Boję się zostać sama na noc pomocy
: 7 maja 2023, o 21:51
Witam Was wszystkich.
Moja historia zaczęła się pod koniec tamtego roku. Miałam wtedy ciężki czas. Byłam nerwowa, w depresji. Zadzwoniłam do lekarza rodzinnego z prośbą o jakiś lek na uspokojenie.
Lekarz przepisał mi leki z grupy ssri. Już po 9 dni brania tych leków, wybudził mnie w nocy lek. Ale postanowiłam leki brać dalej. Ataki przybierały na siłę, mój własny puls wybudzal mnie w nocy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co się dzieje, i zrobiłam błąd. Wzięłam pulsoksynetr, widziałam jak mój puls rośnie. Kiedy osiągnął 170, pojawiła się linia ciągła. Może to głupie ale ja wtedy myślałam, że umarłam. Wybudzona ze snu, sama z 2 dzieci. Dziś już wiem, że wtedy to urządzenie było zepsute i dlatego tak się stało.
Po 5 miesiącach brania tych leków, zrezygnowałam z nich. Wolałam już moja depresję, niż to co się ze mną działo. Po odstawianiu tych leków, dosralam efektów odstawiennych. Nie mogłam sobie bez nich poradzić, potrzebowałam ich. Mam wrażenie, że gdzieś się od nich uzelaznilam..
Myślałam, że kiedy przeżyje ten moment odstawienia, minie trochę czasu, wyrówna mi się chemia w mózgu to wszystko wróci do normy. Nic bardziej mylnego.
Mieszkam z partnerem. Kiedy on jest w domu, żyje właściwie jak normalny człowiek. Problem jest taki, że on pracuje w delegacji. Albo cały tydzień, czasem dwa. A ja wtedy przeżywam katusze..
Jutro wyjeżdża o 7 rano, a ja znów czuje lek.
Nie mogę wtedy spać, dostaje ataku za atakiem, wybudza mnie to w nocy.
Za bardzo gdzieś połączyłam z jego osoba swoje poczucie bezpieczeństwa, i kiedy go nie ma, czuję się jakbym żyla w zupełnie innym miejscu.
Nie wyobrażam sobie brać leków, bo mam żal że to one mi to zrobiły.
Prosze pomóżcie mi, jestem odpowiedzialna za 2 dzieci, a sama nie potrafię zadbać o siebie..
Moja historia zaczęła się pod koniec tamtego roku. Miałam wtedy ciężki czas. Byłam nerwowa, w depresji. Zadzwoniłam do lekarza rodzinnego z prośbą o jakiś lek na uspokojenie.
Lekarz przepisał mi leki z grupy ssri. Już po 9 dni brania tych leków, wybudził mnie w nocy lek. Ale postanowiłam leki brać dalej. Ataki przybierały na siłę, mój własny puls wybudzal mnie w nocy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co się dzieje, i zrobiłam błąd. Wzięłam pulsoksynetr, widziałam jak mój puls rośnie. Kiedy osiągnął 170, pojawiła się linia ciągła. Może to głupie ale ja wtedy myślałam, że umarłam. Wybudzona ze snu, sama z 2 dzieci. Dziś już wiem, że wtedy to urządzenie było zepsute i dlatego tak się stało.
Po 5 miesiącach brania tych leków, zrezygnowałam z nich. Wolałam już moja depresję, niż to co się ze mną działo. Po odstawianiu tych leków, dosralam efektów odstawiennych. Nie mogłam sobie bez nich poradzić, potrzebowałam ich. Mam wrażenie, że gdzieś się od nich uzelaznilam..
Myślałam, że kiedy przeżyje ten moment odstawienia, minie trochę czasu, wyrówna mi się chemia w mózgu to wszystko wróci do normy. Nic bardziej mylnego.
Mieszkam z partnerem. Kiedy on jest w domu, żyje właściwie jak normalny człowiek. Problem jest taki, że on pracuje w delegacji. Albo cały tydzień, czasem dwa. A ja wtedy przeżywam katusze..
Jutro wyjeżdża o 7 rano, a ja znów czuje lek.
Nie mogę wtedy spać, dostaje ataku za atakiem, wybudza mnie to w nocy.
Za bardzo gdzieś połączyłam z jego osoba swoje poczucie bezpieczeństwa, i kiedy go nie ma, czuję się jakbym żyla w zupełnie innym miejscu.
Nie wyobrażam sobie brać leków, bo mam żal że to one mi to zrobiły.
Prosze pomóżcie mi, jestem odpowiedzialna za 2 dzieci, a sama nie potrafię zadbać o siebie..