thomass pisze: ↑26 marca 2024, o 16:31
Masz całkowitą rację. Sam udzielałem rad :d myśląc że ze mną już wszystko jest w porządku. Trzeba się wziąć za siebie. Gdzieś z tyłu wiem że to tylko i aż nerwica bo przecież nie można mieć wszystkich chorób świata od guzów po schizofrenie itd. Muszę siąść i poważnie pomyśleć o tym wszystkim. Teraz mam taki moment że budzę się idę sobie do pracy, pracuje w lotnictwie jako mechanik lotniczy i jak skupiam się na swojej pracy i pracuje z kolegami to nagle jak „stary dobry ja” śmiechy chichy, jestem skupiony i nie mam czasu na inne myśli. I nagle wszystko się zmienia jak wracam do domu nagle jakby mnie ktoś jakaś depresja strzelił (lęk wolnopłynący, zmiany nastroju, dziwne myśli czy kocham rodzinę itd itd. W zasadzie dziennie o tej samej porze mnie to chwyta, tak jakby organizm był do tego przyzwyczajony
Powiem Ci, że mam to samo. Taka historia z mojego życia będzie
2/3 lata temu pojechałem w góry, wszystko pięknie, cisza spokój. Mimo takich warunków lęk dosyć wysoki i tak był, ale po paru dniach było elegancko (natręty dalej były). Ale mniejsza o to, wracam do domu i tak jak piszesz, momentalnie po przejściu progu domu jakby ktoś wyssysał ze mnie energię, od razu wewnętrzny wkurw, jakieś dołujące myśli i tak dalej. Teraz też tak jest, że jestem w swoim "flow" energetycznym i momentalnie obojętnie skąd przychodzę, od razu jakieś takie same odczucia. Nie zawsze takie coś się pojawia, ale jednak jest
Teraz trochę moich rozkmin będzie
Myślę, o tym czasem i jedyne co mi przychodzi do głowy, iż za bardzo nie dbamy o swoją energię, tzn. nie mamy zdrowego egoizmu,asertywności i tak dalej, Więc nie umiemy jakby odciąć się od czynników zewnętrznych i jesteśmy podatni nad to. Nie wiem czy wszystkie osoby z zaburzeniami lękowymi/nerwicą tak mają, ale gdzieś takie coś albo wyczytałem albo usłyszałem. Być może nie zauważasz, ale w domu atmosfera może nie jest taka jak powinna(może gdzieś Tobie coś przeszkadza,a nie chcesz tego przyznać przed sobą, albo nieświadoma rzecz/sprawa to powoduje), lub najbardziej logicznie to organizm jest wycieńczony i takie są potem efekty różne.. Porozmawiaj z drugą połówką o tym, zrobić sobie taki wieczór szczerości po prostu. Jest też opcja,jak napisałeś, że organizm jest przyzwyczajny nieświadomie, bo w domu w wiekszości przypadków jakieś ataki paniki,lęki itp. Też mi przyszło jeszcze na myśl, czy może gdzieś podświadomie nie stresujesz się pracą,czy dobrze coś "skręciłeś" i czy nic się nie stanie. Wydaje mi się tak jako z zewnątrz, że praca dosyć stresującą może być, ale to są moje rozkminy jako osoby której sama nazwa lotnictwo, powoduje na myśl dużą odpowiedzialność, nie ważne jakie stanowisko pracy
Polecam jak pijesz kawę i różne stymulanty, aby zacząć powoli ograniczać aż do zera, różnica może być niesamowita w samopoczuciu. Zamiast tego melisę, która fajnie wycisza, ale nie powoduje wyciszenia nerwicy, bardziej jesteś świadomy tego i łatwiej po prostu przyjąć na klatę nerwicę. Trzeba też uważać,aby taka melisa nie była priorytetem na nerwicę.
Dodatkowo, nie wiem czy masz jakieś hobby/pasję, chociaż wiadomo że jako rodzic,małżonek obowiązków w cholerę jest, gonitwa, brak czasu, nasz dzisiejszy świat... ;/
Piszę o tym hobby, ponieważ to robi robotę. Jest tutaj dosyć fajny post o nerwicy(od osoby odburzonej,byś musiał poszukać, bo za cholerę nie pamietam w którym dziale to jest), że człowiek nie podążą swoją ścieżką i nerwica się pojawia wtedy, bo nie żyjemy w zgodzie ze sobą,boimy się wyrazić zdania, i tak dalej. Wracając do hobby, przypomnij co lubiłeś robić w wieku jeszcze szkolnym, albo na początku kariery pracowniczej, a z tego zrezygnowałeś. Sam widzę po sobie,że jak wróciłem do dawnych aktywności, które lubiłem/kochałem robić (gra na gitarze) to chociaż przez chwile mózg wraca na stare tory, a to wiadomo powoduje jego regenerację
Nie musisz codziennie, tej aktywności robić, ale powiedzmy co drugi dzień, chociaż moja filozofia życiowa jest taka, że w dzisiejszym świecie wyścigu szczurów,
HOBBY/ZAINTERESOWANIA/PASJA powinno być w topce, Twoich potrzeb. Ciężko może być z organizacją czasu,ale myśle, że nawet ostatnie kilkadziesiąt minut przed snem poświęcić czas na pasję/hobby/zainteresowanie. My nerwicowcy,często mało żyjemy dla siebie, przez lęki,napiecia,natrety, dajemy wyżej cudze potrzeby niż nasze, wiadomo rodzina jest ważna,empatia dla drugiej istoty, ale jednak musi być zdrowy egozim, bo bez tego kaplica. Brak równowagi duchowej/mentalnej i tak dalej. Troche zaleciało filozofią wschodu, ale co tam hah
Wybacz, tak obszerną odpowiedź, ale jak zaczynam pisać to mi zaczyna to lecieć z automatu, i nie dość że komuś pomagam (tak mi się wydaje,nawet jeśli w małym stopniu) to też sam sobie w głowie układam. I tak pisząc to, przypomniało mi się,aby pisać swoje lęki, ogólnie myśli na kartce. Udowodniono,że to pomaga, jak nie na sucho to w formie artystycznej, np puścić jakąś melodie/bit, i pisać pod to, nawet dla siebie. Po prostu pobawić się w Eminema
A jak nie rezonuje z Tobą muzyka, to jakiś wiersz, cokolwiek artystycznego, nawet jakieś obrazki/obrazy.Tylko dla siebie. Najwyżej pokazać bliskim jak czlowiek zbierze odwagę( i mieć w dupie krytykę, bo nie robimy tego dla publiki,lecz dla siebie samego
). Wiem jak to brzmi, ale na prawdę pomaga to bardziej, niż takie pisanie na sucho, dzięki temu też się oswajamy moim zdaniem z lękami i gdzieś tam odczytujemy to jako nie zagrożenie, a jakiś spam myśli po prostu
I nawet jak spojrzymy na artystów jakichkolwiek, nie mainstrimowych, to można zauważyć że wyrzucali z siebie różne rzeczy, czy to malarze,muzycy,poeci. Wydaje mi się,że jest to na prawdę piękny sposób, co prawda można pójść w jakiś sport, ale praca jednak wykańcza,obowiążki na głowie i człowiek nie ma sił, a przy nerwicy trzeba uważać ze sportem, bo mogą się objawy nasilić z wycieńczenia. Dlatego jeśli już, to jakiś spacer, marsz, coś lekkiego
Dobra, na razie stopuję, bo mógłbym pisać bez końca, a nie chcę się dublować w wypowiedziach hehe