Zmienność objawowa
: 29 czerwca 2023, o 16:30
Cześć!
Znam się z nerwicą juz 7 rok, wszystko zaczęło się jak miałam 14 lat. Na początku bardzo doskwierała mi derealizacja (inne objawy również, jednak to było w centrum mojego zainteresowania). Badania nie badania, wiadomo wszystko w normie. Kilka lat zajęła mi całkowita akceptacja derealizacji, tylko takie naprawdę mocne stany DD/DP potrafią we mnie wzbudzić atak paniki. Ale do rzeczy, rok temu udało mi się na kilka miesięcy całkowicie wyciszyć objawy, został tylko bruksizm i bóle głowy z tym związane, ale żadnych większych ataków paniki czy coś. Zaczęło się w styczniu od nowa. Najpierw przez 4 miesiące codzienne NON STOP bóle w klatce piersiowej, duszności- znowu badania krwi, kardiolog, gastrolog, alergolog i te sprawy. Większość w normie, małe nieznaczące odchyły. Jak już zrozumiałam, że to od nerwicy to przyszło gniecenie w jelitach. Jak zaczęłam ignorować jelita to zaczął boleć żołądek, pojawił się IBS. Jak zignorowałam żołądek to pojawił się piekący ból w plecach. Ostatni lekarz- ortopeda powiedział, że to nerwica. Zrozumiałam, stwierdziłam że dość lekarzy i czas się za siebie wziąć. Od 3 dni jak wszystko inne minęło zaczął się straszny ucisk w głowie, ból i mrowienie. Jestem w 100% pewna że to kolejny objaw nerwicy. Jednak nie daje mi to spokoju, czuję się jakby mnie ktoś uderzył w głowę..
Nie biorę żadnych psychotropów ani nic, ponieważ przez 6 lat brałam SSRI i SNRI, nootropy, pregabaline i nic to na dłuższą metę nie dało oprócz większych problemów z emocjami, libido.
Jak sobie poradzić z tym, że za każdym razem jak jestem gotowa na odburzanie i akceptuję dany objaw, pojawia się inny, jeszcze gorszy? Włączają się wtedy natrętne myśli i nie potrafię nic innego robić jak tylko myśleć o tym objawie. Mam wrażenie, że jak w końcu zrozumiem że nie mam nic z głową to pojawi się coś nowego...
Jeśli to ważne to miałam badania 4 lata temu na głowę (tomografię), kiedyś EEG i rok temu po długiej drodze z bólami głowy stwierdzili mi bruksizm, na który robiłam botoks 5 miesięcy temu (już niestety działanie zeszło i muszę iść powtórzyć zabieg). Myślicie że te ściski mogą być również od bruksizmu? Wiem, że jestem w ciągłym stresie i nerwówce, bo co jest lepiej to już się pojawia jakieś inne ustrojstwo i już nie mam do tego wszystkiego siły. Zwłaszcza z tymi myślami natrętnymi.
Najgorsze jest to, że mam dużą wiedzę na temat objawów, akceptacji itd, ale co chwilę moja hipochondryczna osobowość w coś wątpi, że a może coś z dnia na dzień się pojawiło? A może przez miesiąc?
Przecież nie będę chodzić do lekarza co rok albo pół i wszystkiego prześwietlać...
Jak sobie z tym poradzić? Każdy człowiek ma jakieś limity i nie da się tak żyć..
Znam się z nerwicą juz 7 rok, wszystko zaczęło się jak miałam 14 lat. Na początku bardzo doskwierała mi derealizacja (inne objawy również, jednak to było w centrum mojego zainteresowania). Badania nie badania, wiadomo wszystko w normie. Kilka lat zajęła mi całkowita akceptacja derealizacji, tylko takie naprawdę mocne stany DD/DP potrafią we mnie wzbudzić atak paniki. Ale do rzeczy, rok temu udało mi się na kilka miesięcy całkowicie wyciszyć objawy, został tylko bruksizm i bóle głowy z tym związane, ale żadnych większych ataków paniki czy coś. Zaczęło się w styczniu od nowa. Najpierw przez 4 miesiące codzienne NON STOP bóle w klatce piersiowej, duszności- znowu badania krwi, kardiolog, gastrolog, alergolog i te sprawy. Większość w normie, małe nieznaczące odchyły. Jak już zrozumiałam, że to od nerwicy to przyszło gniecenie w jelitach. Jak zaczęłam ignorować jelita to zaczął boleć żołądek, pojawił się IBS. Jak zignorowałam żołądek to pojawił się piekący ból w plecach. Ostatni lekarz- ortopeda powiedział, że to nerwica. Zrozumiałam, stwierdziłam że dość lekarzy i czas się za siebie wziąć. Od 3 dni jak wszystko inne minęło zaczął się straszny ucisk w głowie, ból i mrowienie. Jestem w 100% pewna że to kolejny objaw nerwicy. Jednak nie daje mi to spokoju, czuję się jakby mnie ktoś uderzył w głowę..
Nie biorę żadnych psychotropów ani nic, ponieważ przez 6 lat brałam SSRI i SNRI, nootropy, pregabaline i nic to na dłuższą metę nie dało oprócz większych problemów z emocjami, libido.
Jak sobie poradzić z tym, że za każdym razem jak jestem gotowa na odburzanie i akceptuję dany objaw, pojawia się inny, jeszcze gorszy? Włączają się wtedy natrętne myśli i nie potrafię nic innego robić jak tylko myśleć o tym objawie. Mam wrażenie, że jak w końcu zrozumiem że nie mam nic z głową to pojawi się coś nowego...
Jeśli to ważne to miałam badania 4 lata temu na głowę (tomografię), kiedyś EEG i rok temu po długiej drodze z bólami głowy stwierdzili mi bruksizm, na który robiłam botoks 5 miesięcy temu (już niestety działanie zeszło i muszę iść powtórzyć zabieg). Myślicie że te ściski mogą być również od bruksizmu? Wiem, że jestem w ciągłym stresie i nerwówce, bo co jest lepiej to już się pojawia jakieś inne ustrojstwo i już nie mam do tego wszystkiego siły. Zwłaszcza z tymi myślami natrętnymi.
Najgorsze jest to, że mam dużą wiedzę na temat objawów, akceptacji itd, ale co chwilę moja hipochondryczna osobowość w coś wątpi, że a może coś z dnia na dzień się pojawiło? A może przez miesiąc?
Przecież nie będę chodzić do lekarza co rok albo pół i wszystkiego prześwietlać...
Jak sobie z tym poradzić? Każdy człowiek ma jakieś limity i nie da się tak żyć..