Strona 1 z 1

Praca nad sobą nawet po nerwicy!

: 30 sierpnia 2014, o 13:58
autor: Ciasteczko
Myślę, że warto jest przy pracy nad zmianą podejścia do życia i filozofii życiowej pamiętać o pewnej rzeczy, o której łatwo zapomnieć. Mianowicie o tym, że jeśli ktoś ma tendencje do epizodów nerwicowych, depresyjnych, słowem wszelkich zaburzeń, bo jest wrażliwą osobą, to praca nad sobą powinna być nieustająca. Co mam na myśli?

Nasze samopoczucie jest najczęściej warunkowane zdarzeniami, okolicznościami życiowymi, w których się znaleźliśmy. Możemy mieć lepszy tydzień, lepszy miesiąc, lepszy rok. Wtedy czujemy się dobrze, nie musimy się zastanawiać nad niczym. Spontanicznie rzucamy się w wir pozytywnych zdarzeń, bezpieczeństwa psychicznego, jakie zapewniają nam okoliczności, bierzemy to wszystko za pewniak. I to nie jest do końca dobre. Dlaczego?

Bo życie składa się z rozmaitych zdarzeń. Oczywiście nie mówię, że składa się tylko ze skrajności, to jest: sielanki i dramatów. Ale czasem nawet nagromadzenie małych wkurzających, dobijających zdarzeń, albo jakieś niepowodzenie, gdy uderzą po lepszym okresie, staje się kłodą, zdawałoby się, nie do przeskoczenia. Nagle wszystko wydaje się walić i okazuje się, że znowu nie jesteśmy psychicznie przygotowani do tego, co się wydarzyło. Wtedy gorączkowo szukamy natychmiastowych rozwiązań, które jak magiczna różdżka zniwelują psychiczny dyskomfort albo ból. Niestety tak się nie da, zmiana podejścia to wewnętrzna stopniowa zmiana wymagająca czasu. A jest potrzebna. bo zdarzenia życiowe się będą i tak przytrafiały, a jedyne, co może nas przed nimi chronić, to podejście, które sprawia, że owszem, możemy czuć się czymś przybici, ale nie wywala nam to na dno całego statku, którym płyniemy.

Dlatego bardzo wam polecam (z resztą z własnego doświadczenia :) ), żebyście nie usypiali nigdy swojej czujności, jeśli chodzi o dystansowanie się do spraw życiowych, zarówno w latach chudych, jak i grubych.

Nie chodzi o to, żeby czekać na kataklizm, w żadnym wypadku. To się nazywa myśl lękowa, a tej nie chcemy, pokazujemy jej drzwi. ;) Chodzi o to, żeby pamiętać o tzw. rozwoju osobistym nie tylko w złych momentach, kiedy włączają się syreny alarmowe, ale o to by uczyć się fajnych rzeczy związanych z podejściem do siebie i świata nawet jeśli nam się dobrze wiedzie.

Rozwój osobisty, to jest w ogóle fajna sprawa, jeśli traktujemy go bez presji, czyli chcemy się po prostu naturalnie, przy różnych okazjach wzbogacać o nową wiedzę, czy techniki, które pozwalają jeszcze pełniej żyć, nawet jeśli już czujemy się jak trzeba. Można wtedy odkryć w sobie bardzo dużo potencjału, o który siebie nie podejrzewaliśmy, czego Wam życzę! :) Wtedy nawet trudniejsze okresy przeżyjemy bez straszliwego dramatu i też nie będziemy z paranoją myśleć o tym, że życie mogłoby ewentualnie przynieść jakiś gorszy czas.

Można by to nazwać swego rodzaju prewencją nerwicową/depresyjną. Czyli dbać o siebie, kiedy jest nam łatwiej, a nie czekać z tym do kryzysu, bo tak jest po prostu prościej. Wyrabianie nawyków myślowych i życiowych idzie dużo łatwiej w sprzyjających okolicznościach niż podczas huraganu. :)

Praca nad sobą nawet po nerwicy!

: 21 września 2014, o 18:27
autor: Nadzieja2014
Bardzo ciekawy artykul. Ja wlasnie tego potrzebuje czyli pracy nad soba. Jestem mega wrazliwy a w swiecie meskim to bolaczka.. Napisz troche o technikach, podejsciu aby dwa razy do tej samej zyciowej rzeki nie wejsc