiem, my nadal nie zajmujemy się do końca życiowymi sprawami, własnymi realnymi problemami, tylko szukamy powodów dlaczego mamy ataki paniki (w które nie wierzymy) i dlaczego wiecznie się źle czujemy i mamy objawy.
W tym okresie w zasadzie rozwijamy swoje zaburzenie, każdy kto dostał na poczatku napad lęku albo jakiś objaw lęku, teraz zaczyna się czuć zwykle coraz gorzej, nadchodzą nowe objawy, zaczynamy czuć się przygnębieni, smutni, zaczyna nam brakować chęci do życia, pojawia się anhedonia, apatia, czyli pojawiają się stany depresyjne pojawiające się zawsze u każdego u kogo lęk trwa troszkę dłużej niż powinien.
To wszystko daje poczucie beznadziei, nie wiemy gdzie się udać, lekarze są bezradni, powtarzane badania nic nie wykazują, my czujemy, że robimy wszystko bo przecież staramy się nie myśleć o nerwicy, staramy się nie bać, ale w głębi ducha czujemy, ze jednak na coś chorujemy gorszego, no bo tyle objawów i to takich objawów, to może powodować stres? Przecież te objawy są takie realne....
Dalej szukając pomocy udajemy się do psychiatry i psychologa, psychiatra zwykle od ręki wystawia receptę, bowiem nie jest on wprawiony w terapeutyzowanie pacjentów, tylko nie liczni potrafią i mają chęć dłuższego wyjaśnienia problemu nerwicy.
Leki od psychiatrów przerażają prawie każdego nerwicowca, lista objawów ubocznych jest zwykle bardzo długa, co powoduje jeszcze przed połknięciem tabletki u osoby z nerwicą nakręcanie się i to daje efekt taki, iż chwilę po połknięciu, dostaje takiego ataku paniki, że lek odstawia mówiąc, ze było po nim strasznie.
Dodatkowo leki stosowane na nerwicę nie zawsze działają, na lek dany trzeba trafić, nie wiadomo od czego zależne jest to, że jeden lek działa na kogoś a na kogoś innego działa inny.
Leki to indywidualna decyzja każdego z nas, nie namawiam nie krytykuję.
Ale pamiętajmy jeśli już mamy leki i mamy postanowienie brać, nie nakręcajmy się od razu przed połknięciem, i bądźmy cierpliwi, leki takie działają zwykle po 3 - 4 tygodniach, mówię tu o lekach antydepresyjnych, którymi zwykle leczy się nerwice.
Jeśli dostałeś inny lek, nie panikuj jeśli ten lek używany jest do leczenia np. schizofrenii, takie leki też są stosowane u osób z nerwicami, tyle, że w mniejszych dawkach.
Więc z lekami rożnie bywa, czasem pomagają czasem nie, czasem za mało. A czasem lęk przed samymi lekami tylko pogarsza sprawę.
Natomiast u psychologa znajdujemy zwykle więcej oparcia niż u psychiatry słownego, ale niestety zazwyczaj trwając w stanie nerwicowym jesteśmy tak nakręceni, że zwykle pierwsze wizyty nie dają efektów co zniechęca "nowych".
A trzeba też zrozumieć fakt, że terapia nastawia się na efekty długofalowe i poprawy natychmiastowej nie będzie, może być jedynie ulga w objawach jak psycholog słuchając naszych opowieści o objawach da nam poczucie chwilowej wiary, że to tylko nerwica, która to wiara zwykle po wizycie mija po jakimś silniejszym objawie.
Nawet terapia poznawczo – behawioralna, którą zawsze polecam, bo nastawia sie w pierwszym rzędzie na oswojenie lęku, wymaga czasu i przede wszystkim własnego wkładu.
A ten wkład czasem mimo starań jest nie do końca odpowiedni, bo ciągle utrwalamy lęki i nakręcamy się.
Ale terapię polecam zawsze, tylko zalecam trochę cierpliwości i dużo dużo własnego zaangażowania.
Dlatego często można przeczytać na forach internetowych, że "mam nerwice 6 lat, chodze na terapie ale na razie krótko albo długo tylko, ze nie czuję poprawy bo my tam tylko rozmawiamy i ja się lepiej nie czuję przez to , brałem leki ale musiałem odstawić bo źle się po nich czułem, sam nie wiem już co mi jest, objawy są silne, straszne, lekarze sa bezradni...rodzina ma mnie dość"
i lekarze będą bezradni jak każdy w około.
Bo to my sami możemy sprawić, że wydobrzejemy.
Proszę zapamiętajcie jedną rzecz "żaden człowiek żadnymi słowami, nie sprawi, ze problemy i lęki drugiego znikną, to może sie stać tylko przez własną pracę i własny wkład w terapie i przełamywanie lęku"
Jeszcze chwilę poświęcę na to czemu w ogóle ta nerwica tyle lat może trwać.
Otóż pisałem już od początku jak się ma sprawa, po pierwszym ataku paniki czy objawie lęku, nerwica zaczyna egzystować, bo my zaczynamy żyć w poczuciu niebezpieczeństwa, budzi się w nas poczucie zagrożenia, reakcja walcz badź uciekaj aktywowana jest non stop, otrzymujemy lęk przed lękiem, lęk przed kolejnym atakiem, który dokona w naszym mniemaniu zabicia nas, bądź wpędzenia w szaleństwo czy dokona czegoś innego czego bać się zaczęliśmy, jak choćby np. zsikanie w matki w miejscu publicznym czy omdlenie albo zabicie rodziny ( w wypadku natręctw myślowych)
Przez to zaczynamy odczuwać ciągły lęk, niepokój, ciągle obawiamy się, że atak, objaw nadejdzie. Sytuację pogarsza fakt, iż objawy nerwicowe zaczynają trwać cały czas bez ataków paniki, to totalnie nas gubi, i stawia w całkowitej rozpaczy.
Bowiem nie dosyć, że czujemy lęk przed kolejnym atakiem czy objawem, to zaczynamy się martwić o te stale trwające objawy, zaczynamy czuć coraz dosadniej, że chyba jednak chorujemy na coś gorszego niż nerwica.
Do tego objawy lubią się zmieniać, codziennie może być inny albo codziennie wiele naraz a do tego co rusz może odwiedzać nas atak paniki.
Choć bardzo często jest tak, że napad lęku pojawia sie tylko raz na początku a całą rolę zaczyna później odgrywać lęk ciągły, który pojawia się w wyniku strachu przed kolejnym atakiem i strachu o to co nam właściwie jest.
Główną rolę zaczynają też odgrywać objawy, które trwają całymi dniami przez całe tygodnie bądź miesiące.
To taki ogólny zarys faktyczny początku, rozwijania się i trwania nerwicy, my odgrywamy sami tutaj kluczową rolę, poprzez niewłaściwe podejście do objawów i lęku, poprzez brak wiary w to, iż diagnoza nerwicy jest dobra, przez wieczne analizowanie objawów ze strony ciała i skanowanie swoich ciał oraz trzymanie ciągłej kontroli nad tym jakie objawy są i czy czasem nie nadchodzi coś większego.
Wyleczeniem się z nerwicy lękowej jest pozbycie sie tych powyższych kluczowych elementów, oraz przełamywanie lęku i poszerzanie swojego poczucia bezpieczeństwa, które na skutek pierwszych objawów czy ataków paniki zostało dokumentnie zniszczone.
Zanim napiszę o leczeniu wymienię jakie objawy może powodować atak paniki, nerwica i jakie objawy mogą występować ciągle przez 24 godziny na dobę.
W zasadzie nie ma rozróżnienia na objawy ataków paniki czy lęku ciągłego, atak paniki ma po prostu to do siebie, że jest całkowitą jazdą bez trzymanki, objawy podczas ataku paniki kumulują się wszystkie naraz, i trudno opisać słowami co się czuje przy ataku, bo na pewno co, to całkowite przerażenie i pewność śmierci, zwariowania bądź omdlenia. Nazywałem to zawsze piekielnym odlotem.
Natomiast objawy jakie mogą występować przy lęku tudzież w ataku paniki, to wszelkie objawy ze strony serca, jak kołatania serca, przeskakiwania, uczucia prądu w sercu, bóle klatki piersiowej, nerwobóle, kłucia w sercu albo okolicy, drętwienie lewej ręki i w ogóle kończyn, drętwienie brody bądź twarzy. Uczucie drętwienia skóry na głowie, wrażenie podnoszenia się włosów, drętwienie poszczególnych palców u rąk, odczuwanie duszności, wrażenie braku powietrza, wrażenie niemożności pełnego nabierania powietrza, odczuwanie pieczenia w różnych miejscach na skórze, uderzenia gorąca w kark i głowę, wrażenie ucisku w głowie, obręczy na głowie, uczucie przedmiotu w gardle, guli w gardle, uczucie połykania własnego języka, bóle stawów, stan podgorączkowy, bóle żołądka, nudności, zgaga, refluks żołądkowy, nawet wymioty.
Drganie mięśni, wrażenie trzęsawek od środka organizmu, trzęsące się ręce, głowa, całe ciało, uczucie zimna w kończynach, uczucie umierania, przerażenie tym, ze za chwilę umrzemy, pewność, że umieramy, strach, że wariujemy, uczucie omdlewania, poczucie słabości całkowitej jakby odchodziły nam zupełnie siły, wrażenie nierealności czyli derealizacja i depersonalizacja, uczucie pustki w głowie, uczucie chaosu myślowego, niesamowita potrzeba ucieczki, poczucie bycia na krawędzi, pojawia się wrażliwość na światło, na każdy większy dźwięk reagujemy przesadnie.
Do tego zwykle po krótkim czasie od pierwszego objawu bądź ataku pojawiają się natrętne myśli, natrętne myśli mogą dotyczyć, liczenia czegoś, czytania po kilka razy i ogólnie różnych natręctw myślowych i ruchowych, nie chce się teraz w to zagłębiać, jedynie jeszcze dodać, że natręctwa mogą dotyczyć robienia krzywdy, sobie, bądź innym osobą, mogą być bardzo brutalne, jednakże zawsze zachowujemy świadomość, że to są natrętne myśli i nie dokonujemy takich okropnych czynności, mimo, ze te natręctwa sa bardzo silne, nigdy nie prowadzą do tego, że spełnimy to co nam mówią, one mają za zadanie straszyć.
Czemu natrętne myśli występują w ogóle w nerwicy, tłumaczy się tym, że nerwica to ciągły stan uruchamiania reakcji walcz bądź uciekaj, ciągły stan zagrożenia, taki pewien rodzaj awaryjnego stanu umysłu, i tu podam już to co pisałem w innym temacie:
Co do samych myśli natrętnych i katastroficznych to akurat jest proste wyjaśnienie, będąc w stanie lęku, ciągłego poczucia zagrożenia a mając nerwice ciągle w takim stanie się znajdujemy, umysł sam tworzy myśli natrętne, a to z tego powodu, że uruchomił reakcję walcz bądź uciekaj na skutek ciągłych stresów.
Umysł nie rozumie czemu człowiek się ciągle martwi jak nie ma realnego zagrożenia, ale uruchomienie reakcji nie powoduje, że to zagrożenie nagle się przecież pojawi, na ratunek idą wtedy te myśli.
Mózg tworzy sobie niebezpieczeństwo wysyłając człowiekowi myśli o chorobach, śmierci, zabijaniu czy robieniu komuś krzywdy. Wówczas nerwica staje się niby realnym zagrożeniem, bo człowiek realnie zaczyna się obawiać o swoje zdrowie.
Dlatego myśli też należy ignorować i nie martwić się nimi nawet jeśli są straszne. Umysł w poczuciu zagrożenia, zawsze będzie podawał straszne myśli.
Dodam jeszcze tylko, ze te objawy mogą występować pojedynczo, po kilka naraz albo wszystkie naraz, czego sam doświadczałem naprzemiennie i żaden z wymienionych objawów nie jest mi obcy.
Niżej znajduje się kolejna część.
Zachęcam do zapoznania się, myślę, że można znaleźć w tym coś dla siebie mając nerwicę.
Wątek składa się z trzech części/postów, które można znaleźć poniżej.
W tym temacie chciałbym podjąć sprawę nerwicy i ataków paniki oraz tego w jaki sposób można z nimi poradzić sobie samemu, czyli jak przełamać strach przed atakami paniki i objawami lęku.
Dla wszystkich, którzy jeszcze nie czytali polecam najpierw temat ten reakcja-walcz-badz-uciekaj-czym-jest-ne ... i-t46.html
Temat ten wyjaśnia czym jest w ogóle atak paniki i sama nerwica i jak powstaje oraz w tym temacie jest odnośnik do strony internetowej szaffer.pl, polecam zapoznać się z jej zawartością.
A nawet uważam, że na początek jest konieczne zapoznanie się z tymi informacjami.
Atak paniki jest naturalny (przez słowo naturalne rozumiem zdolność każdego organizmu człowieka do przeżywania ataku paniki w obliczu stresu, traumy, niebezpieczeństwa, każdy organizm jest w to wyposażony od narodzin, tak stworzyła ten system ewolucja)
W którymś momencie po przekroczeniu granicy odporności na stres, (jaką posiada każdy człowiek a "siła" tej granicy i odporność zależy zawsze od danej osoby), dostajemy albo nasilonych kilku bądź nawet jednego objawu stresu albo "pełnoprawnego" silnego ataku paniki z wieloma objawami.
Tu trzeba podkreslić pewną rzecz, bowiem często ludzie pytają się czy jeśli nie mają ataków paniki to mogą mieć nerwicę?
Jasne, że tak, nie trzeba doświadczać ogromnych ataków paniki z setką objawów aby mówić o nerwicy, można mieć jeden objaw dotyczący np. potykania się serca, albo parcia na pęcherz czy jelita, można mieć zawroty głowy, nudności, duszności, problemy z połykaniem, i wiele innych jakie w nerwicy i lęku są możliwe.
A więc pojawia się (z jakiś powodów) objaw/objawy, atak paniki, i zaczyna się poprzez złe podejście do tego cykl lęku, nerwicowe błędne koło, rozpoczyna się nerwica.
W temacie reakcja walcz bądź uciekaj starałem się dość jasno opisać jak powstaje i jak utrzymuje się nerwica.
Ale tu i tak należy to powtórzyć.
Z chwilą pierwszego ataku paniki czy objawu zaczyna się piekiełko, bowiem osoba taka nie uświadamia sobie wówczas, ze stan ten jest dość naturalny, że od przekroczenia granicy odporności na stres możemy doświadczyć takich objawów i lęku i to minie po kilkudziesięciu minutach jak trochę ochłoniemy.
"Nowi" nerwicowcy zawsze tak bardzo przeżywają ten pierwszy atak paniki czy objaw, że utrwala się w nich od tamtej pory utwierdzenie, że muszą być na coś bardzo chorzy skoro coś takiego u nich się pojawiło i tak straszne objawy miały miejsce.
Do tego, stany ataku paniki czy nawet jednego objawu lęku są tak zwykle przerażające, że każdy zaczyna nie dość, że obawiać się o własne zdrowie to do tego, zaczyna bać się na samą myśl, że takie objawy mogą ponownie się pojawić.
Dlatego właśnie zawsze po pierwszym ataku paniki czy choćby pojedynczym objawie człowiek zaczyna czuć się niespokojny, zaczyna czuć niepokój, lęk, strach.
Pojawia się ciągłe poczucie zagrożenia życia i uczucie, że za chwilę atak wróci ponownie, wróci ten straszny stan i zabije do końca albo spowoduje zwariowanie.
To wszystko właźnie jest wynikiem tego pierwszego ataku bądź objawu, chwilę po nim, zaczyna się zaburzenie zwane nerwicą, każdy chwilę po tym staje się niespokojną zwierzyną w stanie poczucia totalnego niebezpieczeństwa.
Każdy bez wyjątku zaczyna poważnie martwić się o swoje zdrowie, wszelkie troski świata rzeczywistego idą na drugie miejsce, od tej pory na pierwszym planie jest to jak się czujemy, na co chorujemy i czy wkrótce umrzemy bądź zwariujemy.
Zaczynamy czytać strony, szukać tego co nam jest, chodzić po lekarzach, szpitalach, badaniach, i w zasadzie to jest początek męki ale zarazem może być to początek końca męki.
Trudno nam na początku przejść do porządku dziennego nad tym co nas spotkało (atak paniki, objaw) bo gdybyśmy wtedy uwierzyli, ze to wszystko było atakiem paniki i tylko tym i że atak paniki ani żaden inny objaw nie jest niebezpieczny to nerwica nie miałaby miejsca.
Zaburzenie by nie powstało i każdy kolejny atak z powodu stresu minąłby szybko.
Często się tak nie dzieje, dlatego też aby skontrolować i trzymać rękę na pulsie, zaczynamy dociekać co to było i co nam jest, bo przecież "nerwica takich objawów dać nie może..."(według nas)
I w tym miejscu każdy z nas tak naprawdę musi zrobić jedną ważną rzecz, pójść zrobić badania, które mają podwójną wartość, po pierwsze zbadać się trzeba, bo ataki paniki mogą być efektem kilku różnych choróbek, które wymagają sprawdzenia.
I dlatego badaniami jakie ja polecam zrobić to jest to oczywiście morfologia i cukier, pełne badanie tarczycy, usg serca, ekg, usg jamy brzusznej (bowiem pewne choroby nadnerczy moga wywoływać ataki paniki), jeśli objawy dotyczą głowy to tomografię i w ostateczności rezonans magnetyczny.
Są jeszcze inne badania i w razie wątpliwości należy je porobić i najlepiej konsultować to z lekarzem, choć wiem, że niechętnie większość z nich jakiekolwiek badania robi.
I to jest jedna z wartości badań lekarskich, aby sprawdzić czy to co nam dolega na pewno można jasno określić nerwicą.
Druga sprawa to taka, że wszelkie te badania a dokładnie ich dobre wyniki mają moc terapeutyczną, mają za zadanie ukazać nam jasno, że diagnoza nerwicy jest słuszna.
Co zwykle i tak nie likwiduje wątpliwości i "ALE", jednakże jest podstawą do tego aby zacząć się leczyć.
To w naszym etapie rozpoczynania chorowania na nerwicę jest moment kiedy znowu dostajemy szansę na to aby dalej nie utrwalać w sobie lęku, i nie dolewać oliwy do ognia.
Mówię tu o tym, iż w momencie biegania po lekarzach, robienia badań, ciągle przecież tkwimy w tym okropnym stanie.
Po pierwszym ataku czy objawie lęku, zaczęliśmy trwać w ciągłym poczuciu zagrożenia, i strachu przed tym co nam właściwie jest.
Po ataku codziennie żyjemy tym jak bardzo źle się poczuliśmy wtedy, codziennie lęk jest utrzymywany.
Początkowy objaw lęku czy napad paniki powoduje prawie zawsze ciągłe poczucie lęku, niepokoju ogólnego.
Po prostu mówimy zwykle wtedy, że czujemy lęk dokładnie niesprecyzowany.
To jest efekt tego ciągłego poczucia zagrożenia i strachu przed tym co nam jest i przed tym czy ten atak nie wróci i czy nasze koszmarne wizje się wtedy nie spełnią. A tymi koszmarnymi wizjami są śmierć, zwariowania, utrata świadomości, uduszenie i wszystko to czego się wówczas tak bardzo obawiamy)
Zwykle też wtedy, dostajemy ciągłych objawów, nie są to już ataki paniki ale całodniowe objawy lęku, (później napiszę jakie mogą występować) a czasem (bo nie zawsze), pojawia się ponowny atak paniki.
Kolejne ataki są wynikiem tego, że ciągle będąc w poczuciu zagrożenia, w koło myślimy o tym co nas spotkało, co nas czeka, mamy objawy, czujemy teraz ciągły lęk, przez to wszystko słowo nerwica wydaje nam się tak błahe, że odrzucamy w zasadzie możliwość, iż to co nam dolega jest od stresu.
Dlatego trwając codziennie w takim stanie, nakręcamy się często przez nasze wyobrażenia, przez zaczytywanie się o chorobach, i nakręcamy poziomy lęku, przecież lęk też ma swoje poziomy, jest słabszy, większy, bardzo duży, jak dojdzie do eskalacji lęku zbyt dużego, znowu dostaniemy ataku paniki.
Co tylko oczywiście zwiększa nasze poczucie zagubienia i daje pewność, że przecież ja się nie stresowałem niczym (częste zdanie) a dostałem znowu tego stanu, czyli logicznie rzecz biorąc muszę być ciężko chory.
Takie myśli zwykle kiełkują w umyśle nowo-poczętego nerwicowca

Dlatego też ten okres kiedy jesteśmy po badaniach jest okazją dla nowego początku podejścia do nerwicy i objawów.
Jeśli na początku nie byliśmy w stanie przemówić sobie do rozsądku, że te wszystkie objawy to wynik reakcji stresowej i nie umieramy ani nie umrzemy, musimy jedynie trochę uspokoić ciało i umysł oraz ułożyź te wszystkie stresy powoli, nie martwiąc się, że kolejny atak przyjdzie jutro, bo jak nawet przyjdzie to i tak minie jak się nie bedę bał.
Nie byliśmy w stanie uświadomić sobie, że to wszystko nie jest żadną ciężką chorobą, że nie zaczynamy wariować i przede wszystkim nie musimy zaczynać się tego bać ani ciągle potem analizować.
To właśnie po badaniach, po diagnozie jest kolejny moment aby sobie to uświadomić i nie brnąć dalej w zaburzenie nerwicowe, nie nakręcać się dalej i nie utrwalać lęku ani tych wszystkich analiz lękowych.
Po prostu życ życiem rzeczywistym a umysłowi pozwolić się uspokoić samemu, mimo objawów żyć!
Ale zwykle tak się nie dzieje

Stosuje chwyty poniżej pasa dodając do zbioru objawów natręctwa myślowe, derealizację, dając poczucie braku jakichkolwiek opcji.
Właśnie tak nerwice trwają wiele miesięcy a nawet nie rzadko lat.
Osoby, które dalej pielęgnują swoją nerwice, zataczają coraz szersze nerwicowe błędne koło.
Jeśli po badaniach zwykle następuje chwilowa ulga a my po krótkim czasie nagle poczujemy się znowu gorzej, odrzucimy wiarę, że badania są prawidłowe i zaczniemy poszukiwać dalszych przyczyn naszych stanów i w zasadzie znajdujemy się znowu na początku drogi.
Nerwica natomiast żyje własnym życiem, my nadal nie zajmujemy się do końca życiowymi sprawami, własnymi realnymi problemami, tylko szukamy powodów dlaczego mamy ataki paniki (w które nie wierzymy) i dlaczego wiecznie się źle czujemy i mamy objawy.
W tym okresie w zasadzie rozwijamy swoje zaburzenie, każdy kto dostał na poczatku napad lęku albo jakiś objaw lęku, teraz zaczyna się czuć zwykle coraz gorzej, nadchodzą nowe objawy, zaczynamy czuć się przygnębieni, smutni, zaczyna nam brakować chęci do życia, pojawia się anhedonia, apatia, czyli pojawiają się stany depresyjne pojawiające się zawsze u każdego u kogo lęk trwa troszkę dłużej niż powinien.
To wszystko daje poczucie beznadziei, nie wiemy gdzie się udać, lekarze są bezradni, powtarzane badania nic nie wykazują, my czujemy, że robimy wszystko bo przecież staramy się nie myśleć o nerwicy, staramy się nie bać, ale w głębi ducha czujemy, ze jednak na coś chorujemy gorszego, no bo tyle objawów i to takich objawów, to może powodować stres? Przecież te objawy są takie realne....
Dalej szukając pomocy udajemy się do psychiatry i psychologa, psychiatra zwykle od ręki wystawia receptę, bowiem nie jest on wprawiony w terapeutyzowanie pacjentów, tylko nie liczni potrafią i mają chęć dłuższego wyjaśnienia problemu nerwicy.
Leki od psychiatrów przerażają prawie każdego nerwicowca, lista objawów ubocznych jest zwykle bardzo długa, co powoduje jeszcze przed połknięciem tabletki u osoby z nerwicą nakręcanie się i to daje efekt taki, iż chwilę po połknięciu, dostaje takiego ataku paniki, że lek odstawia mówiąc, ze było po nim strasznie.
Dodatkowo leki stosowane na nerwicę nie zawsze działają, na lek dany trzeba trafić, nie wiadomo od czego zależne jest to, że jeden lek działa na kogoś a na kogoś innego działa inny.
Leki to indywidualna decyzja każdego z nas, nie namawiam nie krytykuję.
Ale pamiętajmy jeśli już mamy leki i mamy postanowienie brać, nie nakręcajmy się od razu przed połknięciem, i bądźmy cierpliwi, leki takie działają zwykle po 3 - 4 tygodniach, mówię tu o lekach antydepresyjnych, którymi zwykle leczy się nerwice.
Jeśli dostałeś inny lek, nie panikuj jeśli ten lek używany jest do leczenia np. schizofrenii, takie leki też są stosowane u osób z nerwicami, tyle, że w mniejszych dawkach.
Więc z lekami rożnie bywa, czasem pomagają czasem nie, czasem za mało. A czasem lęk przed samymi lekami tylko pogarsza sprawę.
Natomiast u psychologa znajdujemy zwykle więcej oparcia niż u psychiatry słownego, ale niestety zazwyczaj trwając w stanie nerwicowym jesteśmy tak nakręceni, że zwykle pierwsze wizyty nie dają efektów co zniechęca "nowych".
A trzeba też zrozumieć fakt, że terapia nastawia się na efekty długofalowe i poprawy natychmiastowej nie będzie, może być jedynie ulga w objawach jak psycholog słuchając naszych opowieści o objawach da nam poczucie chwilowej wiary, że to tylko nerwica, która to wiara zwykle po wizycie mija po jakimś silniejszym objawie.
Nawet terapia poznawczo – behawioralna, którą zawsze polecam, bo nastawia sie w pierwszym rzędzie na oswojenie lęku, wymaga czasu i przede wszystkim własnego wkładu.
A ten wkład czasem mimo starań jest nie do końca odpowiedni, bo ciągle utrwalamy lęki i nakręcamy się.
Ale terapię polecam zawsze, tylko zalecam trochę cierpliwości i dużo dużo własnego zaangażowania.
Dlatego często można przeczytać na forach internetowych, że "mam nerwice 6 lat, chodze na terapie ale na razie krótko albo długo tylko, ze nie czuję poprawy bo my tam tylko rozmawiamy i ja się lepiej nie czuję przez to , brałem leki ale musiałem odstawić bo źle się po nich czułem, sam nie wiem już co mi jest, objawy są silne, straszne, lekarze sa bezradni...rodzina ma mnie dość"
i lekarze będą bezradni jak każdy w około.
Bo to my sami możemy sprawić, że wydobrzejemy.
Proszę zapamiętajcie jedną rzecz "żaden człowiek żadnymi słowami, nie sprawi, ze problemy i lęki drugiego znikną, to może sie stać tylko przez własną pracę i własny wkład w terapie i przełamywanie lęku"
Jeszcze chwilę poświęcę na to czemu w ogóle ta nerwica tyle lat może trwać.
Otóż pisałem już od początku jak się ma sprawa, po pierwszym ataku paniki czy objawie lęku, nerwica zaczyna egzystować, bo my zaczynamy żyć w poczuciu niebezpieczeństwa, budzi się w nas poczucie zagrożenia, reakcja walcz badź uciekaj aktywowana jest non stop, otrzymujemy lęk przed lękiem, lęk przed kolejnym atakiem, który dokona w naszym mniemaniu zabicia nas, bądź wpędzenia w szaleństwo czy dokona czegoś innego czego bać się zaczęliśmy, jak choćby np. zsikanie w matki w miejscu publicznym czy omdlenie albo zabicie rodziny ( w wypadku natręctw myślowych)
Przez to zaczynamy odczuwać ciągły lęk, niepokój, ciągle obawiamy się, że atak, objaw nadejdzie. Sytuację pogarsza fakt, iż objawy nerwicowe zaczynają trwać cały czas bez ataków paniki, to totalnie nas gubi, i stawia w całkowitej rozpaczy.
Bowiem nie dosyć, że czujemy lęk przed kolejnym atakiem czy objawem, to zaczynamy się martwić o te stale trwające objawy, zaczynamy czuć coraz dosadniej, że chyba jednak chorujemy na coś gorszego niż nerwica.
Do tego objawy lubią się zmieniać, codziennie może być inny albo codziennie wiele naraz a do tego co rusz może odwiedzać nas atak paniki.
Choć bardzo często jest tak, że napad lęku pojawia sie tylko raz na początku a całą rolę zaczyna później odgrywać lęk ciągły, który pojawia się w wyniku strachu przed kolejnym atakiem i strachu o to co nam właściwie jest.
Główną rolę zaczynają też odgrywać objawy, które trwają całymi dniami przez całe tygodnie bądź miesiące.
To taki ogólny zarys faktyczny początku, rozwijania się i trwania nerwicy, my odgrywamy sami tutaj kluczową rolę, poprzez niewłaściwe podejście do objawów i lęku, poprzez brak wiary w to, iż diagnoza nerwicy jest dobra, przez wieczne analizowanie objawów ze strony ciała i skanowanie swoich ciał oraz trzymanie ciągłej kontroli nad tym jakie objawy są i czy czasem nie nadchodzi coś większego.
Wyleczeniem się z nerwicy lękowej jest pozbycie sie tych powyższych kluczowych elementów, oraz przełamywanie lęku i poszerzanie swojego poczucia bezpieczeństwa, które na skutek pierwszych objawów czy ataków paniki zostało dokumentnie zniszczone.
Zanim napiszę o leczeniu wymienię jakie objawy może powodować atak paniki, nerwica i jakie objawy mogą występować ciągle przez 24 godziny na dobę.
W zasadzie nie ma rozróżnienia na objawy ataków paniki czy lęku ciągłego, atak paniki ma po prostu to do siebie, że jest całkowitą jazdą bez trzymanki, objawy podczas ataku paniki kumulują się wszystkie naraz, i trudno opisać słowami co się czuje przy ataku, bo na pewno co, to całkowite przerażenie i pewność śmierci, zwariowania bądź omdlenia. Nazywałem to zawsze piekielnym odlotem.
Natomiast objawy jakie mogą występować przy lęku tudzież w ataku paniki, to wszelkie objawy ze strony serca, jak kołatania serca, przeskakiwania, uczucia prądu w sercu, bóle klatki piersiowej, nerwobóle, kłucia w sercu albo okolicy, drętwienie lewej ręki i w ogóle kończyn, drętwienie brody bądź twarzy. Uczucie drętwienia skóry na głowie, wrażenie podnoszenia się włosów, drętwienie poszczególnych palców u rąk, odczuwanie duszności, wrażenie braku powietrza, wrażenie niemożności pełnego nabierania powietrza, odczuwanie pieczenia w różnych miejscach na skórze, uderzenia gorąca w kark i głowę, wrażenie ucisku w głowie, obręczy na głowie, uczucie przedmiotu w gardle, guli w gardle, uczucie połykania własnego języka, bóle stawów, stan podgorączkowy, bóle żołądka, nudności, zgaga, refluks żołądkowy, nawet wymioty.
Drganie mięśni, wrażenie trzęsawek od środka organizmu, trzęsące się ręce, głowa, całe ciało, uczucie zimna w kończynach, uczucie umierania, przerażenie tym, ze za chwilę umrzemy, pewność, że umieramy, strach, że wariujemy, uczucie omdlewania, poczucie słabości całkowitej jakby odchodziły nam zupełnie siły, wrażenie nierealności czyli derealizacja i depersonalizacja, uczucie pustki w głowie, uczucie chaosu myślowego, niesamowita potrzeba ucieczki, poczucie bycia na krawędzi, pojawia się wrażliwość na światło, na każdy większy dźwięk reagujemy przesadnie.
Do tego zwykle po krótkim czasie od pierwszego objawu bądź ataku pojawiają się natrętne myśli, natrętne myśli mogą dotyczyć, liczenia czegoś, czytania po kilka razy i ogólnie różnych natręctw myślowych i ruchowych, nie chce się teraz w to zagłębiać, jedynie jeszcze dodać, że natręctwa mogą dotyczyć robienia krzywdy, sobie, bądź innym osobą, mogą być bardzo brutalne, jednakże zawsze zachowujemy świadomość, że to są natrętne myśli i nie dokonujemy takich okropnych czynności, mimo, ze te natręctwa sa bardzo silne, nigdy nie prowadzą do tego, że spełnimy to co nam mówią, one mają za zadanie straszyć.
Czemu natrętne myśli występują w ogóle w nerwicy, tłumaczy się tym, że nerwica to ciągły stan uruchamiania reakcji walcz bądź uciekaj, ciągły stan zagrożenia, taki pewien rodzaj awaryjnego stanu umysłu, i tu podam już to co pisałem w innym temacie:
Co do samych myśli natrętnych i katastroficznych to akurat jest proste wyjaśnienie, będąc w stanie lęku, ciągłego poczucia zagrożenia a mając nerwice ciągle w takim stanie się znajdujemy, umysł sam tworzy myśli natrętne, a to z tego powodu, że uruchomił reakcję walcz bądź uciekaj na skutek ciągłych stresów.
Umysł nie rozumie czemu człowiek się ciągle martwi jak nie ma realnego zagrożenia, ale uruchomienie reakcji nie powoduje, że to zagrożenie nagle się przecież pojawi, na ratunek idą wtedy te myśli.
Mózg tworzy sobie niebezpieczeństwo wysyłając człowiekowi myśli o chorobach, śmierci, zabijaniu czy robieniu komuś krzywdy. Wówczas nerwica staje się niby realnym zagrożeniem, bo człowiek realnie zaczyna się obawiać o swoje zdrowie.
Dlatego myśli też należy ignorować i nie martwić się nimi nawet jeśli są straszne. Umysł w poczuciu zagrożenia, zawsze będzie podawał straszne myśli.
Dodam jeszcze tylko, ze te objawy mogą występować pojedynczo, po kilka naraz albo wszystkie naraz, czego sam doświadczałem naprzemiennie i żaden z wymienionych objawów nie jest mi obcy.
Niżej znajduje się kolejna część.